Wieczór polskich legend
W dniu 17 października bieżącego roku, w miejscowości Staw Kunowski, Świętokrzyskie Towarzystwo Miłośników Polskiej Przeszłości, urządziło wieczorek literacki poświęcony polskim legendom. Otóż jedna z tych, którą najczęściej słyszymy.
Była wtedy mroźna i śnieżna zima, gdy królowa Jadwiga postanowiła przyjechać do Sandomierza. Było to jedno z miast, które bardzo kochała spadkobierczyni rodu polskich Piastów i węgierskich Andegawenów.
Tego dnia polska królowa odwiedziła sandomierską kolegiatę Najświętszej Maryi Panny, aby pomodlić się przed ołtarzem, by dla swojego męża Władysława mogła urodzić potomka.
Bogato zdobione sanie, zaprzężone w najpiękniejsze konie czekały na swoją panią. Jadwiga wsiadłszy dostrzegła, że z nieba zaczął sypać biały puch. Opady jednak z każdym kolejnym odcinkiem drogi przybierały na sile. Woźnica nie był w stanie odnaleźć drogi w pokładach białego puchu, który przesłonił widok. Zaczął on zatem okładać konie batem i prowadził sanie na oślep.
Trudy drogi potęgował zapadający z wolna mrok, jednak dobry Bóg, do którego tak żarliwie modliła się Jadwiga, czuwał nad nią w trudach podróży. Nagle Jadwiga dostrzegła w oddali światełko. Nakazała woźnicy kierować się właśnie w to miejsce. Po chwili sanie stanęły przed starą chałupą, gdzie światło dawała ledwo tląca się świeca. Minął woźnica zauważoną chatę i pognał sanie do kolejnego, bardziej okazałego domostwa, gdyż nie uchodziło królowej do byle chałupy za schronieniem zaglądać.
– Hej ludziska – zawołał woźnica.
– Któż to woła po nocy? – odpowiedział otwierający dom mężczyzna.
– Przyjmiecie zagubionych w śnieżycy podróżnych? – mówił woźnica.
– Ano biedni my ludzie, ale w taką pogodę nikomu się nie odmawia pomocy.
Gospodarz poznał, że jego gościem będzie Jadwiga pani na Wawelu i szybko zaczął domownikom dyspozycje wydawać, by jadło i napitek przygotowano. Swoją izbę nakazał wymościć najlepszymi kocami, by królowej wygodnie było do rana doczekać
Przy okazji gospodarz zaczął żalić się przed Jaśnie Panią. Mówiąc tak- Wielka i kochana Pani. Pan, u którego na morgach pracujemy, bata nam nie żałuje za każde przewinienie, a zimową porą na mrozie każe pracować nie patrząc, że sił nam brak. Opowiadał tak królowej, a ta słuchała uważnie, bo losy ludu ważne dla niej były. Opowieść tak wzruszyła Jadwigę, że rzekła do gospodarza:
Rekawiczki królowej Jadwigi w domu Długosza w Sandomierzu
-Na złego pana przyjdzie odpowiednia kara – to mówiąc sięgnęła do kieszeni futrzanego płaszcza i wyciągnęła z nich parę lśniących, białych rękawiczek. – Oto gwarancja mojej obietnicy – rzekła, rzuciła na stół swoje popieliczkowe rękawiczki i wsiadła do sań. Nie minęło jednak kilka tygodni, gdy chłopi zobaczyli orszak we wsi. To byli wysłannicy królowej, która w podzięce za ocalenie od zamieci śnieżnej, postanowiła dotrzymać danej nad ranem obietnicy. Pan okrutny zniknął ze wsi, a rękawiczki złożono do depozytu sandomierskiego skarbca. Dziś można je oglądać w Domu Długosza w Sandomierzu.
Ewa Michałowska – Walkiewicz