Ile Wymiarów ma emigracja? Część II

Ks. Prof. Witold Broniewski

  1. Otwieranie się emigrantów na odmienne środowiska kulturowe

O ile emigrant zamierza otworzyć się na nowe, odmienne środowisko kulturowe – zastane w kraju osiedlenia, to ma do czynienia z nie lada wyzwaniem. Nie wszyscy tego pragną. Nie wszystkich na to stać.

Wszakże choćby bardzo skromne otwarcie się jest po prostu konieczne. Inaczej emigrant nie da sobie rady z barierami życia na obczyźnie. Stąd chcąc nie chcąc musi do pewnego stopnia przyswoić sobie język danego kraju. Musi też poznać obowiązujące prawo, o ile nie chce popaść w konflikt z nim. Musi poniekąd brać wzgląd na zwyczaje i obyczaje, a także mentalność ludności, z którą ma do czynienia. Ale z pewnością taki jakby wymuszony „modus vivendi” trudno uznać za rozwiązanie zadawalające. Niewielką też przynosi on korzyść samemu przybyszowi.

Stosowniej jest zastanowić się nad pełną miarą emigracyjnego i emigranckiego otwierania się.

Szczególną rolę odgrywa sam język kraju osiedlenia, oznacza bowiem jakby klucz kluczy. On przecież stanowi główny środek kontaktów międzyludzkich, zwłaszcza, kiedy chodzi o głębsze zadzierzgnięcie więzów międzyosobowych. Nadto stanowi on główny środek załatwiania spraw życiowych i potrzeb dnia codziennego, i oczywiście także warunek uczestniczenia w życiu kulturalnym.

Ale zaznaczmy od samego początku: co innego chcieć, a co innego móc. O doniosłości języka w ogóle była już mowa. A w wypadku języka nowego osiedlenia w szczególności należy dodać jeszcze to, że bardzo ułatwia, co więcej umożliwia dopiero właśnie otwieranie się na nowy obszar życia, kultury „nowej ojczyzny”. Otwieranie się prowadzi w końcu do przyswajania sobie nowych podstaw zwłaszcza duchowych. Ale w tym leży też cała trudność. Otóż poznanie i przyswojenie sobie jakiejkolwiek kultury rodzimej równa się poniekąd kwadraturze koła. Innymi słowy przerasta możliwość jednego życia. Gorzki smak starej prawdy ars longa, vita brevis staje się coraz dotkliwszy i boleśniejszy. Na to nie ma rady – konieczne staje się rozeznanie i mądry wybór- selekcja. Kulturę drugorzędną, przeciętną, marną można bez uszczerbku pominąć. A zatem w kulturze nie  tyle liczy się ilość, co jakość. Ale jakimi kierować się probierzami? Liczy się wielkość ludzi, wielkość twórczości, wielkość dzieł, a w tej trójce liczy się wielkość wartości, które ożywiają i ludzi, i tworzenie, i dzieła.

Emigrant postępuje mądrze wpatrując się w wielkich ludzi swego kraju osiedlenia – czy to współczesnych sobie, czy to niegdysiejszych, dawnych. Zapewne dobrze jest wyróżnić kilka  rodzajów ludzkiej wielkości. Istnieją wybitne osobistości wielkiej mądrości, wielkiego serca, wielkiej wrażliwości moralnej czy moralno – religijnej. W pierwszym rzędzie są to święci, względnie dążący do świętości.

Wypada też wskazać na wybitnych przywódców duchowych. Każda kultura szczyci się też swoimi geniuszami czy klasykami różnych dziedzin ducha. Wolno też wymienić wielkich mistrzów w swoich dziedzinach.

Wszyscy oni złożyli, względnie składają świadectwo lub pozostawiają dzieło swego życia. Wielcy często stanowią pewne wzorce czy też są jakby uosobieniem pewnych ideałów.

Wielcy pozostawiają po sobie jakieś dziedzictwo czy jakieś dzieło życia. Stają się i pozostają inspiracją, zachętą  i wsparciem dla innych.  I właśnie na te świadectwa dziedzictwa, dzieła, wzorce i ideały warto zwrócić szczególną uwagę, aby je sobie w miarę możności przyswoić. Nie często na ogół dane nam być świadkami wielkiego czy genialnego tworzenia. Łatwiej już uczestniczyć w odtwarzaniach – np. genialnych utworów muzycznych.

Pośmiertne spotkanie ze świętymi, wielkimi osobistościami, geniuszami, mistrzami … nie jest oczywiście możliwe w sensie dosłownym. Niemniej przemawiają mocą swego życiowego świadectwa i swoich dokonań oraz dzieł, swej duchowej spuścizny.

 W spotkaniu z zastaną kulturą poza ojczyzną szczególna waga przysługuje wzorcom, świactwom, ideałom, wartościom. W tym celu niekiedy potrzeba „tęgiej głowy”, w innych- dużej wrażliwości, wyrobionego gustu i smaku, w jeszcze innych wielkiego serca i bardzo czułego sumienia.

Warto zatem mierzyć się z kwintesencją nowej kultury przede wszystkim w sensie jakościowym. „Kultura masowa” – jak mówiono dawniej – to raczej balast, a w każdym razie mierny i marny zadatek dwukulturowości.

Postęp kulturowy, duchowy – wzrost i dojrzewanie – zapewnia ,,kultura wysoka”. Rzecz nie napuszona, nie nadęta, „wyniosła” – ale oparta na prostocie, prawości i głębi, jak zaznaczono powyżej. Główne ,,wektory” podwójnej tożsamości kulturowej usiłowałem naszkicować m.in. we wzmiankowanej już pracy ,,O dialogu, kulturze, tożsamości. Eseje”,  Toruń 2011.

Otwieranie się duchowe emigrantów idzie w parze z poznawaniem, rozeznawaniem się, ocenianiem. Wszystko to nie tylko poprzedza, ale również umożliwia dojrzalsze dokonywanie podstawowego, emigranckiego wyboru kulturowego. Nie trudno dostrzec, jaki jest właściwy cel i sens tegoż wyboru.

Chodzi o bliższe określenie dwukulturowości, a więc o uściślenie pewnego scalania, łączenia kultury rodzimej, którą wychodźca wyniósł z ojczyzny i którą nosi w sobie, z nową kulturą kraju osiedlenia, którą tam zastaje najpierw ,,na zewnątrz”. Z czasem ta kultura „zewnętrzna” może stać się również – choćby do pewnego stopnia- wewnętrzną kulturą przybysza – wychodźcy, w której łączy on „stare” z ,,nowym”. Dwukulturowość różni się stanowczo zarówno od ryczałtowego odrzucenia „nowego”, jak i od ryczałtowego odrzucenia ,, starego”. W dziedzinie wyborów kulturowych musi zawodzić ryczałtowość czy to zachowywania, czy to odrzucania, czy to przyswajania, czy to pomijania.

  1. Wymiar historyczny

Nie powinno się pomijać milczeniem wymiaru historycznego. A to z kilku powodów. Po pierwsze: żadne opuszczenie ,,starego kraju” i żadne przybycie do „nowego kraju” nie dokonuje się poza rozwojem dziejów – niby w historycznej próżni. Na przekór wszelkim ubolewaniom, iż świat brnie niezmiennie w aż nadto dobrze znane porażki i wręcz katastrofy moralne takie, jak różne formy okrucieństwa, ale także głupoty i ogłupiania, zniewalania, ujarzmiania  dostrzec można mimo wszystko pewien umiarkowany postęp moralny. Wypada tu wymienić niektóre ruchy np. na rzecz pokoju, godności osoby ludzkiej i podstawowych praw człowieka, pewne poszerzanie się dostępu do kultury, a w szczególności do szkół różnego rodzaju i różnego poziomu, także ruchy na rzecz ochrony środowiska życia i klimatu naszej planety  A dalej wysiłki solidarności z niedożywionymi czy głodującymi, pozbawionymi wystarczającej ilości wody pitnej oraz wody w ogóle  Łatwo można by tę listę uzupełnić.

Wszystkie wymienione ruchy towarzyszą do pewnego stopnia ruchom migracyjnym i wpisują się w ich tok. Przynajmniej częściowo oblicze dziejów staje się trochę bardziej ludzkie. Widać stąd, że przemieszczanie migracyjne płynie w szerszym nurcie dziejów globalnych. Historia ukazuje różne formy emigracji: z własnego wyboru, z nakazu – np-zsyłki, deportacje, wygnania, banicje, ucieczki z powodu zagrożenia bezpieczeństwa czy nawet życia.

Często za ruchami migracyjnymi kryje się takie czy inne cierpienie (np. z powodu prześladowań).

Ale wróćmy do polskich fal emigracyjnych. W czasach rozbiorów, a potem w czasach podwójnej okupacji los wielu emigrantów przenikała troska o niepodległość zniewolonej ojczyzny – przez prawie 180 lat.  Jeden szlak emigracyjny wiódł na zachód, drugi – często o wiele boleśniejszy – na wschód. Obie rzesze polskich uchodźców pozbawione były państwowości w swoim kraju. Łączyło je serce, ale dzielił miecz obcych mocarstw.

Nierzadko polskie zycie kulturalne bardziej pulsowalo nad Sekwaną, czy Tybrem, niż nad Wisłą. Z czasem prężne ogniska kultury polskiej powstały nad Tamizą oraz w Nowym Yorku, a nawet w Ameryce Południowej. Jeśli pominąć krótki okres między wojnami światowymi, to obecnie po raz pierwszy w dziejach wychodźstwa polskiego emigranci polscy nie muszą martwić się o niepodległość ojczyzny nad Wisłą. Natomiast sam fakt, iż liczna rzesza rodaków musi szukać pracy w wielu krajach Europy i świata, często musi szukać lepszej perspektywy rozwoju zawodowego czy naukowego z dala od ojczyzny, odsłania bolesne braki w sytuacji krajowej. A dalej, co sądzić o tym, że wolna ojczyzna stwarza nikłe warunki Polakom ze wschodu, np. z Kazachstanu? Kto na nich czeka nad Wisłą? Oczywiście te luźne spostrzeżenia to tylko migawki. Pełny wymiar historyczny obfituje znacznie bogatszymi danymi historycznymi. Na ostatnie dwa stulecia historii polskiej składają się dwa nurty: krajowy i emigracyjny. Żaden z nich nie da się zrozumieć w pełni w oderwaniu od drugiego nurtu. A oba splatały się nie w szklanej kuli, ale w oprawie dziejów Europy –a nawet czterech pozostałych kontynentów.

  1. Jaki jest ideał życia na emigracji?

Przypomnijmy raz jeszcze sprawdzian, miarę kryterium bytowania emigracyjnego. Jeśli ktoś jest chrześcijaninem, tedy i na emigracji powinien rozwijać się i rosnąć duchowo właśnie jako chrześcijanin.

Nikt nie jest warunkowo czy czasowo człowiekiem, ale nieodwołalnie. Żaden człowiek nie może nie zdawać swojego egzaminu ze swego człowieczeństwa. Czy to w kraju, czy na emigracji, powinien rozwijać się i dojrzewać jako człowiek – choć oczywiście w znacząco odmiennych warunkach. Tylko to godne jest człowieka i tylko postęp duchowy przynosi emigrantowi chlubę. Niezrozumiałe jest ,,gniewanie się” na europejskość. Ileż uboższa i wręcz marna byłaby polskość bez tego, co najlepsze w kulturze europejskiej.

Dzięki swym korzeniom chrześcijańskim Europa m.in. zdolna jest do odnowy i odrodzenia , do oczyszczenia i pogłębiania. Polskość datuje się z dziesiątego wieku, a europejskość co najmniej trwa od narodzin Chrystusa.

Rzecz można ująć w postaci kilku tez. Oto one:

Teza I: w warunkach dwukulturowego bytowania wychodźca powinien rozwijać się i dążyć do dojrzałości głównie na 5 płaszczyznach:

  1. a) jako człowiek
  2. a) jako chrześcijanin
  3. b) jako Europejczyk
  4. c) jako Polak
  5. d) łącznie jako osobowość (wielu wymiarów)

Teza II : Aby w miarę sprostać temu ideałowi trzeba dokonać mądrego podstawowego wyboru „emigranckiego”,  który usiłuje łączyć  w szczególności polską kulturę rodzimą z rodzimą kulturą kraju osiedlenia – rzecz jasna, nie pomijając korzeni chrześcijańskich, ani europejskich.

Teza III: Podstawowy wybór emigranta – wybór w warunkach dwukulturowości -dokonuje się w znacznie szerszych ramach kultury europejskiej i chrześcijańskiej oraz siłą rzeczy ukazuje się inaczej W pierwszym pokoleniu, inaczej w drugim, wreszcie inaczej w trzecim pokoleniu oraz dalszych pokoleniach.

Teza IV: Życie emigrantów warunkuje cały szereg czynników, np. wiek, wykształcenie, a jednocześnie stan rodzinny… Zależy on walnie od dojrzałości chrześcijańskiej, człowieczej i europejskiej emigrantów.

Teza V: Szkodliwe jest zawężanie zagadnienia życia na emigracji do aspektu ekonomicznego czy politycznego, czy folklorystycznego, czy towarzyskiego.

Teza VI: Ideał kultury dla pokolenia dzieci i wnuków stanowi solidne poznanie kultury, historii, współczesności polskiej oraz języka polskiego – zawsze wkontekście chrześcijańskim, powszechnym i europejskim.

Teza VII: Mniejsze zło stanowi mierne czy liche poznanie języka polskiego przy jednocześnie możliwie dobryrn poznaniu kultury i historii polskiej, aniżeli na odwrót – choćby dobre poznanie języka polskiego bez solidnego poznania kultury i historii polskiej oraz wielkich wzorców takich jak np. Jan Paweł II, Norwid, brat Albert, Urszula Ledóchowska, królowa Jadwiga, ks. Jerzy Popiełuszko…

Ciąg dalszy nastąpi.

Źródło Polityka Polska 5 ( 25) maj/ 2107

www.politykapolska.eu