W ostatnich dniach by kupić dolary lub euro, Białorusini muszą stać w długich kolejkach. „U nas od rana mamy po prostu szaleństwo. Wszyscy przychodzą pytają o dolary, ale walut nie ma. Proszę nie przychodzić też jutro bo i tak nic ich nie będzie” powiedziano korespondentowi Biełsatu w jednym mińskich oddziałów największego białoruskiego banku “Bełarusbank”. Według jego pracowników nadzwyczajny popyt sprawił, że w głównym oddziale banku zabrakło walut i nie mają go też odziały terenowe. Według ich relacji sytuacja ma się jednak polepszyć za kilka dni.
Rzecznik prasowy Banku Narodowego Białorusi Anatol Drozd tłumaczy znikanie waluty „chwilowym wariactwem” jakie opanowało ludność. „Jeżeli ludzie bardziej wierzą plotkom, a nie informacjom banku, to niech stoją w kolejkach” – dodał. Jego zdaniem wśród Białorusinów krążą plotki dotyczące możliwej dewaluacji rubla.
Zdaniem Drozdowa jeżeli już ktoś naprawdę potrzebuje dolarów, to powinien się po nie zwrócić się do banku za parę dni „Jak zmniejszy się psychoza, ci którzy skupują walutę będą ja z powrotem przynosić workami do banku” – powiedział. Jego zdaniem nie będzie można na tej operacji zarobić, bo w najbliższym czasie kurs dolara będzie spadał.
Białorusini jednak maja się czego bać. Na początku 2009 r. władze przeprowadziły operację zdewaluowania rubla o 20 proc. Obecnie również metodami administracyjnymi ogranicza się popytu wprowadzając ograniczenia w zakupie walut przez banki prywatne i importerów. Białoruś cierpi bowiem na deficyt rachunku bieżącego, w ubiegłym roku deficyt walut na rynku wyniósł 10 mld dol. i musiał być uzupełniany rezerwami Banku Narodowego. Te skurczyły się do niebezpiecznego poziomu pozwalającego na pokrycie eksportu jedynie przez półtora miesiąca. Konieczność dewaluacji prognozuje wielu białoruskich ekonomistów oraz MFW.
Za: Biełsat