Sławę zdobywa się tylko w Paryżu!

 

CzęśćII

Powiedział Stendhal: Sławę zdobywa się tylko w Paryżu!

3 marca 1888 Ignacy Jan Paderewski zagrał swój pierwszy koncert w Paryżu.
„Zmartwychwstał Chopin! – zakrzyknęła prasa. — Ten młody artysta łączy z wdziękiem moc, ze zręcznością siłę, pełnię dźwięków bez szorstkości i słodycz uderzenia bez słabości!”
Władysław Mickiewicz, syn autora Pana Tadeusza, paryżanin, napisał: „Należeć będziesz do tych rzadkich Polaków, którym się w świecie powodzi”.

Po sukcesie paryskim nastąpi cykl sezonów we Francji (przedwiośnie 1889, przedwiośnie 1890). Krytycy piszą w uniesieniu: „Gdy Paderewski gra Chopina, cała rycerska Polska pojawia się przed nim, raz wojownicza i tryumfująca, to znów zwyciężona i echem wyrażająca swój ból”.
„Journal des Débats” – „najbardziej poczytny, najbardziej wybredny i najbardziej obojętny dla polskich talentów” — pisał, że jego muzyka to „nowa sztuka, w której jest myśl, ogień, namiętność i poezja”.
Przyjaciele z Warszawy grzmią: „Przysyłaj nam dzienniki paryskie, żeby wykłuć oczy wszystkim tutejszym durniom – dowodami, że Paderewski nie jest zwyczajnym człowiekiem, tylko prawdziwym, genialnym pianistą…”.

Do ojca pisze z Francji 4 kwietnia 1889: „dziś muszę Ci tę radość sprawić i powiedzieć, że gdybyś był widział powodzenie swego syna, byłbyś zapewne zadowolonym z niego. Na ostatni mój koncert ledwie się docisnąć można było. Publiczność przeważnie z książąt i hrabiów złożona — co dla mnie zupełnie jest obojętnym – przyjmowała mnie z ogromnym zapałem.
Gazety opisują o mnie cuda – «Monde Illustre» podał mój portret – słowem powodzenie nie do opisania. Ani pojąć nie mogę, skąd to szczęście na mnie spada. Wdzięczny jestem Bogu i błogosławię Go za to”.
Koncertuje w ojczyźnie. Toruń, Poznań, Kraków, Lwów, Tarnów witają go owacyjnie. „Przybył, zagrał i zwyciężył serca nasze”. Koncertuje w Niemczech, Rumunii, Szwajcarii, Holandii, Anglii… To wszystko tylko w jednym roku 1890.
Londyn – wiosną 1890 i latem 1891 – przyjmuje go wśród „wybuchów dzikiego entuzjazmu”, jaki „zadaje kłam przysłowiowej oziębłości” Anglików.
„Ten ostatni wieczór był, jak utrzymują, koroną mego powodzenia w Londynie. Cała arystokracja angielska, ciało dyplomatyczne, wybitniejsi artyści, mający wstęp do «Society», finanse, księstwo Walii – wszystko było obecne” – pisze do Heleny Górskiej.
Królowa Wiktoria zaprasza go do Windsoru, po koncercie woła: „Jest pan geniuszem!”. Paderewski odpowiada: „Wasza Królewska Mość, zanim nim zostałem, harowałem jak niewolnik”.
Wyznawał przyjaciołom: „Ćwiczenia są jak praca przy łopacie — straszną harówką! — Malarz, architekt, inżynier, pisarz — raz zdobywszy umiejętność swej sztuki — nie traci jej. Pianista musi ćwiczyć nieustająco — pięć-sześć godzin dziennie… Przeżywam cudowne chwile – ale nie do wytrzymania godziny!”.
Królowa Wielkiej Brytanii zapisała w diariuszu: „Gra tak cudownie, z taką siłą i z takim głębokim uczuciem. (…) Jest młody, może mieć 28 lat, bardzo blady, a głowę jego otacza coś w rodzaju czerwonej aureoli”.
Wokół tej aureoli narosła legenda. Sławny malarz angielski Edward Bur-ne-Jones zakrzyknął: „Spotkałem archanioła kroczącego londyńskim chodnikiem w aureoli złocistych włosów!”.
I namalował świetny portret „archanioła”.
Natomiast rodacy — jak zawsze, z zawiścią „uwierzgną i obcasem poczęstują” (jak rzekł Norwid) – więc w piśmie „Kraj” ukazała się anonimowa kąśliwość, której autor oświadczał, że czupryna wirtuoza robi nań wrażenie „fury siana wywróconej na głowie”. Rymowano: „Chociaż chmurne grasz nokturny / i andante dobrze znasz, / czym te zrywy wobec grzywy, / co okala twoją twarz”.
Ale żądła rodacze już nie mogły Paderewskiego dotykać.
Świat stał przed nim otworem.

W Anglii sławny malarz Edward Burne-Jones namalował Paderewskiego, wołając: „Spotkałem archanioła”.

Czarować ludzkie serca
W listopadzie 1891 wyruszył, by podbić Amerykę. Dał sto siedem recitali. Trasa koncertowa wiodła przez Nowy Jork, Boston, Chicago, St. Louis, Buffalo, Detroit, Filadelfię, Orange, Waszyngton, Baltimore, Montreal, Portland i Cincinnati. W nowojorskim Carnegie Hall zachwyceni słuchacze nagradzają go burzliwą, ogromną owacją.

Modrzejewska pisze do przyjaciół w Polsce: „Paderewski gra tu z olbrzymim sukcesem. Kobiety szaleją za nim. Krytycy chwalą go bez granic. (…) Ktoś z moich przyjaciół nazywa go chryzantemą, co bardzo trafnie określa jego głowę. Byłam na jednym z jego koncertów, naprawdę gra jak anioł”. Sukces jest tak olbrzymi, że impresariowie momentalnie proponują Paderewskiemu następne tournée – od grudnia do maja 1892. „Nasz ukochany fenomen powrócił!” — woła prasa. W nowojorskim Carnegie Hall „widownia oszalała z entuzjazmu”. Trzy tysiące nowojorczyków wiwatuje. Damy siedzą na balustradach i na podłodze. Modrzejewska pisze o koncertach w Filadelfii: „Panie i panny amerykańskie po prostu wariują za nim… Powodzenie kolosalne! (…) Paderewski czasem drży jak spłoszony kochanek, ale umie się jeżyć z gniewu jak rozzłoszczona chryzantema”.

„Chryzantema” wzdycha: „Nie kończy się ciężar pracy… Czy zdołam dopłynąć do brzegu, czy starczy mi sił?”. Zagrał w Białym Domu entuzjaście Trylogii Sienkiewicza, prezydentowi Teodorowi Rooseveltowi. „Jego spojrzenie na sprawy mej ojczyzny podniosło mnie na duchu” — zapisze z radością.

Amerykańskie trasy to także niebywały sukces finansowy. Księga Guinnessa podaje rekord polskiego pianisty – najwyższe światowe honorarium w przeliczeniu na jedną zagraną nutę,
Ale ten, który jeszcze tak niedawno klepał biedę i czasem bochenek chleba musiał mu wystarczyć na dziesięć dni, ma gest książęcy. Całe honorarium za koncert w Metropolitan Opera w Nowym Jorku ofiarowuje na pomnik Waszyngtona. Rodakom do Chicago przekazuje potężną sumę na pomnik Kościuszki. I dziesięć tysięcy dolarów (suma na owe czasy olbrzymia) ofiarowuje na nagrody i stypendia dla młodych muzyków amerykańskich.

Filantropijnym działaniom Paderewskiego należałoby poświęcić osobną księgę. Koncerty, fundacje, konkursy, darowizny, nagrody obejmują Europę i Stany Zjednoczone. Są na liście wspieranych wdowy i sieroty po artystach i żołnierzach, dziecięce szpitale, sanatoria, bezrobotni, przytuliska weteranów Powstania Styczniowego, inwalidzi wojenni, studenci uniwersytetów, towarzystwa muzyczne, muzea polskie, budowy sal koncertowych i pomników. W ogromnych spisach tych darowizn znajdują się — Paryż, Wiedeń, Warszawa, Wilno, Poznań, Lwów, Kraków, Żelazowa Wola, Lozanna, Bruksela, Wenecja, Rzym, Bonn, Londyn, Petersburg, Chicago, Nowy Jork…

„Pragnąłbym tylko dorobić się niewielkiej chociażby sumki, ażeby później zaprzestać popisów publicznych i poświęcić się wyłącznie kompozycji. Bębnienie gam i etiudów obrzydło mi” – marzył jesienią 1888.
Teraz ten status osiągnął. Tworzy. Pieśni do słów Mickiewicza. Koncert a-moll, nokturny, krakowiaki, sławny Menuet (do dziś grany najchętniej), przy którym tańczył z rozkoszą mały król Hiszpanii. W 1894 roku rozpoczyna Paderewski komponowanie swej jedynej opery Manru z librettem na motywach cygańskiej Chaty za wsią Kraszewskiego. W 1895 prezentuje w Carnegie Hall utwór na fortepian i orkiestrę Fantazja polska. Recenzenci amerykańscy, analizując Fantazję stwierdzali: „Słychać w niej głos mieszkańców pięknej polskiej ziemi”, słychać dziarski „stukot butów z podkówkami”, ale także smutną melodię – „requiem umarłej przeszłości rodzinnego kraju kompozytora, requiem chwały minionej”.

Fantazję polską grał Paderewski w Dreźnie, Lipsku, Paryżu, Australii i Nowej Zelandii.
Grał ją w Rzymie o przedwiośniu 1897 roku. Henryk Siemiradzki, sławny malarz, inspirator Quo vadis? Sienkiewicza, pisał do kraju: „było to uniesienie jednomyślne, entuzjazm, jakiego nie widziałem w Rzymie. Sala Akademii Św. Cecylii była przepełnioną, i to najlepszym, najwykwintniej-szym towarzystwem. (…) Była, ma się rozumieć, w loży królewskiej królowa. Istotnie i ja nic podobnego nie słyszałem, jak żyję. Niewątpliwie jest to dziś największy z żyjących pianistów. (…) Gazety grzmią jednozgodnym uwielbieniem per il grande Polacco”.
Gdy wręczano mu w imieniu króla order Korony Włoskiej Paderewski mówił o radości, „jakiej winni doznawać synowie Leonarda da Vinci i Michała Anioła, czując się po tylu nieszczęściach wolnymi i wcielając w życie, w ojczyźnie całej i niepodległej, najwyższe ideały artystyczne”. Nigdy nie przestał wierzyć w swą ojczyznę — całą i niepodległą!

W styczniu 1899 roku przybył do Warszawy po wielu latach rozstania. Bilety na jego koncert chciało zakupić dwanaście tysięcy chętnych! Zagrał koncert f-moll Chopina i swoją Fantazję polska. Posypał się nań deszcz kwiatów (w styczniu), wszyscy powstali z miejsc. „W obecności Paderewskiego byliśmy jak ludzie wychodzący z cienia w światło słoneczne” — pisali rodacy. Władysław Reymont zawołał do Paderewskiego: „Kocham Pana! Najdroższy człowieku w Polsce. Duszo Polska!”.
Na bankiecie w Resursie Henryk Sienkiewicz powiedział o Paderew-skim: „Zagrał Chopina, a mnie się zdało, że muzyka mówi do mnie słowami poety:

Polały się łzy me czyste, rzęsiste…

Zagrał Fantazję polską i wnet w umyśle z dźwiękami, co popłynęły spod ręki artysty, zespoliły się znane słowa:
A czy znasz ty, bracie młody,
Te pokrewne tobie rody…

(…) grał na mej duszy jak na harfie. (…) niech żyją tacy jak on ludzie, którzy czarować umieją ludzkie serca!”.
Paderewski odpowiedział z właściwą sobie skromnością: „Przyszłość kraju nie leży w rękach takich jak ja, których wiatr jak liście jesienne daleko od pnia ojczystego odrzuci, ale tych, co jak pożółkłe liście padają przy samym drzewie i zostają cisi, nieustający w pracy, milczący i silni, bo wierzą… Bo wierzą”. I wzniósł toast – „na cześć tej matki, którą wszyscy kochamy, do której wszyscy tęsknimy”.

C.d.n.

Część I
Ignacy Jan Paderewski

https://polishnews.com/historia-history/historia-polskipolish-history/6340-155-rocznica-urodzin-pianisty,-kompozytora,-premiera-w-ii-rp-ignacego-jana-paderewskiego

Barbara Wachowicz:
http://www.barbara-wachowicz.pl/