Analiza rynku polityki – Jak to sprzedać dzisiaj

Analiza rynku polityki – Jak to sprzedać dzisiaj

W czasie, kiedy odbywa się kampania, mająca na celu wyłonienie kandydatów na urząd, rynek, w tym rynek polityki wygląda tak, jak w okresie serwującym publiczności wyjątkową sprzedaż (nieraz po zaskakujących cenach), np.: jak w czarny piątek.

Dla specjalistów od sprzedaży, nie ma znaczenia, przedmiot tzn. co mają sprzedać. Czasem nie ma nawet znaczenia za ile. Imperatyw sprzedaży, jest ważniejszy od czegokolwiek, co przeciętnemu nabywcy, kojarzy się z tego typu kampanią.

Dlatego filozofia „organizatora sprzedaży” i tego co się z tym wiąże, najpierw rozpoznaje:

  • co rynek aktualnie chłonie

  • dlaczego tak się dzieje

  • co ma wpływ na ilość sprzedanych „przedmiotów”,

  • jak zaaranżować cenę, w poszczególnych „sklepikach”,

  • jak zdefiniować „nowy towar” (może on towar być całkiem stary, wystarczy że w kampanii wmówimy nabywcy, że to nowa hm – nijakość …), aby „nowy towar” był jeszcze bardziej rewelacyjnie potrzebny,

  • odpowiedzieć na pytanie: kto jest „ZA” (są to ludzie postępowi) lub wyśmiać tych co są dzisiaj „przeciw” (to ignoranci), ha ha ha, lub na odwrót;

  • wskazać korzyści dla … rodzin, co to szkodzi,

  • dla prowadzącego kampanię, ważne jest do kogo chce trafić?, w tym celu musi ustalić, co „adresat” myśli (jeśli zachodzi taka ewentualność), a jeśli tak, to w jaki sposób jeden rodzaj myślenia, przekierować na drugi, pożądany przez szefa kampanii.

Procedura taka, obowiązuje od bardzo dawna i to co w niej istotnie uległo zmianie, to są następujące elementy:

  • szersze zastosowanie, coraz bardziej wymyślnych procesów poznania opinii

  • zastosowanie technologi cyfrowej (przyspieszenie wyników badań, przyspieszenie wprowadzania korekt tam, gdzie wynik badania nie odpowiada zamówieniu, etc.)

  • użycie technologii cyfrowej, w celu poznania zainteresowań, osób korzystających z internetu, (wyszukiwarki tematyki poszukiwań oraz ich cyfrowa obróbka: kto, co, gdzie, kiedy (w tym jak długo!), jak często, a nawet, jak silnie zaangażowany)

W celu prześledzenia, jak to wygląda w praktyce, osobom zainteresowanym proponuję zabawę – uczestnika poniżej zaprezentowanej ankiety.

Od razu muszę wyjaśnić, że jej celem (ankiety), nie jest wskazanie, który towar ostatecznie zostanie sprzedany (w języku dziennikarzy: kto wygra). Celem tego badania, jest:

  • zaprezentowanie publiczności zestawu charakterystyk (lub inaczej własności, które każda z osób jakoś posiada), a my, publiczność jesteśmy w stanie, na podstawie własnych (a nie cudzych podszeptów), zauważyć to, a nawet się zadziwić.

  • Zwrócenie uwagi publiczności na fakt, że dana charakterystyka jest eksponowana, lub zasłaniana (no to chyba w celach marketingowych)

  • pytanie ankietowe polega na tym, „co się nam wydaje, na podstawie dostępnych informacji”; jak jest w istocie, tego nie wie nawet rodzina, bliscy znajomi, czy lekarze obsługujący chorych.
  • Pytanie to, ma na celu ustalenie stanu faktycznego, bez względu na to, czy dany „przedmiot dyskretnego odczuwania braku” nam się podoba, czy też nie lubimy go wcale.

Tego rodzaju rozpoznanie charakterystyki, przypisywanej komukolwiek, nie jest sprawą ani łatwą, ani potrzebną (dla celów sprzedaży), a nawet jest sprawą niepożądaną. W ankiecie tej, nie zajmujemy się (niestety) pożądaniem. Cóż, na tej podstawie nie wiemy, kiedy potrzeba i pożądanie, mylą się gminnie.

Legenda: ()
~ w przybliżeniu
Y – tak, odpowiedź na pytanie o charakterystykę
N – nie, odpowiedź na pytanie o charakterystykę
? – nie znam odpowiedzi

Podsumowanie:

  1. Badano łącznie 15 charakterystyk

  2. w 3-ch charakterystykach – 20.0% – ma przewagę ~H

  3. w 6-ciu charakterystykach – 40.0% – ma przewagę T

  4. w 6-ciu charakterystykach – 40.0% – żaden z badanych nie osiąga przewagi

Dodać należy, że badanie przeprowadziła osoba, będąca stronnikiem jednego kandydata, wobec czego rezultat weryfikacji publicznej (np. na próbce 15 000 osób) może być odmienny.

W badaniu ominięto problem nagłośnienia medialnego (Charakterystyka #16), w tym wpływ komentarzy dziennikarzy prowadzących „debatę” na trakcje / sposób odbioru widzów, każdego z kandydatów, jako próbę odcięcia wpływu czynników sztucznych od naturalnych. Pomysł odcięcia wpływu mediów na opinie widzów/słuchaczy jest chybiony a praktyka dnia codziennego potwierdza tę obserwację zdecydowanie.

Ponieważ żaden z kandydatów, nie przekroczył progu 50% przewagi nad drugim, nasuwa się wniosek, że kandydaci starają się zamazywać swoje „talenty”, w tym przywódcze, w celu który pozostawia miejsce na domysł:

  • robią to przypadkowo z powodu posiadanych „umiejętności”

  • robią to celowo, aby nie różnić się wyraźnie, w celu znanym jako „reżyseria dramatu”

  • pracują zgodnie ze scenariuszem i etapem przedstawienia, w celu zapewnienia dezorientacji odbiorcom adresowanym celowo i / lub

  • kompromitują się na zamówienie

Nie zbadane w sprawie kandydatów, pozostają charakterystyki zdolności adaptowania się do sytuacji tworzących rzeczywistość codziennego zarządzania: zespołem sprzecznych interesów, różnych charakterów, korporacji, instytucji rządowych, instytucji prawa międzynarodowego, etc. etc. ani fakt, czy takie charakterystyki, brane są pod uwagę na prezentowanym etapie i / lub w ogóle.

Podsumowanie #2:
5. Badano łącznie 15 charakterystyk
6. w 3-ch charakterystykach – 20.0% – ma przewagę H
7. w 6-ciu charakterystykach – 40.0% – ma przewagę T
8. w 6-ciu charakterystykach – 40.0% – żaden z badanych nie osiąga przewagi

Wnioski: patrz komentarz do pierwszej ankiety.

Porozmawiajmy o ekonomi;

Nam, Amerykanom (i nie tylko tam), mówi się że żyjemy w systemie rynkowym. Zaklęcie to, pozwala specjalistom od gospodarki posługiwać się określeniami, nazywanymi „kategoriami ekonomicznymi”. Jedną z nich jest Inflacja.

Specjaliści pouczają nas, że inflacja pojawia się wtedy, kiedy wypływ pieniądza na rynek, jest większy niż dopływ na rynek towarów i usług. Dla przeciętnego obserwatora, inflacja ma miejsce wtedy, kiedy widzi, że towar i usługi drożeją. !

Pytanie, które ewentualnie pojawia się u kupującego (bo żyć trzeba) obywatela i obywatelki, jest takie: jaki grzyb decyduje o tym, że na rynku jest drożej, ergo, dopływ towarów jest mniejszy i/lub napływ pieniądza jest większy?

Autor tego tekstu, nie uzurpuje sobie wszech wiedzy o tym jak to działa. Od tej areny gospodarki, są lepsi wybitniejsi, lepiej ukształceni, utytułowani etc. etc. specjaliści, znakomicie opłacani oraz eh i ach !

W komisjach kongresowych, resortowych, uniwersyteckich i korporacyjnych, dokonują oni cudów nad areną gospodarki a być możne nawet i wyborczej urny.

Odpowiedzmy na pytanie: czy od Prezydenta USA zależy decyzja o tym, że ostatecznie inflacja wystąpi, czy jest to decyzja, która go skrzętnie omija?

Odpowiedzmy tak: to nie jest jego decyzja, on nie ma z tym nic wspólnego.

Jeżeli taka decyzja nie zależy od Prezydenta, to co od niego zależy?

Odpowiedź: jest on zarządcą zespołu ludzi, który nazywa się rządem i to oni odpowiedzialni są za takie czy inne decyzje.

Kto ich w takim razie nadzoruje i jakę rolę w takim nadzorze pełni ten, kto stoi na ich czele?

Odpowiedź nie jest prosta, bo kiedy zarządza się zespołem, zwłaszcza licznych pomocników, to jak upilnować wszystkich naraz? Do tego jest cały Kongres z licznymi instytucjami kontroli i naporu, etc.

Jednak jednemu prezydentowi się to udaje a inny ponosi porażkę?

Komentarz: tak jak w życiu: raz z górki raz pod górę, a chodzi o to, by ruch był w interesie.

W czasie przemówień w obecnej kampami słyszymy, że to republikanie podłożyli demokratom świnię w postaci inflacji a teraz ponosimy jedynie jej widoczne gołym okiem skutki.

Przyjmijmy, że to prawda. Ci podstępni republikanie, nie tylko dusili inflację w latach 2016-2020, ale na dodatek tak sprytnie zaplanowali jej wystąpienie, że pojawiło się to właśnie w momencie objęcia władzy przez demokratów. Nie, nie następnego dnia. Dopiero wtedy, kiedy decyzje demokratów dotyczące ich rozdawnictwa budżetu (napływ pieniądza na rynek), pojawiły się na rynku i to w całej okazałości. W tym samym czasie, spadła niestety opłacalność produkcji (inflacja) w wielu dziedzinach, co z kolei wywołało niedobór towarów i usług na rynku. Kiedy dołoży się do tego „ruch kapitałów” i jego wpływ na poziom inflacji, obraz będzie prawie zapełniony.

A jednak w żadnym przemówieniu nie słychać o tym, jak inflacja osusza w jednym miejscu a napełnia inne awuary. Przyczyna jest raczej oczywista: nie to jest celem kampanii.

Czy można kogoś wyleczyć koncepcją?

Jedna znana publiczności Pani, zanosi się od śmiechu, kiedy usłyszała, że zespól jednego Pana, pracuje nad koncepcją systemu ubezpieczeń. Na dodatek śmieje się z tego publicznie, co w amerykańskiej tradycji bliskiej teatrowi, oznacza czynny udział w kabarecie. Na scenie występuje aktorka i wyśmiewa się z czego tam wejdzie pod rękę, nogę i wyraz.

Śmiech to zdrowie. Zatem krzewienie kabaretu w kraju a nawet na świecie (mam taką koncepcję), powinno być objęte klauzulą zwolnienia podatku od dochodów, za dostarczanie publiczności zabawy.

Ponieważ dzieje się tak w kampanii prezydenckiej, moje wątpliwości nie dotyczą zabawy i śmiechu na zdrowie, ale tego czy:

  • śmiejemy się z koncepcji (nie wiemy wprawdzie nic o takowej, a zatem ?)

  • śmiejemy się z własnej, czy aktorskiej niewiedzy w sprawie

  • już wiem: śmiejemy się z dostarczonego nam absurdu; przecież nikt nie leczy koncepcją. Co innego antykoncepcja, ale to coś diametralnie innego.

  • Przepraszam pomyliłem się: śmiejemy się z absurdu, który produkuje aktorka sceny publicznej, twierdząc, że ktoś leczy koncepcją. Nikt jako żywo tego nie twierdzi, ale ona to odkrywa przed publicznością – i pewnie to odkrycie, śmieszy.

  • Jednak aby było jeszcze weselej, jeden Pan powiedział publicznie, że jego zespól dopiero pracuje nad koncepcją systemu ubezpieczeń, ale trudno nie zauważyć, że bystra aktorka, przyjęła to jako receptę leczenia.

  • Nic dziwnego, że ów jegomość tzn. jego zespól, już wie od kogo należy zacząć kurację i czego owa diagnoza ma dotyczyć.

Czy wypada nam zapytać aktorkę sceny kabaretowej: jaka jest jej nowa koncepcja leczenia? Czy coś takiego chce przedstawić publiczności? Czy chce w końcu jednak przyznać, że to co 45 mln „ubezpieczonych taką koncepcją”, przyniosło więcej szkody niż choćby propagandowego pożytku?

Marcisz Bielski GH/USA/ 9/16/2024