Gdy zdarzał się pogrzeb w okresie środy popielcowej, zwanej potocznie środopościem, niektórzy żałobnicy, wdziewali na siebie szaty udekorowane na dole szkieletami śledzia. Miało to symbolizować, żal po osobie zmarłej. Niekiedy też, wykonywano z papieru śledzia, i niesiono go na cmentarz by zakopać go wraz ze zmarłą osobą. Zwyczaj ten, miał odegnać od zmarłego złe moce i doprowadzić go do raju. .
W Boliwii, gdzie większość mieszkańców to Indianie, zachowała się nieco szokująca dla Europejczyka tradycja mieszania katolicyzmu z dawnymi pogańskimi kultami animistycznymi. Najbardziej widoczne jest to w Andach, zwłaszcza w największym górniczym mieście Oruro. Etnografowie boliwijscy dowodzą, że tamtejsze tradycyjne wierzenia przetrwały ponad 2000 lat.
Pod wpływem hiszpańskich kolonizatorów zostały połączone one z katolicyzmem, tworząc swoisty fenomen kulturowy. Oruro ma swoją świętą patronkę Virgen del Socavón, co można przetłumaczyć jako Matka Boża ze Sztolni. Hiszpańscy misjonarze nie potrafili wykorzenić jego kultu, choć próbowali utożsamić go z diabłem. Aby zapewnić sobie podczas Wielkiego Postu pomyślność, składali oni owej Matce Boskiej ze Sztolni pieczone ryby, które zanoszono przed jej ołtarz w środę popielcową.
Środa Popielcowa jest zakończeniem i jednocześnie zwieńczeniem karnawału. Poza obrzędem posypywania głów popiołem w kościele, ludzie dawniej spryskiwali się też napojami alkoholowymi, aby odpędzić od siebie demony. Z czasem nawet wierzono, że w środę popielcową diabły się bały alkoholu i nie wychodzą one wtedy z piekła na ulice miast. Zatem aby podtrzymać te wierzenia, ludzie wówczas stosowali tak zwany post ścisły, który zachował się do dnia dzisiejszego.
EWA MICHAŁOWSKSA WALKIEWICZ