Four-score years ago our forefathers overwhelmingly elected Herbert Hoover to serve as President of the United States. He was inaugurated March 4, 1929, just in time to take the rap for not preventing the Wall Street crash of October 29, 1929, which according to the conventional wisdom, triggered the Great Depression.
Of course, it was a bum rap; under then current law, the President was essentially powerless to affect what did or did not happen on Wall Street.
6 października 2008@polishnewsMożliwość komentowania Ograniczenia w kandydowaniu na głowę państwa demokratycznego została wyłączona
Iwo Cyprian Pogonowski
Sprawa ustalania kandydatur w wyborach na głowę państwa w historii rozwoju rządów reprezentatywnych nasuwa porównanie między historią Polski i historią Stanów Zjednoczonych. Na podobieństwa historii Polski i historii USA zwrócił uwagę profesor Norman Davies w jego pracach o historii Polski.
Po raz pierwszy w historii Europy i prawdopodobnie w historii świata, miano prawo wybierać w wyborach powszechnych kandydata na głowę państwa i szefa władzy wykonawczej w 1569 roku. Miało to miejsce w Polskiej Rzeczypospolitej Szlacheckiej na podstawie Unii Lubelskiej proklamowanej jako początek „Rzeczypospolitej Dobrej Woli, Wolnych z Wolnymi i Równych z Równymi.” Wówczas każdy mężczyzna, z blisko milionowej „nacji szlacheckiej” miał prawo być kandydatem na głowę państwa w osobie króla.
Po zakończeniu zimnowojennej konfrontacji dwóch bloków polityczno-militarnych Francis Fukuyama wieńczył, że oto nadszedł koniec historii. Koniec historii rozumianej jako koniec konfliktów i napięć miedzy mocarstwami na arenie międzynarodowej. Po upadku muru berlińskiego miała zapanować era pokojowego współistnienia różnych podmiotów polityki międzynarodowej, ściśle ze sobą powiązanych globalnymi interesami ekonomicznymi. Niestety sierpień 2008 wyraźnie pokazał, że teza przedstawiona przez Fukuyamę choć piękna była bardzo idealistyczna. Rosyjska interwencja w Gruzji i zaostrzająca się wojna z talibami w Afganistanie wyraźnie pokazują, że parafrazując Fukuyamę możemy zacząć mówić o powrocie historii w stosunkach międzynarodowych.
Rosyjska interwencja w Gruzji, pomijając całe tło obecnego konfliktu bardzo wyraźnie pokazała jedną istotna rzecz. Pomimo idealistycznego podejścia demokracji zachodnich i przywiązania do prowadzenia polityki międzynarodowej opartej na wartościach, działania Rosji pokazały, że nie da się wyeliminować ze stosunków międzynarodowych czynnika siły w dążeniu do realizacji żywotnych interesów narodowych państwa.
15 sierpnia 2008@polishnewsMożliwość komentowania Profesor Anna Raźny o Gruzji i nie tylko, w „Radiu Maryja” została wyłączona
Rozpoczęta przez Gruzję wojna z separatystyczną Osetią Południową przekształciła się w regularną wojnę z Rosją, która trwa mimo ogłoszonego przez Tbilisi jednostronnego rozejmu. Ze względu na skomplikowane podłoże historyczne i polityczne wojna ta nabrała znaczenia nie tylko regionalnego, ale również światowego.
Znaczenie to wynika ze specyfiki Kaukazu żyjącego w obliczu niekończących się konfliktów narodowościowych i państwowych, a jednocześnie odgrywającego strategiczną rolę w kontroli azjatyckich złóż ropy i gazu, zwłaszcza ich transportu. W tym kontekście wojna w Osetii jest wojną Rosji przeciwko Gruzji reprezentującej od rewolucji róż interesy Stanów Zjednoczonych na tym obszarze. Jest wojną o wpływy na Kaukazie – utrzymanie rosyjskich i utrwalenie oraz poszerzenie amerykańskich. Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili został dobrze przygotowany do reprezentowania tych ostatnich w czasie swego długiego pobytu w USA i studiów, jakie tam odbył. Gdy kandydował na prezydenta, obiecywał reintegrację separatystycznych regionów z Gruzją. W 2004 roku przejął kontrolę nad Adżarią, w następnych latach stłumił separatystyczne dążenia Ormian w Dżawachetii, Azerów w Dolnej Kartli i Czeczenów w Pankisji. Poza kontrolą władz w Tbilisi pozostaje Osetia Południowa i Abchazja, które ogłosiły swą niepodległość, nieuznawaną przez społeczność międzynarodową.
Wskutek wtrącenia się Rosji w wewnętrzne sprawy Gruzji Moskwa więcej straci niż zyska. Jeżeli Kreml uważa, że dzięki demonstracji siły uzyska uznanie na arenie międzynarodowej, to jest w wielkim błędzie. Nie można bowiem postawić znaku równości między interwencją USA w Iraku, a inwazją Rosji na Gruzję. W pierwszym przypadku chodziło bowiem o obalenie reżimu Chusajna, który był wątpienia był mordercą. Tego nie można powiedzieć o gruzińskich władzach, które od początku lat dziewięćdziesiątych bronią integralności kraju. Nie prowadzą przecież żadnych czystek, tylko próbują przywołać do porządku separatystyczne republiki, tworzone i utrzymywane od lat przez Rosję tylko po to, aby utrzymać Gruzje w swojej strefie wpływów. Z uwagi na proeuropejskie aspiracji Tbilisi było to coraz trudniej. W takiej sytuacja Rosją sięgnęła po środki drastyczne.
Politolodzy i wojskowi mogą się spierać czy Gruzini dali się sprowokować, czy raczej była to zwyczajna napaść rosyjska. Tak czy inaczej Moskwa świadomie realizuje politykę podporządkowywania sobie państw będących wcześniej częścią ZSRR lub pozostających w jego orbicie. Może fakt rozpoczęcia wojny właśnie w tej chwili, pod płaszczem olimpiady, jest podparty tym, że tanieje ropa i trzeba nieco zakłócić jej przebieg, by jej ceny znów poszybowały w górę. Rosjanie się nie bronią, Rosjanie atakują.
Sprawianie wrażenia, także w polskich mediach, że gruzińscy imperialiści podstępnie zaatakowali miłującą pokój Rosję jest porażające. Fakt, że sam premier Putin przylatuje wprost z Igrzysk Olimpijskich do „stolicy” Osetii jest cyniczną demonstracją, że Moskwa nie liczy się z nikim i ma świadomość, że kraje Zachodu nic nie zrobią. Już teraz zna wyniki testu pokazującego na ile może sobie pozwolić. To że akceptacja dla rosyjskiej inwazji w Gruzji jest poddawana dyskusji w mediach jest sukcesem propagandowym Rosjan, zapewne wspieranym przez agentów wpływu i pożytecznych idiotów, niestety także w Polsce. Samo poddanie wojny na Kaukazie debacie o to czy jest zła, jest dla Rosjan zwycięstwem. Oparta na ekspansjonistycznej ideologii agresja jest obiektywnie zła, gwałci wszelkie normy prawa międzynarodowego, a mimo to dopuszcza się stanowisko Rosji jako jedną z opcji.
Sierpień to miesiąc rocznic ważnych wydarzeń. Jedne z nich to wielkie zwycięstwa, inne – tragiczne klęski. I jedne, i drugie jednakowo to dni krwi i chwały. Rocznice można obchodzić uroczyście, obchodzić prywatnie, można nie obchodzić wcale albo wręcz zakazać, tak jak zakazali tego komuniści rządzący PRL odnośnie do wszystkich ważnych dla Polaków dat w sierpniowym kalendarzu. Ale rocznice powinny służyć przede wszystkim różnym refleksjom, w tym także wyciąganiu właściwych wniosków i politycznych konsekwencji z wydarzeń już minionych. To, co w Polsce nazywane jest polityką historyczną, Amerykanie nazywają polityką pamięci. Stanowi ona istotny element polityki w ogóle, a nawet fundament systemów politycznych współczesnych państw.
By Richard N. Baldwin T./HispanicVista.com A friend of mine where I work tells a joke about Mexican corruption: „Did you hear that Mexico is now the second most corrupt country in the world?” Response: „That’s […]
13 lipca 2008@polishnewsMożliwość komentowania Sprawa (Wiecznie Groźnego) Iwana Demianiuka została wyłączona
Od ponad dwudziestu lat, chcąc nie chcąc, czytam w amerykańskiej prasie o nazistowskim zbrodniarzu Iwanie Demianiuku. Ostatnio nawet piszą naweto nim ponownie polskie gazety z okazji wysiłków amerykańskiego ministerstwa sprawiedliwości aby go wydalić ze Stanów Zjednoczonychdo Niemiec, Polski lubUkrainy.
Osobiście, nigdy w życiu Demianiuka nie spotkałem a do hitlerowskich oprawców mam od dziecka uzasadnioną niechęć ( mój kuzyn, Henryk Czekajewski, jest na liście zagazowanych w niemieckimobozie koncentracyjnym w Dachu), a moją karierę zawodową zawdzięczam Profesorowi Stefanowi Bincerowi, który własnoręcznie spalił zwłoki swej żony i syna w krematorium w Auschwitz. Zabrało mi 15 lat od czasu zakończenia wojny aby być zdolnym podać dłoń Niemcowi.
Recently, the United States gained a new world record: Having the largest prison population of any country in the world.
It is also of note that far more than half of the total prison population in the US is for drug related offenses. And in the US, unlike México, the drug related prisoners are mostly from the lower end drug offenses (local suppliers and possession of small amounts of drugs). In México, they tend to go more for the high-end drug chiefs.
It is also a fact that in many areas in the US they don’t know where to put all of those criminals. Early release programs are springing up everywhere. And exacerbating the situation is the growing „three strikes and you are out” laws.
Polishnew.com "America's leading Polish Bilingual Protal since 1997, promoting Polish-American culture, heritage, and uniting Polish communities around the globe."