Wynalazek zwany kredytem

kredyt

Tymczasem świat a zwłaszcza cywilizacja współczesna osiągnęła to, co widać, czuć i nie da się już trawić, a co nazwa się nie czymś innym, jak właśnie kredytem. Prześledźmy dla zabawy, co z tym fantem można uczynić, a ukaże się nam być może świat, w którym wprawdzie zanurzeni jesteśmy z kretesem, ale o którym mamy mgliste pojęcie i zapewne tylko dzięki temu brakowi wiedzy cieszymy się… lepszym samopoczuciem.

 

kredyt Czymże zatem jest ów kredyt – przedmiot gorącego pożądania?

Kredyt jest wyobrażalnym jedynie instrumentem wzajemnych relacji pomiędzy umawiającymi się stronami, określony dla tych relacji, poziomu ich rozwoju, uwzględniający (najczęściej) poziom rozwoju otoczenia, a także będący funkcją zależną od zdolności kredytodawcy do reagowania na bieżący rozwój wydarzeń. Kredyt jest wartością, wobec czego jego wielkość można określać w miarach pieniężnych. Ponieważ kurs walut nie jest li tylko pojęciem iluzorycznym, stąd oczywisty wniosek, że i wielkość kredytu może być przedmiotem fluktuacji…

 

Spróbujmy skomentować, czym jest kredyt:

Kredyt, jako wyobrażalny jedynie instrument wzajemnych relacji pomiędzy umawiającymi się stronami, aby mógł się pojawić, nie wystarczy jedna strona, to jest oferent (wszystko jedno dawca czy biorca). Kredyt pojawia się dopiero wtedy, jeżeli dwie co najmniej strony stają naprzeciw siebie i dochodzą do ugody, że jedna od drugiej coś na jakichś warunkach przyjmie w zarząd. Jest to historycznie bardzo dobrze znana relacja pod nazwą lenna, wasalstwa, feudalizmu, czy też niewolnictwa. Niczego tu nie zmienia fakt, że umowa kredytowa jest jak najbardziej „dobrowolna” a przymus fizyczny zostaje zastąpiony „bardziej cywilizowanym” przymusem ekonomicznym. No i pełnia praw ludzkich jest także tutaj zachowana.

 

Domyślnie zauważyć tutaj jeszcze można tyle, że owa wzajemna relacja powstaje na obustronne życzenie zainteresowanych wysokich umawiających się ze sobą stron, a jej skutek jest taki, że jedynie kredytobiorca po zawarciu umowy pozostaje natychmiast w sytuacji nierównoprawnej i uzależnionej od mocodawcy. I jest to kolej rzeczy jak najbardziej naturalna i jakakolwiek manipulacja w celu uwolnienia kredytobiorcy od przyjętego ciężaru jest zajęciem chybionym. No chyba, że mamy na myśli świętego Mikołaja, który wykupi dłużnika. Powodzenia.

 

Każdy kredyt jest określony dla szczególnych relacji pomiędzy wierzycielem a dłużnikiem, które są czynnikiem krytycznym i decydującym o dalszych losach kredytu a zwłaszcza jego wolumenu. Właściwe relacje, sprzyjają negocjacjom i skutkują kosztami udzielenia, zbudowanego z takim trudem zaufania. Patent na zaufanie, dowód na jego istnienie, dokumentacja tego procesu, to nie są puste hasła ale realia każdej rozważnie zawieranej umowy biznesowej. To dlatego mówi się lub nie o relacjach formalnych. A także o korupcji i nieprawidłowościach, które pojawiają się bez względu na porę roku czy szerokość geograficzną.

 

Jeśli weźmie się pod uwagę „poziom rozwoju”, zwykle prowadzi to do określenia historii wykorzystywania i spłaty wierzytelności. dokumentacja tej części relacji kredytowych może sprzyjać budowaniu zaufania i kredytowej wiarygodności, bądź odwrotnie. Ze względu na szczególne tutaj nasilenie konfliktu interesów obu umawiających się stron, a zwłaszcza pojawianie się ścieżki interesów pozornie wspólnych, istnieje rosnące prawdopodobieństwo powstania ryzyka rozmywającego odpowiedzialność uczestników umowy kredytowej. Jest to inny, jednak de facto korupcyjny element businessowej współpracy, prowadzący do eskalacji działań na granicy prawa lub pozostający całkiem poza nim.

 

Przy rozpatrywaniu „uwzględnienia poziomu rozwoju otoczenia” dochodzi się do wniosku, że infrastruktura ekonomiczna, socjalna, czy technologiczna wywiera wpływ na tego rodzaju relacje i decyzje (inaczej będzie się to odbywać w Nowym Jorku a inaczej w Stawropolu). Zauważmy także, że tak zwane ułatwienia w pozyskiwaniu kredytu (szeroki asortyment argumentów od dostępności, poprzez infrastrukturę, po rozpoznanie miejscowych możliwości businessowych), są niczym innym, jak przyznaniem preferencji (czytaj: przywilejów), których kto inny, gdzie indziej zupełnie nie dostąpi.

 

W końcu kredyt jest funkcją, czyli zależy od zdolności kredytodawcy do reagowania na bieżący rozwój wydarzeń”. Otóż „panta rei” i nie ma „zmiłuj się” to takie dość zasadnicze fundamenty businessu. Jednak kredytobiorca pomimo różnych ograniczeń, dysponuje zasobami intelektualnymi, które w wyniku zmieniającej się sytuacji rynkowej, może lepiej lub gorzej wykorzystać. Zależnie od rezultatów tego przystosowywania się do bieżących układów, osiągnie rezultat lepszy lub gorszy, ale za każdym razem będzie to mieć bezpośredni wpływ na zarządzanie kredytem (jego wielkością, stopą oprocentowania, etc. warunkami spłaty, umorzenia lub refinansowania).

 

Rodzaje kredytu i komentarz

1. Kredyt zaufania

Podstawą do udzielenia kredytu jest zaufanie; zresztą pojęcie kredyt i zaufanie w kulturze anglosaskiej na przykład używane jest zamiennie i czasem można odnieść wrażenie, że naszemu rozmówcy nie bardzo wiadomo o co chodzi; no bo, jak można mówić o powierzaniu komuś pieniądza, nie mając do niego zaufania, a z drugiej strony jak można mieć dzisiaj do kogokolwiek zaufanie w sprawach pieniężnych (por. Casus działania banku GS na szkodę swoich klientów  – NY 2010)

 

2.Kredyt pod zastaw (nieruchomości, maszyn i urządzeń przemysłowych, zasobów, surowców i produktów, praw autorskich, patentów, itp.)

Czyli zabezpieczony; możliwość sprzeniewierzenia jest ograniczona nie tylko jego wysokością, ale i prawie 100-procentową pewnością odzyskania sumy jego wkładu. A więc jest to kredyt oparty na całkowitym odwróceniu zaufania, czyli na jego braku.

Ponadto wycena zasobów będących przedmiotem zastawu może być uznaniowa (może być przedmiotem umówienia się np., że za każdą równowartość $1 w zasobie wierzyciel otrzyma $1/10 w żywej gotówce), co dla sprzedającego zastaw, może być obiecującym źródłem zupełnie nieoczekiwanych profitów.

3. Kredyt konsumpcyjny (bez zastawu)

Charakteryzuje się stosunkowo niewielką wysokością kwoty ale tylko pozornie jest niezabezpieczony. Dzięki różnym formom ubezpieczenia instytucji finansowych a także możliwościom rewindykacji, straty kredytodawcy są minimalizowane, zwłaszcza biorąc pod uwagę oprocentowanie, jakim taki kredyt jest obciążony.

 

4.Derywaty

Nazwą tą określa się taki rodzaj skumulowanych (na ogół) wierzytelności, których masa charakteryzuje się znanym ryzykiem niewykonalności odzyskania zaangażowanego kapitału. Ryzyko to może być większe lub bardzo duże, może się także zmieniać w miarę upływu czasu, etc. Niezależnie od tego czym to jest, a raczej czego tam brakuje $$$, zwłaszcza jeżeli jest tego dużo i bardzo dużo, to oznacza to tyle, że tym czymś można (oczywiście z zyskiem) pohandlować. Rzecz tylko w tym, aby w tym łańcuszku Ponziego „znaleźć i przekonać” kolejnego nabywcę, że na takiej transakcji można świetnie zarobić. Nie trzeba dodawać, że nawet najmniejszy procencik od największej góry długów, „generuje” znakomity wielocyfrowy wolumen zupełnie dodatniej już wartości. Mechanizm taki, jako całkowicie zgodny z prawem, wymusza wręcz produkcję tak derywatów, jak i wielokrotnie przeprowadzane transakcje nimi.

 

5. Rezerwa federalna

Rodzaj elastycznego narzędzia finansowego, które może dowolnie kurczyć się lub rozszerzać, zależnie wyłącznie od tego, jak określi się bieżące potrzeby finansowe rządu USA. Zaletą tego kredytu, jest to, że kiedy go nie potrzeba, to go nie ma (to oznacza także, że nie generuje kosztów oprocentowania), a kiedy pojawia się na niego zapotrzebowanie, to jest on natychmiast do dyspozycji, bez względu na wysokość, czyli wielkość potrzeb.

 

6. Kredyt pod zastaw przyszłych zysków

Dotyczy zysków, których natura obciążona jest ryzykiem businessowym. Świetna inwestycja – doskonały instrument kreowania derywatów.

 

7. Kredyt pod zastaw akcji

Absolutnie wyrafinowany instrument finansowy, który każdemu zręcznemu zarządowi funduszy inwestycyjnych przynosi ogromne wolumeny zysków. Podręcznikowy wręcz, ba kultowy przykład firmy z branży energetycznej, znanej pod nazwą ENRON, dowodzi jak inwencja, brawura i przedsiębiorczość, pozwala na zbudowanie derywatów w wysokości przeszło $64 mld USA w ciągu zaledwie 20 lat. Nota bene: akcje firmy ENRON, aż do dnia ogłoszenia jej upadłości, polecane były jako najpewniejsze w rankingu wszystkich najważniejszych instytucji brokerskich. Jednak po upadku ENRON, żadna z tych firm nie ogłosiła ani przeprosin (na nic by się zdały), ani sprostowania czy przyznania się do błędu. Trudno byłoby zresztą przyznać się do czegoś, co nie było żadnym błędem, ale działaniem celowym i zamierzonym.

 

8. Kredyt inwestycyjny

Inwestycja to rodzaj działania, które ma na celu wykonania jakiegoś dobra produkcyjnego, infrastrukturalnego, kulturalnego a nawet obronnego. Powstanie takiego dobra jest czymkolwiek uzasadnione, jest to dobro potrzebne i bez niego dalsze rozwijanie rynku kapitałowego może nie być ułatwione.

9.Inwestycje kapitałowe

Posługiwanie się kredytem do robienia pieniędzy na giełdach, jest zajęciem starym jak giełda. Polega to na finansowaniu zakupu akcji pieniądzem, którego właściciel nie będzie mieć o tym żadnego pojęcia a manager wykonujący takie transakcje, któremu powierzono przecież z pełnym zaufaniem te pieniądze w zarząd (ale ze świadomością ryzyka finansowego), sam nie ponosi praktycznie żadnego ryzyka finansowego, zbiera natomiast całe żniwo. Tu mamy odpowiedź na pytanie, jak zrobić szmal nie angażując własnych środków, a także niczego nie ryzykując. Czy można w ten sposób „zbudować” przyzwoitych rozmiarów derywat? Z całą pewnością, jakkolwiek użycie w tym miejscu czasownika „budować” oraz przymiotnika „przyzwoity” pozostaje w jawnym dysonansie moralnym – o ile można tu w tym miejscu i kontekście powoływać się na coś podobnego.

10. Kredyt ustawowy

Jego źródłem jest ustawa. Oznacza to, że instytucja emitująca pieniądz otrzymuje instrumenty ustawowe do udostępnienia jakiejś sumy, którą ustawa określa. Kredytem takim posługują się zwykle rządy. Płacą one za swoje finansowe zobowiązania (obligacje) bieżące oraz zaległe. Otrzymujący zapłatę za swoje usługi i dostawy zostają zaspokojeni. W pozycji budżetowej „zobowiązania odłożone w czasie” pojawia się saldo ujemne. Jego właścicielem jest rząd, a jego finansowaniem zajmują się podatnicy.

 

11.Kredyt IMF – International Monetary Found

Kreowanie pieniądza wewnątrz państwa może być niewygodne, może napotykać na opory polityczne, obawy o równowagę bilansu, może być źródłem presji inflacyjnej, itp. Wygodnym obejściem jest wykorzystanie instytucji typu IMF. Wadą tego rozwiązania jest i pozostaje to co zawsze: zyskanie na czasie, czyli odłożenie zapłaty „ad calendas graecas”, czyli na czas nieokreślony.

 

12. Kredyt na rynku międzynarodowym

Duże pole manewru dla tych, którzy umieją korzystać z istniejących różnic kursów walut. Ponieważ liczba umiejących korzystać nieustannie rośnie, popularność owego instrumentu nieustannie się obniża. Tym niemniej w obliczu niezwykłego wzrostu zapotrzebowania na kredyt w ogóle, jego wolumen bezustannie rośnie. Podobnie zresztą bezustannie rośnie wolumen prowizji od przeprowadzanych transakcji tego rodzaju.

 

13.Kredyt oparty na materiałach rzadkich

Metale kolorowe (złoto, platyna, srebro, pallad, itp.), diamenty (z istotnymi zastrzeżeniami monopolu), niektóre surowce – zwłaszcza energetyczne, „jeść nie wołają” a wartość dość przyzwoicie konserwują. W miarę wzrostu zawirowań monetarnych (kursów walut) rola takich instrumentów może przybierać imponujące rozmiary.

 

14.Gwarancje rządowe

Zwłaszcza takie, których jeden rząd lub rządy, udzielają innemu rządowi. Przypomina to w dużej mierze istotę kredytu ustawowego, z tym zastrzeżeniem, że rzadko kiedy rządy udzielające takiego kredytu potrzebują do tego wsparcia własnego parlamentu.

 

15.Kredyt pod zastaw dóbr już zastawionych

Przypomina transakcję sprzedaży domu, który właśnie przed chwilą już raz sprzedaliśmy. Teoretycznie nie jest to działanie w zgodzie z prawem lub etyką. Nie odbywa się także często. Wymaga bardziej zaawansowanego instrumentarium prawnego i znajomości funkcjonowania takich transakcji, ich przeprowadzania i zakończenia. Wykazuje także podobieństwo do realizowania operacji zakupu akcji przy pomocy kredytu, którego właścicielem jest kto inny, tyle że nie ma pojęcia o tym co się wyprawia z jego pieniędzmi. Szczególnie uprzywilejowaną pozycję dla „realizacji” takich kredytów mają banki i instytucje finansowe, które same udzielają kredytów. Zwłaszcza instytucjonalnych. Zbudowanie większego kredytu, dla obsługi wielkiego kredytobiorcy, wymaga niejednokrotnie wsparcia kilku instytucji finansowych. Powstaje wtedy konsorcjum bankowe do obsługi jakiegoś dłużnika. Ustalenie w tych warunkach, kto jest komu ile winien we wzajemnych relacjach banków wewnątrz konsorcjum, jest zadaniem niewykonalnym ale niezwykle obiecującym.

 

16. Kredyt czasowy

Nie ma to żadnego związku z tym, że każdy kredyt ma z góry określony termin spłaty. Istotą każdego kredytu jest nie to, że do dyspozycji kredytobiorcy stawia się określoną sumę, której może użyć do wykonania płatności (recepcja zewnętrzna) ale to, że dłużnik „otrzymuje” pewien przedział czasowy na złapanie oddechu i wyjście na prostą. No tak mu się w każdym razie wydaje. Kiedy jednak już się dowie, że nigdy nie będzie mógł warunków kredytu dotrzymać, czar pryska a zmiana właścicielska pozostaje już tylko naturalną konsekwencją splotu zupełnie nieoczekiwanych, aczkolwiek rutynowych zdarzeń.

 

Na temat samego kredytu a zwłaszcza wysokości procentów od pożyczek, opinie ignorantów są podzielone. Nie dziwi nas stanowisko fachowców, w końcu wiedzą z czego żyją i to całkiem dobrze.

 

Jedna grupa ignorantów twierdzi, że wszelki kredyt, a do tego wszelki procent od kredytu to zło, które należy wypalić żelazem (rozgrzanym do czerwoności). Jako przyczynę tego ich stanowiska podają takie argumenty, jak:

– nie można żyć na kredyt i nic nie robić, to nieuczciwe (w domyśle – ktoś i tak musi za to zapłacić)

– łatwy kredyt, łatwe życie (i przyjemne) – nikogo nie zmusza do pracy i wysiłku; kto za to zapłaci?

– udzielanie kredytu to wyzysk, wynalazek diabelski: Ktoś kto ma dużo pieniędzy, może żyć z procentów od kredytu, nic nie robić i o nic nie musi się martwić. Czy to jest sprawiedliwe? W domyśle, ktoś, kto jest bez pieniędzy, musi na wszystko ciężko pracować, a i tak nic z tego miał nie będzie i umrze biedakiem, a być może z długiem – daj dobry Boże.

– zadłużanie się powoduje, że społeczeństwa wpadają w pętlę zadłużenia a następnie w jej pułapkę i stają się całkowicie zależne od budżetowego deficytu (por. wszystkie kraje Zachodu z USA na czele plus kilkadziesiąt innych). Utrudnia to a nawet uniemożliwia dalszy ich rozwój i naraża na szwank suwerenność państwa.

– udostępnienie kredytu wymknęło się spod kontroli; w zamierzeniu ustawodawcy pożyczka była instrumentem, który miał zapewnić być może nawet szybszy rozwój gospodarki. Tymczasem w ręku spekulantów i w pogoni za zyskiem szybkim i dużym, stał się instrumentem pogrążającym ekonomię i odbierającym ludziom dorobek całego życia. Opłacało się bardziej pożyczać pieniądze i spekulować na giełdzie, niż inwestować w produkcję, rozwój infrastruktury, nowe technologie czy kulejącą energetykę.

– ustawodawca wprowadził instrumentarium generowania kredytu opartego na gwarancjach rządowych, czym ostatecznie doprowadził do skonsolidowania skrajnej wielkości skumulowanego deficytu budżetowego. Beneficjentami takiego systemu stali się wyłącznie operatorzy zarządzający dużymi kapitałami, właściciele kapitałów, banki i instytucje finansowe. Płatnicy podatku finansujący budżet stali się automatycznie wierzycielami i to na kilka pokoleń do przodu.

 

Co twierdzi inna konkurencyjna grupa ignorantów na temat dobrodziejstw kredytowych? Grupa ta nie jest specjalnie jednorodna, ale zdaje się, że jej rozmiary są wciąż znaczne. Osoby te twierdzą mianowicie, że kredyt jest jak alkohol, lekarstwo na sen lub samochód. Nadużywanie alkoholu – grozi utratą trzeźwości osądu a w dalszej perspektywie uzależnieniem. Przedawkowanie środków nasennych – uśpieniem na zawsze. Zamiana funkcji pedałów hamulca i gazu w samochodzie – może bardzo łatwo doprowadzić do wypadku. W końcu w USA rocznie w wypadkach samochodowych ginie ok. 46 000 osób. To jest ok. 0.000 148 387 096 774 193 548 387 096 774 193 55% populacji kraju. Nie słyszałem jednak o tym, aby z któregoś z wymienionych powodów ktokolwiek zrezygnował z używania samochodu, leków nasennych lub alkoholu.

 

Cała jednak elukubracja okołokredytowa nasuwa nam nieodparcie przypuszczenie, że coś „poszło” nie tak. Im dłużej zastanawiamy się na tym, tym ból głowy staje się bardziej dolegliwy. Na szczęście, w Kongresie mamy naszych ustawodawców i za to im płacimy. To nasi zakładnicy. Niech coś zrobią, bo my tu na dole właśnie jesteśmy w tej sytuacji, że „musimy” wziąć kolejny kredyt. Bez tego nie ruszy się business a bez businessu, nikt nam chyba o kredycie nawet nie wspomni.

No może się nam przyśni amerykański sen, w którym dobry wuj Sam przyznał nam w końcu długo obiecywany kredyt. Cały szkopuł w tym, że ów wuj oczekuje, że zanim nam tę transzę kredytu otworzy, my z własnej kieszeni wyłożymy „up front” jego równowartość. Trzeba przyznać, że jest w tym co najmniej dobra wola i jakaś logika, a bezpieczeństwo zostało docenione. Tym niemniej, w zaistniałej i tak niespodziewanie dla nas skonfigurowanej sprawie, nasza szansa na dalszy rozwój jest – jak by to powiedzieć – powstrzymana. Powstrzymam się od pytania, w czyim to jest interesie, bo przecież w obliczu okazywania nam tak dobrej woli, dżentelmenowi nie wypada o to pytać.

 

P.S.

kredyt toksyczny – określenie wprowadzone w 2008 roku do słownika współczesnych wyrazów zastępczych, mające podkreślać charakter finansowych awuarów nad zawartością, nad którymi utracono przejściowo kontrolę.

Po pierwsze nieprawdą jest aby banki utraciły kiedykolwiek kontrolę nad awuarami zasobów, bez względu na ich znak (+ czy -).

Pod drugie, jest to wyłącznie publiczne przyznanie się do tego, że skonstruowany kiedyś system finansowy pozwolił zgodnie z prawem spowodować deprecjację wartości wyodrębnionych zasobów na niespotykaną dotychczas skalę.

Po trzecie, ktoś tę różnicę pomiędzy wartością określonego kredytu początkowego i osiągniętego ostatecznie wyniku przecież „zagospodarował”, a dzięki bankowym zapisom niezwykle łatwo dojść do tego, kto to uczynił.

Po czwarte, sugeruje się, że te zagregowane derywaty, spowodowane zostały beztroskim przyznawaniem kredytów osobom, które zdolności płatniczej nie posiadały. Powstała w ten sposób nowa definicja zdolności kredytowej: tylko pracownicy rządowi oraz właściciele przedsiębiorstw, którzy nie mogą bankrutować, pozostają dziedzicami zdolności kredytowej. Wszyscy pracownicy najemni, a więc mający najmniejszą nawet szansę na zwolnienie z pracy, zdolność takową ostatecznie utracili z założenia i mało tego, bo z datą wsteczną.

Po piąte, jest absolutną nieprawdą, że banki finansowały pożyczki na domy, których cena w niektórych rejonach USA rosła w tempie 25% kwartalnie, czym ceny nieruchomości wywindowano na zupełnie nie mający związku z ich wartością realną poziom, a co najmniej nic o tych praktykach, uprawianych przez 20 ubiegłych lat po prostu nie wiedziały.

Po szóste, w obliczu przedstawionych wywodów, staje się dowiedzionym, że banki stały się ofiarą działań osób trzecich, zidentyfikowanych w formie zorganizowanej mafii nieruchomościowo-budowlanej, której działania naraziły cały system finansowy na utratę zaufania, a nadzór finansowy oraz nadzór bankowy, na nadszarpnięcie ich nieposzlakowanej reputacji.

Po siódme, w opisanej sytuacji koło ratunkowe systemu finansowego znane pod nazwą TARP, rzucone przez rząd USA w 2008 roku, ma pełną legitymację procesową oraz bez wątpienia precedensową.