Barbara Sadurska, prawniczka, specjalistka prawa własności intelektualnej, pisarka, autorka książki „Mapy” wydanej nakładem wydawnictwa Nisza, jest laureatką Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza, edycja 2020.
Do piątej edycji Nagrody Gombrowicza wydawnictwa i autorzy zgłosili 106 książek. Jury nominowało pięć autorek: Joannę Gierak-Onoszko za książkę „27 śmierci Toby’ego Obeda” (Dowody na Istnienie), Dorotę Kotas za „Pustostany” (Niebieska Studnia), Barbarę Sadurską za „Mapę” (Nisza), Natalkę Suszczyńską za „Dropie” (Ha!art) i Urszulę Zajączkowską za „Patyki, badyle” (Marginesy). Wszystkie wyróżnione nominacjami książki to pierwsze prozatorskie publikacje ich autorek.
Laureatka otrzyma nagrodę w postaci 40 000 złotych oraz lornetkę, przedmiot ważny dla autora „Kosmosu” szczególnie w ostatnim okresie jego życia, pozwalający nie tylko uczestniczyć w życiu poprzez jego „podglądanie”, ale i grę z rzeczywistością poprzez odwracanie perspektywy. Nominowani do tego wyróżnienia oprócz statuetek otrzymają również nagrody pieniężne, ale skromniejsze.
Patronką Nagrody jest Rita Gombrowicz, organizatorami są Prezydent Radomia oraz Muzeum Witolda Gombrowicza.
„Mapa” znalazła się również w 2020 roku wśród nominowanych do Ogólnopolskiej Nagrody Literackiej dla Autorki „Gryfia”.
Barbara Sadurska opowie o wrażeniach i planach, Marytce Czarnockiej – Autorzy Książek w Obiektywie.
Literatura daje jednak więcej wolności.
Basiu, poprzeczka Nagrody została wysoko postawiona. Spodziewałaś się wygranej?
Nie, byłam nawet pewna, że Nagrody Gombrowicza nie dostanę. To, co mówię, nie wynika ze skromności ani kurtuazji, czy niskiego poczucia własnej wartości. Absolutnie nie! Jestem pewna siebie jak diabli, a kurtuazji unikam jak ognia. Po prostu umiem czytać. Statystycznie „Mapa” miała 20% szans na tę nagrodę, bo stanęła obok dzieł naprawdę wybitnych, nominowanych do innych nagród, a nawet już nagrodzonych (Nagrody Literackie Gdynia czy Nike). O każdym z nich mogłabym wiele powiedzieć. Jakoś trudno mi było sobie wyobrazić, że mogłabym dostać Nagrodę Gombrowicza. Po prostu uznałam, że moją nagrodą jest nominacja i z tego bardzo się cieszyłam. Byłam autentycznie dumna i niczego więcej nie oczekiwałam. Kiedy dowiedziałam się, że to ja otrzymuję w tym roku Nagrodę Gombrowicza, nie mogłam uwierzyć. Nigdy z niczego tak się nie ucieszyłam. Traktuję to zresztą jak pewnego rodzaju zobowiązanie w bardzo pozytywnym znaczeniu, wyraz zaufania.
To fakt, ale mówisz ‘statystycznie „Mapa” miała 20%’, to chyba niezbyt dużo, by wygrać. Co takiego jest w „Mapie”, że wygrała?
Nie mam pojęcia. Ja przyznałabym tę Nagrodę komu innemu. Ale może to wynika z faktu, że uważnie przeczytałam nominowane książki, (zanim zostały nominowane), a swoją „Mapę” w ostatniej redakcji, jeszcze przed wydaniem…
Mapa każdemu kojarzy się z podróżą. Ty wybrałaś taki tytuł dla swojej książki, dlaczego?
Każde z tych opowiadań mogłoby nosić taki tytuł, żaden inny nie przychodzi mi do głowy jako tytuł całości. To jest po prostu „Mapa”.
Barbara Sadurska, fot:Marytka Czarnocka
Jakbyś zachęciła czytelników do jej lektury?
Hm. Powiedziałabym: w tej książce jest mnóstwo przygód, przemoc i nieszczęśliwa miłość oraz trochę seksu, tyle, ile trzeba, żeby miłość była nieszczęśliwa! To materiał na prawdziwy bestseller! Tak bym powiedziała, gdybym chciała kogoś zachęcić do czytania „Mapy”, ale ja tego nie powiem, bo wcale nie chcę nikogo zachęcać. Natomiast powiem, jest wiele dobrych książek. Po prostu wybierzcie to, co Wam pasuje. I czytajcie. Niekoniecznie „Mapę”. O! Polecam „Patyki, badyle” Urszuli Zajączkowskiej, „Dropie” Natalki Suszczyńskiej, „Pustostany” Doroty Kotas i „27 śmierci Toby’ego Obeda” Joanny Gierak–Onoszko. Przeczytajcie i sami wyróbcie sobie zdanie, co wam najbardziej pasuje!
Co zrobisz z wygraną, czy pozwoli Ci ona na napisanie kolejnej książki, czy już masz projekt? A może przeznaczysz ją na inny cel?
To może zabrzmi dziwnie, ale Nagrodę Gombrowicza przeznaczę na instalację przeciwpożarową. Proszę się nie śmiać, to poważna sprawa. Rok temu kupiliśmy poddasze do adaptacji, takie bez konieczności podnoszenia dachu. Żeby córka i syn mieli osobne pokoje, a ja – mały gabinet do pracy. Mamy już wszystkie uzgodnienia i wytyczne, ale jednym z warunków jest przystosowanie klatki schodowej do przepisów przeciwpożarowych. To jest bardzo droga sprawa, a w dodatku od zeszłego roku ceny pewnych elementów jeszcze poszły w górę i najnormalniej w świecie wiedziałam, że nie mamy na to pieniędzy. Czasem budziłam się w nocy i nie mogłam spać ze zmartwienia, bo jeśli nie zrobimy tej instalacji, nie dostaniemy zaświadczenia o samodzielności mieszkania. Więc… No cóż. Sama rozumiesz.
Rozumiem i tym bardziej gratuluję, czyli dach nad głową zapewniłaś rodzinie.
A co sprawiło, że zaczęłaś pisać, wszak będąc prawniczką, masz dużo zajęć i wiele czytasz, czy to nie wystarcza?
Nie mam pojęcia, co każe mi pisać. Po prostu to robię i nie potrafię inaczej, choć bardzo dużo wysiłku włożyłam w to, żeby nie pisać. Naprawdę. W pewnym sensie antidotum na literaturę znajduję w czytaniu komentarzy do ustaw. A kiedy jestem śmiertelnie znudzona umowami prawniczymi, sięgam do literatury. I tak koło się zamyka. Mój mózg po prostu robi w słowie. Układanie tekstu czy prawniczego, czy literackiego – co za różnica! Literatura daje jednak więcej wolności.
O czym marzysz?
Chciałabym już przenieść się z tego ciasnego, wilgotnego mieszkania, które teraz wynajmuję, na nasz strych. Uwielbiam, kiedy nade mną mieszkają tylko gołębie, a przez okna widać dachy Krakowa. I chciałabym jeszcze mieć nieco krótszą listę rzeczy do zrobienia. To znaczy, żeby znalazło się na niej miejsce na napisanie następnych opowiadań. Tego bym chciała.
Życzę spełnienia marzeń, czekamy na następne opowiadania i dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Marytka Czarnocka