Umacniał braci w wierze Chrystusowej i w miłości Domu Ojczyźnianego.
12 września 2021 odbędą się uroczystości beatyfikacji Stefana Wyszyńskiego i zakonnicy Elżbiety Czackiej.
Pisanie o postaci tak wybitnej, jak kard. Stefan Wyszyński, jest zamierzeniem wymagającym pokory. Państwo wybaczą, autor nie dorósł, nie powinien, nie ma prawa. Jak z tego wybrnąć?
Możemy z tego wybrnąć w ten sposób, że Państwo mi darują opresję.
Zakładam, że życiorys ks. Stefana Wyszyńskiego znają Ci, których to interesuje. Na czym warto się zatrzymać?
Panowanie Prymasa Polski przypadło na czas trudny i heroiczny. Używając języka pop-u, władał Kościołem po wybitnym Kardynale Hlondzie (który też nie miał łatwo), w czasie przypadającym na przemiany soborowe (II Sobór Watykański), w czasie kiedy „niepodległość” Polski była zakłamana tak jak nigdy wcześniej, a na koniec jego kadencji, na stolicę Piotrową wybrano Karola Wojtyłę. Jak na jedno życie wybitnego kanonika to znacznie więcej niż niejedno królestwo, choćby i obojga narodów.
Jednym z najbliższych koncelebransów Ojca św.był Prymas Polski.
Ponieważ postać Stefana Wyszyńskiego wspomina zwykły grzeszny katolik, wymiar tego wspomnienia nie jest religijny ani kanoniczny. Widziany oczyma zwykłego właściwie ignoranta, jest on poddany analizie, jaką zwykli ludzie uprawiają tu, na ziemi, wiedząc, że są mizerni, niekompetentni i naiwni.
Okres po II wojnie światowej z Niemcami, to równocześnie czas narodowego rozdzierania (trwającego po dzień dzisiejszy zresztą) pomiędzy tych co rządzili (skądkolwiek i na jakichkolwiek bagnetach przybyli), a tymi, dla których pamięć o II Rzeczypospolitej była wciąż żywa i droga. Tak droga, że walczyli o nią z bronią w ręku i ginęli od ciosów zadanych w plecy.
Wraz z kardynałami niemieckimi udziela błogosławieństwa uczestnikom konferencji prasowej na zakończenie wizyty delegacji Episkopatu RFN w rezydencji Prymasa Polski. Od prawej stoją kardynałowie: Hermann Volk, Stefan Wyszyński, Joseph Hoeffner, Joseph Ratzinger oraz bp Bronisław Dąbrowski-Sekretarz Episkopatu Polski.
W wymiarze takich realiów społecznych, władanie Kościołem i godzenie wody z ogniem, wymagało wsparcia Ducha Świętego i pewien jestem, że Stefan Wyszyński z Duchem Świętym był dobrze ułożony. Tym bardziej, że ani perspektywa czasowa tego, co się działo, nie była możliwa do określenia, ani cel ważniejszy niż doraźna koniunktura, to jest projekcja planu narodowego w dalszej perspektywie niż 10 lub 20 lat, musiała być przedmiotem namysłu księdza kardynała.
Namysł ów znalazł swoje ucieleśnienie w ślubach jasnogórskich, peregrynacji obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej (a potem już tylko pustych ram) po Polsce, wreszcie za sprawą Ducha Świętego wybór Wojtyły na papieża.
Przewodniczy uroczystościom XXV -lecia pracy Kościoła na ziemiach „po wiekach odzyskanych”. Od lewej siedzą: abp A. Baraniak, kard. K. Wojtyła, Kardynał Prymas S. Wyszyński, abp B. Kominek.
Biczowanie za deklarację wybaczenia i apel pojednania z narodem niemieckim wymienię oddzielnie, z uwagi na jego walor nie tylko moralny ale przede wszystkim polityczny. Z perspektywy czasu inicjatywa ta jeszcze długo przekraczać będzie możliwości pojmowania przeciętnego obywatela Europy, Azji bliższej wszakże nie wyłączając, zaś reszta świata niech pozostanie milczeniem. Proces jednoczenia Europy (wszystko jedno pod czyim berłem) byłby znacznie opóźniony a być może nie byłby wcale możliwy, gdyby nie proces polsko-niemieckiego pojednania, którego architektem i głównym operatorem był właśnie ksiądz kardynał.
„Życie moje Oddaję za owce” (J 10. 15). Na spacerze, z różańcem w ręku – Komańcza- marzec 1956 r.
Na spotkaniu Jana Pawła II z władzami Polski w Belwederze.
Postępował z namysłem i serca nie szczędził
naród* w wielkiej podzięce, niech zdrowaśkę poświęci.
* dotyczy wszystkich Europejczyków.
A.M.D.G. 8/30/2021. USA