„Usprawiedliwiona nieobecność z Sejmie”

arlukowicz

 

 (Korzystając ze zbiegu dwóch „feralnych” elementów daty – dnia trzynastego miesiąca i piątku – zapowiadam publikację – od czasu do czasu – Fikcji Aktualnej -Mini-noweli Elektronicznej (skrót FAME). Nazwiska są wymyślone i nie mają żadnego odniesienia do rzeczywistych, a za użycie imion, już przepraszam imienników).

arlukowicz „W pewnym momencie aktualnych wydarzeń w Polsce wybuchła niesłychana awantura, która przeszła do historii najnowszej jako „afera stemplowo-receptowa”. Została ona wywołana reformą, mającą na celu dość łagodne w istocie okiełznanie koncernów farmaceutycznych. Obliczono, że w ostatnim „roku statystycznym”, FAKTYCZNE zyski tych koncernów wyniosły po raz pierwszy 70 miliardów dolarów (w porównaniu z wartością polskiego PKB -Produktu Krajowego Brutto – ocenionego przez amerykański The World Almanac and Book of Facts 2012 na 671 miliardów dolarów.

  

Na czele ataku na tę reformę stanął poseł opozycyjny Bartłomiej U. Ciecha, ekspert od spraw zdrowia. Prawdopodobnie pod wpływem szefa swojej partii, który organizuje pochody z ogromnymi napisami „Konzentrationslager Polen”, „Premierze-matole, twój rząd obalą kibole” czy „Polską rządzi gestapo”, udzielił on wywiadu jednej ze stacji telewizyjnych, przechodząc samego siebie. W rozmowie z „Komentatorką-Gwiazdą”, gdy ona zapytała go, jak ocenia reformę, poseł U. Ciecha odrzekł: „Ze smutkiem musze stwierdzić, że to, co robi premier i obecny minister zdrowia, to staczanie się do ludobójstwa i masakry pacjentów”. Gwiazda zapytała: „Czy pan oskarża premiera i ministra zdrowia o uprawianie ludobójstwa i masakry ?”. Słysząc to pytanie, poseł U. Ciecha przestraszył się, ale dumne odparł: „Ja tego nie powiedziałem, ja mówiłem tylko o ‘staczaniu się'”. Gwiazda, czując sensację, zakończyła wywiad słowami: „Naszym gościem był poseł U. Ciecha, który powiedział, że premier i minister zdrowia staczają się do ludobójstwa i masakry”.

 

Następnego dnia nie było w Sejmie posła U. Ciechy, choć planował on swoje wystąpienie w sejmowej komisji zdrowia. Nieco później przyniósł usprawiedliwienie, powołujące się „na osłabienie wynikające z nadmiaru pracy”, które zostało przyjęte. Jeszcze później w internetowej rubryce „Wróżby, strachy i sny” ukazała się następująca „niedyskrecja”: „Pewna osobistość będąca ekspertem od służby zdrowia, opowiedziała swej najbliższej rodzinie, że miała straszliwy sen: oto w okolicach Sejmu została porwana przez dwóch osobników w mundurach SS, wywieziona do jakiejś piwnicy, ubrana w pasiak z Auschwitz i trzymana przez osiem godzin w zimnym pomieszczeniu na podłodze. Przez ten czas wyświetlano jej przez otwór w ścianie film dźwiękowy z hitlerowskiego obozu koncentracyjnego, zawierający sceny z wnętrza komory gazowej z mordowanymi w niej ludźmi wydającymi nieludzkie jęki przeżywanej męki. Po czym ubrano tę osobistość z powrotem w garnitur i odwieziono w pobliże jej domu. Za radą rodziny osobistość ta nigdy nie starała się ustalić czy był to sen, majaczenie czy rzeczywistość. Ale zauważono, że nigdy więcej osobistość ta nie użyła słów ‘ludobójstwo’, ‘masakra’ czy ‘gestapo'”.

  

85 lat „Polski w Szwecji”

Zmieniam temat, z fikcji na prawdę. W 2011 roku przypadła 85 rocznica powstania w Szwecji Towarzystwa Szwedzko-Polskiego, co jest osobnym – i bardzo owocnym – rozdziałem w dziejach szwedzko-polskich stosunków na przestrzeni wieków.

Różne to były stosunki i choć z kronikarskiego obowiązku trzeba wspomnieć o szwedzkim „Potopie”- inwazji wojsk szwedzkich na Polskę łącznie z zajęciem przez nie Warszawy (lata 1655-60), to należy też dodać, że stosunki te były dobre, często nawet bardzo dobre, łącznie z pomocą wielu tzw. zwykłych Szwedów dla „Solidarności” w okresie stanu wojennego w Polsce. Temat rocznicowy jest ponadto bardzo wdzięczny dla mojej żony, Elżbiety, i dla mnie osobiście, ponieważ mieliśmy okazje obserwować działalność Towarzystwa Szwedzko-Polskiego w latach 1977-82, kiedy byłem stałym korespondentem „Trybuny Ludu” w Sztokholmie, a Elżbieta… To cała oddzielna opowieść. W latach PRL, pracowała ona w Telewizji Polskiej najpierw jako kamerzystka a później jako realizatorka programów, mając za koleżankę Stenie Tarkowską, kierowniczkę produkcji. Na początku lat 1970-ych, Stenia poznała w Warszawie szwedzkiego turystę, Ragnara Svedbarka, specjalistę od radarów, który się w niej zakochał. I to tak, że kiedy akurat zachorowała, to on opiekował się nią z całą czułością, „siedząc dniami i nocami” w szpitalu. Nic wiec dziwnego, że się…pobrali i ona z nim na stałe do Szwecji wyjechała. Niemal od pierwszych dni pobytu w Szwecji, Stenia teraz Svedbark, stała się członkinią Towarzystwa Szwedzko-Polskiego, a ponieważ to kobieta aktywna – i dodajmy – atrakcyjna, stała się nieodłączną jego działaczką. Dość powiedzieć, że organ Towarzystwa, „Svensk-Połsk Bulletin” poświęcił jej specjalną pozycję, podkreślając jej wkład w rozwój Towarzystwa, ze zdjęciem, jak to określają jej przyjaciele, „okraszonym jej nieodstępnym, optymistycznym, uśmiechem”.

 

 Bjemby Uroczystości rocznicowe odbyły się w całej Szwecji pod przewodnictwem prezesa Towarzystwa, Hansa Bjernby’ego, i wice-prezeski, Karin Maltestam, która, nota bene, otrzymała doroczną Nagrodę Kulturalną Towarzystwa za rok 2011. Patronat zaś nad jubileuszem objął ambasador RP w Szwecji, Adam Hałaciński. Współpraca na linii Towarzystwo-Ambasada układa się bardzo dobrze, o czym świadczy to, co podkreśla „Bulletin”: że ilekroć ambasador o tej współpracy wspomina, czyni to zawsze „med. glimten i oegat” („z błyskiem w oku”) czyli ze wzruszeniem.

Duży wkład w rocznicowe obchody wniosła dziennikarka szwedzka, Mika Larsson, która ogółem spędziła w Polsce prawie 15 lat jako korespondentka prasy szwedzkiej, a później jako attache oraz radca do spraw kultury ambasady szwedzkiej w Warszawie. Teraz zrobiła furorę swoim odczytem pt. „Sztuka przeżycia – o szpiegach i bohaterach, o miłości i szaleństwie w Polsce”. Mówiła m. in. o sprawie obecnie prawie zapomnianej, ale w rzeczywistości zapierającej dech w piersiach.

Mika Chodziło o grupę przemysłowców szwedzkich, dyrektorów koncernu ASEA, którzy w okresie międzywojennym (1918-1939) reprezentowali interesy tego koncernu w Warszawie i którzy, za zgodą Niemców, pozostali tu w czasie okupacji. Ponieważ szybko poznali zbrodnie niemieckie, z własnej woli, całkowicie bezinteresownie, stali się kurierami-łącznikami miedzy polskim państwem podziemnym a przedstawicielami rządu londyńskiego w Szwecji. Umożliwiały im tę działalność częste służbowe podróże lotnicze na trasie Berlin (do którego dojeżdżali samochodem)-Sztokhołm. Byli oni traktowani przez władze hitlerowskie prawie jak dyplomaci, ponieważ Szwecja m. in. dostarczała Trzeciej Rzeszy rudę fosforu wysokiej jakości, niezbędną do produkcji stali – przede wszystkim na cele wojenne. Na czele „szwedzkiej grupy w Warszawie” stał Sven Norman, warszawski dyrektor ASEI, i Carl Herslow, były szwedzki konsul generalny w Warszawie. „Grupa szwedzka” działała od końca 1939 do jesieni 1942 roku, kiedy została aresztowana przez gestapo. Wielu z jej członków zostało przez sąd niemiecki skazanych na śmierć. Wszyscy przeżyli, ponieważ szef SS i policji, Heinrich Himmler, trzymał ich jako zakładników, by umożliwiać nieskrępowaną działalność…szpiegów hitlerowskich w Szwecji. „Grupa szwedzka w Warszawie” zapisała się złotymi zgłoskami w dziejach stosunków szwedzko-polskich.

 

http://www.zygmunt-broniarek.com

 wydawca: A. Szkoda