” Spowiednik” przyszłego emigranta

“Dziennik pieszycki” autorstwa Adama Lizakowskiego , wydany przez Bibliotheca Bielaviana został omówiony na łamach ogólnopolskiego pisma pt. Nowe Ksiażki, numer 11, 2016,

Dziennik pieszycki-recenzja

autor: Zbigniew Chojnowski

Literatura służy ludziom jako podręczny wehikuł czasu.  Tym razem w przeszłość, w klimat społeczny miesięcy poprzedzających wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku, zabiera nas Dziennik pieszycki, Adama Lizakowskiego.

Po trzydziestu pięciu latach od daty ostatniego wpisu można autorowi podziękować za wiarygodne opisanie tamtych dni, które przeszły do historii pod nazwą „wybuch Solidarności”

Diariusz, obejmujący dni od 5 stycznia do 29 października 1981 roku, zapowiada rysy późniejszej twórczości Lizakowskiego już jako emigranta z Chicago. Skłonność do odczarowywania mitów i krytycznej refleksji nacechowanej socjologicznie znamionuje tego poetę i pisarza od zawsze.

Niebagatelne jest i to, że swoje utwory nawet liryczne, nasyca elementami reportażu. Potrafi w jednym zdaniu dokonać syntezy podjętego tematu. Po okresie tułaczki napisze o USA jako „ziemi obiecanej” z goryczą: Przepływ gotówki, ludzi i dóbr, jest niezbędnym składnikem amerykańskiego świata. Opisywany bieg spraw osadza Lizakowski w konkretnej przestrzeni społeczno- geograficznej, na której urodę i brzydotę, czy znaki szczególne, jest bardzo wrażliwy.

Dziennik pieszycki to sprawnie napisany autentyk literacki, dokumentujący życiowy „przełom” młodego Polaka z prowincji , z Pieszyc u podnóża Gór Sowich w Kotlinie Dzierżoniowskiej (kiełkujące w tej narracji zainteresowanie rodzimym krajobrazem, tutejszą niemiecką ludnośc autochtoniczna, historią lokalną obrodzi w literaturze polskiej nurtem „małych ojczyzn”

dopiero po 1989 roku).

 

Gruntowna zmiana odnosi się do sfery prywatnej dwudziestopięciolatka dojrzewającego do decyzji o wyjeździe z Polski Ludowej na Zachód, podjętej wobec przedłużającego się bankrupstwa ,,socjalistycznego” państwa. Słabości PRL tłumaczone przez władzę ofensywą ruchu solidarnościowego, a z drugiej strony nieentuzjazmowanie się (powierzchowymi porządkami przedstawicieli NSZZ „ Solidarność” nie pozostawiają złudzeń. Lizakowski, który został zwolniony z pracy w domu kultury przez działaczy nowego związku dostrzegł szansę poprawy swojego losu poza krajem.

W obserwacjach i komentarzach autor jest bezpośredni. Toteż utrwalił się jego młodzieńczy idealizm, skłaniający się ku pewnym kalkulacjom. Młody literat obmyślał wejście do życia literackiego poprzez uporczywą, korespondencję, aż do skutku, adresowaną do uznanego twórcy.

Punktem wyjścia w wyznaniach Lizakowskiego jest poczucie skazy, wynikające z bycia z prowincji, która powinna zabiegać o względy Centrum, czyli Warszawy. Pieszycki prowincjusz, który już niebawem stanie się obieżyświatem, obywatelem lepszego i dalekiego świata, notował: „Siedzę zawinięty w koc w zimnym mieszkaniu, nad kartką papieru i dumam co tu napisać takiego, czego jeszcze nie było. Czy prowincja Dolny Śląsk, Góry Sowie (moja mała ojczyzna) może być atrakcyjna dla tych ze stolicy? Czy opisywanie tego, co tutaj przeżywam, jak widzę i odbieram świat, może być wydarzeniem literackim? (Czymś nowym czego jeszcze nie było?“. Mimo tych wątpliwości, Lizakowski trwał w przekonaniu, że środowisko literackie jest koterią, choć to przecież Tadeusz Nowak (wybitny poeta i redaktor działu poetyckiego w warszawskim „Tygodniku Kuluralnym“) umożliwił debiut prasowy pieszyckiemu adeptowi poezji.

Wiara w poezję (zwłaszcza Czesława Miłosza) wydaje się bezwarnkowa, ale w ,,spowiedniku” przyszłego emigranta rozważania o literaturze nie uzyskują roli dominującej. Sprawy główne to wybory, których musi dokonać, aby życie nie tylko potoczyło się dobrze i ciekawie, ale również obfitowało w sukcesy.

Kwestią ważną jest miłość do Haliny. Niezgoda narzeczonej na wyjazd z Polski na stałe po trzydziestu pięciu latach nabrała zgoła społecznie reprezentatywnego znaczenia. Jej postawa wskazuje na decyzje większej części młodych Polaków z początku dziewiątej dekady XX wieku, którzy mimo niskich standardów życia i nikłych możliwości ich poprawy postanowili klepać polską biedę. Z perspektywy czasu warto dodać, że tych, którzy pozostali w Polsce, władze PRL upokorzyły i zdemoralizowały dodatkowo, wprowadzając 13 grudnia 1981 roku stan wojenny. Miłość do dziewczyny przegrywa z „miłością do Zachodu”, która – jak twierdzi sam autor – miała zawsze w Polsce wymiar jednostkowy i zbiorowy.

Nasłuchując tego, co ludzie mówili w Pieszycach, Lizakowski odnotował ich przewidywania, dotyczące m.in. przejęcia administracji przez wojsko. Miejscowa wyrocznią był zakład fryzjerski pana Zenka. Nieoficjalne opinie i komentarze, także te płynące z zakazanych rozgłośni radiowych Europy Zachodniej i USA, autor, zachowując swój rozum, czujnie konfrontował z informacjami nadawanymi przez propagandystów.

Obraz Polski 1981, jaki wyłania sie z Dziennika pieszyckiego, jest daleki od nadziei. Z sobie właściwym sarkazmem 29 czerwca 1981 roku diarysta zauważył: „Doszło do tego, że PRL wyhodowała ludzi, dla których za niedługo widok prawdziwej szynki, skórzanego buta, skarpetek będzie kojarzył się z wielkim luksusem i przywilejem dla najlepszych synów narodu”.

W tamtym czasie nie było trudno o powyższe przewidywania. W zapiskach znajdują się też mniej przyziemne diagnozy polskiej rzeczywistości, np. „żaden Polak nie mógłby być komunistą, ponieważ komunizm w polskim wydaniu to okradanie Polski, niszczenie narodu i naszych tradycji narodowych, deptanie naszych świętości, za które Polacy przelewali krew”.

Z dolnośląskiego miasteczka (obecnie wsi) nie było widać perspektyw na rychłą poprawę gospodarczą i społeczną, a tym bardziej ustrojową kraju. Jednoznacznego optymizmu nie budził Lech Wałęsa. Jawił się on młodemu człowiekowi jako osoba niedoinforrnowana, która wprowadza chaos i chętniej odbywa wizyty zagraniczne, niż zajmuje się gorącymi problemami polskiego społeczeństwa.

Śledząc politykę krajową, młody poeta właściwie nie dawał szans ruchowi solidarnościowemu na zdobycie władzy, gdyż „zwycięstwo zawsze jest po stronie silniejszego”.

Mimo krytycyzmu wobec zewnętrznych zjawisk, zarówno w zdarzeniach o randze światowej, jak i tych osobistych, Lizakowski dostrzegał swego rodzaju znaki, które niejako podpowiadały mu, co ma czynić.

To zmieszanie światowości i prywatności,społecznego z osobistym wyzwalało młodego prowincjusza z kompleksów, a budowało w nim nadzieję na przekroczenie ograniczeń, narzuconych przez Polskę Ludową czy, mówiąc niepolitycznie, okoliczności. Dziennik pieszycki bowiem jest świadectwem marzenia o wyrwaniu się ku wolności i zapisem pierwszego etapu jego realizacji. ®