Już końcówka wakacyjnej laby. Jeszcze parę wpisów i powrót. Do kraju i do rzeczy poważniejszych. Słyszę, że mój artykuł okładkowy w „Do Rzeczy” wywołał dyskusję. Tak więc pewnie zagoszczę w jakiejś podziemnej telewizji, by wyjaśnić ogółowi, co autor miał na myśli. Kiedyś na kursie robienia sushi uświadomiono mnie, że dobrze przygotowanej potrawy nie należy kulgać potem w sosie sojowym, czy doprawiać wasabi. To oznacza bowiem, że kucharz się w pełni nie postarał i klient musi kombinować. W Japonii grozi to konfrontacją z kucharzem, a oni tam bywają ostrzy jak ich miecze, gdy chodzi o honor. To samo z artykułami, które później omawiam w mediach. Oznacza to dla mnie, że ja – kucharz niewystarczająco się postarałem i trzeba tłumaczyć klientowi-czytelnikowi, co autor miał na myśli. Bo inaczej czytający odbiorcy dodadzą do mojego przekazu soję własnych interpretacji i wasabi nieporozumień. A więc póki co – co tam na świecie?
Chiny zapowiedziały kontrolowanie każdego wpisu przed wysłaniem przez internet. Zachód puka się w czoło, tak jak pukał się w czoło z… kowidem, a później wszystko powtórzył. Ba, nawet Unia Europejska coś o tym bąknęła, że to dobre jest. Pewnie pobadała, że się nie przyjęło i jakoś ucichło. Nie bójta się – odczekają, jak z konstytucją europejską, nazwą inaczej i wprowadzą tylnymi drzwiami. Tylko te Chińczyki nachalne pchają się na wizji.
Ja już obstawiałem moją Grecję, że to oni zaczną z tymi paszportami na wszystko. Ale widzę, że wyścig jest zacięty i tłoczno w peletonie. Dojeżdżają Włochy. W Bolonii będzie eksperymentalny system. „Zgodnie z artykułem z Corriere di Bologna, władze miejskie wprowadzają ‘inteligentny portfel obywatelski’, który może otrzymywać ‘cyfrowe punkty’ na podstawie tego, czy obywatel wykazał się ‘cnotliwym zachowaniem’. Mieszkańcy mogą następnie korzystać z tych punktów cyfrowych, aby uzyskać zniżki i dokonywać różnych zakupów. Nic dziwnego, że działania związane z wpływem na emisję dwutlenku węgla mają kluczowe znaczenie dla tego, co uważa się za nagradzane „cnotliwe zachowanie”. ‘Obywatel [otrzyma świadczenia], jeśli podda się recyklingowi; jeśli korzysta z transportu publicznego; jeśli dobrze zarządza [swoim zużyciem energii]; jeśli nie otrzyma sankcji od władz miejskich; jeśli aktywnie korzysta z Karty Kultury’ – mówi radny z Bolonii Massimo Bugani.”
Frapujące są dwa momenty. Pierwszy to ten, że będziemy mierzyć „cnotliwe zachowanie”. Czyli wraca temat cnót, po tych prawackich „niewieścich”, z których była lewacka beka, to teraz są te prawilne – lewoskrętne. Czekamy na zestaw. Drugie to wspomniane nagrody za „poddanie się recyklingowi”. Mam nadzieję, że to błąd w tłumaczeniu, choć antyglobaliści pewnie będą uważali, że globaliści tu się po prostu depopulacyjnie wygadali.
Śmichy chichy, a tu idzie nowe. I to nie ja mówię, szur, tylko guru postępowców technologicznych, Gates, Bill. On zapowiedział, (mówiłem, że to będzie dla wygody) że będziemy mieli tatuaże elektroniczne, które za pomocą znanej technologii Near Field Communication (NFC – macie to Państwo w większości smarfonów) będą przekazywały światu „potrzebne” informacje. Wspomniałem o tym w moim wpisie o kontroli, że ku temu będzie szło, poza tym wspomina o tym Harari. A jak on wspomina, to to nadejdzie. Ja tam się trochę martwię, choć poziom zgrozy obniża mi fakt, że mój syn ma studio tatuażu. Jak go znam (?) to będzie robił w tatuażowym podziemiu, by zmylić przeciwnika. Geny, jak fakty – rzecz uparta.
Teraz eko, bo eko być musi. Mamy zgłoszenie, żeby mniej, a lepiej w ogóle, nie operować pacjentów, bo gazy znieczulające używane w tym procederze to złe gazy dla eko są. To jest tak jak z depopulacją. Gęby pełne „argumentów”, szczekanie w mediach, a jak przyjdzie co do czego to nie zaczynamy od postulantów. A czemuż? A gdzie dobry przykład pierwszych apostołów? I tu to samo – czekamy na pierwszy akt świadectwa autorów pomysłów. Koniecznie proszę o transmisję na żywo (dla pouczającego przykładu dla innych postulantów) w telewizji z takiego zabiegu. Zacznijmy skromnie od wyrostka robaczkowego. Bez znieczulenia… Dla Matki Ziemi.
Ekologia to hipokryzja wcielona. Otóż widać to szczególnie w Polsce, bo podobne ekscesy z innych krajów nie przedzierają się do Kraju, a lud mamy niegramotny, bezjęzykowy, więc nie wiadomo co się tam w tym względzie wyrabia. Warszawa, Gutab donosi: „Warszawski ratusz odrzucił proekologiczny projekt sprzedaży samochodów służbowych, likwidacji parkingu przed urzędem miasta i montażu stojaków rowerowych. Dlaczego? Ekologia, rowery i komunikacja miejska są dla mas. Dla urzędników obowiązują samochody.” To się samo komentuje. Kiedyś jak była rewolucja bolszewicka, to się czerwoni tak nawalali, żeby zastąpić wyrżniętych burżujów. Nie chodziło więc o system, tylko o zamianę miejsc w już istniejącym. Teraz to samo – lud szary będzie ekologicznie zagoniony w ubóstwo (w tym wypadku transportowe), które decydęci będą oglądali zza szyb jak najbardziej spalinowych samochodów. No, bo jak ma wyglądać spocony po rowerze urzędnik. Ja rozumiem – spocony w pogoni za władzą, to tak. Ale, żeby tak spocony eko? Nie, to dla nas – mas.
Skoro już jesteśmy w rejonach samorządowych, to też damy coś na tęczowo, bo to inna postać ekologii. Kto o tym nie wie, ten trąba. Tu się wszystko ze wszystkim łączy, jak w umyśle kobiety. Mamy więc dociekliwy chaos. Czasami komiczny. No, bo w przodującym Poznaniu, w tamtejszych urzędach, złowrogi aktyw lewacki rozłożył w toaletach tęczowy papier toaletowy. Ja rozumiem, że tam ktoś jest po pierwszym semestrze marketingu, jako najbardziej wykształcony (bo reszta to kierunki uczelni „gotowania na gazie”) coś tam już słyszał o „product placement”. Ale kolego (towarzyszu?), co ma zrobić klient? No, bo dla prawaków to będzie radosna okazja by sobie, par excelance, ulżyć. A dla aktywnych – tak szargać świętość? Można gdzieś zamówić rolkę? Chciałbym zadać swoim gościom takie dylematy. Można się nad rozwiązaniem zastanawiać siedząc na tronie…
Zazwyczaj to lewaki zarabiają na ludzkiej naiwności – vide rezultaty masowych zbiórek ”w sprawie” (ostatnio zbieramy na drona Bayraktara). A tu mamy przykład wystrychnięcia lewaków przez prawaka. Otóż mamy zbiórkę na transgenderową krowę. Tak, podobno czuje się byczkiem, choć nie wiadomo, bo pytana robi tzw. kocią mordę (a więc może trasnsgatunkizm?) . Uzbierano wśród aktywistów LGBT, to znaczy rolnik uzbierał, 5.000 zł, ciekawe na co? Może na jakiś zabieg? Fakt, z krowy to można, niech policzę w pamięci, tak z co najmniej cztery substytuty bycze zagospodarować, a więc wychodzi po tysiaku na wymię-penis, plus tysiak na znieczulenie. Ale jak już pisałem wyżej, na znieczulenie to może nieekologicznie, dajmy to więc weterynarzowi plastycznemu.
Na koniec zwyczajowy cytacik. Moje ulubione, językowe, od tygodnika „Tak”: Jest konsensus Rady Języka Polskiego w kwestii Ukrainy. Od dziś należy mówić „W Naukrainie”.
O czym wciąż z Grecji donosi Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.