Nowelizacje w polskiej szkole
Bałagan w prawie oświatowym
Polskiej oświacie od lat towarzyszył szeroko rozumiany ład i porządek. Totalny chaos jaki teraz będzie towarzyszył polskiemu szkolnictwu, jest wynikiem schizofrenicznyh reform, obecnego rządu. Ale jeśli dzisiejsza szkoła wyda szereg pokoleń idiotów, to łatwiej będzie nimi rządzić i łatwiej będzie można nimi manipulować. Tak właśnie postępował Stalin, podchodząc do „potrzeby” edukacyjnej Rosjan.
Mamy w tej chwili na poziomie różnych szkół polskich, kompletny bałagan i wszech potężny chaos. Do czasu reformy likwidującej gimnazja i przywracającej ośmioklasowe podstawówki, szkolnictwo polskie dotknęły dwie ustawy regulujące działanie oświaty. A były to, Ustawa o systemie oświaty i Karta Nauczyciela. Wszyscy nie tylko pracownicy szkolnictwa, paradoksalnie zaczęli mawiać, że w polskiej szkole może być tylko gorzej. Ale warto jest podkreślać na każdym kroku, że z polskich szkół dzieci wychodziły należycie wyedukowane, łatwo dostające się na uczelnie wyższe.
A jednak
Zdaniem obecnego ministerstwa, należy „odchudzić” podstawę programową od dnia 1 września b.r. od 5 do 20 procent treści, w zależności od poszczególnych przedmiotów. Według wspomnianego ministerstwa, dzieciom nie wolno będzie zadawać prac domowych chyba tylko dlatego, aby w żaden sposób nie przyswoiły sobie one bardziej przerabianego w szkole materiału.
Nie wypełni zadania
Gdy program w szkolnictwie podstawowym czy też średnim, będzie znacznie okrojony bez dodatkowej nauki ucznia w domu, nie będzie on w stanie wypełniać swojego podstawowego zadania, a jest nim skuteczna nauka dziecka. Nawet najlepszy nauczyciel nie będzie mógł zapewnić odpowiedniego poziomu nauczania, gdy na dany temat będzie poświęcona jedynie jedna lekcja w szkole. Aby sprostać temu zagadnieniu, dziecko chcąc na odpowiednim poziomie utrzymać swoje horyzonty edukacyjne, samo będzie musiało się douczać w domu, często angażując w to swoich rodziców. A przecież edukacja ucznia jest odwiecznym zadaniem szkoły.
Kolejne ministerialne zapowiedzi
Przepisy oświatowe, oparte na współczesnym prawie ministerialnym wskazują jedynie funkcję nauczyciela jako opiekuna samorządu uczniowskiego. Dobrze by było, żeby chociaż jakaś pani woźna te dzieci trochę pouczyła, no bo dlaczego uczeń ma chodzić do szkoły, skoro nauczyciel będzie jedynie „samorządowcem szkolnym”. A przecież to co trzeba wiedzieć, uczeń będzie się musiał uczyć sam w domu. Statuty obecnych szkół przewidują dodatkowo, że nie wolno przeprowadzać więcej niż jednego sprawdzianu dziennie. Ale tak właściwie to po co dzieciom robić te sprawdziany, skoro uczą się w domach, to niech na przykład jakaś dobra sąsiadka zorganizuje dzieciom w domach jakieś większe sprawdziany, a druga sąsiadka niech je sprawdzi, no bo po co to ma czynić szkoła, która w obecnym czasie chce za wszelką cenę wypuścić niedoedukowanych uczniów w świat. Ale przecież po co to w ogóle chodzić do szkoły, jak można sobie wygooglować wiele informacji w laptopie, ale co z obiecanymi dzieciom laptopami….?
Zdaniem „ministry”
„Ministra” edukacji zdecydowała o dalszych losach programu „Laptop dla ucznia”, który to wdrożył poprzedni skład rządzący. Według ich pomysłu, każdy czwartoklasista miał otrzymać na własność komputer. Był to jednak ogromny problemem dla nowych ministrów od systemu edukacji, więc szybko zaniechano tego pomysłu. Co niektórzy z obecnego rządu stwierdzili, że PiS rozdawał młodzieży komputery jako program wyborczy dla swojej partii. Zatem komputerów ten rząd nie będzie dawał uczniom. Czyli program szkolny okrojony, brak źródła wiedzy jakim jest dostęp do komputera i internetu, nie wolno zadawać prac domowych uczniowi, spowoduje niedouczenie polskich dzieci. Ale po co te dzieci mają się uczyć i przeciążać swoje szare komórki, jak mogą uprawiać sex, no bo wprowadzono pigułkę „po”. No i „po” co się tu martwić.
Projekt farmaceutyczny
Projekt nowelizacji prawa farmaceutycznego, przewiduje dziś dostępność jednego z hormonalnych środków wczesnoporonnych dla osób powyżej 15 lat. Środki takowe były dostępne dla dorosłych kobiet do tej pory jedynie na receptę. Podobno teraz piętnastolatki, będą tabletkę taką mogły zakupić bez wymaganego przepisu lekarza. Polacy bowiem uważają, że piętnastoletnia uczennica nie może dzisiaj samodzielnie kupić totolotka, nie może samodzielnie iść do solarium i nie może nawet kupić karty SIM, do swojego telefonu. Jak zatem będzie mogła ona decydować o tak ważnej sprawie jak zakup pigułki „po”. Ona powinna być doedukowana, że „przed” ukończeniem 18 lat nie powinna czegoś robić…Ale nasz wspaniały rząd już wybiega na przód i chce uraczyć piętnastoletnie dzieci czymś „po”. No świetnie… mało nauki dużo sexu i otwarte apteki, świetlana przyszłość dla naszych młodych pokoleń.
Niech rządzący nie kłamią, że tak dbają o kobiety, bo wszyscy pamiętamy jak kobiety były traktowane za poprzednich rządów koalicyjnych.
Ewa Michałowska- Walkiewicz