Wigilia Bożego Narodzenia był to dzień wyjątkowy, wróżebny. W Polsce, na Ukrainie, w Czechach, we Francji i w Niemczech wierzono, że w wieczór wigilijny woda w źródłach, potokach i rzekach zamienia się na chwilę w miód, wino, a nawet płynne złoto. Moment ten odgadnąć mogą tylko niewinni i szczęśliwi, wino zaś przez nich zaczerpnięte nie zamienia się już w wodę. W niektórych okolicach wierzono, że o północy niebo się otwiera, a wypowiedziane wówczas życzenia się spełniają. Wierzono też, że dzwonią zatopione dzwony, budzą się pszczoły w ulach, a pod śniegiem zakwitają kwiaty. W całej Europie panowało przekonanie, że zwierzęta w ten wieczór mówią ludzkim głosem. We wsiach polskich jeszcze dziś tradycja każe dzielić się opłatkiem z bydłem i zwierzętami domowymi.
Pewne obrzędy wigilijne wiążą się z zaklinaniem urodzaju. W kątach izby stawiano snopy zbóż, co robiono także we dworach. W ogóle ziarno i chleb są najważniejszym elementem obchodów dnia wigilijnego. Poczynając od dzielenia się opłatkiem, który to zwyczaj zamyka w formule pieczywa wybaczenie, dobro i pomyślność, poprzez magiczne składniki wieczerzy: mąkę, miód i mak, Wigilia ma najbardziej mistyczne znaczenie spośród wszystkich obrzędowych posiłków.
Stół musiał być nakryty białym obrusem, przykrywającym warstwę siana. Z wyciąganych źdźbeł wróżono sobie powodzenie w nadchodzącym roku. Źle wróżyło trafienie na krótką, żółtą trawkę. Na stole było przynajmniej jedno puste nakrycie dla nieobecnych bliskich, a także dla niespodziewanych gości. Nikt w tym dniu nie mógł zostać odprawiony od drzwi.
Siadano do stołu po ukazaniu się na niebie pierwszej gwiazdy. Ojciec rodziny odmawiał krótką modlitwę i następnie dzielono się opłatkiem – była to chwila wybaczania, zgody i miłości, po czym następowała wieczerza, w naszym kraju zawsze postna. Wedle tradycji potraw miało być dwanaście, na pamiątkę dwunastu apostołów, a w każdym razie ilość parzysta. Liczenie ułatwiał fakt, że za potrawy można było uznawać dodatki, czy też podawane na koniec bakalie i jakoś zawsze ilość się zgadzała. Gorzej było z biesiadnikami, których liczba miała być parzysta, w przeciwnym razie ktoś z nich mógł umrzeć w nadchodzącym roku. Nierzadko sprowadzano jakiegoś samotnego sąsiada lub też bardziej przesądna stara ciotka symulowała atak migreny.
Zestawy licznych dań były bardzo tradycyjne i zależne od regionu kraju.
Najpopularniejszą niegdyś zupą wigilijną była polewka migdałowa, którą i dziś podaje się w niektórych domach. Na wschodzie jedzono kiszony barszcz (choć w obecnej postaci wszedł do kuchni dopiero w XVIII w.), w niektórych regionach zupę rybną lub grzybową. Ostatecznie prymat utrzymał barszcz i uszka z farszem grzybowym. Grzyby występujące także w innych potrawach wigilijnych – jako rosnące w lesie, w dawnych wierzeniach uchodziły również za pożywienie niezwykłe, wykradzione z „innego świata”.
Kolejnym punktem wigilijnego menu były ryby. Na wsi nie jedzono ich dużo, gdyż chłopi nie zawsze mogli je łowić, lubiane zaś powszechnie śledzie wymagały wydania pieniędzy, za to wśród szlachty i mieszczaństwa podawano kilka dań rybnych, ze sławnym karpiem lub szczupakiem na szaro (w sosie z krwi ryby, piernika, karmelu. wina, korzeni), będącym specyficznie polskim daniem. Ryby podawano w różnej postaci – w galarecie, smażone, gotowane, pieczone. Nie unikano również karpia po żydowsku, w sosie z cebuli, który zagościł na stałe w polskiej kuchni odświętnej.
Poza rybami podawano wiele dań postnych, kraszonych olejem, jak kapusta z grochem, kapusta z grzybami, pierogi z kapustą i grzybami, gołąbki z kaszą, kompot z suszu owocowego, bakalie, ciasto. W domach, gdzie rygorystycznie przestrzegano postu, nie podawano ciasta przed północą, gdyż było przyrządzane na maśle i mleku.
Ważnym składnikiem wieczerzy wigilijnej był mak. Jego właściwości narkotyczne, znane od czasów prasłowiańskich, stanowiły symbol snu i łączności z innym światem. Potrawy z maku znajdują się zawsze w jadłospisie wigilijnym, choć – zależnie od regionu są różne. Oprócz sławnych klusek z makiem podaje się łamańce z makiem, to jest mak utarty z miodem i bakaliami z dodatkiem kruchych ciasteczek, lubiane na wileńszczyźnie mleko makowe z kruchymi placuszkami, zwanymi śliżykami, lwowską kutię, składającą się z maku, rozgotowanej pszenicy, miodu i bakalii i wreszcie makowce, czyli strucle z makiem, bez których i dzisiaj święta Bożego Narodzenia nie mogą się obejść. Mak w potrawach wigilijnych łączy się zwykle z miodem, oznaczającym szczęście i powodzenie w życiu. Innym ciastem kojarzącym się z Godami jest piernik, który choć rodem z Niemiec – przylgnął jakoś do polskiej kuchni, a zapach jego łączy się z symfonią takich aromatów jak jedlina, wanilia, świeże ciasto, tworząc niepowtarzalny nastrój polskiej Wigilii.
Wyjątkowość tej szczególnej wieczerzy, nastrój życzliwości i przebaczenia, odnajdywane z radością na stole wciąż te same ulubione potrawy składają się na malowniczą tradycję, która podczas ciężkich opresji narodowych, jak okres rozbiorowy czy lata okupacji, pomagała zachować tożsamość narodową. Zwłaszcza dla ludzi więzionych, zesłanych, emigrantów czy żołnierzy walczących o Polskę w obcych krajach, stanowiła ona symbol, możliwość spotkania się z bliskimi przynajmniej myślą o tej samej godzinie.
Następne dwa dni Bożego Narodzenia spędzane są na odwiedzinach u krewnych i przyjaciół, i jedzeniu specjałów już mięsnych – pieczonego drobiu, schabu, oraz pozostałości uczty wigilijnej i ciasta.
cdn.
Źródło:
„Przy Polskim stole” autorstwa Krystyny Bockenheim
Wydawn. Dolnośląskie, 1998
Kuchnia Odświętna, fragmenty z książki „„Przy Polskim stole” Krystyny Bockenheim
Część 1-wsza
https://polishnews.com/witaholidays/tradycjetraditions/4319-post-i-%C5%9Bwi%C4%99ta