Kolejna część cyklu ukazującego się na łamach “Dziennika Chicagowskiego” w latach 1995-96 i odnoszącego się do wywiadów ze znanymi postaciami polskiej kultury i polityki, przeprowadzonych w latach 1990-94 w Stanach Zjednoczonych, jak również do amerykańskich i polonijnych wydarzeń kulturalnych oraz politycznych tamtego okresu.
.A teraz przystępuję do ujawnienia treści i przebiegu spotkań szczególnie znaczących dla każdego wywiadowcy. Chodzi o inwigilację środowiska wojskowego. Przedstawię dwa przypadki: kontakt z oficerem lotnictwa amerykańskiego oraz z samym ministrem obrony narodowej Rzeczypospolitej Polskiej.
Państwo wybaczą ten żart. Moja znajomość z profesorem dr. Zdzisławem Wesołowskim, człowiekiem niezmiernie interesującym, oraz zetknięcie się z Januszem Onyszkiewiczem, z którym udało mi się przeprowadzić parogodzinną rozmowę w Miami, to jedne z moich cenniejszych dotychczasowych doświadczeń amerykańskich.
Hrabina, Barbara Pagowska-Cooper, wiceprezydent Amerykańskiego Instytutu Kultury Polskiej w Miami z prof. dr Zdzisławem Wesołowskim, autorem książek histori Orderu Virtiti Militari.
Zdzisław Wesołowski dał się niedawno poznać szerszym kręgom Polonii, będąc jednym z trzech kandydatów w ostatnich wyborach na prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej. Niezwykle barwna postać, życiorys nad wyraz ciekawy. Przybył tutaj z Polski z rodziną, jako 11-letni chłopiec, wkrótce po zakończeniu II wojny światowej. W Nowym Jorku ukończył szkołę średnią, później pływał na statkach handlowych, dostał się do wojska, służył w wojnie koreańskiej, latając na samolotach, po czym rozpoczął studia, zaliczając ostatecznie kilka fakultetów: ekonomię, kierownictwo i zarządzanie, biznes i handel, otrzymując w końcu doktorat z ekonomii. Obecnie jest wiceprezydentem Amerykańskiego Instytutu Kultury Polskiej, wykładowcą ekonomii i zarządzania oraz… aeronautyki na Florida Memorial College w Miami. Posiada stopień kapitana rezerwy lotnictwa Stanów Zjednoczonych, ostatnio mianowany na pułkownika gwardii stanowej. Kiedy go poznałem, kończył „Złotą Księgę Kawalerów Polskiego Orderu Virtuti Militari”. Wcześnie wydał już kilka innych pozycji z dziedziny falerystyki. Byłem ciekaw, zważywszy na tak szerokie pole działalności profesora, skąd się wzięła ta fascynacja odznaczeniami i orderami, a szczególnie Virtuti Militari, każąca mu poświęcić kilkanaście lat na badanie historii odznaczeń, a w przypadku ostatniej książki – na kompletowanie liczącej ponad 26 tys. nazwisk listy kawalerów Orderu.
Okazało się – jak to często bywa – że przyczyny leżą w biografii rodzinnej bohatera. Wszystko to dzięki jego ojcu, którego życiorys jest naprawdę gotowym scenariuszem na film sensacyjny. (Miałem okazję przeczytać jego, wydaną w Polsce, biografię.)
„Kiedy ojciec przywiózł nas do Ameryki – wspominał Zdzisław Wesołowski – widziałem go często w mundurze, a na jego piersi całe mnóstwo odznaczeń. Nie za bardzo nawet chciał mi objaśniać, opowiadać za co je otrzymał. W ogóle nie opowiadał mi zbyt wiele o swoim życiu. Dopiero kiedy byłem już dorosły, od jego kolegów dowiadywałem się jakim wspaniałym był człowiekiem, jakich czynów dokonał, stając się polskim i amerykańskim bohaterem.”
A zatem kim był Stefan Wesołowski, ojciec Zdzisława? Wystarczy wspomnieć, że trudne dzieciństwo, pełne głodu i poniewierki, które przypadło na okres I wojny światowej, zmusiło 9-latka do wstąpienia w szeregi Wojska Polskiego. Parę lat później, za zasługi w obronie Lwowa i udział w Powstaniu Śląskim, zostaje odznaczony Krzyżem Walecznych i właśnie Orderem Virtuti Militari (jako 13-letnii chłopiec!) Bez wątpienia stał się przez to najmłodszym kawalerem tych odznaczeń, jak i najmłodszym kapralem Wojska Polskiego – bo taki stopień mu wówczas nadano. Później wiążą się jego losy z morzem. Pływa pod różnymi banderami, po wszystkich wodach świata. Walcząc na morzu, podczas II wojny światowej, był dekorowany różnymi odznaczeniami przez 7 państw. Nie mając nawet amerykańskiego obywatelstwa, został w czasie wojny dowódcą jednostki floty Stanów Zjednoczonych.
Stefan Wesołowski, ojciec Zdzisława.1980 r.
Nic więc dziwnego, że życiorys ojca stał się dla Zdzisława busolą i drogowskazem, determinując jego karierę i fascynacje. 200-lecie ustanowienia Orderu Virtuti Militari było więc doskonałą okazją do wydania „Złotej Księgi”. Jednak w roku obchodów, sfinalizowanie projektu spaliło na panewce, nota bene z najbardziej powszechnej i prozaicznej przyczyny: braku funduszy. „Prosiłem kilka osób o pomoc w sfinansowaniu tego wydania – skarżył się Wesołowski – otrzymałem nawet kilka obietnic, ale w końcu okazało się, że ci „wszyscy święci” mi odmówili.
Np. pani Basia Johnson napisała mi w liście, że owszem, podziwia moją pracę itd…. ale niestety, nie ma pieniędzy. I to twierdzi kobieta, której majątek ocenia się na 550 mln. dolarów!” Autor poskarżył mi się również, że wsparcia odmówiłam mu także Lady, Blanka Rosenstiel i że ledwie zdołał ją przekonać, by swój bal „Polonaise” poświęciła obchodom 200-lecia i Kawalerom Orderu, a nie – jak zamierzała – Kolumbowi i Indianom (ostatecznie tematyka ta dominowała w roku następnym). A jednak wszystko skończyło się pomyślnie i obecnie „Złota Księga” – w całej swej krasie i historycznej doniosłości – jest do nabycia u autora.
Polish Orders, Medals, Badges and Insignia
Military and Civilian Decorations 1705-1985
Książka, której autorem jest prof. dr Zdzisław Wesołowski została wydana w 1986 roku, zawiera 403 stron i jest pierwszą książką profesora poświęconą Polskim Orderom, Medalom, Odznakom, i Insigniom. ( Przyp. RedPN)
The Order of The Virtuti Militari and Its Cavaliers 1792-1992
Order Virtuti Militari I Jego Kawalerowie
Druga książka wydana przez prof. dr Z. Wesołowskiego w 1992 r., zawiera 765 stron i posiada grube okładki. ( Przyp. Red. PN)
Polish People Republic
Cavaliers of the Order of Virtuti Militari
Polska Rzeczypospolita Ludowa
Kawalerowie Orderu Virtuti Militar
Trzecia, z kolei książka mówiąca o historii Orderu została wydana jako suplement i poświęcona jest historii przyznawania Orderu żołnierzom Polskiej Armii Ludowej, przez jej Naczelną Komendę.
Książka została wydana w 1992 roku i zawiera 100 stron. ( przyp.Red. PN)
Tak więc, dzięki inicjatywie prof. Wesołowskiego i akceptacji prezeski Amerykańskiego Instytutu Kultury Polskiej w Miami, jeden z balów „Polonaise” miał para-militarny charakter. Poświęcony 200-leciu ustanowienia Orderu Virtuti Militari, zgromadził kawalerów tego odznaczenia, jak również kilku wysokich rangą (dwóch generałów) oficerów armii amerykańskiej. Z Polski zaś przybył Janusz Onyszkiewicz, pełniący jeszcze wówczas funkcję ministra obrony narodowej. Jak pamiętamy, w latach 80-tych był on jednym z czołowych działaczy „Solidarności”, rzecznikiem prasowym tej organizacji i doradcą Lecha Wałęsy. W 1990 r. został mianowany pierwszym w Układzie Warszawskim cywilnym wiceministrem obrony narodowej. Te fakty mogły zapowiadać interesującą rozmowę, tym bardziej, że w Polsce zmienił się w tamtym czasie rząd (kierownictwo przejęła ekipa Jana Olszewskiego, którą nazwano wówczas „gabinetem pod choinkę”). Wydawało mi się, że jako osoba siedząca w samym centrum kotła politycznego w kraju, Onyszkiewicz będzie człowiekiem kompetentnym w objaśnieniu pewnych aspektów ówczesnych rozgrywek partyjnych i gospodarczych. Nie rozumiem doprawdy późniejszych pretensji niektórych zagorzałych przeciwników Unii Demokratycznej, że w ogóle ośmieliłem zbliżyć się do Onyszkiewicza. Ależ panowie! Co ma piernik do wiatraka a wół do karety?! Czy wywiady musimy przeprowadzać tylko z tymi, których politycznie kochamy? Oczywiście, że UD się później kompromitowała i osłabła wydatnie, a już zupełnie rozmyła się i pogubiła w mariażach Unii Wolności, schodząc na dalszy plan polskiej szopki politycznej. Wówczas, w Miami, od Onyszkiewicza można się było dowiedzieć paru interesujących rzeczy. Np. tego, że „polskie życie polityczne jest dojrzałe” (słowa samego ministra, które nawiasem mówiąc posłużyły za tytuł wywiadu opublikowanego później w chicagowskiej „Gazecie Polskiej”). Czyż nie jest to interesujące stwierdzenie?
Janusz Onyszkiewicz z żoną Joanną, wnuczką Józefa Piłsudskiego
Nie chciałbym tu jednak ironizować, tym bardziej że odpowiedzi mojego rozmówcy były rzeczowe i można je było rozważyć w kategoriach akceptacji lub negacji. Rezultatem długiej rozmowy były dwa obszerne wywiady: jeden na temat ogólnej sytuacji w Polsce, drugi na temat wojska. To co się stało kilka miesięcy później (upadek rządu Olszewskiego i awantura z teczkami Macierewicza) było jednak antycypowane w naszej rozmowie. Onyszkiewicz np. wyraźnie odciął się od idei dekomunizacji mówiąc:„Dla wielu ugrupowań politycznych dekomunizacja ma być kolejnym hasłem mającym, po pierwsze – wytłumaczyć dlaczego do tej pory z tego kryzysu nie udało się wyjść; po drugie – dać ludziom igrzyska, skoro nie można dać im chleba. To bardzo niebezpieczna droga.”
Na moje pytanie, co sądzi o tych opiniach, które mówią, że mimo ogólnych (wówczas) prawicowych deklaracji, Polska skazana jest – z wielu względów – na lewicowy program ekonomiczny, minister odpowiedział: „Jesteśmy niewątpliwie skazani – i mówię to bez żadnego żalu – na program o zabarwieniu socjaldemokratycznym w tym sensie, że musi on zabezpieczać pokój społeczny, a więc taki, który w okresie szalonych zmian i napięć, da ludziom pewne poczucie bezpieczeństwa (…). Sytuacja jest naprawdę trudna i wyjścia z ogólnej polityki gospodarczej, zwanej planem Balcerowicza – odejścia od głównych jego założeń – nie ma.”
To co się działo w następnych latach – sami byliśmy tego świadkami – potwierdziło jedynie obawy, które mogły się w nas zrodzić, gdy analizowaliśmy wypowiedzi Onyszkiewicza.
Naturalnie, rozmowa zeszła także na tematy wojska. Przyznam, że najbardziej zależało mi na uzyskaniu odpowiedzi na następujące pytanie: Co można sądzić pod względem etycznym i moralnym o instytucji, która jeszcze parę lat temu była miejscem najbardziej zaciętej i intensywnej indoktrynacji komunistycznej, a teraz – praktycznie perzy braku realnych zmian i przy tej samej kadrze – chce uchodzić za opokę chrześcijaństwa? (M.in. poświęcano wówczas – z helikoptera! – poligony wojskowe. Mimo tego, wielu nadal uważało wojsko za zakamuflowaną ostoję mentalności komunistycznej, w dalszym ciągu dowodzoną przez „czerwonych generałów”.)
Odpowiedź Onyszkiewicza nie mogła być inna: Wojsko nie ma ambicji uchodzenia za religijną opokę. To prawda, że została kadra, która prawie w całości należała do partii („No są byli towarzysze!”) Jednak okazało się to bardzo naskórkowe. Te posądzanie o komunistyczne przeżytki traktowane są niezwykle instrumentalnie… etc.
Nie sposób wspomnieć tu o wszystkich wątkach rozmowy z szeregowcem, który na stanowisku ministerialnym zawiadować miał generałami. Z okazji tego spotkania miałem także przyjemność poznać małżonkę Janusza Onyszkiewicza, Joannę – nota bene wnuczkę Marszałka Piłsudskiego – kobietę niezwykłej urody, wykształconą w Anglii (architektura), o doskonale sympatycznej powierzchowności.
Nazajutrz dowiedziałem się o chorobie ministra. Otóż okazało się, że przed przybyciem do Miami, bawił on na tygodniowych wakacjach na Jamajce, gdzie wskutek kąpieli w Oceanie nabawił się zapalenia ucha środkowego. Tuż przed wejściem do samolotu stracił równowagę i musiano go przewieźć do szpitala, gdzie zajęli się nim lekarze z US Air Firce Hospital w Homestead (wówczas jeszcze baza istniała, zanim nie rozebrał jej Clinton i jego administracja).
Po powrocie do kraju Onyszkiewicz przestał być ministrem. Może i dobre to było dla niego rozwiązanie, jako że za trzy miesiące wybuchła w Polsce pamiętna afera z agentami i ich teczkami, która zmiotła gabinet Olszewskiego i obnażyła słabość polskiej prawicy. Nastąpiły dalsze zawirowania i Janusz Onyszkiewicz znów trafił do MON, ale tylko na chwilę*, bo oto ponownie nastały ministerialne rządy admirała Kołodziejczyka, byłego wasala Red Army i informatora KGB. Później, jak pamiętamy, zaczęło się nasze pukanie do NATO, a na wojskowej górze znów wydarzyło się parę ciekawych hecy… Jegomoście zajęci byli polityczno-personalnymi rozgrywkami, podczas gdy broń rdzewiała coraz bardziej. I znów pewnie będą na Zachodzie żartować, że armie polską jest w stanie pobić w miarę sprawna drużyna skautów.
c.d.n.
(Artykuł ukazał się na łamach “Dziennika Chicagowskiego”, 17 marca, 1995 r.)
* Janusz Onyszkiewicz ponownie pełnił obowiązki szefa MON w latach 1997-2000, w rządzie Jerzego Buzka.
Osoby zainteresowaniem nabyciem książki „Order Virtuti Military i Jego Kawalerowie”, lub też pozostałych pozycji proszeni są o kontakt z prof. Wesołowskim na adres:
E-mail, [email protected]
Prof. Dr Zdzislaw P. Wesolowski
PO Box 291465
Davie, Fl., 33329
Od Redakcji PN
Autor blogu http://wizjalokalna.wordpress.com/: STANISŁAW BŁASZCZYNA
Podróżnik, dziennikarz, fotograf, krytyk filmowy, publicysta. Rodzinne miasto – Leżajsk; biograficznie i emocjonalnie związany z Krakowem, od 1990 r. mieszka w Stanach Zjednoczonych (Miami, Chicago).