Koniec wakacji dla wielu z nas, jest czasem zadumy i refleksji nad tym, co przyniesie nam najbliższa przyszłość. Podobnie zachowywali się ci, których los rzucił w ferwor wojennej zawieruchy, kiedy to wartość ludzkiego życia, przekładała się na przemian z narodową wolnością.
– Pamiętam, jak zamiast pierwszego września iść do szkoły, mama obudziła mnie i cicho wyszeptała, co z nami będzie? Szkoła była zamknięta, a po ulicach naszego miasteczka, widać było zdesperowanych przechodniów, którzy na potęgę wykupywali ze sklepów chleb i papierosy – opowiada Anna Szumska.
Uwiecznione na płótnie
– Nigdy bym wcześniej nie pomyślała, że będę kiedyś malarką. Zawsze jednak, na moich obrazach wyłania się las wrzosowy, w którym jako dziecko chowałam się z mamą, podczas wojennej zawieruchy.
Nigdy tego lasu nie zapomnę, a wrzos, zawsze będzie mi się kojarzył z kwiatem zapomnienia o tym co dobre i spokojne. Zapomnienia o latach beztroskiego dzieciństwa, którego nie dane mi było przeżyć. Ciągły głód, niepewność jutra, lęk czy dożyjemy kolejnej wigilii, spędzał nam skutecznie sen z powiek. Wrzos to kwiat łez, symbol ludzkiego losu, kwiat smutku i wojny- dodaje Janina Chmielewska.
– Podczas trwającej wojny, byłam harcerką. Działałam jak łączniczka w batalionie Rudego na Polesiu. Roznosiłam meldunki i rozkazy. Często też transportowałam w niewielkich kuferkach żywność i wodę pitną do naszego sztabu. Jedyną drogą, po której w miarę bezpiecznie mogłam się poruszać, były leśne dukty, które zawsze pod koniec lata porastały liliowym wrzosem. Ten kwiat, to moje wspomnienia. To kwiat, który zawsze kojarzył mi się będzie z tym co jako mała dziewczynka przeszłam, by ratować tę naszą biedną ojczyznę. Smak goryczy, że nie dane mi było rozkoszować się młodym wiekiem, zawsze łączy mi się z kolorem wrzosu, który tak gęsto porastał nasze polskie lasy, w czasie wojny, przeklętej wojny – relacjonuje Stanisława Miodnicka.
Opowiem coś dla naszej Polonii
– Muszę podzielić się z czytelnikami POLISH NEWS, moimi spostrzeżeniami jakie wzbudza w mojej wyobraźni wrzos. Otóż, zaraz po bombardowaniu dzielnicy Lublina „Na Krzywej”, zostałam jako harcerka ciężko ranna w kolano. Strumienie krwi, jakie wylewały się z mojego ciała i nieustający ból nie dawały mi spać. Transport z rannymi osobami, przewieziony był do pobliskiego lasu. Na noszach zostawieni byliśmy na ścieżkach leśnych, by tam doczekać przyjazdu lekarzy i felczerów. Do tej pory, wrzos kojarzył mi się z harcerskimi biwakami, zaś od czasu, gdy byłam jako ranna pozostawiona w lesie, wrzos kojarzy mi się z bólem ale nie tym fizycznym, lecz z tym, który rzucił na nas okupant. Dla mnie moja choroba zakończyła się pomyślnie, ale wielu moich towarzyszy broni, zmarło właśnie w tym lesie, gdzie wrzos był niemym świadkiem naszej udręki – opowiada Czesława Zięba.
Wrzos to kwiat delikatny, malutki ale też i nie pozbawiony uroku. To kwiat symbol, który dla wielu kojarzy się z kolejną rocznicą wybuchu II wojny światowej.
EWA MICHAŁOWSKA – Walkiewicz