Ogień Krzepnie, Blask Ciemniej

zlobek

 

Ileż nielogiczności w całej tej, jakże znanej nam polskiej kolędzie!
Autorem tekstu, o czym pewno wiedzą nieliczni, jest poeta okresu sentymentalizmu, “Poeta Serca”, którego twórczość tworzyła przęsło między oświeceniem a
romantyzmem.
To Franciszek Karpiński(1741-1825), autor znanej sielanki “Laura i Filon”. Także twórca przeznaczonego dla ludu śpiewnika religijnego “Pieśni nabożne”, (m. in. “Kiedy ranne wstają zorze “i” Wszystkie nasze dzienne sprawy”), wydanego w 1792 r.

zlobek

Nielogiczność, której dopatrujemy się w tej pięknej, bożonarodzeniowej kolędzie, jest tylko pozorna. Pozorna ale też zamierzona. Zastosował bowiem poeta w tym tekście tzw. oksymoron, tzn. związek frazeologiczny obejmujący dwa opozycyjne znaczeniowo wyrazy np. moc – truchleje, blask – ciemnieje, ma granice – Nieskończony, Wzgardzony -okryty chwałą, Śmiertelny – Król nad wiekami (…)

Prowokująca nielogiczność oksymoronu sprzyja wydobyciu sensów skomplikowanych, odpowiadających dialektycznej złożoności stanów rzeczy, przeżyć czy myśli.
Wigilia Bożego Narodzenia, podczas której dzieją się te wszystkie “cuda” jest tym dniem, w którym następuje odnowienie dziejów. Jest to dzień pierwszy, tak jak był w raju pierwszy dzień, od którego zaczynało się wszystko od początku.
Wigilia w świadomości pokoleń była powtórzeniem takiej rajskiej sytuacji, a uczta wigilijna odzwierciedlała owo wszechpojednanie: żywych i umarłych, (wolne miejsce przy stole, dodatkowe nakrycie), ludzi i zwierząt (przemawianie tychże ludzkim głosem, dzielenie się z nimi opłatkiem).

Czekanie na pierwszą gwiazdę. Niepokój, podekscytowanie. To ona wyznacza granicę między codziennością a światem. Między światem bliskim, znanym i powszednim, a światem cudów, nadprzyrodzonych zjawisk, tajemnic. To blask tej pierwszej gwiazdy, na grudniowym, granatowym niebie, od wieków napełniał ludzi niepokojem, grozą, ale też wielką radością, że oto stało się! W ten wieczór mistyczny, zagadkowy i ostateczny w swej wymowie rodzi się Zbawiciel!

 TYLKO RAZ CZUJEMY WIELKOŚĆ NIEBA TRZEBA WTEDY ZASTYGNĄĆ I TRWAĆ…

Bierzemy w dłonie kruchy, zazwyczaj śnieżnobiały opłatek, który jednoczy w życzliwości ludzi zamieszkujących choćby na antypodach. Dzielenie się nawzajem opłatkiem oznacza poświęcenie się jednych dla drugich, zbliża oddalonych i jedna skłóconych. Łamiąc się opłatkiem wymawiamy słowa, na które często nas nie stać przez cały rok, na które od innych tak często czekamy.

wigilja

 Życzeniom towarzyszy wspólna modlitwa. Może niechaj będzie ona taka, jak w pięknym wierszu księdza Jana Twardowskiego;
POMÓDLMY SIĘ W NOC BETLEJEMSKĄ W NOC SZCZĘŚLIWEGO ROZWIĄZANIA

BY WSZYSTKO NAM SIĘ ROZPLATAŁO WĘZŁY, KONFLIKTY,POWIKŁANIA

OBY SIĘ WSZYSTKIE TRUDNE SPRAWY POROZKRĘCAŁY JAK SUPEŁKI WŁASNE AMBICJE I URAZY ZACZĘŁY ŚMIESZYĆ JAK KUKIEŁKI
I ABY W NAS ZOŁŚLWE JĘDZE POZAMIENIAŁY SIĘ W OWIECZKI
A W OCZACH MĄDRE ŁZY STANĘŁY JAK NA CHOINCE ŚWIECZKI

A teraz o sprawach mniej poważnych, ale nierozerwalnie związanych z wieczorem
wigilijnym. Otóż jest on dobrą okazją do wróżb…..matrymonialnych. W zapiskach
przechowywanych od najdawniejszych czasów znajdziemy informacje o tym, jak młode dziewczęta za pomocą miłosnych ” sztuczek” usiłowały dowiedzieć się o swych przyszłych mężach. Dokonywane przez nie ” cudaczne” obrzędy miały na celu odkrycie imienia, zawodu, pochodzenia, a nawet fizycznego wyglądu mężczyzny, którego miały kiedyś poślubić.

Należy dodać, iż tego rodzaju magii sprzyjały tylko pewne pory i sezony. Dobrą godziną była np. północ. Wtedy to, w ciszy i samotności mogły ulegać zatarciu granice realnego świata. Za pomyślne uznawano tylko niektóre daty i dni. Wśród nich św. Walentego, św. Jana, przypadającą na koniec stycznia wigilię św. Agnieszki ( patronki dziewic) oraz święto Adama i Ewy.

Dużą, znaczącą rolę odgrywały w tej “miłosnej procedurze” sprawy kulinarne. Wierzono, że dziewczyna, która w milczeniu Przygotowuje potrawy Na Wgilję Bożego Narodzenia może zwabić męża przyszłego męża zgodnie ze swym życzeniem.

Pozostawiając stół zastawiony, a kuchnię pustą, dziewczyna chowała się w pobliżu, czekając na odgłos kroków. Jeżeli mężczyzna wchodził i zjadał kolację, znaczyło to, że poślubi ją w ciągu roku.

W publikacji pt. “W sidłach miłości”, (z serii “Świat Baśni, Legend i Mitów”, Warszawa 1992), znajdziemy także inne rewelacje, często w postaci przestróg. Otóż – taka zabawa w ” miłosne podchody” zimą, kiedy siły ciemności są najpotężniejsze, potrafi spowodować nieszczęście. Młoda kobieta może ze swej kryjówki złowić spojrzenie potwora o płomiennych oczach, pożerającego przysmaki. Będzie to oznaczało tylko jedno – skazanie na małżeństwo z kimś, kto jej życie zamieni w pasmo udręk.

Literatura związana z tradycją Bożego Narodzenia jest niezwykle bogata.
W spuściźnie prawie każdego twórcy znajdziemy utwory dotyczące tego świątecznego okresu, (z zakresu poszczególnych rodzajów literackich, tzn. liryki, epiki, dramatu).
Mam na uwadze twórców polskich ale także obcych. No, bo przecież i Dickens,
(” Opowieść wigilijna” – “A Christmas Carol”) i Szekspir (“Wieczór Trzech Króli “), itd.
Po przytoczeniu nieco ” pogańskich ” w swej wymowie obrzędów wigilijnych, wróćmy do rodzimych, polskich. W książce Ewy Ferenc-Szydełkowej ” Rok kościelny w polskiej tradycji ” wyczytać możemy, w sprawach “damsko -męskich”, co następuje:

“…Panny i kawalerowie ciągnęli źdźbła siana spod obrusa. Zielone źdźbła były dla dziewcząt zwłaszcza najszczęśliwszą przepowiednią i oznaczały ślub w ciągu najbliższych zapustów:
– krzywe, pokręcone – oczekiwanie, żółte – staropanieństwo. Przy tym zwracano uwagę na długość źdźbła, co mówiło o długości życia.

Podobnie wróżono z ustawionego w kącie izby snopka. Parzysta liczba ziarenek w kłosie zapowiadała szybkie małżeństwo (…..)”.

Dziewczęta zawsze chciały wiedzieć, jak będzie z ich zamęściem. Wybiegały więc po wieczerzy wigilijnej z domów i nasłuchiwały, z której strony zaszczeka pies. Stamtąd też prawdopodobnie mogą przybyć swaty. Nasuwa się w tym miejscu,( smutna? ), refleksja, iż było to możliwe tylko w warunkach” wsi spokojnej, wsi wesołej”.
Cóż mają bowiem do powiedzenia, czy raczej do “wyszczekania”psy amerykańskie, skazane przez prawo i kochających właścicieli, na “psią niemotę”?

Mogły też dorodne, polskie dziewoje liczyć kołki w płocie: do pary, czy nie do pary. Jeżeli naliczyły z któregokolwiek miejsca do końca płotu do pary, wróżyło to wyjście dziewczyny za mąż tego jeszcze roku.
Również z realizacją tego byłyby trudności, gdyż większość amerykańskich działek
(yard ), na których stoją domy, jest nieogrodzona.

Dziewczyna, która na Wigilię ucierała w makutrze mak mogła mieć duże nadzieje na szybkie zamążpójście. A właśnie mak zajmował poczesne miejsce na wszystkich polskich stołach, niezależnie od regionu. Sporządzano z niego zupę, dodawano do klusek, ciast i kasz. Bardzo smakowite były łamańce z makiem, kutia, potrawa – symbol jedności świata żywych i umarłych, (obłuskane całe ziarna pszenicy, mak, miód, z dodatkiem bakalii ). Popularna zwłaszcza na wschodzie Polski. Obowiązkowo na każym polskim stole zagościć i  musiała strucla z makiem.

Wydaje się, że młode Amerykanki mają nikłe szanse i w tej kwestii, bo któraż z nich wie, co to jest ” makutra” i targane lub darte kluski z makiem?
Ciasto z dyni – oczywiście, bo nie byłby ważny bez tego szalony, zabarwiony na pomarańczowy kolor “Halloween”.

Zakończmy te wigilijne refleksje, ułamki przypomnień i zadumań przywołaniem poezji Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.

 A wraz z jego strofą wejdźmy w niepowtarzalny, jedyny w roku, ciepły klimat rodzinnych spotkań:

aniol

         Właśnie ojciec kiwa na matkę, że juz wzeszła gwiazdka na niebie,
           że czas się podzielić opłatkiem, więc wszyscy podchodzą do siebie.
          I serca drżą uroczyście, jak na drzewku przy igłach liście…jest cicho.
        Choinka plonie. Na jej szczycie cherubin fruwa. Na oknach pelargonie.
         Blask świeczek złotem zasnuwa. Potem od grajka płynie kolęda na okarynie:
                                 „Lulajże Jezuniu, moja perełko, lulaj ulubione me pieścidełko…”

(M. G-W)

gloria