Awangardowy artysta, poeta frontowy. Mija 55 lat od śmierci Kazimierza Wierzyńskiego
Autor: Maciej BZURA
Postać Kazimierz Wierzyńskiego jest wyjątkowym przykładem tego, że patriotyzm niczego nie ogranicza, nie narzuca jednej konkretnej roli, czy martyrologii. Czy można być równocześnie i awangardowym artystą, naruszającym normy ówczesnej poezji, i „poetą frontowym”, zawsze gotowym walczyć o Polskę? Kazimierz Wierzyński taki właśnie był…
Jest rok 1894. W Belgi uruchomiono pierwszy elektryczny tramwaj, na paryskiej Sorbonie powstał Międzynarodowy Komitet Olimpijski, a w Stanach Zjednoczonych pewien farmaceuta, John S. Pemberton zaczął sprzedawać mało znany wtedy napój o nazwie Coca Cola. Świat powoli żegna się z wiekiem XIX-tym.
Na terenach znajdującej się pod zaborami Polski również zachodzą wielkie zmiany. Warszawska galeria sztuki Zachęta wystawia Szał Uniesień Władysława Podkowińskiego. Ten obraz, kontrowersyjna i sensualna wizja nagiej kobiety na czarnym rumaku okazała się być swoistą zapowiedzią nowych nurtów w polskiej sztuce. Formującą się Młoda Polska, a także późniejsi eksperymentalni poeci grupy Skamander mieli już wkrótce zmienić rodzimy krajobraz kulturalny.
Jednym z nich miał stać się Kazimierz Wierzyński, który urodził się 27 sierpnia 1894 roku w Drohobyczu, małym mieście w okręgu lwowskim. Wykształcenie średnie zdobył w mieście Stryj, gdzie w 1912 roku zdał egzamin dojrzałości.
Studia rozpoczął na Uniwersytecie Jagiellońskim. Uczęszczał tam na wydział filozoficzny, a w następnym roku pobierał edukacje w Wiedniu, gdzie studiował między innymi slawistykę i germanistykę. To tam właśnie tam Wierzyński po raz pierwszy zetknął się z działalnością niepodległościową i ideą wolnej, niezawisłej Polski, pozostała już z nim przez resztę życia, stale obecna, pomimo zmieniających się czasów czy poetyckich inspiracji
Kazimierz Wierzyński, mimo bowiem niewątpliwie zasłużonej sławy jako poeta-skamandryta, był niestrudzonym patriotą. Kolejne etapy jego patriotycznej służby śmiało mogłyby posłużyć za przykład tego, jak tamte pokolenie Polaków działało na rzecz niepodległości. Wierzyński był więc członkiem drużyn strzeleckich, zorganizowanych przez Organizacje Młodzieży Niepodległościowej „Zarzewie”. Fenomen drużyn strzeleckich, legalnych w Galicji organizacji zrzeszających młodych ludzi szkolonych w wojskowej dyscyplinie polegał na tym, że pod nieuwagę zaborcy tworzone były w ten sposób przyszłe elity wojskowe niepodległej Polski.
Poeta-patriota, tak jak inni młodzi ludzie ćwiczył w nich musztrę, podstawy korzystania z broni, ale także bez wątpienia korzystał z towarzystwa podobnie myślących młodych ludzi, dla których niepodległość nie była dalekim ideałem, a realnym scenariuszem, do którego dojść można było tylko poprzez pracę własnych rąk.
Nie dziwi więc fakt, że gdy mocarstwa Europy rzuciły się sobie do gardeł, rozpoczynając I Wojnę Światową, Wierzyński, tak jak wielu innych, wstąpił do polskich legionów. Służył w szeregach formacji dowodzonej przez generała Józefa Hallera, nazywanej Legionem Wschodnim. W 1915 roku, podczas bitwy pod Kraśnikiem, po tym jak wojsko wybitnego dowódcy zostało rozwiązane, a Polacy zostali wcieleni do austriackiej armii, poeta dostał się do rosyjskiej niewoli.
Poeta nie czekał jednak na wyzwolenie. Uciekł z obozu jenieckiego, i przez jakiś czas ukrywał się w Kijowie, gdzie wstąpił nawet do Polskiej Organizacji Wojskowej.
Los poprowadził go jednak ostatecznie na zachód, a konkretnie do Warszawy, tętniącej życiem stolicy formującego się dopiero państwa. To tam Kazimierz Wierzyński miał już wkrótce zapisać się w historii, jako członek legendarnej wręcz chciałoby się powiedzieć grupy Skamander. Jak jednak doszło do powstania tego zrzeszenia najwybitniejszych poetów tamtego pokolenia? Tuwim, Lechoń, Iwaszkiewicz, Słomiński i Wierzyński poznali się, pracując w redakcji studenckiego czasopisma Pro Arte et Studio. To tam połączyło ich poetyckie zacięcie, ale też niechęć do dominującego ówcześnie nurtu wiersza modernistycznego.
Wierzyński i jego towarzysze, z typową dla młodości werwą zaczęli więc reprezentować nowe spojrzenie na poezje. Dokonali „puczu” w redakcji studenckiego pisma i wkrótce Pro Arte stało się pierwszym (ale nie ostatnim) forum, na którym mogli wyrażać swój sprzeciw wobec „literackiego establishmentu”.
Dla Kazimierza Wierzyńskiego był to barwny, intensywny okres. Poeta, który jeszcze parę wcześniej walczył w okopach pierwszej wojny światowej, znajdował się nagle na pierwszej linii literackiego dyskursu. Zaangażował się w niego, jak we wszystko w swoim życiu, całym sercem. Utwory Wierzyńskiego, wydane w tomiku zatytułowanym Wiosna i Wino były wyjątkowym świadectwem energii, chęci życia artysty, któremu przyszło żyć w wolnej już Polsce.
„O przyjaciele Piję wasze zdrowie!”, powtarzał Wierzyński w tytułowym wierszu, zupełnie jakby składał toast nie tylko swoim druhom Skamandrytom, ale wszystkim z jego pokolenia.
Skamandryci zaczęli organizować też cykliczne spotkania w kawiarni Pod Picadorem. Najpierw przeprowadzane na Warszawskim Nowym Świecie, a później w piwnicy Hotelu Europejskiego, były ewenementem w historii polskiej poezji. Uczestniczyli w nich Skamandryci, Stefan Żeromski, Leopold Staff, Bronisław Leśmian czy Stanisław Witkiewicz…
Miejsce spotkań, zorganizowane przez Wierzyńskiego i jego przyjaciół, było miejscem występów scenicznych, ale też formowania się nowych idei. Takie nagromadzenie poetyckiego geniuszu zdarza się raz w dziejach.
Gwiazda towarzystwa Skamander miała świecić jeszcze długo, aż do lat 30, kiedy to poglądy polityczne, ale też zwykłe koleje życia sprawiły, że poeci stopniowo oddalali się od siebie. Mimo to, ich barwne persony i interesujący sposób bycia artystą zapisał się w historii polskiej sztuki.
W realizowaniu się jako poeta, Wierzyńskiemu kilkukrotnie miała przeszkodzić jednak historia. Widmo totalitarnych systemów coraz bardziej wisiało bowiem nad Europą, i gdy w 1919 roku wybuchła wojna polsko-bolszewicka, Kazimierz Wierzyński, poeta-patriota ponownie wziął udział w walce o niezawisłą Polskę. Artysta, który jeszcze niedawno święcił triumfy na warszawskiej scenie awangardowej sztuki, odpowiedział na wezwanie ojczyzny. Jako podporucznik w Biurze Prasowym Naczelnego Dowództwa wziął udział w wyprawie kijowskiej, podczas której redagował pismo skierowane do ludności ukraińskiej. Był tak blisko wydarzeń, że kolejowy wagon, w którym mieściła się redakcja, któregoś dnia znalazł się tuż obok pociągu naczelnego wodza, Józefa Piłsudskiego.
Jego udział w wojnie z bolszewizmem nie ograniczył się tylko do pracy redakcyjnej. W 1920 wraz z korespondentami zagranicznymi podążał szlakiem kontrnatarcia sił polskich, na własne oczy widząc skale zwycięstwa, ale też śmierci.
Doświadczenia wojenne tamtych lat zmieniły Wierzyńskiego… Tom poezji Wielka Niedźwiedzica zawierał już w sobie refleksje nad naturą przemijającego życia. Poetą refleksyjnym pozostał już całe życie, ale wkrótce wielka historia znowu sprawiła, że stał się wzorem poety-patrioty.
W 1939 roku, kiedy dwa totalitarne państwa najechały Polskę, Wierzyńskiemu udało ewakuować się z kraju, i, już na emigracji, zaczął tworzyć prasę polską. Do końca wojny był także silnie wrogi wobec sojuszu państw alianckich z komunistyczną Rosją. Pozostał na emigracji, angażując się w działanie radia Wolna Europa. Dalej tworzył, pisał, a ostatni zbiór wierszy, Sen Mara miał ukończyć na parę godzin przed śmiercią.
Postać Kazimierz Wierzyńskiego jest wyjątkowym przykładem tego, że patriotyzm niczego nie ogranicza, nie narzuca jednej konkretnej roli, czy martyrologii. Czy można być równocześnie i awangardowym artystą, naruszającym normy ówczesnej poezji, i „poetą frontowym”, zawsze gotowym walczyć o Polskę? Kazimierz Wierzyński taki właśnie był…
„Kresy naszych marzeń –
Rajów utraconych w dzieciństwie – rubieże
Gdzie z kapeluszem w ręku mówią Twarze
Miło znów Pana ujrzeć Panie Kazimierzu! – w ten sposób, już po wielu latach, żegnał Wierzyńskiego Jacek Kaczmarski, bard Solidarności.
Maciej BZURA
dziennikarz Instytutu Nowych Mediów
Źródło: dlapolonii.pl