Stanisław Przybyszewski do Anieli Pająkówny
“Gybym kiedyś publicznie powiedział, że po mej śmierci kobiety winny z wdzięczności trumnę moją na swych ramionach ponieść do grobu, cały świat niewieści moim słowom z uniesieniem przyklasnął.”
Stanisław Przybyszewski „Moi współcześni “
Budził najbardziej skrajne uczucia, zarówno za życia, jak też jeszcze długo po śmierci. Otoczony legendą pisarz, znany z ekstrawagankich i pijackich ekscesów „smutny szatan” – Stanisław Przybyszewski — fascynował się kobietami, lecz również sam był obiektem ich uwielbienia i zainteresowania.
Pytasz się najsłodsza, co ja o tobie myślę? -Nigdy nie nosiłem tak czystego obrazu kobiety w mej duszy, jak właśnie Twój. Dusza twa, tak niezmiennie piękna, tak zdumiewająca swą dobrocią, swoją bezwzględną miłością – nie myślałem, że kobieta taką być może –pisał w grudniu 1899 roku do Anieli Pająkówny. Kim była adresatka tego listu? Prawdziwą miłością, przy której chciałby „dobrze i cichutko całe życie spędzić”, czy też przelotną miłostką, epizodem w życiu artysty?
Przybyszewski przyjechał z Niemiec do Polski w roku 1898, skłoniony kłopotami natury materialnej, ale też uciekając przed skandalem, który wywołała tam samobójcza śmierć porzuconej kochanki. Aniela, starsza od niego o cztery lata, poznała go we Lwowie.
Zainteresowana już wcześniej krakowskim „Życiem”- pismem, któremu Przybyszewski przewodził, ma okazję poznać go osobiście. Znajomość przeradza się w miłość – być może młodą malarkę fascynuje osobowość i zagraniczna sława poety – a być może urzeka ją jego demoniczny wygląd. Ich romans jest z jej strony żarliwy i gorący, zaś ze strony Przybyszewskiego, mimo iż początkowo szczery, to pełen kalkulacji i wyrachowania. Pisarz, który całe życie zmagał się z kłopotami finansowymi, znalazł w Anieli stałe zródło pieniędzy – jego listy pełne zapewnień o miłości zawierają mniej lub bardziej zawoalowane prośby o pieniądze: Nie wiem jak Ci podziękować za Twoje serce i Twoją miłość ku mnie. Takie to czyste, jasne, dobre. Byłbym Ci pisał, ale jestem takstrasznie zbiedzony; taki rozszarpany i tak niesłychanie życiem zmęczony (…). Całe dwa dni latałem jak wściekly ogar; by znaleźć kilkadziesiąt reńskich i móc z powrotem jechać do Zakopanego, a teraz zrezygnowałem.
Ich związek ma również jeszcze jedno oblicze: otóż Aniela nie jest wówczas jedyną kobietą w życiu Przybyszewskiego. Obok swej ślubnej żony, Norweżki Dagny, z którą ma dwójkę dzieci, pisarz związany jest także z żoną poetym Jana Kasprowicza, Jadwigą. Powoli zaczyna tracić kontrolę nad sytuacją. Jego listy do Anieli są chaotyczne, pisze też, że jest prześladowany przez Kasprowiczową.
Ze mną źle, kochane dziecko. R K pojechała do Lwowa i nie wątpię, że prędzej czy później wywoła jakiś wielki skandal (. . .). jakaś zapalczywa nienawiść bucha wprost z jej listów, a to przecież kobieta, dla której zniszczyłem całe swoje stanowisko, przez którą przeszedłem najstraszniejsze męczarnie swojego życia – pisze. Kasprowiczowa „wielkiego skandalu” nie wywołała, niemniej prawda o ich romansie w końcu wyszła na jaw.
– Przybyszewskiego opuszcza żona, rozgoryczona jest ekscesami, rozpada się również małżeństwo Kasprowiczów. Dagny wyjeżdża do Pragi, również Jadwiga znika na pewien czas i wydaje się, że nie ma przeszkód, aby związek Anieli i Przybyszewskiego spełnił się wreszcie, zwłaszcza że w 1901 roku rodzi im się córka – Stanisława, później poetka i dramatopisarka.
W tym samym roku umiera Dagny. Teraz już należymy do siebie i wszystko jest nam wspólne – i rozkosz, i troski, i szczęście, i ból – pisze Przybyszewski do Anieli.
Niestety, w roku 1905 odbywa się ślub, ale z Jadwigą Kasprowiczową, którą los postawił ponownie na drodze artysty.
I jest to już koniec związku Przybyszewskiego z malarką.
Aniela jego decyzję przyjęła bez rozpaczy i z godnością. Jeszcze tylko Stanisław Przybyszewski napisze 29 stycznia 1906 roku ostatni list do niej: Ty jesteś za dumna, by wstydzić się Twego macierzyństwa. Ja jestem za dumny, by się wypierać dziecka, którem ja w Tobie stworzył. A jeżeli unikam głośnego mówienia o tym, to jedynie dlatego, żem chory, że wskutek obłąkanego zatruwania organizmu alkoholem cały jestem chory i boję się skandalu. To, droga Aniełko, nie tchórzostwo, to resztka instynktu samozachowawczego.
Troszeczkę, odrobinę spokoju!
Chodzi o dziecko nasze.
Dziecko ma wiedzieć, że jest moim – wpój weń tę dumę, że jest moim -powiedz mu, że ja kocham, że tęsknię za nim, że ustawicznie o , nim myślę (. . .).
A wszystko mi pisz uczciwie, nie zwracaj uwagi na to, czy mi przykrość sprawisz lub nie. Jesteś mi winną, jako matka mego dziecka, całą prawdę, choćby najprzykrzejszą.
Nie obrączką ślubną, nieskończenie głupią, ale całym bezmiernym szacunkiem i pokorą dla
serca Twego. -Twój
Stanisław Przybyszewski