Przez cały czas trwania okupacji, Niemcy prowadzili agitację za dobrowolnym wyjazdem Polaków na roboty i co najważniejsze nie szczędzono wówczas środków finansowych na tę chorą propagandę. W tej sytuacji urzędy pracy w GG, zaczęły stosować imienne wezwania poszczególnych osób do stawienia się w określonym dniu na wyjazd do Rzeszy, grożąc równocześnie wywozem najbliższej rodziny do obozu koncentracyjnego, konfiskatą mienia, a nawet karą śmierci. Surowe i wręcz nieludzkie represje stosowane przez okupanta powodowały, że część ludności nie chcąc narażać na poważne konsekwencje najbliższej rodziny dobrowolnie wyjeżdżała do Niemiec. Osoby, które nie miały aktualnych zaświadczeń z urzędów pracy transportowano do obozów przejściowych, których było w Polsce kilkanaście, a stamtąd po kilku miesiącach wywożono je do Rzeszy.
Wywóz polskich robotników przymusowych do III Rzeszy, odbywał się w warunkach szczególnego dozoru policyjnego. Rozporządzeniom hitlerowskim przyświecała dewiza wymuszania na Polakach jak największej wydajności pracy, przy jak najmniejszych nakładach finansowych niemieckiego pracodawcy. Dla realizacji tychże postanowień, wprowadzono specjalny system metod postępowania wobec robotników przymusowych, charakteryzujący się stosowaniem bezwzględnego terroru. Nie zawierano żadnych umów o pracę z Polakami w Rzeszy, a stosunek pracy zawiązywał się wyłącznie poprzez urzędowe skierowanie poszczególnych osób do pracodawców potrzebujących dodatkowej siły roboczej. Polak nie miał prawa wyboru miejsca pracy. Długość dnia pracy Polaków miał regulować sam pracodawca, w zależności od jego potrzeb.
Ponadto polska młodzież, pomimo że pracowała w takich samych warunkach i wymiarze czasu jak dorośli, otrzymywała niższe wynagrodzenie przewidziane w taryfie dla młodocianych. Pogląd o niższości rasy polskich robotników przymusowych, był głównym powodem do ich gorszego traktowania także w dziedzinie zaopatrywania w żywność, odzież i inne artykuły oraz braku zapewnienia im odpowiednich warunków mieszkaniowych i ochrony zdrowia.
Olbrzymia większość deportowanych na roboty Polaków, cierpiała z powodu głodu. Dzienna wartość pożywienia nie przekraczała 1500 kalorii. Polaków pozbawiono także prawa zakupu jakichkolwiek artykułów, sprzedawanych ludności niemieckiej na podstawie kart żywnościowych. Władze hitlerowskie nie wykazywały również zainteresowania w zaopatrywanie zatrudnionych w Rzeszy polskich robotników, w odzież roboczą i obuwie. Polacy mieszkali w ciasnych przeważnie nieopalanych i słabo oświetlonych izbach, z których część znajdowała się na strychach i w piwnicach. Wszyscy robotnicy przymusowi, byli poddani ograniczeniom swobód osobistych. Zobowiązani oni byli, nosić przyszytą do wierzchniej garderoby literę „P”, mieli też zakaz opuszczania bez urzędowej przepustki miejsca zamieszkania, a ponad to nie mogli przebywać w lokalach publicznych danego miasta.
Do wykorzystania niewolniczej siły roboczej stworzona została cała skala obozów pracy, potocznie zwanych „Arbeitslager. W obozach tych, każdy robotnik miał swoją blaszaną miskę, na której spożywał codzienną rację żywnościową oraz nóż, widelec i łyżkę. Wszystkie te elementy, miały wytłoczone symbole III Rzeszy, a były to swastyka i niemiecki orzeł z rozpostartymi skrzydłami.
W regionie niewielkiego świętokrzyskiego miasteczka Skarżysko Kamienna, w latach szalejącej okupacji niemieckiej, również miał miejsce liczny nabór ludności cywilnej do przymusowej pracy. Zdarzało się niekiedy, że z jednego domu wywieziona została prawie cała rodzina, która być może już nigdy nie spotkała się po wojnie.
W mieście tym, od lat funkcjonowała Fabryka Amunicji, która to w czasie wojny została
Pomnik poświęcony pamięci 3500 zamordowanych w hitlerowskim obozie pracy niewolniczej (firmy Hasag ) w Skarżysku Kamiennej w latach 1940-1944.
Gdy nastał czas długo oczekiwanego zwycięstwa nad tymi, którzy mienili się nadludźmi, Polacy pracujący przymusowo na terenach Rzeszy, z utęsknieniem wracali do wyzwolonej ojczyzny. Często ich jedynym ekwipunkiem, były aluminiowe sztućce, którymi spożywali podawane im jedzenie. Sztućce te, z czasem stały się niemymi świadkami minionych lat, ludzkiej poniewierki i wszechpotężnego terroru.
Na ulicy Towarowej w Skarżysku, stał niegdyś okazały dom, który w chwili obecnej nadaje się jedynie do wyburzenia. Wysiedleni stamtąd ludzie, często nie wiedząc o tym pozostawili po sobie ślad tego, co przeżyli i tego, co kiedyś stanowiło ich jedyny majątek. W ruinach walącego się domu, grupa młodych amatorów historii znalazła niemiecki aluminiowy widelec, który niegdyś był na wyposażeniu robotnika przymusowego. Dziś dziewięćdziesięcio dwu letni Jan Kopyra, były mieszkaniec domu przy Towarowej, poznaje ten widelec jako swoją własność, który dziś jest niemym świadkiem tego, co on przeżył jako młody, pozbawiony swojej ojczyzny człowiek.
Pan Jan nie chce odbierać tego widelca obecnym jego właścicielom, mówiąc – niech on teraz u kogoś innego poleży i świadczy o tym, co kiedyś zdarzyło się naprawdę.
EWA MICHAŁOWSKA WALKIEWICZ