Alabama nie chce obcych

Bentley

Bentley Karalne będzie również wynajmowanie mieszkania nielegalnym imigrantom. I oczywiście zatrudnianie cudzoziemców bez pozwolenia na pracę. Firmy z Alabamy będą musiały obowiązkowo weryfikować status wszystkich pracowników w elektronicznym systemie E-Verify. Za lekceważenie tego wymogu grozi grzywna lub nawet odebranie zezwolenia na prowadzenie biznesu w Alabamie.

Fot: Republikański gubernator Robert  Bentley podpisuje nowe przepisy do prawa imigracyjnego.
http://articles.cnn.com/2011-06-09/us/alabama.immigration_1_illegal-immigration-immigration-law-immigration-status?_s=PM:US

Jeśli policjant zatrzyma kogoś np. za przekroczenie prędkości, ale nabierze podejrzeń, że kierowca lub któryś z pasażerów auta jest w USA nielegalnie, może sprawdzić jego status lub go aresztować, jeśli podejrzany nie potrafi udowodnić swojej legalności. Taką regułę przyjęto w zeszłym roku w Arizonie, jednak tamtejsze prawo imigracyjne zablokował rząd federalny (jego legalność lub nielegalność rozstrzygnie dopiero sąd najwyższy).

Deputowani z Alabamy przyznają, że się na nim w jakimś stopniu wzorowali, ale koncepcje z Arizony twórczo rozwinęli, np. kryminalizacja podwożenia nielegalnych imigrantów jest już ich własnym pomysłem. Oczywiście kierowca popełnia przestępstwo tylko wtedy, kiedy wie, że autostopowicz jest w USA nielegalnie.
Chyba najbardziej kontrowersyjny przepis, jaki wymyślili deputowani z Alabamy, dotyczy dzieci. Wszystkie publiczne placówki oświatowe w tym stanie, poczynając od przedszkoli, będą musiały sprawdzać status imigracyjny swoich uczniów. Autorzy ustawy wyjaśniają, że ma to na celu jedynie zorientowanie się, jaka część stanowych pieniędzy idzie na edukację nielegalnych imigrantów. Przepisy nie wymagają, żeby wyrzucać ich ze szkół. Ale obrońcy swobód obywatelskich alarmują, że nielegalni rodzice, obawiając się kontroli, w ogóle przestaną posyłać dzieci do szkół. W ten sposób imigranci, którzy i tak są zwykle słabo wykształceni, w następnym pokoleniu staną się analfabetami.

– To prawo jest sprzeczne z konstytucją, podyktowane złymi intencjami i rasistowskie. Mamy nadzieję, że sąd je utrąci – mówiła Mary Bauer, dyrektorka Southern Poverty Law Center. Jej organizacja już przygotowuje pozew razem z Amerykańską Unią Swobód Obywatelskich (American Civil Liberties Union).
Surowa rozprawa z imigrantami stała się możliwa dzięki zwycięstwu Republikanów w wyborach jesienią zeszłego roku. Po raz pierwszy od 136 lat mają oni w Alabamie gubernatora i większość w obu izbach stanowego parlamentu.
– W kampanii wyborczej zapowiadałem najsurowsze możliwe prawo imigracyjne i jestem dumny, że razem ze stanowymi deputowanymi rzeczywiście stworzyliśmy najsurowsze przepisy w całym kraju – mówił gubernator Robert Bentley, który w czwartek wieczorem podpisał ustawę imigracyjną.

Szacuje się, że w Alabamie około 120 tys. cudzoziemców żyje i pracuje nielegalnie (pięć razy więcej niż 10 lat temu). Republikanie uważają, że odbierają oni pracę Amerykanom i to w ciężkich czasach, kiedy bezrobocie przekracza 9 proc. Przeciwnicy ustawy twierdzą z kolei, że imigranci podejmują się zajęć, których Amerykanie i tak wykonywać nie chcą – na budowach i w rolnictwie. Po wprowadzeniu nakazu kontroli każdego pracownika w sąsiedniej Georgii farmerzy zaczęli narzekać, że brakuje im ludzi w polu.
– Nieprawda. W kryzysie Amerykanie stali się mniej wybredni i przyjmują oferty, które kiedyś odrzucali – twierdzi Gene Armstrong, burmistrz Allgood w Alabamie. – Nie mamy w naszym miasteczku robotników pracujących na czarno i jakoś potrafimy zbierać pomidory.

Obrońcy imigrantów i praw obywatelskich uważają, że kwestia pomidorów jest zupełnie drugorzędna, ponieważ nowe prawo przede wszystkim promuje zachowania rasistowskie. – Ono zmusza do myślenia o ludziach na podstawie koloru skóry, do szufladkowania ich według rasy – mówi Shay Farley z Alabama Appleseed. Jej zdaniem policjanci, pracodawcy, właściciele mieszkań i nawet kierowcy na drogach będą teraz siłą rzeczy traktować podejrzliwie Latynosów, a w rezultacie, nawet niekoniecznie świadomie, ich dyskryminować.

Źródło: Gazeta Wyborcza