To może mieć ogromne znaczenie dla zbliżających się wyborów
Mówi: Marcin Bochenek, dyrektor Pionu Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego, NASK; Agnieszka Ładna, Pracownia Badań Społecznych w PIB NASK
Treści udające rzetelne dziennikarstwo, farmy trolli czy pseudoanonimowe ataki na polityczną konkurencję stają się w sieci coraz częstsze i powszechniejsze. Już ponad połowa Polaków przyznaje, że spotkała się z dezinformacją w internecie – wynika z raportu Pracowni Badań Społecznych NASK. Zdaniem internautów co trzecia informacja jest zmanipulowana. Jednocześnie dwie trzecie badanych nigdy nie weryfikuje wiarygodności informacji lub robi to sporadycznie. Takie wyniki budzą niepokój szczególnie przed wyborami. Konieczna jest edukacja internautów, czemu ma służyć serwis bezpiecznewybory.pl.
– Dezinformacja i manipulacja w sieci to problem poważny. Ponad połowa respondentów przyznaje się do tego, że z tym zjawiskiem miała do czynienia w ostatnich miesiącach czy tygodniach. Stosunkowo duża grupa osób nie potrafi na to pytanie odpowiedzieć, a tylko co czwarty mówi, że z takim zjawiskiem się nie zetknął – wskazuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Marcin Bochenek, dyrektor Pionu Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego NASK.
Z raportu Pracowni Badań Społecznych NASK „Bezpieczne wybory. Badanie opinii o (dez)informacji w sieci” wynika, że niemal co czwarty Polak manipulacje w sieci dostrzega codziennie lub kilka razy w tygodniu. Najczęściej są to fake newsy (ok. 30 proc.), trolling (15,6 proc.) czy fałszywe konta internetowe (blisko 15 proc.).
– Jedną z najważniejszych informacji wynikających z badania jest to, że internauci nie są w stanie odróżnić opinii od faktu, a mimo to nie sprawdzają wiarygodności treści zamieszczonych w sieci – mówi Agnieszka Ładna z Pracowni Badań Społecznych NASK, współautorka badania.
Tylko 4,5 proc. badanych potrafiło prawidłowo rozróżnić fakt od opinii. Jednocześnie 37 proc. nigdy nie sprawdza, czy informacje, które czytają w sieci, są wiarygodnie. Co trzeci robi to sporadycznie, a zaledwie co czwarty – stosunkowo często. Oceniając wiarygodność newsów, internauci zwracają uwagę na informacje o źródłach i to, czy informacja pochodzi z medium, któremu ufają (po ok. 46 proc.). Co trzeciemu wystarcza, że publikują ją osoby, do których mają zaufanie.
– Polscy internauci mają stosunkowo duże zaufanie do internetu, gorzej wypada zaufanie do sondaży wyborczych. 8 proc. badanych przesyła informacje dalej, nawet jeśli jest w stanie rozróżnić, która jest fake newsem – mówi Agnieszka Ładna.
Z badania NASK wynika, że 56 proc. Polaków ma zaufanie do treści znalezionych w internecie, jednocześnie szacują, że średnio 30 proc. treści internetowych jest sfałszowana lub zmanipulowana. Prawie dwie trzecie badanych dostrzega zjawisko dezinformacji w internecie, które ma na celu wpływanie na wynik wyborów.
– Wszystkim zależy na tym, aby wybory przebiegły w sposób niezakłócony i żeby ten wybór, jakikolwiek on będzie, był wyborem możliwie najbardziej świadomym, a na pewno nie zmanipulowanym przez nieprawdziwe informacji – podkreśla Marcin Bochenek. – Czym innym jest ostry spór polityczny, a czym innym przekazywanie informacji, które po prostu budują nieprawdziwą świadomość u wyborcy. Nikt nie lubi być manipulowany, więc odkrycie wyborcy, że wykonał wyboru w oparciu o nieprawdziwe przesłanki, może być doświadczeniem traumatycznym.
Analiza „Fake news – dezinformacja w świecie nowych mediów” wskazuje, że w latach 2006–2017 pracownicy Massachusetts Institute of Technology przeanalizowali 126 tys. wpisów na Twitterze, zarówno fałszywych, jak i prawdziwych. Okazało się, że fake newsy docierają do odbiorców sześciokrotnie szybciej niż informacje prawdziwe. Przed wyborami prezydenckimi w USA na Twitterze powstały fałszywe konta, które służyły do rozpowszechniania informacji o kampanii wyborczej. Za ich pośrednictwem wysłano do internetu ponad 18 proc. wszystkich postów, więc mogło to mieć wpływ na ostateczny wynik wyborów.
Fake newsy mogły także wpłynąć na wynik referendum w sprawie brexitu. Dwa dni przed głosowaniem w sieci pojawił się film mający być dowodem na to, jak łatwo nielegalni imigranci mogą przekroczyć Kanał La Manche. Film okazał się zmanipulowany, ale mógł zachęcić do głosowania za opuszczeniem UE.
– W Polsce również tego typu zjawiska mają miejsce. Możemy się spodziewać, że w wyborach do Europarlamentu i w następnych wyborach będą pojawiały się na jeszcze większą skalę – ocenia Marcin Bochenek.
Dlatego konieczna jest edukacja internautów, dzięki której staną się oni bardziej świadomi technik manipulacji w sieci. Ma w tym pomóc portal bezpiecznewybory.pl, gdzie oprócz podstawowych informacji o higienie korzystania z internetu można się dowiedzieć, jak weryfikować autentyczność profili społecznościach i wiarygodność informacji oraz jak zgłaszać przypadki nadużyć w sieci.
– Można znaleźć studium przypadku, gdzie prowadzimy analizę na konkretnym przykładzie dezinformacji. Każdy może sprawdzić, w jaki sposób powinno się zbadać, z czym mamy do czynienia, w jaki sposób zbadać źródło, jak poznać, że ta informacja ma charakter dezinformacji. Myślę, że najlepszy sposób to pokazywanie przykładów – tłumaczy Krzysztof Silicki, zastępca dyrektora NASK ds. cyberbezpieczeństwa i innowacji.
Serwis został stworzony przez NASK przed ubiegłorocznymi wyborami samorządowymi. Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego zyskał nowe treści.
– Są tam również informacje dla komitetów wyborczych, Krajowego Biura Wyborczego, mediów i organizacji pozarządowych. Z racji tego, że NASK specjalizuje się w temacie cyberbezpieczeństwa, prowadzimy zespół CSIRT NASK na poziomie krajowym, więc porady w serwisie dotyczą także tego, jak się zabezpieczyć przed takimi zjawiskami jak phishing – mówi Krzysztof Silicki.
Źródło: www. newseria.pl