Rafał Ziemkiewicz/ https://www.fakt.pl/
Od redakcji:
„Cham Niezbuntowany. Rzecz o polskim mentalu” Rafała Ziemkiewicza stanowi zamierzoną kontynuację refleksji autora na temat mentalności polskiej, relacji Polaków z innymi nacjami jak i ze sobą nawzajem. Jego nowa publikacja stanowi zbiór esejów, z których najwięcej polemik wywołały te, które w kontrowersyjny sposób ukazały na przestrzeni dziejów historię relacji: chłop – szlachcic – Żyd.
Zanim ta publikacja oficjalnie zaistniała na rynku wydawniczym została zgłoszona do polskiej prokuratury przez „Stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita”, która na podstawie fragmentów opublikowanych w Internecie zarzuciła autorowi głoszenie poglądów o charakterze antysemickim, mającym na celu mające wywołanie nienawiści do Żydów, a także podającym w wątpliwość historyczne fakty dotyczące Holokaustu Żydów dokonanego przez III Rzeszę Niemiecką.
Pomimo tych zarzutów książka bardzo szybko stała się bestsellerem i już po dwóch tygodniach od jej publikacji zaistniała konieczność dodruku.
Ziemkiewicz w powieści obala tak chętnie propagowany przez lata mit „Polaka – romantycznego bohatera”. Wbrew jednak temu, na co wskazuje tytuł, „cham” nie jest słowem obraźliwym, a użytym tutaj ironicznie wobec często stosowanej obelgi wśród rodaków, którzy zdają się czasem zapominać o swoim rodowodzie. Tytuł nawiązuje do poprzedniej powieści „Polactwo”, w której zaznaczył, że „to słowo nie jest kolejnym z tak licznych pogardliwych określeń dla Polaków ze wsi czy innych społecznych nizin, tylko diagnozą stanu pańszczyźnianej, niewolniczej bierności”.
Kluczem do zrozumienia myśli autora jest drugi człon tytułu – „niezbuntowany”. Zgodnie z „mentalem (mentalnością) Polaka” w historii każdego narodu występował moment, w którym chłopstwo i robotnicy dopuszczali się krwawych buntów i rewolucji z wyłączeniem polskiego narodu. Polski chłop nie chciał się sprzeciwiać, mimo iż był uciemiężony. W świetle tej interpretacji zgodnie ze sobą współżyły trzy klasy społeczne – szlachta, Żydzi i chłopi. Ta interpretacja nie wytrzymała jednak próby czasu i obecnie większość z nas uważa, że polski szlachcic mógł zarówno wykorzystywać chłopa, jak i źle traktować Żyda, bo był ksenofobicznym sarmatą, przekonanym o wyższości swojej kultury. Trochę źle możemy również mówić o chłopie, np. że prostak i niemądry, ale pamiętając o jego ciemiężeniu przez szlachtę. Trzecia strona tego „trójkąta współżycia społecznego” pozostaje ofiarą nienawiści pozostałych dwóch. Historyczny kontekst tych relacji oraz właśnie próba odsłony hipokryzji poprawności politycznej stanowi tło charakterystyki „chama niezbuntowanego”. Według maksymy autora „Polityka nie może się obyć bez pewnej dozy cynizmu, obłuda jest jednym z niezbędnych smarowideł jej maszynerii..”
W książce Rafała Ziemkiewicza znalazło się wiele interesujących maksym, z których wybrałem jedną, która dobitnie odzwierciedla ludzką mentalność: „Zasada jest prosta: ludzie chętnie wierzą w to, co im pasuje. A jeśli to, co im pasuje, poparte jest przez autorytety, im liczniejsze i bardziej okrzyczane, tym lepiej, to wierzą już zupełnie bezkrytycznie, więcej – odrzucą z furią każdy przejaw zdrowego rozsądku”.
„Cham Niezbuntowany” z pewnością znajdzie czytelników wśród osób śledzącym poczynania Rafała Ziemkiewicza i lubujących się w jego stylu. Niekoniecznie natomiast musimy się zgadzać z poglądami autora.
Rafał Ziemkiewicz© – „Cham Niezbuntowany”© – wydawca: ©autor Lublin 2020
Marcisz Bielski /czerwiec/2021/ USA
Jestem po lekturze Chama odrestaurowanego. Materiał czyta się lekko, co wobec potoczystości polemicznej autora, nie jest czymkolwiek co miałoby nas zaskakiwać. Rafał Ziemkiewicz ma dla ludzi posługujących się rozumem, szereg analiz, rad, a na koniec pouczeń. On wie, my czytelnicy tego nie wiemy i dlatego potrzebny jest autor, który to wszystko pozbiera i nam syntetycznie objawi. Tak można podsumować dzieło, dostarczone na rynek w roku pańskim 2020.
Przyznam się bez „zakuwania w dyby”, ale nie ze strachu tylko z pokorą, że nic nie wiedziałem o instrumentalnym traktowaniu Ceuty przez króla Maroka. Dla koncepcji tego dzieła, mógłbym dołożyć ze dwa tuziny innych przykładów wspierających tezy autora. On sam pewnie też mógłby tak zrobić. Dla lepszego oglądu „Chama …” chętnie dodam, że bezrobocie w Polsce międzywojnia i tego po wojnie aż do 2016 r. utrzymywało się praktycznie na tym samym poziomie. I wcale nie dlatego, że do Chama mam jakąś szczególną słabość.
Marksiści i zdaje się że Anglosasi mają na punkcie rasy/klasy ortodoksyjnego świra. W byle jakiej ankiecie np. do lekarza pytają mnie o to czy jestem (tu do wyboru siedem klas kolorów tęczy) a w następnym punkcie, chcą się upewnić, czy może aby nie należę do klasy (rasy) osób z Ameryki Łacińskiej. Niektóre z ankiet, pozostawiają mi opcję i mogę wybrać, wtedy pomijam to pytanie. Wiem, że rasa to nie to samo co klasa, zwłaszcza społeczna, tyle że ze względu na moje urodzenie i wychowanie w Polsce po 1945 roku, ciągle mi się to jakoś pod kopułą miesza, zwłaszcza w sprzyjających do tego okolicznościach. W niektórych sytuacjach, czuję się gorzej niż przysłowiowy czarny Amerykanin.
Po lekturze i wykładzie Pana Rafała, uświadomiłem sobie, że jeżeli jeszcze raz tak się poczuję, to będzie znaczyło tylko tyle, że wtłoczony zostałem do klasy polskiego chamstwa, a żadna lektura, czy formatowanie nie uczyniła ze mnie inteligenta. To taki dodatkowy zupełnie niezamierzony bonus po przeczytaniu dzieła.
Chcąc tego, czy nie ocieramy się tu w sposób niezamierzony o efekty rasistowskie, jakkolwiek wyłącznie dlatego, że nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to nie od nas zależy, kiedy stajemy się rasistami. Wróćmy jednak do rzeczy i przyjmijmy dla celów porządkowych, że Cham (zbuntowany lub niekoniecznie) to też człowiek. W kontekście Chama w Polsce nie brzmi to jeszcze dumnie, ale tylko dlatego, że specjaliści od politycznego marketingu, spin doktorzy i krzewiciele opinii publicznej w podskokach nam tego do wierzenia i stosowania nie podali. Wszystko to zatem przed nami, choć pewne kroki po roku 1945 przecież może nieudolnie jednak podejmowano o czym chyba warto nadmienić. Próby te nie powiodły się ponieważ, jak to przemądrze dostrzega autor, Cham nienawidzi swojego pochodzenia bardziej niż czegokolwiek. Konkluzja ta jest o tyle jeszcze społecznie budująca i konstruktywna antropologicznie, że daje nadzieje, że ktoś taki nie będzie się już w rozwoju cofać. Oświeca nas tu taki schemat:
(ktoś był chamem) > transfer > (jest) inteligentem.
> oznacza przekształcanie się
W Warszawie (ale zdaje się nie tylko tam) twierdzą, że on tamten „cham wyszedł ze wsi, ale wieś z niego nie wyszła”. Nie wiem skąd oni to wiedzą ale być może z tego samego co opisałem wyżej powodu. A zatem chamowi nie było łatwo przed ani po transferze, a przecież to też człowiek. Jak więc chama emancypować?
Na Zachodzie mają demokrację (tu odnosi się to do równości obywateli wobec prawa) i ponoć do głowy im nie przyjdzie, że ktoś mógłby być chamem. Ale wieśniak jest. Jest jeszcze gorszy sort; odpowiednik naszego nie tyle górala, co osoby mieszkającej w górach. Podział ten u Anglosasów jest pochodną oceny intelektualnej wydolności osoby ludzkiej.
Nie wiem, czy pożywianie się różnorodnością socjologicznych zasobów opisu rzeczywistości coś tu doda. W badaniu „chama” i przystawiania go do rzeczywistości wykorzystuje się efekt silnych reakcji, które u przeciętnie rozgarniętego Polaka, muszą wywołać jakiś rodzaj emocji. W tym przypadku rozumianej w sensie odrzucenia zjawiska, działania czy ekspresji. Z wyłączeniem kabaretu, gdzie poczciwina cham serdecznie bawi. Ucywilizowanie chama poprzez transfer na nieco wyższą społecznie półkę „Chama Niezbuntowanego” jest zabiegiem spinowym, ale nieproduktywnym. Nawet jeżeli pojawi się na tej zajawce czyjaś praca habilitacyjna. Zatem konkluzja jest następująca: „chama” należy ucywilizować i akomodować, po przekształceniu (po wykształceniu); natomiast działania i zachowania chamskie trzeba tępić. A od istniejącego jeszcze „chama” najlepiej oddalić się na bezpieczną społecznie odległość.
Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że zaliczenie kogoś do klasy chamów, jest zabiegiem raczej socjologicznym o charakterze patologicznym a społeczne przyzwolenie na uprawianie chamstwa jest ograniczone. Tu jest rzeczywiście pole dla socjologii rozumianej szeroko i dlatego publiczna agresja i wysyp chamskich poczynań nie tylko w polityce, w przeciągu ubiegłych lat, powinna powodować działania prewencyjne i dekomponujące. To by mogło być obiecujące dla kultury w tym politycznej. Tyle, ze tłumienie agresji (i chamskich zachowań) nie sprzyja ładowaniu emocji. A cóż łatwiej i taniej niż emocje oddziałują na decyzje wyborców.
Reasumując: mamy pogodę dla chamstwa z tendencją do dłuższego utrzymywania się stanów wysokich napięć.
Tyle, że Rafał Ziemkiewicz nie o tym właściwie pisze w swojej pracy. Aby to lepiej zrozumieć warto sięgnąć po dzieło mistrza. Wywód jest nie tylko chronologiczny, faktograficzny ale i wierny polskiemu interesowi, który autor widzi po swojemu, a z którym pewnie wielu z nas czytelników nie obawia się utożsamiać.
„Cham Niezbuntowany” podaje na tacy diagnozę oraz stan obecny stosunków politycznych i społecznych w Polsce współczesnej. Można nawet powiedzieć, że pod koniec dzieła, szkicuje bardzo pobieżnie i ogólnie postulaty dotyczące rozwiązywania różnych kwestii. Są one na tyle ogólne, że nie można im niczego zarzucić jeżeli nie jest się nawiedzonym ultrasem lub osobistym wrogiem.
Jako żarliwy republikanin, upomina się o demokrację na modłę republikańską. Obserwatorów jego kariery musi przy tym nieco dziwić istotna niekonsekwencja: z jednej strony to realista, wskazujący i zagrożenia i nieporządki z drugiej czysty ideowiec (któremu nie powiodły się wysiłki polityczne). Wiedza i doświadczenie, które już posiadł, nie idą w parze w jego pracy z zimną ewaluacją sprawców bieżącej polityki. Wspomina o tym, że go ponosi. To nam być może wyjaśnia atmosferę tworzenia dzieła.
Inteligencja z kolei wg Ziemkiewicza jest nieporadna, safandulska i zakażona wirusem lekceważenia kategorii zysku. Autor nie widzi, że wolność po roku 1989 pokazuje potencjał Polaków w sposób i w zakresie chyba większym niż w latach dwudziestych ubiegłego stulecia? I to pomimo nadal silnych ograniczeń w przepisach dotyczących działalności gospodarczej w ogóle (podatki i licencje, etc.) oraz dodatkowych administracyjnych ograniczeń unijnych. Widzi i to dość dokładnie. Kiedy pisze o tym, że część elit uwłaszczyła się na majątku zgromadzonym w latach 1945-1989. Kiedy wspomina o tym lub pomija milczeniem, że część „inteligencji” kręci lody korzystając nieodpłatnie z majątku, którego właścicielem jest skarb państwa (casus szpitali i przychodni). Ta część pracy, dotycząca stosunku inteligencji do zysku, obejmuje szereg ilustracji zjawiska, ciekawych analiz, wnioski też tam państwo znajdziecie i dodacie własne. Być może należy to czytać przez odwrócenie, bo polska inteligencja – jedna i druga – kategorie zysku rozumie z nadmiarem, niekoniecznie estety.
Jakkolwiek jest, nie mam powodu aby tutaj spierać się z oceną Pana Rafała, ale raczej dlatego, że jakość inteligencji została dawno zakwestionowana i nikt ani nic nie odrobiło strat, a jej stan został jedynie zakonserwowany. Tym bardziej więc jego diagnozy odnośnie inteligencji stają się trafne. Tym razem Pan Rafał nie zaleca pośpiechu. Chyba już coś wie, jak to jest kiedy ma się dzieci i trzeba je długo i starannie wychowywać, chronić aby nie ześlizgnęły się gdzieś w odchlań chamstwa.
Przeciekawym wątkiem, coś, o czym wszyscy wiedzą, a nikt nie odważy się głośno nazwać, jest kwalifikacja elit. W każdym wymiarze: etycznym, intelektualnym, wierności wartościom (niekoniecznie ważnym dla autora), czy interesu w szerszym niż osobistym wydaniu. Historyczna wzmianka o zastępowaniu jednych odchodzących elit przez inne, obejmujące te role, jest zajęciem i oczywistym i dopełniającym tożsamość. Ergo koniecznym. Ziemkiewicz pisze o tym obszernie ilustrując licznymi przykładami, niejednostronnie. Nie znaczy to, że bez dołożenia własnego poglądu na sprawy. Wolno mu na szczęście. Nie bardzo jednak wiadomo, kiedy przywiązanie do demokracji ateńskiej bierze górę nad przywiązaniem do demokracji znanej współcześnie. A tu wybór jest prawie nieograniczony aczkolwiek jeszcze nie ma pewności, czy ludzkość wypowiedziała tu ostatnie słowo.
Co to ma niby mieć wspólnego, demokracja i elity? W jakiś sposób, autor próbuje się do tego odnieść, ale przecież jest to jeszcze jeden temat, któremu warto poświęcić więcej uwagi i pracy. Wytwarzanie elit, podobnie jak wytwarzanie demokracji, edukacja etc. zabiegi, są obiecujące ale sprawiają niespodzianki. Pomysłodawcom i wykonawcom także. Jest to kategoria ludzkiej aktywności, której petryfikacja następuje bez względu na najlepsze chęci, ale za to postępuje eksponencjalne w miarę upływu czasu. Wystarczy tu prześledzić ewolucje elit w dowolnie wybranym kraju, aby coś takiego potwierdzić. W tym kontekście ważna jest zasada pomocniczości uwiązana do procesu wymiany elit i/lub ich odświeżania. Niektórzy raptusie (nie chodzi tu o autora) mówiąc o remedium, wspominają coś o permanentnej rewolucji . . . niechże im wyjdzie na zdrowie.
Wątkiem który z całą pewnością zasługuje na naszą szczególną uwagę, jest kwestia zawstydzania Polaków przez koryfeuszy różnych opcji, nacji oraz dewiacji. Wykład ten jest spójny merytorycznie, faktograficznie, politycznie i użytkowo. Używanie mogą tu mieć wszyscy zainteresowani. A co z tego mają mieć sami Polacy? Ziemkiewicz może nie być ulubionym autorem wielu opcji w Polsce, tyle że te opcje nie chcą dla Polski dobrze albo wręcz przeciwnie, życzą Polsce jak najgorzej. Taka uroda? Ależ skąd, jaka płaca taka praca.
Tyle że w tej części, praca do wykonania przez Polaków, owoców doczeka się dopiero w kolejnym pokoleniu. Autor ma tu na myśli perspektywę czasową nieco dłuższą niż przeciętna kadencja polityków w Europie, którzy wykorzystując moment werbalnej deprecjacji interesów polskich pod dowolnymi pretekstami, załatwiają swoje obfite klęski społeczno-psychologiczne, pochodne wcześniejszych i obecnych zaniechań tych ekip. Przerzucanie odpowiedzialności na nieobecnych, słabszych lub milczących, jest ulubionym zajęciem różnych polityków, którzy potrzebują dowartościowania głównie własnego ego a czasem udaje się im połechtać przy tym próżność i potrzebę oczyszczenie u swych wyborców. Niekoniecznie uświadomionych w socjotechnice, manipulacji i kreowaniu bytów zastępczych, ale pragnących świętego spokoju u siebie. Schemat ten jest znany psychiatrii jak i socjologi. Polacy wszakże nie chcą i nie muszą być ofiarami tych żałosnych spektakli.
Ziemkiewicz osadza swoje widzenie Polski w szeroko analizowanej perspektywie historycznej. Tyle że jest to historia Polski, której nigdy nikt nam nie proponował. Tym więc bardziej i żarłoczniej powinniśmy rzucić się na tę raczej niezwykłą projekcję. Także pouczającą i fascynującą, bowiem przynajmniej dla niektórych z nas Polskość uskrzydla, dodaje sił, pociąga i inspiruje. Choćby dlatego, by sprawdzić to o czym piszę, przekonać się na własne oczy, porównać z tym co jeszcze w naszej pamięci potrafi ożyć, warto po tę książkę sięgnąć.
Wreszcie aby uczynić zadość kiepskiemu obyczajowi, na autorze „Chama uzbrojonego” (tym razem uzbrojonego w argumenty Ziemkiewicza), należy się wyżyć, opluć, zwyzywać, oczernić, oskarżyć o coś czego nigdy nie popełnił, etc. Tę część wyzwań, pozostawiam specjalistom od tej roboty. Jest ich jak się okazuje pod dostatkiem i na zamówienie lub „dźwięk znanej trąbki” przeprowadzą naturalnie spontanicznie całą kampanię. Będą to te same nazwiska i ci sami organizatorzy, którzy jak zawsze gotowi są dać odpór zagrożeniu. Bowiem lektura tej książki, przeczytanej ze zrozumieniem, jest zagrożeniem dla fundamentów III RP, czego autor nigdy nie ukrywał. Wręcz przeciwnie fundamenty te odsłania i okazuje się, że stawiający je (fundamenty) zawodowcy oszukali i co nie mniej oczywiste nie zechcą się do tego przyznać.
„Zamiast Tuska głucha pustka” tak rymuje się Ziemkiewiczowi współczesna Polska. Tego rodzaju intelektualna prowokacja jest nie tyle powierzchowna (mniejsza o krzywdę), ile nie mająca odniesienia do rzeczywistości. PiS-owi jak żadnemu innemu ugrupowaniu zarzuca się skrajne ideologizowanie i odlot ideowy. A tu pustka. No chyba mi coś umknęło. Ale mniejsza o PiS. Pomysłów na przyszłość Polski jest znacznie więcej. Generalnie można je podzielić na takie, które:
-
widzą tę przyszłość w roli łapiącego spódniczkę ościennika,
-
oglądają przyszłość Polski wyemancypowanej z zależności od ideologii panujących po obu stronach granicy (tak na Wschodzie jak na Zachodzie, czy Południu lub Północy).
Warunki geopolityczne jakie są, podlegają staropolskiej definicji konia i odnalezienie klucza do drogi wyjścia z kabały, należy albo zależy od zapobiegliwości i skuteczności polskiego dowództwa. Nie będzie to więc z całą pewnością batalia propagandowa, a jeżeli nawet to tylko wtedy kiedy zostanie wykonana po angielsku (język i metoda).
Pan Rafał jest z całym swym anturażem jest osobą elastyczną i zwinnie lawiruje poprzez mielizny quasi ideologiczne. Bądźmy Zachodem dla Wschodu. Czyż nie brzmi pięknie? A czym różni się to od polityki realnej rządu? Jak odległy jest program Trójmorza od tego pomysłu? Pewnie w szczegółach.
„Pierwszym warunkiem, żeby przestać być pachołkiem, jest przestać samemu się nim czuć” – prawi nam autor „chama cokolwiek zbuntowanego”. Odsyłam do książki w celu zrozumienia pełnej definicji.
Tym ostatnim w książce zdaniem, Rafał Ziemkiewicz wzywa nas Polaków, do buntu przeciw paternalizującej wobec Polski polityce krajów Zachodu, które z wyższością spoglądają na aspiracje współczesnych Polaków. Przecież Polacy nie są z definicji gorsi a często o wiele lepsi od ich partnerów gdziekolwiek na świecie. Nie tylko na Zachodzie, który wiele traci ze swej dotychczas wyjątkowości, atrakcyjności a nawet wolności. O rozwoju w tym kontekście już naprawdę trudno dyskutować.