Liczyła ona 7 tysięcy ludzi, a co najważniejsze pozostawała pod jednym dowództwem. Ciągle zmieniając miejsce swojego zakwaterowania, przeprowadzała ona liczne akcje zbrojne, jak to czyniły regularne jednostki wojskowe.
Przez okres jednego miesiąca, Wołyńska Dywizja prowadziła z Niemcami walki frontowe, wiążąc znaczne siły niemieckie we wschodnim rejonie Polski. 27 WDP AK powstała z samodzielnie operujących na Wołyniu oddziałów partyzanckich i placówek samoobrony, ratujących ludność polską przed krwawymi napadami ukraińskich szowinistów, dokonujących straszliwej czystki etnicznej na kresach południowo-wschodnich ówczesnej Rzeczypospolitej.
W drugiej połowie stycznia 1943 roku, na rozkaz dowódcy Okręgu Wołyń płk. Lubonia – Kazimierza Bąbińskiego, przystąpiono do realizacji planu Burza, na tyłach armii niemieckiej i tworzenia ze wspomnianych oddziałów jednej dużej formacji wojskowej. W miesiąc później Dywizja wyruszyła na front, kierując się przeciwko siłom niemieckim. Pomimo trudów wojny, sprawa obrony naszych granic dla wspomnianej Dywizji była rzeczą priorytetową. Brak odpowiedniej ilości snu i pożywienia, nie był dla niej żadną przeszkodą by walczyć o lepsze jutro wszystkich Polaków. Obok różnych służb pomocniczych, jak łączność, kwatermistrzostwo, duszpasterstwo, kompania saperów, 27 Dywizja AK miała także własną służbę zdrowia, która chlubnie zapisała się w jej dziejach.
Oficjalnego określenia służba zdrowia, w ówczesnej sytuacji partyzanckiej i leśnej nie używało się. Mówiło się po prostu o lekarzach i sanitariuszkach, do których można było zwracać się z każdą niedyspozycją i dolegliwością. Lekarz Grzegorz Fedorowski przyjechał na Wołyń z Warszawy, wraz z sanitariuszką Hanką Rogalówną. Sanitariuszki, a wśród nich Hanka pracowały w szpitalach polowych, posiadając wysokie kwalifikacje zawodowe. Każda z nich pozostawiła swoich bliskich, a niejednokrotnie i swoje sympatie, by służyć tym, którzy w walkach o wolne jutro zostali ranni. W tych jakże spartańskich warunkach, sanitariuszki służyły sprawie polskiej z całego serca i z ogromną dumą. W warunkach nieustannych walk i ciągłego zagrożenia ze strony nękającego ich wroga, sanitariuszki w sposób wielce gorliwy spełniały swoje samarytańskie obowiązki. Często też, między sanitariuszkami, a rannymi polskimi żołnierzami rodziły się nieskrywane uczucia, nacechowane niewinnością i obawą czy doczekają one do pierwszych dni wolności.
Jak relacjonowała sanitariuszka Hanka Rogalówna, która przeżyła represje wojenne jako sanitariuszka, sióstr z wysokimi kwalifikacjami medycznymi, było w Dywizji niewiele, ale wkrótce przyszły im z pomocą młode dziewczęta, które na apel dowództwa pospieszyły do oddziałów, by pod opieką lekarzy i doświadczonych starszych koleżanek odbyć krótkie kursy szkoleniowe. Trzeba zaś wtedy było pod gradem kul udzielać pomocy rannym chłopcom, znosić ich z pola walki nie zwracając uwagi na ciągły ostrzał, a przede wszystkim należało zapewniać leżącym na noszach lub w wozach konnych spokój i należyte warunki do czasu, gdy znajdą się oni na stołach operacyjnych.
Akcja “Burza”
W połowie lata 1943 roku, walki zbrojne wymierzane przez polskie dowództwo przeciwko Niemcom, rozgorzały na dobre. Z dnia na dzień gwałtownie przybywało rannych. Lekarze i sanitariuszki dawali z siebie wszystko, by sprostać niełatwym zadaniom zapewnienia rannym niezbędnej opieki. Często jedna sanitariuszka, musiała opiekować się kilkunastoma rannymi. Zdarzały się też i takie przypadki, że sanitariuszki chętnie oddawały swoje racje żywnościowe chorym żołnierzom, by ci szybciej wracali do zdrowia. Sanitariuszka Hanka, rwała nawet swoje ubrania, by zrobić z nich prowizoryczne opaski uciskowe, potrzebne do tamowania upływającej krwi. Mimo niebezpieczeństwa bliskości frontu, mimo przelatujących ciągle nad lasem pocisków artyleryjskich, niekiedy rozrywających się w pobliżu polowego ambulatorium, mimo głodu i chłodu, dziewczęta trwały na swoich placówkach niczym prawdziwi liniowi żołnierze.
Tak było do dnia 20 kwietnia 1944 roku, kiedy to Dywizja została okrążona przez siły niemieckie, a po upływie doby zdołała się ona wydrzeć z tego zgotowanego jej niemieckiego kotła. Mimo zorganizowanej ucieczki, nie wszystkim jednak udało się wyjść cało z opresji. Zdarzały się też i takie przypadki, podczas których prowadząca rannego żołnierza sanitariuszka, została zastrzelona, a on ciężko chory musiał liczyć jedynie na siebie, gdyż grad sypiących się kul uniemożliwił komukolwiek dojście do niego z należną pomocą. Wspomniana Dywizja, poniósłszy znaczne straty w ludziach, potrafiła jeszcze przedostać się na Polesie, a tam nastąpiły dla wszystkich jeszcze trudniejsze dni. Ponieważ wszędzie trwały ciężkie utarczki zbrojne z niemieckim najeźdźcą, należało wówczas wszystkich rannych przetransportować na noszach w głąb lasu. Przemarsze po pas, po poleskich bagnach, zebrały spore żniwo z ludzkiego, często niewinnego życia. Plany wiązane z przyszłością już w wolnej Polsce, znów dla wielu legły w gruzach.
Marazm wojennych dni, nie dał za wygraną. I znów sanitariuszki i lekarze wykazali większy zasób sił psychicznych i odporności fizycznej, niż można było tego oczekiwać. Pewnego razu, tereny te otoczyły zbrojne oddziały sowieckie, i wszystkich lekarzy i sanitariuszki, uznano za agentów obcego wywiadu i bez sądu skazywano ich na przymusowe deportacje w głąb Rosji. Sanitariuszki zesłane były do Irkucka, położonego nad rzeką Jenisjej, a ranni, którymi się one opiekowały zostali rozstrzelani. Bestialstwo tamtych dni, zakończyło się tylko dla kilku z nich w 1954 roku, większa ich część zginęła zaraz po przybyciu na to zapomniane przez Boga i ludzi miejsce.
Praca w głodzie i w mrozie, zatracała w do tej pory odważnych sanitariuszkach, resztki nadziei na lepsze jutro. Cichy szept o marzeniach o wolnej ojczyźnie, stał się dla niektórych powodem do wykonania na nich wyroku śmierci. Mijały miesiące i lata, a ten syberyjski kawałek ziemi, z dnia na dzień stawał się coraz bardziej obcy i nieludzki.
W roku 1954, gdy ogłoszono amnestię, z ponad trzydziestoosobowej grupy sanitariuszek wołyńskich, doczekało wolności tylko kilka.
Wśród nich, była też Halinka Majewska, która nie wierząc w swoją wolność i delikatnie rysującą się przyszłość, odebrała sobie życie mając zaledwie 28 lat.
Gdy Hanka Rogalówna, na powrót została wolnym człowiekiem, a na nieludzkiej ziemi nad Jenisjejem, poznała już terror władzy sowieckiej, która drapieżczymi pazurami wbiła się też w Polską ziemię, postanowiła wyjechać na Wyspy Brytyjskie.
Tam też wyszła za mąż za Georga Alistaira. Pragnąc wciąż powrócić do Polski, do drogiej jej sercu ojczyzny, którą zbrukała krew wylana podczas wojny i która zdeptana była reżimem Stalina żyła w Anglii, próbując pokochać ją jak swój kraj, w którym przyszła na świat.
Wolny czas, spędzała Hanka w różnych uroczych miejscach nowej ojczyzny, której zabytki na zawsze urzekły jej na wskroś polskie serce. Podziwiając zatem zabytki Anglii, postanowiła ona pisać o nich poezję, która jak sama powiedziała zostawiła po niej niepospolity testament. Zwiedzając British Museum, zachwycił Hankę rozłożysty dziedziniec otaczający starą bibliotekę, którą przykrywa wspaniały szklany dach.
A oto poezja byłej sanitariuszki, na ten temat.
Starą bibliotekę szklany dach spowija
W niej książki tajemne budzą w nas pragnienia
Ja tęsknię za Polską, za tym krajem bliskim
Gdzie się może spełnią najskrytsze marzenia…
Pewnego razu, delektując się Tate Modern, gdzie usytuowana jest w malowniczej, nieczynnej już elektrowni nowa londyńska galeria sztuki nowoczesnej, Hanka stworzyła kolejne wiersze.
Londyńska to sztuka, angielska galeria
Skład tego co drogie i co sercu bliskie
W Tade Modern, podziwiam te cudeńka wszystkie
Hanka, oprócz wierszy, w krótki i lakoniczny sposób opisywała wszystkie eksponaty, które miała okazję zobaczyć w miejscach kultury londyńskiej. Spacerując raz alejami Highgate Cemetery, Hanka Rogalówna obejrzała ogromnej wielkości groby znanych i zasłużonych Anglików, reprezentujące wiktoriański styl gotycki. Miejsce to, także wywarło spory wpływ na twórczość polskiej emigrantki.
Cementry, to smutek, to nostalgia ludzka
Wiodąca do nieba i do piekieł bramy
Tu spoczywa wielki, obok skromny człowiek
Tu leży spokojny, bo już nie kochany
W Kew Gardens, Hanka oglądała wspaniałe londyńskie ogrody botaniczne, gdzie chodząc pośród egzotycznych drzew i krzewów, oddychała cieplarnianą atmosferą tego, miejsca, które również znalazło swoje miejsce w jej wierszach.
Tu bukszpan, tam modrzew, zielenią zachwyca
W Kew Gardens, kolory oczy łacnie głaszczą
A w kraju nad Wisłą, zieleń serce chwyca
Dziś buty tyrana, polskie serca płaszczą
Krótkie opisy, tego co ujęło Polkę w kraju na Wyspach Brytyjskich, wypełnia całkowicie wolny czas Hanki, która dopiero w ubiegłym roku, przyjechała na dwumiesięczny urlop do drogiego jej sercu kraju, o którego wolność walczyła w szpitalnym fartuchu, splamionym żołnierska krwią. Pobyt w Polsce, przyczynił się do napisania kolejnych strof poetyckich, uzupełniających testament sanitariuszki Hanki.
Polsko ojczyzno, tyś krwią jest splamiona
Ciebie deptał Niemiec i buty sowieckie
Chociaż ja tam w Anglii jest pozostawiona
To do końca życia będę twoim dzieckiem
W pałacu Hamptona, Tudorów majestat
Mnie nęci i snami barwnymi nawiedza
No a w Wilanowie, Sobieskich galeria
Serce emigrantki, jak nożem rozdziera
Jam uciekła z kraju, gdy ręka Stalina
Darła nam na strzępy, ludzkiej dumy resztę
Dziś gdy wolna Polska, czasy te wspominam
Kraj mój nad Tamizą, mętnym wzrokiem pieszczę
Dziś pani Hanka Rogalówna, ma już osiemdziesiąt siedem lat. A Polska na zawsze stała się krajem, związanym z jej dzieciństwem i młodością. Wspomina ona o tym co wyniosła z domu rodzinnego, a niektóre polskie tradycje przekłada na nabyty przez nią angielski styl życia.
EWA MICHAŁOWSKA WALKIEWICZ
Oficjalna strona 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej
http://27wdpak.btx.pl/
Od Redakcji
Przy ul. Sikorskiego w Kołobrzegu, niedaleko potężnej bryły sanatorium Kombatant wznosi się jeden z pomników tego miasta – Pomnik Sanitariuszki.
Foto: Warcisław Machura
Odsłonięty został dnia 13 lipca 1980 roku przez generała broni Józefa Urbanowicza – uczestnika walk o wyzwolenie Kołobrzegu. Pomnik przedstawia klęczącą dziewczynę w żołnierskim mundurze, opatrującą rannego żołnierza. Wzniesiony został dla uczczenia i upamiętnienia ofiary życia wszystkich polskich sanitariuszek, poległych w czasie II wojny światowej.
Powstał w wyniku działalności społecznego komitetu budowy pomnika, który ogłosił konkurs na projekt pomnika o zasięgu ogólnopolskim oraz zbiórkę pieniędzy. Konkurs wygrał artysta- rzeźbiarz Adolf Cogiel z Wrocławia i jego projekt przyjęto do realizacji. Odlew pomnika w brązie wykonały Zakłady Mechaniczne w Warszawie. Wzorcem postaci sanitariuszki była Ewelina Nowak poległa w walkach o Kołobrzeg.
Zachowało się nieco więcej informacji o tej młodej dziewczynie, która oddała swe życie ratując rannych żołnierzy polskich.
Urodziła się dnia 30 lipca 1925 roku we wsi Mirosławka powiat łucki. Jej ojciec – Wojciech miał tam nieduże gospodarstwo rolne. W rodzinnej wsi ukończyła szkolę powszechną. Było to w roku 1939. Była rosłą, dobrze zbudowaną blondynką. Jako dziecko i później podlotek, była dość psotna i płatała najróżniejsze figle swym rówieśnikom, między Poli Wojtczak, ciotecznej siostrze – z którą później trafiła razem do wojska. Okres wojny, sowieckiej i niemieckiej okupacji przeżyta w swej wsi pracując w gospodarstwie rodziców. Latem 1944 roku, jak wiele innych dziewcząt z Wołynia i Podola została zmobilizowana do Wojska Polskiego.
Razem z Apolonią Wojtczak. odbyty wstępne przeszkolenie wojskowe na terenach dawnych Kresów Wschodnich, w kompanii łączności 14 Pułku Piechoty. Wyróżniały się tam zdyscyplinowaniem, ogromnymi chęciami dobrego opanowania wojskowego rzemiosła, wielką werwą, a przy tym nadal płataniem „kawałów” swym starszym zwykle współtowarzyszom żołnierskiej doli i niedoli. Do swego rodzaju pułkowej „legendy” przeszedł ich figiel spłatany kucharzom, kiedy to pełniąc służbę obudziły ich o północy, o cztery godziny wcześniej niż było potrzeba. Rozespani żołnierze połapali się w tym dopiero, gdy ugotowali śniadanie, a pobudki długo, długo jeszcze nie było.
Ewelina i Apolonia, po okresie rekruckim trafiły na kurs sanitarny w 4 Dywizji Piechoty, po ukończeniu którego musiały się rozstać. Apolonia dostała przydział do punktu sanitarnego oficerskiej szkoły saperów a Ewelina wróciła do macierzystego 14 pułku i razem z nim pomaszerowała na front. Pułk brat udział w ofensywie styczniowej 1945 roku, walczył o wyzwolenie Warszawy, następnie maszerując i walcząc, osiągnął rejony dawnej granicy polsko- niemieckiej i przełamywał Wał Pomorski, walcząc między innymi pod Nadarzycami, Iłowcem i Wierzchowem.
W czasie walk i niesienia pomocy rannymżołnierzom Ewelina wyróżniała się wielkim spokojem, determinacją i odwagą. W marszu i boku 14 pułk dotarł w pierwszych dniach marca 1945 roku pod Kołobrzeg i 10 marca wszedł do walk o białe koszary. Walki były bardzo zacięte i trwały kilka dni. Dnia 13 marca Ewelina jak zwykle, niosła pomoc rannym żołnierzom, ściągając ich z pola walki i opatrując. Była bardzo zmęczona i niewyspana. Działała w rejonie obecnej ulicy Trzebiatowskiej. Gdy wyruszała po kolejnego rannego jeden z żołnierzy ostrzegał ją, że warunki bojowe się pogorszyły, zwiększył się bowiem ostrzał niemieckich snajperów. Ewelina mimo to. udała się na pole walki. W czasie ściągania rannego żołnierza ugodziła ją śmiertelnie kula niemieckiego strzelca wyborowego.
Współtowarzysze walki usiłowali ściągnąć ją i rannego żołnierza, ale okazało się to niemożliwe z uwagi na silny ogień niemiecki. Zrobili to dopiero nocą. Ewelinę przyniesiona na pałatce, zawiadomiono dowództwo pułku. Żołnierze nie chcieli jej pochować jakkolwiek.
Uroczysty pogrzeb Eweliny odbył się dopiero 15 marca, po zakończeniu walk o Kołobrzeg. Pochowano ją z honorami wojskowymi, niedaleko miejsca śmierci. Sekcja polityczna 14 pułku wydala z tej okazji okolicznościową ulotki, przypominającą ofiarność i męstwo Eweliny Nowak.
Po wojnie dokonano ekshumacji zwłok Ewelin Nowak i przeniesiono ją na Cmentarz Wojenny w Kołobrzegu – Zieleniewie, na którym spoczywa dotychczas, wśród ponad 1000 żołnierzy polskich i prawie 400 radzieckich poległych w bitwie o Kołobrzeg.
Z biegiem lat wokół każdego pomnika gromadzą się różne opowieści Do najbardziej znanych dotyczących Pomnika Sanitariuszki w Kołobrzegu należą – pomnik jest ustawiony tak, że na twarz dziewczyny nigdy nie świeci słońce oraz że „trzynasty”- to nie tylko liczba stanowiąca przedmiot przesądów i żartów.
Pomnik jest jedynym w Polsce i w Europie pomnikiem oddającym cześć sanitariuszkom poległym w czasie II wojny światowej”.
Żródło:
http://www.miastokolobrzeg.machura.slupsk.pl/page14.html
Bernard Konarski, „Ewelina Nowak – sanitariuszka z kołobrzeskiego pomnika”,
„Kulisy Kołobrzeskie” nr 10/2000, 9-15.03.2000.