Siedmiu jeźdźców Apokalipsy

 

Marcisz Bielski

1. Statystyka

Być może postępujemy niekoniecznie chronologicznie, lecz zacznijmy od statystyki. Była ona znana już w epoce faraonów. Do budowy piramid potrzebowali niewolników, lin, toporów, wody, etc. etc. Ilu niewolników, ile korców ziarna, ile lin, etc. ówcześni “inżynierowie”, kapłani, czy kto tam jeszcze miał do tego przydział, znali podstawy logistyki, budowy, zaopatrzenia, etc. Umieli liczyć i robili to w sposób wyrafinowany tak, że i dzisiejsze algorytmy można by z powodzeniem opierać na znanych wówczas sposobach.

Znali także podstawowe pojęcia i zastosowania statystyki. Tylko bowiem dzięki tej i takiej wiedzy mogli wznieść tyle dzisiaj bezcennych budowli.

W późniejszych wiekach, statystyka miała się dobrze głównie za sprawą wojska (planowanie, zaopatrzenie) oraz dużych inwestycji budowlanych.

Jednak rozkwit statystyki jako wyodrębnionej gałęzi nauk matematyczno-przyrodniczych przyniósł wiek XIX i XX. Niewątpliwy gwałtowny wzrost zainteresowania statystyką przypada na okres, kiedy pojawiły się praktyczne jej zastosowania w fizyce, geofizyce, astronomii, chemii, medycynie, naukach społecznych oraz w marketingu. Można śmiało ryzykować stwierdzenie, że gdyby nie znajomość prawideł statystycznych, metod statystycznych i ich zastosowań, tkwilibyśmy nadal gdzieś w okolicy początków wieku XIX.

Obok zastosowań statystyki do planowania zadań gospodarczych warto może zwrócić uwagę na mniej rzucające się w oczy przypadki, ale niezwykle ważne i używane codziennie. Wymieńmy niektóre z nich:

  • badanie opinii publicznej (co Pani/Pan zje na śniadanie, albo na kogo zagłosuje w jutrzejszych wyborach);

  • woli Pan/Pani samochód w kolorze białym czy lazurowym;

  • badanie gęstości nasycenia usług fryzjerskich na osiedlu “Złudne Żniwa” w celu przyznania licencji i lokalizacji nowych punktów usługowych;

  • planowanie lokalizacji dla budowy przedszkola;

  • planowanie alokacji sił policyjnych w związku z rozwojem działalności kryminalnej gangów miejskich, etc. etc.;

  • planowanie zdarzeń kryminalnych;

  • planowanie szczepień ochronnych (np. przeciw chorobie Świętego Wita).

Szerokie zastosowanie statystyki (w życiu codziennym), wynika z powodów na które warto zwrócić również naszą rozproszoną uwagę. Oto niektóre z nich:

    • dostarcza syntetycznej informacji, uogólnionej, możliwej do zweryfikowania na zadanym poziomie wiarygodności;

    • oszczędza środki na wykonywanie badań innymi bardziej kosztownymi metodami;

    • pozwala na racjonalne podejmowanie decyzji w skomplikowanych sprawach;

    • optymalizuje decyzje, zwłaszcza dotyczące zjawisk masowych.

Zrozumienie samej statystyki i jej znaczenia to jedna sprawa, a doświadczenie przeciętnego obywatela co do wartości różnych “statysyk” w mediach, to kwestia niewątpliwie z zakresu psychiatrii społecznej.

Wyjaśnimy to sobie na przykładach:

Kiedy czytamy o tym, że w roku n-tym najlepiej sprzedającym się samochodem był “Umaru Gato” z udziałem 8,5% w rynku samochodów SUV, przechodzimy nad wiadomością dość obojętnie.

Być może część z nas rozgrzewa się na myśl o tym, że średnio na osobę w naszym kraju przypada 10 litrów sprzedanego czystego spirytusu, licząc dzieci, abstynentów i chorych.

Mniej więcej za lat 10 statystyki policyjne publikować będą informację o tym, ile gramów opioidów przypada średnio miesięcznie na jednego statystycznego Amerykanina.

Dzięki znajomości statystyki producenci samochodów gwarantują nam określony przebieg, producenci żarówek ilość godzin świecenia, sprzedawcy ubezpieczeń określone ceny swoich “produktów” a brokerzy giełdowi swoje najlepsze deale.

Krajem, w którym najszybciej i bez przesady najbardziej rozwinięto badania i zastosowania statystyczne są Stany Zjednoczone. Dziedziny szczególnie wyróżnione to fizyka, marketing oraz marketing polityczny.

Bez statystyki w USA nie odbędą się żadne wybory lokalne, prezydenckie – jakiekolwiek. Wydawać się może wobec tego, co o statystyce już wiemy, że wybory są tutaj potrzebne w celu formalnego i zgodnego z konstytucją (wymogi mitręgi prawnej) potwierdzenia tego, co przecież wiadome jest już od momentu zakończenia prawyborów. Skoro statystyka jest nam w stanie zapewnić tego rodzaju informację za cenę ułamka kosztów wyborów federalnych, to na co czekamy? To czysta oszczędność dziesiątków miliardów dolarów!

2. Jurysprudencja

Amerykanie, przywiązani są do tradycji konstytucyjnej bardziej niż do którejkolwiek religii wyznawanej w tym kraju. Bardziej niż do własnego małżeństwa (por. statystyka rozwodów), dzieci (por. statystyki porzuconych dziatek), czy rodziców. Statystyka może sobie być naukowa, praktyczna, jakakolwiek, ale wybory muszą – podkreślam – muszą odbywać się tak jak to było 4 lata temu, 44 lata temu oraz przy wyborze pierwszego prezydenta USA. Jest to na dodatek pogląd każdego Amerykanina, bez względu na przynależność czy sympatie partyjne, rodzaj wykształcenia czy inwalidztwa, rozbudzoną czy wybrakowaną seksualność, brak ojca i matki, czy też nadmiar tatusiów.

Dlatego, mimo całego dobrodziejstwa nauki i postępu, skrajnej chłonności na wynalazki i udoskonalenia, wybory odbywają się prawie tradycyjnie. Prawie, ponieważ liczenie głosów, oraz oddawanie głosów na miesiąc przed wyborami a także pocztą, to już wynalazki ostatniej szansy.

Stąd kłopoty. Gdyby wszystko odbywało się ręcznie, przy obecnym stanie zaludnienia USA, wynik wyborów mielibyśmy po upływie następnej kadencji. Ale za to każdy głos byłby dokładnie policzony, czyli tak jak nakazali to ojcowie – wynalazcy systemu. Mało tego, dokładność tego liczenia byłaby i tak mniejsza od dokładności określonej statystycznie. A zatem, czy nie należałoby sprawy przedstawić tak, jak to widzi nauka? Skoro badanie statystyczne zapewnia błąd na poziomie wielokrotnie mniejszym od liczenia ręcznego (6 mln głosów liczonych ręcznie tj. ok. 3.5% głosujących jest przedmiotem sądowego procesowania), przy o wiele mniejszym nakładzie kosztów, wynik byłby prawie bezbłędny.

Są tutaj dwie sprawy nie do pogodzenia.

1. Konstytucja nakazuje liczenie każdego głosu, oddanego tak, jak nakazuje prawo i zapewnienie temu głosowi zaliczenia na imię właściwego kandydata.

2. Przy posługiwaniu się statystyką liczenie wszystkich głosów nie jest w ogóle potrzebne, a na dodatek wynik już przy próbce 10 000 głosów, daje błąd mniejszy niż przy liczeniu ręcznym. Przy takim poziomie błędu, żaden sąd nawet najwyższy, nie doszuka się wpływu takiego błędu na wynik wyborów. Zresztą nigdzie nie ma powiedziane, ile to procent głosów trzeba sprzeniewierzyć, aby sąd miał procesową przesłankę działania naprawczego. Ponadto statystyka nie pozwala na wyrażenie każdemu obywatelowi swojego osobistego poparcia dla kandydata, a jedynie tym osobom, których numer wylosuje komputer, połączony z serwerem w Moskwie, Caracas lub gdzie bądź.

Niestety, nauka w czasie, kiedy pisano konstytucję USA, nie była jeszcze na tyle asertywna, aby przebić się ze swymi pomysłami do głów Bardzo Wielkich Ojców Założycieli. Ojcowie kontynuatorzy zaś, widać nie są na tyle elastyczni, aby i w tej dziedzinie ulec nowinkom i oddać rzeczywistość w objęcia wiedzy. Nie jest przy tym wykluczone, że wiedzą o wyborach coś, czego zwykły Amerykanin nie tylko nie wie, ale gdyby mu to powiedziano, to i tak by nie pojął albo i tak by nie uwierzył.

3. Interes partyjny

Żadna z partii obsługujących amerykańskie wybory, układy, gambity i mariaże, nie jest zainteresowana zmianą istniejącego status quo. To poczucie stabilności zastępuje jakąkolwiek solidarność czy porozumienie w sprawach dla kraju ważnych. Zmiany następują co 2 lub 4 lata przy akompaniamencie orkiestry wielkiego wyboru. Orkiestra ta gra nieprzerwanie od przeszło 240 lat i każdego roku zalicza kolejny rekord. Każdy rozsądny i trzeźwo myślący Amerykanin wie, że tego nic nie wzruszy. Większość nie tylko to wie, ale w to wierzy, a jak wiadomo wiara przenosi góry.

4. Mój interes osobisty

To święty spokój. Nie chcę i nie życzę sobie, aby ktoś mi mówił, jak ten interes prowadzić. Jak sam tego zechcę, to wybiorę sobie kursy, zapłacę i będzie OK.

5. Sztuczna Inteligencja

Tak zwany High Tech po wejściu na giełdy z pełnym sukcesem, do medycyny z nie mniejszym, acz po cichutku, następne pole, na którym się instaluje, to obszar rezerwowany dotychczas dla mediów. Aby i tutaj postęp mógł odbywać się “pełną parą” i do przodu, High Tech oferuje swoim konsumentom “interaktywny format quasi-uczestnictwa w tym co się właśnie dzieje”. Od konsumenta wymaga pewnych umiejętności, aby ten mógł uczestniczyć (to za duże słowo, ale iluzja jest taka jakby to było naprawdę):

  • znajdź jakąś ikonę, która Ci się podoba

  • najedź na nią kursorem (adept musi wiedzieć co to kursor i jak nim jechać, aby najechać Bogu winną ikonę)

  • kliknij lewym przyciskiem (musi wiedzieć co to i gdzie to, i jak to)

  • ciesz się z tego, co wydarzyło się na ekranie

Iluzja, że się w czymś bierze czynny udział, jest psychiczną reakcją na otoczenie, znaną dobrze psychologii, a tutaj ma najprostsze zastosowanie, tylko nieco bardziej skomplikowane od doświadczenia z psem Pawłowa. Przy okazji interaktywna stymulacja sprzedaży, szeroki “wybór” oferowanych dóbr i usług, z kalendarzem i rejestracją zachcianek bez limitu, bez obciachu, a zwłaszcza bez sensu. No niezupełnie, bo z zyskiem. Uaktualnienie statystyki na naszych oczach w czasie rzeczywistym. Czy może być lepiej?

6. Cenzura

Wprawdzie do konstytucji wprowadzono w tym celu już dość dawno temu poprawkę, gwarantującą wolność wypowiedzi, ale okazuje się, że wolność nie jest dana raz na zawsze. Nawet w USA A.D. 2020 trzeba się o to upominać. Jestem pewien, że Amerykanie nie mieli do czynienia z cenzurą bardzo długo, albo bardzo długo oszukiwano ich skutecznie, że tutaj czegoś takiego nie było i nie ma. Nie są więc w stanie pojąć, że coś takiego właśnie przytrafiło im się jak wypadek samochodowy lub jakaś katastrofa. Największe stacje telewizyjne, przerwały nadawanie wypowiedzi prezydenta państwa – wyłącznie po to – aby uniemożliwić mu jego przekaz w ważnej sprawie wyborów.

Mogę się z nim nie zgadzać albo go wspierać. Jednak to, czego się dopuszczono, to nie żadna wolność tylko cenzura partyjna. I być może jest to jedyna dobra wiadomość sezonu politycznego, która odsłania rąbek tego, co mogą nam przynieść rządy ordynatury, która podyktuje nam co dzień, w co i jak mamy wierzyć. Zresztą wygląda na to, że niektórzy już uwierzyli.

7. Lot na Marsa

W każdej przyzwoicie napisanej pracy, w zakończeniu zwykle zawiera się konkluzje, propozycje rozwiązań, zarys projektów do podjęcia działań na ten przykład w obszarze wymagającym naprawy.

Jak o tym już powiedziano wyżej, badania statystyczne opinii Amerykanów odnośnie kandydatów na prezydenta kraju, od bardzo wielu już lat, nie pokrywają się z wynikami podawanymi jako rezultat naszych wyborów. Gdzie tkwi błąd? W metodzie badań statystycznych czy w zdolnościach organizacyjnych i obliczeniowych mocach kilkuset tysięcy komisji wyborczych?

Nie miejmy przy tym złudzeń, że podawane nam do wiadomości wyniki badań statystycznych, podlegają naukowej weryfikacji. Są one przyrządzane na zamówienie różnych orientacji, które płacą za wyniki jakich oczekują w zamówieniu. Ergo, nie są to wyniki jakichś “badań”. Więcej, różni oferenci dostarczają nam skrajnie różne rezultaty. Czy rzeczywiście jesteśmy świadkami i ofiarami ignorancji oraz bezczelności tych, którzy podają nam takie informacje w jakiej wierze?

Wygląda po prostu na to, że statystyka jako nauka, znajduje zastosowanie wszędzie tam, gdzie zdarzenia, które opisuje, są losowe. Zdarzenia polityczne takie, jak wybory prezydenta widocznie, nie zaliczają się do takich kategorii.

Czym zatem są “nasze wybory”?

Marcisz Bielski 11/22/20