To nie jest wojna Gruzji ze zbuntowaną prowincją. To spór rosyjskiego neo-imperializmu z … No właśnie, z kim? Na pewno nie z Zachodem czy nawet Europą, który nie istnieje już od dawna. No bo jak porównywać stanowisko Niemiec, które oficjalnie zarzucają Gruzji agresję, a Polski, której prezydent nazwał konflikt rosyjską agresją. Inne kraje, tym razem wyłączając Polskę, Estonię, Łotwę, Litwę czy Czechy zdają się trwać w jakiejś powszechnej hipnozie, jakby nie dopuszczając myśli, że mamy do czynienia z prawdziwą wojną. To jednak nie przypadek a wyrachowane zachowanie zdominowanej przez Niemcy Unii Europejskiej. Choć i tak niezdolna do jakiegokolwiek skutecznego działania międzynarodowego, tym razem nie krytykuje Rosji nawet werbalnie, a wzywa ogólnie do pokoju. O ile zachowanie UE można zrozumieć ze względu na silną wciąż oś Berlin-Paryż (ostatnio bardziej zachowawczy) -Moskwa, o tyle znieczulenie NATO jest już zastanawiające i zasmucające. Nikt nie spodziewa się też działań Rady Bezpieczeństwa ONZ, gdzie Rosja ma prawo veta. Wygląda na to, że państwa zachodnie pogodziły się już z oddaniem Gruzji w rosyjską strefę wpływów mimo wcześniejszych zapewnień o przyjaźni (o której mówił sam prezydent Bush w Tibilsi kilka miesięcy temu).
Trwa dramat Gruzinów, którzy mają prawo czuć się opuszczeni. Czy Gruzini mają prawo czuć się jak Polska w 1939 roku? Wtedy też mieliśmy przyjaciół, którzy głośno protestowali, ale ciepłe słowa poparcia nie wystarczyły. Analogia do paktu Ribbentrop-Mołotow nasuwa się sama. Wielu powie, że skoro niedawno na Bałkanach mieliśmy precedens, w którym odebrano Kosowo Serbii, to czemu nie pozwolić Rosji na odebranie Abchazji i Osetii Gruzji?
Jest też pewien wewnętrzny wymiar wojny w Gruzji. Nawet osoby krytykujące prezydenta Kaczyńskiego przyznają, że miał nosa w kontekście rozwoju sytuacji na Kaukazie. Koncentrując politykę zagraniczną ostatnich miesięcy na wspieraniu Gruzji wykazał się polityczną dalekowzrocznością, która jest teraz oficjalnym stanowiskiem całego rządu.
Koncepcja „końca historii” Francois Fukujamy poległa ostatecznie. Gdy Europa żyje w poczuciu rozleniwienia i przekonaniu, że wojna to coś nierealnego w dzisiejszych demokratycznych czasach, Rosjanie wyznający polityczny realizm spełniają swój plan.
Jan Bożycki
http://www.stosunki.pl/