Gdy kiedyś czytałem książkę o tym jak pogoda wpływała na historię, zawsze mi się to kojarzyło z dziejami byłymi i dalekimi, bo wtedy, kiedy to czytałem to historia się podobno kończyła, nie było żadnych momentów, takich jak bitwy czy starcia, kiedy pogoda mogła pomieszać szyki i zawrócić bieg historii. Teraz, kiedy się pokazało, że historia się wcale nie skończyła, tylko trochę przycupnęła za rogiem chwiejnego dobrobytu, znowu stoimy przed możliwością kumulacji zdarzeń, gdy to pogoda może powykręcać i tak już slalomowe drogi dziejów.
Już sobie w zeszłym sezonie spekulowałem o zimie, ale to było przed wojną i zima była lekka. No, dziś, a.d 2022/2023 ta zima wydaje się być kluczowa. Europa złapana na wykroku zarówno przez Putina hodowanego przez Niemców, jak i przez USA, które sobie fundują wojnę z Rosją na oddalonych przedpolach będzie miała przed sobą kluczową zimę. Na razie gromadzi zapasy, by się od tego uniezależnić, ale mogą one nie wystarczyć, w zależności od tego czy zima będzie sroga, czy nie. A więc pogoda może mieć znaczenie polityczne.
W tym sensie może zastąpić kowidowe banialuki, bo mechanizmy, głównie medialne, są już przećwiczone i moim zdaniem wygłodzone przekaziory zmienią tylko temat tej samej techniki narracyjnej. Będzie więc zimno. I ruszy wszystko. Zamiast trupów pod respiratorami media będą codzienne przekazy zaczynały od aktualnej temperatury mierzonej co godzinę. Pojawią się też nieznani, ale dziś wypłynięci eksperci od energii, surwiwalu w zimie oraz poganiania rządu, by przycisnął obywateli, którzy energię marnują.
Na początku opozycja wraz z rządem uchwalą pewnie ustawę zimową, odbierającą resztki praw jeszcze ocalałych po kowidzie, w trybie nie stanu nadzwyczajnego, ale znowelizowanej ustawy o klęsce żywiołowej z okresu powiedzmy Gierka. Potem nastąpi zmasowany atak opozycji na rząd, że sobie nie radzi, że powinien lepiej grzać, zaś rządzący odpowiedzą, że to wszystko przez trio Putin-Merkel-Tusk.
Będziemy też walczyć z zimą. Energia będzie racjonowana, będą energetyczne obostrzenia, tropienia sąsiada z grzałką co to już trzeci raz robi sobie herbatę. Wspólne wannowe kąpiele rodzinne będą zachwalane jako element energetyczno-ekologiczny, w dodatku budujący, a właściwie odbudowujący, więzi rodzinne po kowidzie. Wypadnięciom mocy, energetycznym lockdownom, blackoutom będą winni foliarzo-onucarze, którzy skrycie po piwnicach będą się tarzali w orgii energetycznych uniesień w temperaturach obywatelsko nieprzyzwoitych. Będą to oczywiście ci sami antyszczepionkowcy, co to zabijali babcie niezamaskowanym oddechem za kowida, wspierali Putina onucowymi pytaniami o ilość Ukraińców na metr kwadratowy w Najjaśniejszej – teraz przejdą płynnie na pozycje antyenergetyczne. Media nacelowane na wroga nie znoszą próżni, a cóż lepiej nie działa niż dobrze ostrzelany wróg, choćby i na siłę trzeba go było ubierać w coraz to inny mundur.
Na poważnie to wydaje się, że ta zima, to będzie Rubikon polityczny również dla naszego podwórka. Wyniki zimowych przygód będą się łatwo przekładać na kartkę wyborczą, chyba, że PiS da radę to jakoś opowiedzieć, zaś opozycja – jak zwykle – przyda mu punktów poparcia swoim debilnym podejściem. Jak to będzie opowiadane? Ano na różne sposoby, bo będziemy mieli ruchomy zestaw środków do zagadywania temperatury. Po pierwsze można ją relatywizować, bo „inni mają gorzej”. Zawsze gdzieś tam przywieje bardziej, ktoś podmarznie lepiej i można to puszczać. Druga strona to winni. Zapał w wojnie polsko-polskiej jest już tak duży, że wielu liczy, iż rozgrzeje on serca i tyłki plemion na tyle, że nie będą zwracać uwagi na termometr. A więc zamiast sakramentalnego rosyjskiego pytania „czto diełat’?”, będziemy mieli zabawę w „kto winawat?”. A tu mamy morze możliwości. PiS będzie mówił, że to PO, bo popierało Merkelową w rozzuchwalaniu Putina i mamy teraz co mamy. PO z kolei, będzie wyciągało importowo-eksportowe wygibasy rządu, niekoherentność w tromtadrackiej polityce sankcyjnej. Ci, co jeszcze coś kumają będą wiedzieć, że to cała III RP mocno na to pracowała, od początku niszcząc polskie górnictwo, i to bez względu na kolory polityczne rządzących ekip.
Będzie znowu to samo. Smutny spektakl plemienny, z nieplemienną widownią, która po raz kolejny będzie się rozgrzewała fejkowym spektaklem. Zima w sensie temperaturowym będzie jednak czynnikiem obiektywnym. U Lema w „Kongresie Futurologicznym” jeden z bohaterów świata żyjącego w ułudzie mówi o tzw. realizie, to znaczy o tym, że w wirtualnym świecie nieprawdziwych wrażeń ilość prawdziwej rzeczywistości stale się zmniejsza. I nie można tego ciągnąć bez końca, bo nikt się nie naje ułudą schabowego. Ciekaw jestem czy lud nasz da się rozgrzać tym pozorowanym sporem nie na temat, że zapomni, iż w tyłek zimno. Bo prąd będą wyłączać jedynie w ostateczności, musi być bowiem zasilanie do ciągłego relacjonowania sporu plemion, o tym które bardziej zawiniło.
Nie wiem tylko dlaczego wszyscy mówią nie tylko, że to będzie ciężka zima, ale mają nadzieję, że będzie to i pierwsza, i ostatnia taka? Ja nie mam takiej pewności. No, bo co się zmieni po tej zimie w stosunku do tej 2023/2024? Wybudujemy tysiące elektrowni? W tym atomowych? Przestaniemy zamykać nasze kopalnie? Znowu wyjdziemy na wystrychniętych, kiedy Niemcy spokojnie będą smrodzić węglem brunatnym, zaś my – zamykać polskie kopalnie węgla kamiennego. Bośmy się tak kiedyś wszyscy, bez względu na ekipę, umówili…
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.