Bo musi być słodko
Tradycje związane z pieczeniem słodkich placków i ciasteczek na Boże Narodzenie, sięgają nawet siedemnastego wieku. Wówczas to na wielu ulicach Krakowa, rozpisywane były konkursy na najlepszy placek z okazji wspomnianych świąt.
U pana Dyszla
W siedemnastowiecznym Krakowie, za wielkiego mistrza cukierniczego uchodził Teodor Dyszel. Nazywał się on tak, ponieważ sam przyciągał on do swojej cukierniczej pracowni wózek pełen cukru, mąki i wszelkich przypraw. Miał on też swój własny sklepik z wypiekanym słodkim towarem pod szyldem …”Spróbuj u mnie”. Na czas świąt grudniowych pan Dyszel wypiekał zawsze mnóstwo serników, ciast jabłkowych, a przede wszystkim strucli makowych.
Pomysł pani Jadwigi
Pewnego razu pan Dyszel zatrudnił w swojej cukierni pannę Jadzię Mroczkówną, która była mistrzynią w wypiekaniu ciasteczek twarożkowych. Ciasteczka twarożkowe były pieczone w formie aniołków, trąbek i choinek, co jeszcze bardziej przyciągało nie tylko krakowskich klientów. Ponieważ w okresie Bożego Narodzenia ciasteczka pani Jadzi cieszyły się wielkim powodzeniem, zwiększyła się też podaż wszystkich wypieków pana Dyszla.
Przed obliczem króla
Król Jan III Sobieski, dowiedziawszy się jakie to niezwykłe wypieki piecze mistrz krakowski Teodor Dyszel z panną Jadzią, na okres świąt Bożego Narodzenia zamówił ponad czterdzieści placków i pięćset ciasteczek twarożkowych w formie aniołków. Ofiarował on także mistrzowi cukierniczemu tytuł hrabiowski, a nazwisko Dyszel zmienił mu na Dysiński. A że oprócz swojego fachu cukierniczego pan Teodor był rozmiłowany w szerzeniu Ewangelii organizował on spotkania, na których częstował zebranych gości swoimi smakołykami, a dodatkowo karmił on ich Dobrą Nowiną, która dla każdego jest najlepszą strawą duchową, nie tylko na Boże Narodzenie.
Ewa Michałowska- Walkiewicz