Japonia starała się pilnować stref, zagęszczając miejsce, gdzie znajduje się piłka, ale technika Brazylijczyków była wobec takiej gry “Samurajów” bezwzględna. Bardzo często jeden zwód piłkarza Canarinhos otwierał przestrzeń pozostałym zawodnikom.
Brazylia szukała najprostszych rozwiązań na stworzenie okazji. Zwłaszcza Kaka błyszczał na boisku, często skupiając na sobie uwagę kilku Japończyków i oddając piłkę do niepilnowanego kolegi. Tak padła pierwsza bramka. W 12. minucie piłkarz Realu Madryt zagrał przed pole karne do Paulinho, który prostym podbiciem z 25. metrów umieścił piłkę w siatce. Nie był to silny strzał, ale bardzo nieprzyjemny dla bramkarza, bo piłka tuż przed nim skozłowała i na mokrej murawie nabrała poślizgu.
Brazylijczycy panowali na boisku. To oni częściej utrzymywali się przy piłce i co chwilę stwarzali kolejne groźne akcje w polu karnym Kawashimy. W 16. minucie zdobywca bramki stanął przed kolejną szansą na gola, ale w sytuacji sam na sam z bramką stracił głowę. Doskonale przyjął piłkę, zwiódł bramkarza i fatalnie spudłował. Piłka minęła słupek o kilka centymetrów.
Kolejne minuty, to kolejny ataki Canarinhos. W 24. minucie ponownie Kaka, tym razem do spółki z Adriano, rozmontował defensywę Japończyków. Gracz Królewskich został zatrzymany dopiero w polu karnym przez Konno, ale obrońca zrobił to nieprzepisowo, zagrywając piłkę ręką. Sędzia Marcin Borski bez zastanowienia podyktował rzut karny, który został wykorzystany przez Neymara.
Japończykom brakowało argumentów w konfrontacji z pięciokrotnymi mistrzami świata. Ich gra ładnie wyglądała przed polem karnym, ale kiedy przychodził moment, aby podkręcić tempo i śmielej zaatakować, brakowało koncepcji. Dlatego każde zagrożenie pod bramką Diego Alvesa było konsekwencją gapiostwa Brazylijczyków.
Tak jak w 32 minucie, kiedy Hasabe wykorzystał przestrzeń, którą zostawili mu defensorzy Brazylii i strzałem z kilkunastu metrów sprawił nie mało problemów golkiperowi Kanarków.
Po przerwie zmieniał się tylko wynik. Obraz gry był identyczny jak w pierwszej odsłonie. Brazylia cieszyła się piłką, wprowadzając trochę więcej techniki do swoich akcji. Zwłaszcza Neymar starał się rozgrzać wrocławską publiczność, która w liczbie ponad 25. tysięcy przyszła w ten chłodny i deszczowy dzień na Stadion Miejski w stolicy Dolnego Śląska.
W 48. minucie właśnie gracz Santosu zdobył kolejną bramkę dla reprezentacji Brazylii. Napastnik wykorzystał zamieszanie w polu karnym po rzucie rożnym i dość przypadkowo skierował piłkę do siatki, tuż obok bezradnie interweniującego Kawashimy.
Bohaterem meczu był jednak Kaka. Jego powrót do reprezentacji był największym wydarzeniem tego zgrupowania, a sam piłkarz w meczu z Japonią udowodnił, że miejsce w kadrze Brazylii należy mu się jak mało komu. Swój dobry występ udokumentował bramką. Kaka zrobił to w swoim stylu, przemierzając z piłką kilkanaście metrów, a później w polu karnym bezlitośnie oszukując całą obronę i bramkarza, umieścił piłkę w siatce.
Po 44 latach Brazylia znów triumfuje na polskiej ziemi. W 1968 roku Canarinhos pokonali w Warszawie Polskę 6:3, a teraz rozgromili Japonię 4:0.
Japonia – Brazylia 0:4 (0:2)
Bramki: Paulinho (12), Neymar (26-karny, 48), Kaka (76)
Żółte kartki: Ramires, David Luiz.
Sędzia: Marcin Borski (Polska)
Widzów: 30000
Źródło: Eurosport.onet.pl
Photo: Rafael Ribeiro/CBF