Dziennikarz przez ostatnie 20 lat pracował m.in. w Onet.pl, „Rzeczpospolitej”, Polskim Radio i PAP. Laureat Grand Press oraz Nagrody Press Club Polska im. Dariusza Fikusa. Autor książki „Kampania. Jak wygrać wybory i nie dać się złapać”.
Fot. Michał Massa Mąsior
Mamy do czynienia ze ślepotą instytucji państwowych, które powinny stać na straży uczciwości każdych wyborów. Nikt nie reaguje na omijanie finansowania niezgodnego z Kodeksem wyborczym. Nikt nie reaguje na oczerniające spoty emitowane pod płaszczykiem kampanii społecznych. Nikt wreszcie nie reaguje na wyciekające dokumenty, do których dostęp miały rzekomo tylko służby specjalne, a które wykorzystano do zdyskredytowania głównego kandydata na urząd prezydenta – pisze Andrzej GAJCY
Demokracja opiera się na fundamentalnej zasadzie, że głos obywateli jest decydujący. Uczestnicząc w wyborach co kilka lat, oddajemy głos z wiarą, że tak właśnie jest, a ich wynik stanowi wyraz suwerennej woli społeczeństwa, które powierza wybranym przedstawicielom władzę na różnych szczeblach – od samorządu po najważniejszy urząd w państwie, jakim jest Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej.
Rodzi się jednak pytanie: co, jeśli demokracja i wola wyborców są podrzędne wobec potężnych interesów, ogromnych wpływów i pieniędzy, a cały proces wyborczy okazuje się jedynie fasadą? Co, jeśli – mówiąc wprost – wybory zostają zwyczajnie „skręcone” lub „ukradzione” na naszych oczach?
W tym momencie wielu z pewnością zaprotestuje, uznając to za całkowicie wykluczone. Inni, zaniepokojeni, zapytają: jak to w ogóle możliwe?
Najprostsza odpowiedź brzmi: niestety, możliwe. Tak, w naszym kraju istnieją nieformalne sposoby ingerowania w proces wyborczy, a konkretnie w kampanie, z wykorzystaniem metod i środków, które w zdrowej demokracji – jeśli taka gdziekolwiek jeszcze istnieje – natychmiast zostałyby zakazane. A twórcy i zleceniodawcy takich działań spotkaliby się z surową karą ze strony niezawisłego wymiaru sprawiedliwości. Ale nie w Polsce! U nas, nad Wisłą, można w zasadzie wszystko.
To nie jest groźba, lecz przestroga. Zresztą, dzieje się to na naszych oczach. Poważne mechanizmy wpływania na wybory i świadomej manipulacji zostały już uruchomione i jest ich więcej, niż nam się wydaje. Począwszy od kampanii reklamowych, prowadzonych poza legalnym funduszem komitetu wyborczego, finansowanymi z publicznych i prywatnych pieniędzy, a także nieczystych zagrań, mających na celu znalezienie haków i kompromitujących materiałów na głównego rywala. Innymi słowy, już dochodzi do wydarzeń, których skala i zaangażowane środki pozwalają postawić tezę, że mogą wypaczyć wynik wyborów prezydenckich.
Już wiadomo, że na kampanię kandydata PO Rafała Trzaskowskiegoskładają się deweloperzy, a spółki Skarbu Państwa pompują pieniądze do fundacji „Twój głos jest ważny” na rzekome kampanie profrekwencyjne. Wielu z nas z pewnością natknęło się w sieci na spoty udające kampanię społeczną, a w rzeczywistości będące materiałami mającymi na celu oczernić, zdyskredytować i zniechęcić wyborców do oddania głosu na kandydata popieranego przez PiS, czyli Karola Nawrockiego. Ich celem jest utrwalenie w podświadomości przekazu, że na „brzydkich, głupich i złych” się nie głosuje. Innymi słowy, dochodzi do poważnej i brudnej manipulacji. Spoty te nie pochodzą od żadnego komitetu wyborczego, funkcjonują poza legalnym funduszem kampanii. Oficjalnie jest to niezwiązana z żadnym z kandydatów kampania społeczna, lecz powiązania beneficjenta rzeczywistego tej fundacji, ujawnione przez Roberta Mazurka w Kanale Zero, prowadzą wprost do wieloletniej dyrektor biura prezydenta m.st. Warszawy i samej Małgorzaty Trzaskowskiej, żony Rafała Trzaskowskiego. Trzeba powiedzieć to wprost: ta operacja odbywa się za publiczne i prywatne pieniądze z pominięciem prawa wyborczego.
Pochylmy się także nad głośną w ostatnich dniach historią związaną z tzw. aferą mieszkaniową Karola Nawrockiego, ujawnioną przez portal Onet. Nie rozstrzygając, skąd autorzy tych artykułów mieli dokumenty i czy rzeczywiście dostarczyły je służby specjalne, doszło do wybuchu tematu, który natychmiast został wykorzystany przez cały aparat propagandowy rządzącej Platformy Obywatelskiej. To dzieje się właśnie teraz.
Pochylmy się także nad głośną w ostatnich dniach historią związaną z tzw. aferą mieszkaniową Karola Nawrockiego, ujawnioną przez portal Onet. Nie rozstrzygając, skąd autorzy tych artykułów mieli dokumenty i czy rzeczywiście dostarczyły je służby specjalne, doszło do wybuchu tematu, który natychmiast został wykorzystany przez cały aparat propagandowy rządzącej Platformy Obywatelskiej. To dzieje się właśnie teraz.
Należy oczywiście zaznaczyć, że wszystkie partie polityczne w Polsce posiadają swoje farmy trolli i stosują inne metody czarnego PR-u. Jednak jedno środowisko i jedna partia dopracowała ten mechanizm niszczenia przeciwników niemal do perfekcji. Jest nią Platforma Obywatelska, której politycy nawet nie ukrywają, że właśnie takich metod używają.
Przyglądając się temu wszystkiemu, co dzieje się w zmierzającej do wielkiego finału kampanii prezydenckiej, nie sposób nie stwierdzić, że te wszystkie mechanizmy zostały, i to nie tak dawno, przetestowane i skutecznie sprawdzone.
Najlepszym przykładem bezkarnego „skręcenia” wyborów w Polsce są wydarzenia sprzed roku w Krakowie. Ta brutalna strona polityki i lokalnych układów, skrywana przez lata, ujawniła się podczas wyborów samorządowych, w czasie których po 22 latach Jacek Majchrowski ustąpił ze stanowiska prezydenta miasta. Układ wzajemnych zależności i interesów, głęboko zakorzeniony pod Wawelem przez ponad dwie dekady, poczuwszy śmiertelne zagrożenie, szybko przystąpił do kontrataku, dążąc do zachowania status quo pomimo zmiany na fotelu prezydenta Krakowa.
Wybory samorządowe w Krakowie w 2024 roku wygrał kandydat Platformy Obywatelskiej, Aleksander Miszalski, który w drugiej turze nieznacznie pokonał Łukasza Gibałę. Jego zwycięstwo wspomogła prowadzona równolegle poza jego komitetem brudna kampania, która po raz pierwszy w historii III RP na tak szeroką skalę uderzyła w głównego rywala, stosując metody i środki, które bez przesady można określić jako gangsterskie i mafijne, a przede wszystkim naruszające obowiązujące prawo.
W obronie starego układu aktywnie zaangażowano fundusze pochodzące od dużych deweloperów, media oraz polityków, którzy na co dzień rywalizują ze sobą – tym razem zjednoczeni bezwzględną determinacją, by utrzymać władzę i zniszczyć głównego konkurenta w wyborczym wyścigu. Nie wahano się przed stosowaniem podłych kłamstw, nielegalnych kampanii reklamowych, prowadzonych poza legalnym funduszem komitetu wyborczego, a także włamań i innych nieczystych zagrań, mających na celu znalezienie haków i kompromitujących materiałów na głównego rywala. Innymi słowy, doszło do wydarzeń, których skala i zaangażowane środki pozwalają postawić tezę, że wypaczyły wynik wyborów prezydenckich w Krakowie.
Jak do tego doszło? Szczegółowy opis znajduje się w wydanej niedawno książce Kampania. Jak wygrać wybory i nie dać się złapać, którą napisałem z Wojciechem Muchą. Skupmy się jednak na kilku kluczowych elementach.
Otóż punktem zapalnym całej brudnej kampanii była publikacja głośnego artykułu o „długu Gibały” na jednym z największych portali internetowych w kraju. Na jego podstawie i w oparciu o te informacje na ulice Krakowa i do sieci trafiły tysiące anonimowych reklam, pojawiających się zarówno w mediach społecznościowych, jak i na największych portalach internetowych, szkalujących i oczerniających ówczesnego lidera sondaży, kandydata niezależnego, niezwiązanego z PiS i o liberalnych poglądach, jakim był Łukasz Gibała. Co istotne, kampanie te prowadzono poza legalnym finansowaniem przewidzianym w Kodeksie wyborczym, a więc nie zostały ujęte w wydatkach kampanijnych żadnego komitetu. W ten sposób setki tysięcy złotych wpompowano w kampanię wyborczą bez jakiejkolwiek kontroli, angażując do tego celu spółki słupy oraz deweloperów. Ci ostatni po wyborach zyskali korzystne układy w krakowskim magistracie.
Ponadto w tę brudną kampanię zaangażowano cały aparat propagandowy rządzącej Platformy Obywatelskiej, na czele z hejterską siecią trolli spod znaku #SilnychRazem i Soku z Buraka, a także patoinfluencerów, którzy na co dzień nie zajmują się ani polityką, ani tym bardziej sprawami Krakowa. Z niewiadomych przyczyn w tym czasie poświęcili jednak uwagę Krakowowi. Tym bardziej zastanawiające, że sieć Soku z Buraka, zazwyczaj walcząca z „Kaczorem dyktatorem”, rzuciła się na kandydata liberalnego, ideologicznie bardziej na lewo niż kandydat Platformy Obywatelskiej,pokazując, że ta „armata” może zostać wycelowana absolutnie w każdego, kto stanie Platformie na drodze.
Okazało się to niezwykle skuteczne, ponieważ główny kandydat w wyborach musiał walczyć nie tylko z oficjalnymi kontrkandydatami, ale przede wszystkim z „ludźmi cienia”, atakującymi go codziennie z ogromną siłą. Ta operacja, skutecznie oddziałująca na podświadomość, prawdopodobnie przekonała mieszkańców Krakowa, że „coś jest na rzeczy”, a Łukasz Gibała jest podejrzaną postacią. O zwycięstwie Aleksandra Miszalskiego z PO zadecydowało niecałe 5,5 tysiąca głosów, czyli mniej więcej tyle, ilu mieszkańców liczy jeden duży blok w Krakowie.
Ta historia to najlepsze memento dla trwających właśnie wyborów prezydenckich, w których kampania prowadzona jest na dokładnie tych samych zasadach. Skoro bezkarne przekręty wyborcze tak wielkiego kalibru okazały się możliwe w Krakowie, to mogą zdarzyć się w każdym innym mieście, a także w obecnych ogólnopolskich wyborach prezydenckich. Istnieje jeszcze jedna analogia łącząca te dwie wyborcze historie. To niemalże całkowita ślepota instytucji państwowych, które powinny stać na straży uczciwości każdych wyborów. Nikt ani w Krakowie, ani teraz w wyborach prezydenckich nie reaguje na omijanie finansowania niezgodnego z Kodeksem wyborczym. Nikt nie reaguje na oczerniające spoty emitowane pod płaszczykiem kampanii społecznych. Nikt wreszcie nie reaguje na wyciekające dokumenty, do których dostęp miały rzekomo tylko służby specjalne, a które wykorzystano do zdyskredytowania głównego kandydata na urząd prezydenta.
Ta ślepota w ogromnym stopniu dotyka także czwartą władzę, czyli media, które albo odwracają głowę, albo celowo udają, że nie widzą tego, co się dzieje w tych wyborach. Tak samo było w Krakowie i tak samo jest teraz. Bądźmy tego jako społeczeństwo świadomi. Patrzmy uważnie, by i tym razem ktoś nie ukradł nam wyborów, których stawką jest najwyższy urząd w państwie. Wtedy na pewno nie wygra cała Polska.
Kilka dni temu w mediach społecznościowych pojawił się komentarz Zbigniewa Kaliszuka, działacza pro-life i publicysty, odnośnie sprawy pani Joanny. „Media, politycy i organizacje aborcyjne rozkręcają emocje społeczne wokół przedstawionego przez TVN dramatu Joanny i próbują […]
Dołącz do Ruchu Poparcia Karola Nawrockiego! Szanowni Państwo, rozpoczęła się zbiórka podpisów pod kandydaturą obywatelskiego kandydata na Prezydenta RP, Pana dr Karola Nawrockiego. Jest to niezwykle ważny moment naszej kampanii, w którym każdy podpis ma znaczenie, […]
Od redakcji: Artykuł jest obszerny i ukazuje w „krzywym zwierciadle” zniewolenie rodzaju ludzkiego oraz mechanizmy nim rządzące. Wygląda to tak, jakby oparty został na orwellowskiej interpretacji „Utopii” Tomasza Morusa w „Roku 1984”, czyli nie liczącego […]
Polishnew.com "America's leading Polish Bilingual Protal since 1997, promoting Polish-American culture, heritage, and uniting Polish communities around the globe."