od trzech miesięcy do nawet pięciu lat pozbawienia wolności. Taka kara grozi ks. prof. Dariuszowi Oko oraz dziewięćdziesięcioletniemu niemieckiemu profesorowi teologii ks. prof. Johannesowi Stöhrowi za naukowy artykuł na temat powiązanego homoseksualnymi praktykami przestępczego lobby w Kościele katolickim. Chociaż tekst był opatrzony szczegółową bibliografią, przywoływał jednoznaczne wypowiedzi papieża Franciszka oraz Benedykta XVI, a do tego został opublikowany w piśmie naukowym „Thelogisches”, to jego treść nie spodobała się niemieckiemu kapłanowi Wolfgangowi Rothe, który zażądał reakcji niemieckich organów ścigania.
Ks. Rothe nie jest zresztą postacią anonimową, od lat publicznie błogosławi pary jednopłciowe i aktywnie promuje ruch polityczny LGBT. Bez trudu można odnaleźć prasowe wzmianki o tym, że został odwołany ze stanowiska wicerektora austriackiego seminarium, po tym jak do mediów trafiło zdjęcie, na którym całował się z jednym z kleryków, a na komputerach w seminarium znaleziono 40 tysięcy zdjęć pornograficznych, przedstawiających między innymi wykorzystywanie seksualne dzieci.
Po donosie ks. Rothe, sąd w Kolonii błyskawicznie wydał wyrok nakazowy, zgodnie z którym ks. prof. Dariusz Oko ma zapłacić 4 800 Euro grzywny lub odbyć 120 dni aresztu. Podobna kara ma spotkać sędziwego ks. prof. Johannesa Stöhra. Obaj skazani nie przyjęli wyroku i z naszą pomocą złożyli odwołanie. Z pełną świadomością, że podejmując walkę o wolność słowa i sumienia narażają się na karę zdecydowanie wyższą.
Gdy tylko ks. prof. Oko zadzwonił do mnie z informacją o grożącym mu postępowaniu, natychmiast zwróciliśmy się do zaprzyjaźnionych i sprawdzonych prawników z Frankfurtu, którzy zgodzili się podjąć obrony naukowców przed niemieckimi sądami, a jeśli będzie taka konieczność także przed Trybunałem Konstytucyjnym w Karlsruhe, a nawet Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Tym bardziej, że wstrząsający proces teologów będzie miał znaczenie precedensowe i może wpłynąć na wolność słowa, sumienia i nauki w całej Unii Europejskiej.
Do podobnych prób uciszenia niewygodnych naukowców dochodzi wciąż w Polsce, gdzie jednak ofiary lewicowej nagonki mogą od lat liczyć na skuteczne wsparcie prawników Ordo Iuris. Zaraz po założeniu Ordo Iuris, w 2015 roku reprezentowałem przed polskimi sądami dr. Paula Camerona – amerykańskiego badacza homoseksualizmu, nazywanego przez polskich aktywistów ruchu LGBT „hochsztaplerem” i „pseudonaukowcem”. Na mocy wyroków sądów, lewicowi działacze musieli przeprosić za podważanie dorobku naukowego dr. Camerona, który publikował i recenzował regularnie w naukowych wydawnictwach Cambridge czy Oxford.
Poza tym broniliśmy prof. Ewy Budzyńskiej, dr. Tadeusza Kani, prof. Anny Łabno, dr. Wilhelma Czaplińskiego, dr Justyny Melonowskiej czy dr. Tomasza Terlikowskiego, którzy stawali przed komisjami dyscyplinarnymi, tracili możliwość wykładania na uczelni lub padali ofiarami polityczno-ideologicznej nagonki ze strony radykalnych aktywistów i polityków. Co roku publikujemy też listę naruszeń wolności akademickiej w Polsce, a nasi prawnicy są zawsze gotowi do reprezentowania wszystkich szykanowanych za mówienie prawdy – i nie dotyczy to tylko naukowców. Dość wspomnieć ponad 150 wygranych przez nas procesów polskich obrońców życia, ściganych przez lewicowych aktywistów za mówienie prawdy o aborcji.
Kolejnym przykładem cenzury jest niedawna uchwała warszawskiej Rady Miasta, która zakazuje poruszania się po stolicy furgonetek z plakatami informującymi o zagrożeniach, jakie niesie za sobą ideologia gender oraz aborcja. Nasi prawnicy przekazali już wojewodzie mazowieckiemu opinię wskazującą na niezgodność przyjętej uchwały z polskim ustawodawstwem i liczymy na to, że wkrótce jej zapisy zostaną unieważnione. Wcześniej udało nam się doprowadzić do unieważnienia przez wojewodę podobnej uchwały przyjętej przez samorządowców z Krakowa.
Naszym zwycięstwem zakończyła się także sprawa z Gdańska, gdzie sąd wprost przyznał, że na furgonetkach znajdują się prawdziwe informacje zaczerpnięte wprost z popieranych przez organizacje LGBT standardów edukacji seksualnej autorstwa WHO, w tym zachęta do masturbacji przedszkolaków.
Taka skala działalności Ordo Iuris jest możliwa wyłącznie dzięki naszym Darczyńcom. Nie mam wątpliwości, że gdyby nie czujność i skuteczność prawników Ordo Iuris, każda z tych spraw mogłyby zakończyć się tragicznym dla wolności słowa precedensowym wyrokiem, zbliżając nas ku ideologicznej cenzurze jaką obserwujemy w Niemczech. Sprawa ks. prof. Dariusza Oko zmusza nas dzisiaj do obrony tych samych wartości na zdecydowanie trudniejszym polu. Nie możemy jednak oddać tej walki. Bo chodzi w niej o prawdę, naszą wolność oraz przyszłość naszych dzieci, którym grozi świat pełen kontroli i cenzury.
Ksiądz skandalista chce zakneblować krytykę homolobby
Artykuł naukowy ks. prof. Dariusza Oko, opublikowany w niemieckim czasopiśmie naukowym „Theologisches”, dotyczył coraz głośniejszych przypadków nadużyć seksualnych i funkcjonującej w Kościele przestępczej sieci, połączonej homoseksualnymi praktykami oraz krzywdą swych ofiar. Ks. prof. Oko przytoczył szczegółowe opisy przypadków nadużyć władzy, jak i przestępczej działalności między innymi usuniętego ze stanu kapłańskiego za pedofilię amerykańskiego kard. Theodore’a McCarricka, który przez lata bezkarnie wykorzystywał seksualnie dzieci i kleryków, oszukując kolejnych papieży i piastując najwyższe kościelne godności.
Pierwsze akapity artykułu przywołują nieznane szerzej opinii publicznej słowa papieża Franciszka, który w wywiadzie z 2018 roku wprost mówił „Miałem tu biskupa, który mi ze zgorszeniem opowiadał, że w pewnym momencie się zorientował, iż w jego diecezji – bardzo dużej zresztą – jest wielu homoseksualnych księży”. Słowa te autor zestawił z wyznaniem kardynała Maradiagi, który na pytanie: „Czy istniej gejowskie stowarzyszenie w Watykanie?” odpowiedział zdecydowanie: „nie tylko to, ale Ojciec Święty sam powiedział, że takie ‘lobby’ w tym sensie istnieje. Ojciec święty stara się powoli oczyszczać tę sytuację”. Wreszcie, diagnoza stawiana przez ks. prof. Oko w „Theologisches” pozostawała całkowicie spójna, także pod względem ostrości języka, ze słowami Benedykta XVI, który w opublikowanym w 2019 roku artykule „Kościół i skandal nadużyć seksualnych” dzielił się opinią, że po II Soborze Watykańskim „w różnych seminariach powstały kliki homoseksualne, które działały mniej lub bardziej otwarcie i znacząco zmieniły klimat w seminariach”.
Opublikowany przed kilku miesiącami w Niemczech artykuł spotkał się z natychmiastową reakcją… monachijskiego księdza Wolfganga Rothe, który poinformował w mediach społecznościowych, że złożył do prokuratury w Kolonii zawiadomienie dotyczące ks. prof. Oko oraz ks. prof. Stöhra, redaktora naczelnego czasopisma „Theologisches”. Ks. Rothe w swoich wpisach na Facebooku i Twitterze wyciął z kontekstu słowa takie, jak „homoklika”, „homomafia”, czy porównanie sposobu działania siatki przestępczej do pasożyta, wykorzystującego bezwzględnie swego nosiciela. Donos trafił na podatny grunt i w błyskawicznym tempie doprowadził do wydania wyroków nakazowych wobec obu księży profesorów.
Nie bez znaczenia jest tu sama postać ks. Rothe, byłego wicerektora austriackiego seminarium, o którym włoski dziennik “Corriere della Sera” pisał: “jaskinia potwornych pedofilów, teatr perwersji, habsburska Sodoma. Seminarzyści i ich przełożeni, zamiast się modlić, chętnie brali udział w homoseksualnych orgiach, zabawach erotycznych i wypełniali noce alkoholem oraz seksem”. Cała sprawa wyszła na jaw po opublikowaniu w mediach zdjęć, na których rektor seminarium Ulrich Küchl kładzie rękę na genitaliach jednego z kleryków, a ks. Rothe całuje się z innym klerykiem. Austriacka policja znalazła na seminaryjnym komputerze ponad 40 tys. zdjęć i filmów pornograficznych – w tym zawierających seks ze zwierzętami i gwałt na pięcioletnim chłopcu.
Po tym skandalu ks. Rothe został wikarym na przedmieściach Monachium, gdzie publicznie błogosławi w kościele pary homoseksualne. Otrzymał już za to „ostrzeżenie kanoniczne”, które może być początkiem procesu usuwania księdza ze stanu kapłańskiego. Jak widać, własne problemy nie przeszkadzają mu w ściganiu kapłanów i naukowców badających szkodliwą działalność przestępczej siatki w Kościele.
Stajemy w obronie szykanowanych kapłanów
Prokuratura w Kolonii uznała jednak donos ks. Rothe za zasadny i skierowała sprawę ks. prof. Oko do sądu na podstawie przepisu, który przewiduje dla sprawcy „podżegania do nienawiści” karę od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Przed kilkoma dniami sąd w Kolonii w trybie nakazowym skazał ks. prof. Oko na 4 800 Euro grzywny, które mogą ulec zamianie na 120 dni aresztu.
W tej sytuacji nie miałem wątpliwości, że musimy wesprzeć ks. prof. Oko. Dlatego prawnicy Instytutu Ordo Iuris natychmiast włączyli się w obronę. Chociaż wielu niemieckich prawników wyrażało obawę przed angażowaniem się w tę sprawę, w obronie wsparli nas sprawdzeni i skuteczni adwokaci z Frankfurtu. Jeśli rozstrzygnięcie niemieckiego sądu będzie niekorzystne to konieczne stanie się odwołanie do Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe, a być może i do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Wątpliwości budzi nie tylko sam fakt ścigania autorów tekstu naukowego, opatrzonego szczegółowymi przypisami, poddanego redakcji naukowej i wydanego w prestiżowym teologicznym czasopiśmie. Poważne zastrzeżenia mamy wobec podstawy prawnej ścigania księży profesorów. Otóż art. 130 niemieckiego kodeksu karnego zakazuje mowy nienawiści wobec szeregu grup, wśród których nie wymienia ani „siatek przestępczych” ani nawet ogólnie „homoseksualistów”. Nic dziwnego, że wydany wyrok w ogóle nie wspomina, wobec kogo właściwie ks. prof. Oko miałby „nawoływać do nienawiści”. Podobnych problemów w tej sprawie jest jeszcze więcej.
Przed nami bardzo ważny proces. Jego rezultat będzie odbijał się echem w orzecznictwie sądów polskich. Dlatego musimy skutecznie ochronić wolność słowa, sumienia i badań naukowych.
Konsekwentnie bronimy wolności słowa na uczelniach
Nasi prawnicy od lat reprezentują naukowców szykanowanych w imię skrajnie lewicowych ideologii. W lutym opublikowaliśmy kolejną aktualizację raportu opisującego 20 przypadków naruszeń wolności akademickiej w Polsce, wśród których reprezentowaliśmy zdecydowaną większość ofiar. Doświadczenie procesowe mamy także w reprezentowaniu zagranicznych naukowców.
W 2015 roku wystąpiliśmy na drogę prawną przeciwko aktywistom LGBT, którzy wielokrotnie naruszali dobre imię amerykańskiego psychologa dr. Paula Camerona zajmującego się między innymi badaniem homoseksualizmu. Choć dr Cameron to naukowiec, który ma za sobą współpracę z takimi uniwersytetami jak Cambridge czy Oxford, to polscy aktywiści LGBT przez kilka lat nazywali go „naukowym hochsztaplerem” i zarzucali fałszowanie badań naukowych. Pomówienia publikowane były nie tylko w internecie, ale także przesyłane w listach otwartych do rektorów uczelni oraz Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, czego skutkiem było choćby odwołanie spotkań z naukowcem w niektórych szkołach wyższych w Polsce.
Dopiero interwencja Ordo Iuris doprowadziła do tego, że toruńscy działacze LGBT przeprosili dr. Paula Camerona za naruszenie dobrego imienia i renomy naukowej, publikując zasądzone przeprosiny na ich stronie internetowej oraz wysyłając je do rektorów uczelni.
W tym roku reprezentowaliśmy prof. Ewę Budzyńską, która została ukarana naganą przez Komisję Dyscyplinarną Uniwersytetu Śląskiego za to, że lewicowym aktywistom nie spodobał się wykład, na którym usłyszeli, że w myśl zasad chrześcijańskiej etyki małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny, rodzina składa się z „męża, żony, ojca, matki, dzieci, krewnych i powinowatych”, a nienarodzony człowiek jest dzieckiem.
Dopiero po interwencji prawników Ordo Iuris uchylono orzeczenie Komisji Dyscyplinarnej Uniwersytetu Śląskiego, która ukarała dr. Tadeusza Kanię oskarżonego o prezentowanie poglądów „ksenofobicznych, politycznych oraz religijnych”.
Dzięki zaangażowaniu Instytutu Ordo Iuris rzecznik dyscyplinarny Akademii Pedagogiki Specjalnej umorzył postępowanie przeciwko dr Justynie Melonowskiej, której zarzucono bezpodstawnie „homofobię”.
Nasi prawnicy doprowadzili także do tego, że rektor Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie nie ukarał dyscyplinarnie dr. Wilhelma Czaplińskiego za krytykę ubiegłorocznych demonstracji proaborcyjnych.
Poza tym pomagamy prof. Annie Łabno, która padła ofiarą medialnej nagonki za brak zgody na agitację polityczną na zajęciach czy dr. Tomaszowi Terlikowskiemu, który stracił możliwość prowadzenia wykładów na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym po ataku feministycznej działaczki Wandy Nowickiej.
Działalność Instytutu Ordo Iuris w zakresie obrony wolności akademickiej i nagłaśnianie przypadków cenzurowanych naukowców doprowadziły ostatecznie do przyjęcia przez Radę Ministrów tzw. Pakietu Wolności Akademickiej, który ma być gwarancją wolności słowa, wolności badań naukowych oraz wolnej debaty akademickiej na polskich uczelniach.
Dzięki tej szerokiej kampanii, sytuacja w Polsce już dzisiaj odróżnia się znacząco od cenzorskiej atmosfery w Niemczech. Aby utrwalić zdobyte gwarancje wolności nie możemy poprzestać jednak na działaniu krajowym.
Warszawscy radni walczą z wolnością słowa
Walka z cenzorskimi zapędami lewicowych ideologów trwa nie tylko na polu wolności akademickiej. Do próby ograniczenia wolności debaty doszło w tym miesiącu w Warszawie, gdzie Rada Miasta przyjęła uchwałę wzywającą do ustanowienia zakazu poruszania się po mieście dla furgonetek głoszących prawdę na temat aborcji i postulatów politycznego ruchu LGBT. Wcześniej z podobnymi cenzorskimi zapędami mieliśmy do czynienia w Gdańsku i w Krakowie.
Przed gdańskim sądem prawnicy Ordo Iuris doprowadzili do oddalenia pozwu Stowarzyszenia „Tolerado” przeciwko Fundacji Pro – prawo do życia. Sprawa dotyczyła poruszającej się po Gdańsku furgonetki, na której widniały dane dotyczące skali zjawiska pedofilii wśród osób prowadzących homoseksualny tryb życia oraz informacje o postulowaniu przez aktywistów LGBT nauczania dzieci masturbacji i wyrażania zgody na współżycie. Sąd stwierdził wówczas, że kampania społeczna pokazująca problem pedofilii w ruchu LGBT nie narusza dóbr osobistych działaczy „Tolerado”, zaś informacje o postulatach aktywistów są po prostu prawdziwe.
Cenzorską uchwałę podobną do warszawskiej już w listopadzie ubiegłego roku przyjęła Rada Miasta Krakowa z inicjatywy partii Razem. Uchwała została uznana za nieważną przez wojewodę małopolskiego, a jego decyzję podtrzymał Wojewódzki Sąd Administracyjny. W całą sprawę od początku zaangażowani byli prawnicy Ordo Iuris.
Nasi prawnicy przygotowali już opinię prawną dla wojewody mazowieckiego, w której dowodzimy, że stołeczna Rada Miasta może wydawać przepisy porządkowe, jeżeli jest to niezbędne dla ochrony życia lub zdrowia obywateli oraz dla zapewnienia porządku, spokoju i bezpieczeństwa publicznego. W przypadku tej konkretnej uchwały wymóg ten nie został spełniony. Dlatego spodziewamy się, że wojewoda mazowiecki w najbliższych dniach podejmie decyzję o stwierdzeniu nieważności uchwały Rady Miasta Stołecznego Warszawy.
Komisja Europejska chce narzucić cenzurę w całej Europie
Istnieje jednak poważne zagrożenie, że wkrótce obrona wolności słowa na drodze sądowej stanie się niemożliwa. Komisja Europejska wyszła z inicjatywą włączenia tzw. mowy nienawiści do katalogu „przestępstw europejskich”, wymienionych w art. 83 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Mowa o przepisie, który wylicza przestępstwa ścigane obowiązkowo we wszystkich państwach członkowskich UE.
Problem w tym, że termin „mowa nienawiści” nie został zdefiniowany ani w unijnych traktatach, ani w żadnym innym wiążącym akcie prawa międzynarodowego. Definicja „mowy nienawiści” pojawia się natomiast choćby w „Standardach społeczności” Facebooka, gdzie uznaje się za nią „wyrażenia mówiące o odstępstwie od normy”, „przyznanie się do nietolerancji na podstawie cech chronionych, w tym między innymi: homofobii, islamofobii” czy „treści wyrażające odrzucenie, w tym między innymi: nie uznaję, nie lubię, nie zależy mi”.
Komisja Europejska pisząc o zjawisku „mowy nienawiści” powołuje się właśnie na naruszenia „standardów” Facebooka, a to oznacza, że prawdopodobnie właśnie taką interpretację tego terminu można uznać za właściwą. Wpisanie „mowy nienawiści” do unijnych traktatów będzie więc oznaczało de facto wprowadzenie ideologicznej cenzury w całej Unii Europejskiej i karanie wszelkiej krytyki ideologii gender czy politycznego ruchu LGBT.
Nie możemy na to pozwolić. Dlatego w ramach konsultacji społecznych przekazaliśmy już Komisji wyczerpujące stanowisko Ordo Iuris, w którym powołując się na wiążące akty prawa międzynarodowego przypomnieliśmy o tym, że wolność słowa to fundament praw obywatelskich w całym systemie praw człowieka.
Wspólnie obronimy wolność słowa
Zarówno sprawa ks. prof. Oko jak i cenzorskie zapędy Komisji Europejskiej to dowód na to, że jesteśmy dziś na froncie walki o wolność słowa, wolność sumienia oraz wolność nauki.
Tylko od naszego zaangażowania zależą losy tej bitwy.
Nie mam wątpliwości, że działalność Instytutu Ordo Iuris była, jest i nadal będzie w tej sprawie kluczowa. Do kontynuowania tych działań niezbędne będzie jednak Państwa wsparcie.
Zatrudnienie do obrony ks. prof. Dariusza Oko niemieckich prawników, którzy będą ściśle współpracować z naszym zespołem, to bardzo poważny koszt 7 500 Euro, czyli blisko 35 000 zł. Przeciwnicy chcą, by wysokość kosztów odstraszyła polskiego księdza od zaskarżenia wyroku, a tym samym by cenzorski nacisk nabrał mocy sądowego precedensu. Nie możemy na to pozwolić. Jestem pewien, że za księdzem profesorem staną nie tylko prawnicy Ordo Iuris, ale także cała wspólnota naszych Darczyńców i Przyjaciół.
Niezależnie od samej obrony sądowej, towarzysząca sprawie kampania społeczna, prowadzona zarówno w Polsce jak i w Niemczech, której celem jest poruszenie obrońców wolności słowa, to przewidywany koszt 15 000 zł.
Nasze ekspertyzy dla wojewodów i opinie dla sądów administracyjnych, w których bronimy wolności słowa oraz prawa do krytyki aborcji i ideologii gender, w połączeniu z udziałem w postępowaniach administracyjnych i sądowych to planowany koszt 15 000 zł.
Z mojej strony mogą zagwarantować, że każda złotówka poświęcona przez Ordo Iuris na obronę podstawowych praw człowieka przyczyni się do realnego zabezpieczenia nas i naszych rodzin przed agresją niebezpiecznych ideologii nastających na nasze wolności i swobody.
Z wyrazami szacunku
P.S. Nie możemy pozwolić na to, by lewicowi cenzorzy ograniczali wolność słowa i nauki. Musimy stawać w ich obronie, by aktywistom ruchu politycznego LGBT nie udała się akcja zastraszenia przez sądowe wyroki. Jednak kolejne działania w tym zakresie będą możliwe tylko dzięki wsparciu takich osób jak Państwo.