“Rżnij Walenty, Bóg się rodzi”

koleda

 

koleda Wiele starszych osób zastanawia się w czasie Świąt Bożego Narodzenia nad pochodzeniem znanego powiedzonka: “Rżnij Walenty, Bóg się rodzi”

Prawdopodobnie wzięło się ono z polecenia, wydawanego organiście przez proboszcza, w czasie pasterki.

Po raz pierwszy zostało odnotowane w 1910 roku w “Krowoderskich zuchach”, gdzie jeden z kolędników zwracał się w ten sposób do organisty Walentego. Zamieszczony poniżej fragment poematu został zaczerpnięty z publikacji z 1922 roku, znanego śląskiego poety i publicysty.

“Rżnij Walenły – Bóg się rodzi”

Augustyn Świder

 

Dziadzio Wałek w wiosce znany

I lubiany, i kochany,

Siwy, słaby i zgarbiony,

Znów nawiedził nasze strony.

Szedł przez wioskę wolnym krokiem,

Szukał kogoś, czegoś wzrokiem,

A na lirce nieodzownej, 

— Lirki świat nie widział równej — : Cichuteńko pobrzękiwał  I w takt głową potakiwał.

Dzieci za nim w głos wołały:

“Rżnij Walenty — Bóg się rodzi!”

Poszedł Wałek z lirą w ręku

Między ludzi sołtysowych;

Lira czasem brzęku… brzęku…,

A łza w starca w oczach płowych…

Stoły suto zastawione Na obrządek religijny, Wszystkim miejsca naznaczone, Stary zwyczaj wigilijny, Krzesło duże, skórą bite, Zajął Wałek z lirą w ręku, Przy nim dary wyśmienite, Lecz lireńka brzęku … brzęku…

A gdy wszyscy już zasiedli, Wzrokiem wokoło powiedli; Sołtysowa pożegnała, Jak się w polskim domu godzi, Potem tak się odezwała: “Rżnij Walenty — Bóg się rodzi”…

Grała lira i śpiewała,

I starcowi przypomniała

O niewoli w własnym kraju,

O powstaniu, czynach różnych,

O moskiewskim kar zwyczaju,

O sybirskich tajgach mroźnych…

O miłości żony, dzieci,

O pieśni, co wichrem leci…

O tułactwie i wygnaniu,

O tęsknocie i śpiewaniu…

O wieczorach w śnieżnych lasach,

0 snach ciężkich i bolesnych,

I o bólach niedoczesnych…

A Walenty lirę głaszcze

I wspomnieniem struny wodzi, To całuje, to znów głaszcze: “Graj lireńko — Bóg się rodzi!”

Lira grała i śpiewała, Aż już wszystko wyśpiewała… Przestał starzec wodzić ręką, Znać, że to dla niego męką…

W cztery deski, gdzie włożono Dziadka tak ukochanego, Lirę przy nim położono, By ją wziął do grobu swego… A na krzyżu lirka mała… Co niedzielę dziatwa cała Tam nad grobem pieśń śpiewała A przy końcu wciąż zawodzi: “Wstań Walenty — Bóg się rodzi