Zatrzymani niewinni
W okresie od września 1950 roku, do grudnia 1951 roku zatrzymano grupę siedmiu komandorów, a byli nimi Zbigniew Przybyszewski, Stanisław Mieszkowski, Robert Kasperski, Wacław Krzywiec, Jerzy Staniewicz, Kazimierz Kraszewski, a także Marian Wojcieszek. Powyżsi oficerowie, służyli w Wojsku Polskim przed drugą wojną światową, w stopniach kapitanów i poruczników Wojska Polskiego. Brali oni wszyscy udział w wojnie obronnej mającej miejsce w 1939 roku, broniąc Helu. Po przegranej kampanii wrześniowej, wszyscy oni aż do wyzwolenia przebywali w niemieckich oflagach na terenie Rzeszy.
Po wojnie
Po powrocie na Wybrzeże, co miało miejsce w 1945 roku zostali oni wszyscy przyjęci do służby czynnej w formującej się Polskiej Marynarce Wojennej i szybko awansowali. W momencie aresztowania zajmowali oni najwyższe stanowiska w morskim rodzaju Sił Zbrojnych. Główny Zarząd Informacji, postawił im bezpodstawne zarzuty działalności szpiegowskiej i dywersyjnej, wymierzonej przeciwko ówczesnej władzy komunistycznej. Dowody stawiane im przez GZI, były oczywiście sfałszowane.
Okrutne śledztwo
Podczas długotrwałego śledztwa, odbywającego się w Warszawie, oskarżeni byli wielokrotnie torturowani i w wyniku załamania psychicznego część z nich przyznała się do winy, której nigdy nie popełnili. Jednakże podczas ‘procesu komandorów”, wszyscy wycofali zeznania jako wymuszone. Wyrokiem Najwyższego Sadu, w Warszawie pod przewodnictwem pułkownika Piotra Parzenieckiego, z dnia 21 lipca 1952 roku zatrzymani komandorzy za zorganizowanie rzekomego spisku w wojsku, na karę śmierci skazani zostali: komandor Kasperski, komandor Mieszkowski, komandor Przybyszewski, komandor Staniewicz oraz komandor Wojcieszek. Zaś wyroki dożywotniego więzienia otrzymali: komandor Krzywiec i komandor Kraszewski.
W obliczu śmierci
W dniu 19 listopada 1952 roku, ówczesny prezydent Polski Bolesław Bierut, zastosował prawo łaski wobec komandora Kasperskiego i komandora Wojcieszka, odmawiając go jednocześnie reszcie skazanym. W końcu 1952 roku, w więzieniu na warszawskim Mokotowie rozstrzelani zostali skazani na wyrok śmierci komandorzy. Pozostali natomiast, rozpoczęli odbywanie kary w więzieniu we Wronkach.
Niewiarygodne
Obłuda ówczesnego rządu komunistycznego w Polsce nie miała granic. Dnia 17 maja 1956 roku żona komandora Przybyszewskiego, otrzymała od prokuratora generalnego Mariana Rybickiego list o następującej treści…. Zawiadamiam Obywatelkę, że postępowaniem NSW z dnia 24 kwietnia 1956 roku, postępowanie karne w sprawie męża Obywatelki Zbigniewa Przybyszewskiego, syna Józefa, zostało wznowione. NSW po ponownym rozpatrzeniu sprawy stwierdził niewinność męża Obywatelki i uchylił wyrok NSW z dnia 21 lipca 1952, skazujący go na karę śmierci. Oznacza to całkowitą rehabilitację męża Obywatelki.” Pisma o podobnej do powyższej treści otrzymały rodziny wszystkich skazanych na śmierć, a przebywający w więzieniu zostali oswobodzeni, przy czym jak na ironię komandor Krzywiec zmarł na początku 1956 roku, podczas przebywania na warunkowym zwolnieniu zdrowotnym z odbywania kary.
Zrehabilitowani
W wyniku raportu komisji do spraw badania odpowiedzialności byłych pracowników Głównego Zarządu Informacji, oficerowie GZI i NSW, którzy brali udział w procesie komandorów zostali w 1957 roku, zdegradowani i usunięci z WP. W grupie tej był także Piotr Parzeniecki. .
Miejsca pochówku komandora Mieszkowskiego, Przybyszewskiego i Staniewicza nie są znane, symbolicznie pochowani oni zostali w kwaterze na warszawskiej Łączce.
Mamy wiele takich czarnych plam, które nie przynoszą chwały państwu polskiemu. Ale cóż, działało wówczas niczym nie zmącone prawo komuny, i twardej pięści Józefa Stalina.
Ewa Michałowska – Walkiewicz