Marcin Nowak
W Irlandii Halloween jest najpopularniejszym a zarazem najbardziej dochodowym świętem zaraz po Bożym Narodzeniu. Co więcej, jest też świętem państwowym. Nie powinno to nikogo dziwić, wszak wywodzi się ono z wszechobecnej na Szmaragdowej Wyspie kultury celtyckiej…
NOC PRZEJŚCIA
Początki halloweenowego święta sięgają starożytnego festiwalu znanego pod nazwą Samhain (od boga śmierci o tym imieniu). W jego trakcie świętowano nowy rok, który przypadał na 1 listopada. Dzień ten oznaczał z jednej strony koniec lata i żniw, z drugiej – początek ciemnej i lodowatej zimy, czyli pory roku utożsamianej ze śmiercią. Celtowie wierzyli, że w noc przesilenia jesienno-zimowego, zwaną „nocą przejścia”, zacierają się granice pomiędzyśw iatem żywych i umarłych, co daje wszelkim istotom pozaziemskirn – w tym złym duchom – możliwość przedostania się do świata ludzi żyjących i wywołania chaosu.
Za szczególnie groźne uznawali istoty demoniczne, czyli duchy osób zmarłych nagle – takich, które zginęły w wypadku, utopiły się, padły ofiarą morderstwa czy popełnily samobójstwo – i duchy zawieszone między światami z różnych innych powodów. By odstraszyć złe moce, przebrani w czarne szaty celtyccy kapłani, zwani druidami, zakładali wzbudzające strach maski i kostiumy. Robili też wszystko, by udobruchać władającego w tym czasie światem okrutnego Samhaina. Rozpalali, zazwyczaj na szczytach okolicznych wzniesień, wielkie ogniska, wokół których tańczyli i wznosili przebłagalne modły, które często przybierały postać rytualnych pieśni. Blask ognia miał przedłużać dzień i wzmacniać walkę słońca z ciemnością.
Przez wiele lat panowało przekonanie, że na tym obrzędy się kończyły, mimo iż o barbarzyńskich wyczynach druidów pisali starożytni. Dziś wiadomo, że druidzi z pewnością nie byli ubrani w długie szaty łagodnymi, brodatymi kapłanami, mędrcami i wróżbitami parającymi się warzeniem magicznych mieszanek, tańcem i wzniecaniem ognisk. Często mieli władzę większą od królów, co było widocze szczególnie w Halloween, kiedy to składali Samhainowi ofiary. I nie tylko ze zwierząt.
POTRÓJNA ŚMIERĆ
O tym, że druidzi składali ofiary z ludzi, a na dodatek robili to w sposób budzący grozę, donosili starożytni Rzymianie, W tym erudyta Pliniusz Starszy i poeta Lukan.
Ten drugi podał nawet klucz, według którego zabijano. Jak twierdził, ofiary przeznaczone dla boga Taranisa palono, dla Teutatesa – topiono, a dla Esusa – wieszano. O ofiarach z ludzi składanych przez celtyckich kapłanów pisał nawet Juliusz Cezar.
„Celtowie uważają, że przychylności bogów inaczej pozyskać nie można jak tylko przez oddanie życia ludzkiego za ludzkie życie. (…) Przy składaniu ofiar z ludzi korzystają z pomocy druidów. Niektórzy posługują się w tym celu ogromnymi kukłami, których poszczególne członki wyplecione z prętów wypełniają żywymi ludźmi; po ich podpaleniu ludzie ci giną, ogarnięci płomieniami. Uważają, że dla bogów nieśmiertelnych najmilsze ofiary są z tych, których przyłapano na kradzieży, rozboju czy w ogóle na jakichś wykroczeniach; ale gdy tego rodzaju ludzi brak, to decydują się także na ofiary z niewinnych” – napisał w VI księdze monografii o wojnie galijskiej.
O paleniu żywcem ludzi w olbrzymich kukłach donosił także Strabon. Według tego greckiego geografa i historyka, Celtowie zabijali również strzelając do ofiar z łuku lub nabijając na pal.
Przez wiele lat współcześni historycy nie traktowali poważnie takich doniesień, uznając je za propagandę mającą usprawiedliwiać krwawe podboje celtyckich plemion. Sytuacja uległa zrnianie, gdy niepodważalnych dowodów zaczęli dostarczać archeolodzy. Jednym z nich jest tzw. człowiek z Lindow (znaleziony w 1984 r. w torfowiskach w Lindow w północno-zachodniej Anglii; Celtowie żyli także i w Wielkiej Brytanii), który zginął około 100 r. n.e. Dzięki badaniom skanerem tomograficznym ustalono, że był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną w wieku 20-30 lat, co świadczy o tym, że pochodził z arystokratycznego rodu. Zrekonstruowano także okoliczności jego śmierci.
Podczas ceremonii jedna osoba zarzuciła mu na szyję pętlę i na karku przełożyłaprzez nią drążek, tworząc garotę. Chwilę później od drugiej osoby otrzymał silne uderzenie w tył głowy. Jednocześnie zaciśnięto mu na szyi pętlę i tuż przy niej poderznięto gardło. Zdaniem ekspertów doprowadziło to do obfitego krwawienia, wręcz wybuchu fontanny krwi. Taka potrójna śmierć – jak ją nazywają współcześni badacze – była wyrazem najwyższej czci dla Samhaina i próbą pozyskania łaski dla całej społeczności. A o tym, że w obrzędzie brali udział druidzi, świadczy obecność w żołądku zabitego pyłku jemioły, która była uznawana przez Celtów za świętą roślinę (druidzi ścinali ją z dębów złotymi sierpami, nie pozwalając, by podczas spadania dotknęła ziemi). Zapewne dosypali mu go do ostatniego posiłku.
Znalezione w innych miejscach zamieszkałych przez Celtów kości ofiar przełamane tak jak się łamie zwierzęce kości, by wyssać z nich szpik – świadczą o dopuszczaniu się przez druidów aktów kanibalizmu (bardziej szczegółowo pisał o tym już wcześniej Pliniusz Starszy).
KULT CZASZEK
Po zakończeniu ceremonii przebłagalnej ofiarom odcinano głowy (Celtowie odcinali czaszki także jeńcom wojennym i po spreparowaniu przechowywan sanktuariach, a czasem i prywatnych domach. Brało się to z wiary w to, że głowa jest mieszkniem duszy i centrum sił życiowych, a skoro tak, to jej posiadanie gwarantowało władzę nad jej właścicielem, jego duchem i osobowością. Moc głowy zależała od przynależności klasowej – im ważniejsza rolę w społeczności pełnił dany człowiek, tym była ona większa. Dodatkową funkcją głów zawieszanych przy wejściach do świątyń czy rezydencji była ochrona przed złymi siłami.
Domniemany powrót zmarłych na ziemię w „noc przejścia” ułatwiał też druidom przepowiadanie przyszłości. Ponieważ w tamtych czasach ludzie byli uzależnieni od naturalnych żywiołów, prognzy te stanowiły ważny odnośnik i źródło nadziei na okres ciągnącej się w nieskończoność zimy.
Również wróżb dokonywali w makabryczny sposób: wbijali wybranemu człowiekowi sztylet w przeponę prognozując przyszłość z upadku i konwulsji umierającego.
Źródło: KALEJDOSKOP 26-28 października 2018