Ponieważ – o czym powszechnie wiadomo – gospodarka nadal z trudem wychodzi z recesji lub kryzysu, czy obu tych możliwości naraz, czas by dopracować się wreszcie jakichś nowoczesnych metod wyjścia z impasu a zwłaszcza szybszego wyjścia z powszechnie boleśnie odczuwanego braku kasy. Wyobraźmy sobie przez chwilę, że rząd Stanów Zjednoczonych, powiedzmy po roku – dwóch intensywnych wysiłków, spłacił całkowicie swój poprzednio przez lata z mozołem zaciągany dług publiczny, no powiedzmy te głupie 14 trylionów dolarów (1trylion amerykański = 1 bilion polski). Co wtedy? Wtedy to jak sądzę, płacone przez nas podatki a zwłaszcza federalny, uległyby istotnemu i drastycznemu zarazem obniżeniu, ponieważ rząd w swej dobroci, nie musiałby nas już dalej pogrążać w podatkowym ucisku. Boom na rynku byłby z pewnością tak wielki i groźny, że szef FED musiałby chyba ze sto razy podnieść z dnia na dzień, swoją podstawową stopę oprocentowania, aby utrzymać ceny w jakich takich granicach przyzwoitości. Mając jednak dochody większe powiedzmy o połowę tej kwoty, jaką dziś wydajemy na podatek i tak dysponowalibyśmy groszem pozwalającym, jak nie na remont domu to na jakiś upragniony zakup, lub na przykład dawno odkładaną podróż. Plan jest tyleż obiecujący co kuszący (czy na odwrót), wobec czego trzeba przejść do realizacji. Jak to zrobić?
Skądinąd wiadomo, że NASDAQ pracuje raptem od 8 rano do 4 po południu i tylko od poniedziałku do piątku. Łatwo wykazać, że jest to raptem 40 godzin z możliwych, będących do dyspozycji 7 x 24 = 168 godzin. To przecież mniej niż 25% czasu będącego w ogóle do dyspozycji, że się tu nie powołam na teorię względności Einsteina, który przecież wykazał jego względność a uczynił to zupełnie bezwzględnie, żeby nie powiedzieć beznamiętnie, przy czym uwzględnił jednak czwarty jego wymiar. Poza tym, na terytorium USA działają również inne giełdy niż nowojorska i nie widzę też specjalnych przeszkód, aby nie wybudować kilku nowych obiektów, co najmniej równie spektakularnych pod względem omawianych tutaj dostaw (pieniądza zresztą), jak pozostałe. Wszystkie one, mogłyby zresztą pracować w trybie konkursowym, co nie tylko obniżyłoby poziom kosztów produkcji ale ułatwiłoby i podniosło jakość serwisu świadczonego konsumentom, to jest zwykłym obywatelom. Zauważmy dalej, że gdyby wszystkie giełdy zaczęły wreszcie zasilać budżet tak, jak wymaga tego Kongres, czyli w pełni pokrywać potrzeby budżetowe, znacznie więcej osób mogłoby uzyskać wcześniejszą emeryturę, wszystkie świadczenia bezpłatnie i szereg innych ulg i dodatków, tak jak na to każdy Amerykanin od dawna zasłużył. Gdyby proste przeliczenia (4 razy dłuższa praca giełd i tylko podwojenie ich liczby) okazały się prawdziwe, a przecież rachunek ten nie uwzględnia corocznego składanego procentowego wzrostu, budżet roczny mógłby śmiało liczyć na dochód 8-ktotnie większy, to jest powiedzmy ok. $15 trylionów rocznie.
Pomyślcie państwo, ile programów pomocy dla dzieci na Czarnym Lądzie można by zrealizować, mając takie pieniądze? Ile dzieci dożywić w Ameryce Środkowej i Południowej? Ilu dzieciom zapewnić opiekę w Azji i Polinezji? Myślę, że czas już nadszedł ostateczny na to aby giełdy, stały się źródłem prosperity nie tylko tych, którzy włóczą się po Wall Street.
Rzućmy hasło: „Wall Street w każdym dużym amerykańskim mieście, a zdrowe i wykształcone dzieci – na całym świecie”. Boże błogosław Amerykę!