Polish News,ogląda Bartka

 

W niewielkim świętokrzyskim miasteczku o dźwięcznej nazwie Zagnańsk, rośnie jeden z najstarszych w Polsce dębów. Jest on roku 1954, szczególnie chroniony i uznany jako pomnik przyrody. Związanych jest z nim wiele historycznych sytuacji, które są powiązane z turystyką.

Jak wygląda wspomniany dąb z Zagnańska
W okresie międzywojennym, naukowcy oszacowali przypuszczalny wiek tego dębu na 1200 lat. Taką informację można uzyskać w publikacji Cezarego Pacyniaka, zatytułowanej „Najstarsze drzewa w Polsce”. Ponieważ z biegiem lat, pszczoły zrobiły sobie w jego wnętrzu swoją barć, okoliczni mieszkańcy nazwali swój dąb Bartek, który od wieków, jest atrakcją Zagnańska. Drzewo to, posiada 28,5 metra wysokości. Według danych z Nadleśnictwa Zagnańsk, obwód jego pnia wynosi na wysokości 1,30 m – 9,85 m, a przy ziemi 13,4 m, zaś rozpiętość korony wynosi 20 m x 40 m, natomiast obliczono, że okap korony ma 720 m³, zaś wymiar pierścienia oszacowany jest na 3,14 m. Miąższość całego drzewa, wynosi 72 m³, natomiast miąższość grubizny całego drzewa, stanowi około 65 m³.

Historia tego żywego zabytku
W roku 1829, dąb miał 14 konarów głównych i 16 bocznych, zaś w 2008, miał on już tylko 8 konarów głównych. Jak podają nam dostępne źródła historyczne, w roku 1906 dąb Bartek, dotkliwie ucierpiał od pożaru pobliskich zabudowań miasteczka Zagnańsk. Wówczas to na terenie naszego kraju, szalał terror trzech zaborców w ościennych państw. Mieszkańcy Zagnańska słynęli ze swojego nieskrywanego umiłowania do polskiej ziemi, zatem pomagali oni jak mogli patriotom uwikłanym w wir powstania styczniowego, listopadowego, jak też i podczas wszelkich demonstracji robotniczych mających miejsce w latach 1905-1906. Z tego terenu, wiele osób było pracownikami tartaków i zakładów odlewniczych. Chętnie przystępowali oni do pierwszych karbonarskich związków zawodowych. Nie podobało się to szefom ich zakładów pracy, którymi byli jak nie trudno się domyśleć ówcześni nasi zaborcy. Skończyło się to dla wspomnianych robotników walczących o swoje prawa więzieniem, zaś okoliczne zabudowania gospodarskie, podpalono.


Rok 1920

Gdy Polska już odzyskała długo oczekiwaną niepodległość, Polacy poczuli się prawdziwymi gospodarzami swojego kraju, stąd nastąpiło ich wielkie zainteresowanie dobytkiem historycznym kraju, do którego też należały okazy przyrodnicze. W 1920 roku, pień Bartka zacementowano, wlano tak zwaną gęstwinę lub też inaczej mówiąc plombę do jego wnętrza, a ubytki widniejące na pniu, zamaskowano płatami kory.

Rok 1933
W końcu sierpnia 1933 roku, podczas zlotu Patriotów Polskich z okazji 25-lecia powołania do istnienia Związku Walki Czynnej oraz Związku Strzeleckiego, obok zagnańskiego dębu odsłonięto pamiątkowy kamień z napisem: W 25-lecie ZWC i Związku Strzeleckiego 1908-1933 — Obywatele. Kamień ten przeleżał ponad 30 lat przewrócony napisem do ziemi, dziś znajduje się on po wschodniej stronie Bartka, stanowiąc dodatkową atrakcję tej okolicy .

Bartek jako pomnik
W 1934 sąd konkursowy doszukujący się znakomitości przyrodniczych naszego kraju, uznał dąb Bartek za pomnik przyrody, z orzeczeniem Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej. Współcześnie drzewo to zostało wpisane do rejestru pomników przyrody, Rozporządzeniem Nr 35/2007 Wojewody Świętokrzyskiego z dnia 12 grudnia 2007 roku, w sprawie uznania okazów roślinnych, za pomniki przyrody.

Uderzenie pioruna
W dniu 3 czerwca 1991 roku, Bartek dotkliwie ucierpiał w wyniku uderzenia w niego pioruna. Wówczas to uległ zniszczeniu jeden z konarów tego pięknego dęba oraz część pnia, uległa tak zwanemu rozpadnięciu pionowemu, to znaczy powstała na jego pniu listwa piorunowa. Uszkodzenie zostało zakonserwowane, ale jest to mimo wszystko dodatkowe uszkodzenie naszego pomnika. W późniejszym okresie założono na drzewie piorunochron, a także zamontowano w miejsce drewnianych, podpory teleskopowe podtrzymujące jego konary

Legendy i podania
Według jednej z legend, król Jan III Sobieski i jego ukochana żona Marysieńka, gdy na Polskę w siedemnastym stuleciu napadli Turcy, ukryli wielkie skarby w pniu Bartka, aby nie dostały się one w ręce pogańskie. Gdy wspomniany król rozgromił wojska tureckie pod Chocimiem w roku 1673, zabierając z Bartka swoje skarby, część z nich świadomie zostawił, aby mogły one posłużyć tym rycerzom, którzy całym sercem będą służyć ojczyźnie. Kolejną legendą, jest nieco starsza od poprzedniej, a dotyczy ona panowania Władysława Łokietka. Gdy w roku 1138, ówczesny władca Polski Bolesław Krzywousty podzielił nasz kraj na dzielnice, nie było to dobrym posunięciem politycznym, ani też ekonomicznym. W roku 1320, Władysław Łokietek, scalił nasz kraj po rozbiciu dzielnicowym, a fakt ten chciał uhonorować wielkim przyjęciem na Wawelu. Postanowił on zatem urządzić wielkie polowanie, w którym on sam też uczestniczył. Jego wybór lasów, w których chciał polować, padł na bory świętokrzyskie. Po trudach zapuszczania się w gęste lasy i knieje, postanowił on odpocząć pod rozłożystymi konarami zagnańskiego dębu. Tak się ów dąb spodobał królowi, że nadał mu on nazwę dębu królewskiego,

Chrystus ukrzyżowany
Na pniu Bartka, na początku XIX stulecia od strony południowo-wschodniej zawieszone są dwie figury. Są nimi dwie postacie Chrystusa Ukrzyżowanego. Zostały one odlane w miejscowych fabrykach żelaza, jako dar wotywny robotników, celem utworzenia miejsca regularnych spotkań modlitewnych mieszkańców Zagnańska. Według podań i zapisów historycznych, na konarach Bartka, w roku 1864 kozacy powiesili dwóch polskich oficerów powstania styczniowego. Aby dodatkowo upodlić Polaków, którzy za wszelką cenę upominali się o swoją wolność, tych oficerów Rosyjscy okupanci wieszali bez ubrania.

Turystyka
Jak nie trudno się domyśleć, Bartek ściąga do siebie wiele grup wycieczkowych, jak również i indywidualnych turystów. Jest tutaj wokół niego czysta i ludzką ręką nie zmącona roślinność, która dodaje nieskrywanego uroku, temu miejscu. W pobliżu dębu przechodzi zielony szlak turystyczny, prowadzący z kolejnego historycznego miasteczka o nazwie Bliżyn.

Polish News dziękuje pani Marzenie Chmielakowskiej za zaproszenie na te piękną wycieczkę.

Ewa Michałowska – Walkiewicz
[email protected]