Nawet niektórzy demokraci nie zgadzają się z rozporządzeniem prezydenta Baracka Obamy, które zmusza pracodawców do zapewnienia pracownikom darmowej antykoncepcji. Chrześcijanie oburzają się, że rząd zmusza ich do działań niezgodnych z nakazami religijnymi.
Przepis wejdzie w życie w sierpniu. Firmy, które wykupują pracownikom ubezpieczenie, muszą zadbać o to, żeby był w nim “pakiet antykoncepcyjny”, w dodatku darmowy, tzn. taki, do którego pacjent nie musi dokładać z własnej kieszeni. Z obowiązku zostały zwolnione Kościoły chrześcijańskie, w tym katolicki, które potępiają antykoncepcję. Ale muszą mu się podporządkować chrześcijańskie szpitale, uniwersytety i organizacje dobroczynne.
Katoliccy księża w całej Ameryce wysyłają już listy protestacyjne do Białego Domu. Republikańscy kandydaci na prezydenta zgodnie podnieśli alarm, że Barack Obama dokonuje zamachu na wolność religijną. Nie pierwszy raz zresztą. Na przykład w zeszłym roku rządowe dotacje na adopcję straciły wszystkie organizacje, które z grona zastępczych rodziców wykluczały pary gejów czy lesbijek. Dotknęło to głównie organizacje katolickie; niektóre z nich w ogóle zarzuciły działalność adopcyjną.
– Nikt w Stanach Zjednoczonych Ameryki nie powinien nigdy być zmuszany do wyboru między łamaniem prawa a łamaniem przykazań religijnych – mówi Mitch McConnell, szef mniejszości republikańskiej w Senacie.
Obowiązkowe opłacanie antykoncepcji nie podoba się nawet niektórym partyjnym kolegom prezydenta. “Uważam, że szpitale i uniwersytety finansowane przez grupy religijne nie powinny być zmuszane przez rząd federalny do naruszania zasad wiary” – napisał w oświadczeniu senator Bob Casey, demokrata z Pensylwanii. Poparli go m.in. deputowani John Larson i Daniel Lipinski, też demokraci.
Z przecieków z Białego Domu wiadomo, że sprawa podzieliła najbliższe otoczenie Obamy. Zdecydowanie poparły przepis kobiety w administracji, w tym sekretarz zdrowia Kathleen Sebelius. Przeciw byli mężczyźni – wiceprezydent Joe Biden i szef kancelarii William Daley (obaj są katolikami, ale Sebelius też).
– Dyskusje trwały w nieskończoność – zdradził dziennikarzom “New York Timesa” anonimowy urzędnik Białego Domu. Spory przecięła dopiero decyzja samego prezydenta.
Sondaże wskazują, że Amerykanie (w tym nawet katolicy) uważają, iż pakiet antykoncepcyjny powinien być zapewniony w ubezpieczeniach od pracodawców. W badaniu Public Policy Poll poparło go 53 proc. ankietowanych katolików (choć wśród osób deklarujących się jako Republikanie 58 proc. było przeciw).
– Jest zupełnie niesłychane, ze w roku 2012 ktoś próbuje ograniczać kobietom prawo do antykoncepcji – oburza się demokratyczna deputowana Jan Schakowsky. – Prawa kobiet nie powinny zależeć od tego, gdzie pracują ani kto jest ich szefem!
Z Białego Domu dochodzą sygnały, że kompromis jest możliwy. Na szczęście zostało jeszcze pół roku, zanim przepis zacznie obowiązywać. A nawet więcej, bo instytucje religijne mają aż rok na dostosowanie się do nowej sytuacji prawnej. – Poszukamy rozwiązania, które jednocześnie zapewni kobietom prawa i nie wywoła oporu instytucji religijnych – mówił w telewizji NBC doradca Obamy i członek jego sztabu wyborczego David Axelrod. Inni ludzie prezydenta przyznają, że nie chcą “wojen kulturowych” przed jesiennymi wyborami.
Pojednawcze wypowiedzi nie podobają się z kolei liberałom i obrońcom praw kobiet, którzy boją się, że Obama podkuli ogon i cofnie przepis. – Prezydent jest zdeterminowany, żeby zapewnić wszystkim kobietom dostęp do antykoncepcji – uspokajał we wtorek rzecznik Białego Domu Jay Carney.
Rozgorzały na nowo spór o antykoncepcję wykorzystywany jest w doraźnych potyczkach w republikańskich prawyborach. Dwaj kandydaci podający się za “prawdziwych konserwatystów”, czyli Rick Santorum i Newt Gingrich, wytykają “umiarkowanemu” Mittowi Romneyowi, że “popiera aborcję”. Kilka lat temu Romney powiedział publicznie, że zgwałcona kobieta powinna mieć zagwarantowany przez państwo dostęp do pigułki wczesnoporonnej (tzw. pigułki dzień po).
Źródło: esculap.pl