BABY WIELKANOCNE

 

Lekkaś, że dmuchnąć I nie będzie smaku,
Wskroś cię przejęły pachnące wapory,
I nikt w perekcyi twej nie znajdzie braku,
Choćby to krytyk był zaiste skory.
„ Jako Puch jesteś” – tak wyrzekł poeta,
Który na babach znał się także przecie,
A ja to stwierdzam I wierzę poecie.

Bowiem największa dziś baby zaleta,
A dla gospodyni chluba I podnieta,
Gdy skosztowawszy; „jak puch: im powiecie.

BABA

“… Oto co piszą o babach Francuzi, przemianowując je w dodatku na rodzaj męski: „ten baba”. Baba rodzaju męskiego! „Niesłychane!” (to z Dąbrowskiej).

A zatem: „Ten baba — według Francuzów — jest synem Kugelhof i jest dziełem Stanisława Leszczyńskiego. Polski król był zwolennikiem dobrej kuchni i uważał, że Kugelhof jest za suchy, zatem wpadł na pomysł, by go nasączyć rumem i przybrać kremem chantilly (krem z bitej śmietany), który to krem słynny kucharz Vatel wymyślił w XVII wieku. Ponieważ Stanisław Leszczyński przepadał za Baśniami tysiąca i jednej nocy, nazwał ciasto swego pomysłu Ali-Baba. Nazwa ta uległa z czasem uproszczeniu i zmieniła się na baba, co znaczy u Słowian kobieta”. No, wiedzą, że dzwonią, ale nie wiedzą, w jakim kościele.

Stanisław Leszczyński na długo przed przybyciem do Francji wiedział, co to są baby, i nikt nie potrzebował zapewne go pouczać. Zresztą baba francuska wstrętna, przesiąknięta rumem, co daje ciastu sztuczną wilgoć i gumowatą konsystencję.

A Gloger pisze: „Żaden wyraz w języku polskim nie ma tylu znaczeń różnorodnych, ile baba i babka”. I dalej: „Baba, inaczej babi kołacz— znane ciasto z pszennej mąki, wypiekane zwykle do “święconego”, na Wielkanoc, a dawniej także i na Zielone Świątki.

Baby zaprawiano szafranem, a miewały kształt zawoju tureckiego, wypiekane w formach glinianych lub miedzianych albo w rondlach i formach papierowych. Te ostatnie miewają do dwóch stóp wysokości, zwane są podolskimi.
Co do gatunku ciasta, to znane były powszechnie: babki parzone, petynetowe, migdałowe, z ra-zowego chleba i trójkolorowe (z ciasta białego, różowego ,ciemnego).
Drobna szlachta wypiekała baby w garnkadi, które do wyjęcia ciasta trzeba rozbijać”.

Najsłynniejsze w naszej rodzinie baby — których ja nie znałam — piekła moja Babka Maria Iwaszkiewczowa. Były to zapewne właśnie te słynne baby podolskie, bo Ojciec mój opowiada, że nie zwężały się na górze jak te, które się dziś u nas jada. Te ostatnie były uważane za „koroniarskie”, w którym to określeniu zawsze mieściło się trochę pogardy.

Baby mojej Babki równe od góry do dołu i ogromne. Pieczenie bab było śmiertelnie poważną uroczystością. Jeżeli się komuś nie udały — to czas mierzono od tego epokowego nieszczęścia. „To było w tym roku, kiedy to tej a tej baby nie udały !” Boże, co to była za hańba!

W Kollokacji -Korzeniowskiego pani Plachcina nie rozmawia z sąsiadką, bo ta jej dała fałszywy przepis na baby i ciasto nie udało. Zatem pieczenie bab było kulminacyjnym punktem wielkanocnego programu. Moja Babka z pomiejscowego blacharza poczyniła epokowe udoskonalenia form na baby. W długiej i równej formie były ieszczone jakby drzwiczki od pieca. Jeżeli ciasto zbyt wvrastało, drzwiczki się otwierały samoczynnie I zbytek ciasta wylewał się na zewnątrz, nie szkodząc konsystencji pozostałego w formie.

Gdy baby wyrastały, chodziło się po domu na palcach i broń Boże nie trzaskało drzwiami. Mój jakiś daleki wuj, słynny na całą rodzinę w dzieciństwie łobuz, wlazł kiedyś na dach i huknął w komin z wiatrówki. Baby usiadły! Co było dalej, historia milczy, ale można sobie wyobrazić!!!

„… Następował dramatyczny moment wyjmowania z pieca — pisze mój Ojciec w Książce moich wspomnień. —Wtedy trzeba było wytężyć całą uwagę po to, aby się jeszcze gorące ciasto nie wykrzywiło, jak na słynnym rysunku Andriollego. W tym celu wprost z formy baby przekładało się na poduszki i dziewczęta kuchenne kołysały je na poduszkach jak usypiające dzieci, dopóki ciasto nie ostygło. Niezapomniany był to widok, kiedy grono kobiet z poważnymi minami kołysało owe baby w obrzędowy sposób, jak gdyby od tego zależały losy świata”.

Opracowano na podstawie książki „” Z moim ojcem o jedzeniu”
autorstwa Marii Iwaszkiewicz
Wydawnictewo Literackie Kraków , 1980