Ropa pozostaje zagrożeniem dla giełdowej hossy

Koszty tankowania w Stanach Zjednoczonych są najwyższe od lata 2008 roku, co może ograniczyć pozostałe wydatki konsumpcyjne i obniżyć dynamikę PKB. Mimo to rynek terminowy sugeruje wzrostowe otwarcie sesji w Nowym Jorku.
Przez ostatnie dwa dni trwały walki o największą libijską rafinerię i terminal naftowy. Według najnowszych raportów rebeliantom udało się utrzymać kontrolę nad Ras Lanuf i odepchnąć wojska wierne pułkownikowi Kadafiemu. Międzynarodowa Agencja Energii ocenia, że libijski eksport ropy jest o milion baryłek dziennie mniejszy niż w styczniu.
W rezultacie cena ropy w Nowym Jorku podskoczyła o 2% i sięgnęła 106,5 USD za baryłkę. Surowiec notowany w Londynie kosztował aż 118 dolarów i był o 25% droższy niż na początku roku. Najwyższe od 29 miesięcy ceny ropy widać już na amerykańskich stacjach, gdzie średnia cena galonu benzyny sięgnęła 3,509 USD i jest o 12% wyższa niż miesiąc temu.

Ekonomiści zastanawiają się, gdzie leży granica, po przekroczeniu której droga ropa zacznie przekładać się na decyzje inwestycyjne amerykańskich przedsiębiorstw. Jednak już teraz koszty paliwa zmniejszają możliwości konsumpcyjne Amerykanów. W piątek to właśnie obawy o stan portfeli amerykańskich konsumentów doprowadziły do spadków cen akcji na Wall Street.
Jednakże wczesnym popołudniem rynki nie wydawały się przesadnie zmartwione ani drogą ropą, ani sytuacją na Bliskim Wschodzie. Nastrojów nie popsuła nawet postępująca przecena greckiej i portugalskich obligacji, która została wywołana obniżeniem ratintu Grecji przez agencję Fitch.

Do godziny 13:10 kontrakty terminowe na Nasdaq100 oraz S&P500 zyskiwały po 0,4%. Ponad kreską utrzymywały się także główne indeksy w Londynie, Frankfurcie i Paryżu, a wzrosty w Mediolanie przekraczały 1%. W dzisiejszym kalendarium jedyną publikacją makroekonomiczną będą dane o saldzie kredytu konsumenckiego w USA. Analitycy szacują, że w styczniu zadłużenie Amerykanów zwiększyło się o 3,9 mld dolarów.
K.K.
http://www.bankier.pl