Niech się święci 1 maja

Grob

 

 

Grob Między 2 kwietnia a 1 maja trwa w Rzymie intensywne odliczanie do “Papa Day”. Z perspektywy Wiecznego Miasta to nie tylko przygotowanie beatyfikacji, ale i do święta świata pracy na Lateranie.

Dwa odrębne światy tego dnia zjednoczą się tego dnia wokół Jana Pawła II. Cud?

Rzymianie raczej nie zdawali sobie sprawy, że 2 kwietnia minęło 6 lat od śmierci Ojca Św.

Tutaj godzina “21.37” nie wywołuje jednoznacznego skojarzenia. Na placu św. Piotra tamtego dnia byli przeważnie Polacy i turyści zaciekawieni puszczanymi w górę płonącymi balonami w kształcie serca. Dla mieszkańców Wiecznego Miasta magiczna staje się inna data: 1 maja. Pisałem już w jednym z poprzednich felietonów, że Włosi nie rozumieją, dlaczego właśnie wtedy, gdy na placu przed Lateranem odbywa się tradycyjny koncert z udziałem miliona osób, zdecydowano się na beatyfikację. Boją się głównie tłumów, które z powodu dwóch nakładających się wydarzeń będą zwielokrotnione.


Na wczorajszej konferencji prasowej wiceburmistrz Mauro Cartufo stwierdził, że żaden dzień bardziej niż Święto Pracy nie byłby odpowiedni na beatyfikację papieża-robotnika. Jan Paweł II jako papież-robotnik (choć wywołuje to uśmiech na twarzy Polaków) to dla Włochów dość silny znak.
Dlaczego?


Z punktu widzenia kalendarza liturgicznego dzień śmierci Jana Pawła II i dzień jego beatyfikacji – to jest ten sam dzień. Mało kto zdaje sobie z tego sprawę: choć zgodnie z kalendarzem są to dni, które w tym roku dzieli przepaść całego miesiąca, zgodnie z kalendarzem liturgicznym – przypadają na ten sam dzień, II niedziela Wielkiej Nocy. Innymi słowy, data beatyfikacji papieża została wyznaczona na dzień jego odejścia do Pana.


Kiedy mówię o tym zaprzyjaźnionym Włochom, momentalnie stają się orędownikami daty beatyfikacji 1 maja, nawet jeśli wcześniej krzywili się ukłonami w stronę lewicy i na czynienie papieża “robotnikiem”. Włosi bardzo czuli są na punkcie symboliki dat, zwłaszcza w wypadku wydarzeń, których reżyserem nie jest i nie może być człowiek. A ta symbolika jest przecież przebogata.


I sześć lat temu, i w tym roku, dzień odejścia do Pana – dzień beatyfikacji to Oktawa Zmartwychwstania. A jak mówi liturgia, w każdym z ośmiu dni Oktawy Wielkanocnej przeżywamy ten sam dzień Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. To piękne ukoronowanie największej katechezy papieskiej, katechezy bez słów, ale obserwowanej, również bez słów, przez cały niemal świat w 2005 roku, jego katechezy o śmierci. Jego śmierć natychmiast zyskała symboliczny wymiar paschalny. Nastąpiła w dzień Oktawy Zmartwychwstania.

 

Co więcej, papież ustanowił II niedzielę wielkanocną Świętem Miłosierdzia Bożego. Podobno przy sprzeciwie wielu teologów i przy zachętach wielu pracowników kurii rzymskiej, by sprawę jednak przemyśleć – papież wyniósł do rangi święta tajemnicę, która dziś przekonuje tak wielu, zawarta w słowach: “Bóg jest Miłością”. A przecież symboliczna data odejścia Jana Pawła II do Pana nie wyczerpuje się tylko w święcie Miłosierdzia. Kolejna rzecz: Papież odszedł w sobotę (choć już po niedzielnych pierwszych nieszporach, co oznacza, że choć sobota się nie skończyła, liturgiczne zaczęła się Niedziela Miłosierdzia), a to tradycyjny dzień poświęcony Maryi. “Maryjnego” Papieża, który dedykował swój pontyfikat jako “totus tuus” Matce Jezusa, Bóg zabrał z tego świata w sobotnie wspomnienie Matki Jezusa.


Jeśli dorzucić do tego rok 2005, Rok Eucharystii – symbolika jeszcze bardziej się umacnia. Papież był przecież człowiekiem Eucharystii. Ujmują słowa przytaczane przez świadków jego pontyfikatu, którzy opowiadają o tym, w jaki sposób Jan Paweł II przeżywał każdą Mszę św, która była dla niego faktycznie najważniejszym wydarzeniem dnia.


Ks. Konrad Krajewski przywołuje jeszcze jedną symbolikę, mówiąc że 1 maja historia zatoczy niesamowite koło. Ceremoniarz papieski, obecny przy papieżu przez ostatnie 13 lat jego pontyfikatu i również podczas jego śmierci, często mówi podczas wygłaszanych konferencji, że dzień 1 maja zmieni swój sens. “Odtąd nie będzie kojarzony już więcej z świętem pracy, będzie się już mówić tylko o świętości. Owszem, odbędzie się pochód, ale będzie to wielki pierwszomajowy pochód, jakiego świat nie widział, pochód ku Bogu. Wołano kiedyś: niech się święci 1 maja, i teraz rzeczywiście 1 maja będzie w końcu uświęcony”.


Fabbio Magalini, pisarz, rzymianin, potwierdza: To cud. “Lewica, gromadząca się zawsze 1 maja na placu przed Lateranem, i katolicy, gromadzący się na mszach świętych, na audiencjach przy papieżu, to dwa światy. One zawsze żyły osobno, od lat ze sobą skłócone. 1 maja te dwa światy będą ze sobą razem, wokół Jana Pawła II. To będzie wielki znak i kolejny wielki cud papieża” – podkreśla.

Władze miasta starają się obecnie powiązać uroczystości beatyfikacyjne polskiego papieża z tradycyjnym wielkim koncertem z okazji Święta Pracy na rzymskim Lateranie. Z perspektywy Rzymu, to rzeczywiście może to być wielki znak. W kraju, w którym istnieją partie komunistyczne i trwa dość silny lewicowy etos, Jan Paweł II w wersji “papież-robotnik” przyniesie nową optykę świętowania 1 maja.

 

 Za: /