Czy rządzący na Kubie potrzebują ideologii?

Time

 

Time  Bo tam nadal głoszą chęć umierania za socjalizm? Niech umierają jak tego chcą.

Na tym polega wolność wyboru. W Europie na ten przykład (ale nie tylko tam), niektórzy obywatele chcą umierać godnie. Ale nie tylko to. Chcą sami decydować, kiedy im na tym akurat będzie zależeć, a nie żeby im ktoś mówił w imię czego. Jeszcze inaczej: nie chcą umierać za socjalizm, to pewne, ani za jakikolwiek schematyzm na „–izm”. Mówią tak: jak zechcę to umrę, bo tak mi się podoba.

 

Jak zwał, tak zwał, ale te dwie grupy ludzi, ortodoksyjnych obrońców socjalizmu (których już nikt nie ma siły atakować, bo amunicja zużyła się wielokrotnie, a zwolennicy socjalizmu ciągle chcą zań umierać i tak) i tych którzy chcą umierać na własne życzenie łączy jedno – śmierć. Dziwne, bo nawet ci, którzy chcą żyć, a nawet chcą żyć za wszelką cenę, łączy z nimi to samo, choć jednak jeśli chodzi o motywy, to jakby na odwrót. Co ich jeszcze łączy? Zapał z jakim głoszą to ortodoksyjne wręcz przywiązanie do wyznawanych poglądów. Przywiązanie do nich jest tak wielkie, że są gotowi umrzeć w ich obronie.

Co na to obrońcy życia. Też chcą umierać tyle, że w obronie życia. To hipokryci! Oni chcą chronić każde życie, nawet to którego jeszcze nie ma – jak twierdzą ich oponenci. Dlaczego to hipokryci? Jak to dlaczego, przecież to oczywiste. Ci, co mienią się obrońcami życia, nic nie robią, żeby wszyscy mogli żyć i przeżyć godnie. Co innego piewcy eutanazji: nie możesz żyć jak ci się podoba, możesz wybrać śmierć; jak najbardziej godnie. Masz wybór. To ty masz ten wybór i nikt za ciebie nie będzie decydował w imię jakiegoś –izmu lub bez względu na religię, ideologię czy dyktaturę. No wybór niby jest – śmierć albo życie.

 

Czy to wszystko? He, he co za mało? Lepiej: jeszcze mniej.

Żyć to by się chciało, a kto ma niby za to zapłacić? Jak chcesz żyć – to płać przez całe życie. I tak się nie wypłacisz.

Kiedy znaczna część populacji dochodzi do tego punktu rozumowania, to znaczy zaczyna pojmować mechanizm bezustannego płacenia za coraz to dolegliwsze i nie kończące się zobowiązania, zegar zaczyna tykać. Co odlicza?

Po pierwsze – narastające procenty od naszych nigdy nie spłaconych zobowiązań.

Po drugie – mierzy rozmiary naszej cierpliwości, czyli ile jeszcze jesteśmy w stanie wytrzymać.

 

Popularny amerykański publicysta Andrew Nagorski poświęcił niedawno czas na publikację artykułu („Poland Solidarity: a lesson for America”, The Huffington Post. Aug.13.2010) pod pretekstem przypomnienia 30 rocznicy powstania „Solidarności” w Polsce. Formułuje tam ostrzeżenie pod adresem swojego rządu, zwracając uwagę na socjalne uwarunkowania tego co działo się w Polsce, wobec tego co dzieje się obecnie w USA a zwłaszcza w gospodarce. Ustrój zupełnie odmienny, a konkluzja diagnostyczna zupełnie taka sama. Czy trzeba do tego jakiejś ideologii, żeby ten fenomen objaśnić? Wystarczy zupełnie jakiś ideologicznie obojętny model poznawczy, z poprawnie określonymi warunkami brzegowymi, aby dojść do tej samej ściany (naukowo: konkluzji).

Czy mamy jakiś wybór? O tym już wyżej wspominałem, wystarczy więc skojarzyć. Każdy znajdzie tam coś dla siebie.

 

P.S. 1

Zupełnie na marginesie można jeszcze dodać, że w czasie II wojny światowej, dokonano szeregu odkryć, rządzących różnymi dziedzinami, w tym życiem publicznym również. Otóż osoby pozostające w skrajnych niesprzyjających przeżyciu warunkach socjalnych, odosobnieniu, obozie, jednostce partyzanckiej, cierpiały najbardziej…  z powodu braku wiadomości o tym co się dzieje na froncie. To dlatego tak ważne dla krajów okupowanych przez faszystowskie Niemcy były nasłuchy BBC z Londynu i na odwrót (nasłuchy z Berlina). Informacja, informacja, dezinformacja – to był największy głód i deficyt. Za informacje ludzie umierali strasznie. No i na tym polu niewiele się przecież zmieniło, choć jak wiemy zmieniło się tutaj już wszystko i to nawet wielokrotnie. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby twierdzić: i dalej będzie się zmieniać. Panta rei.

 

P.S. 2

Niegdysiejsi rewolucjoniści – cokolwiek by nie mówić o trudach w jakich zdobywali władzę– na ogół starali się o „legitymację procesową” swojego działania, która uzasadniała ich okrucieństwa, diabelstwa i destrukcje. Często motywem ich działania była jakaś utopijna ideologia, deklarująca abstrakt, nie dający się osiągać, ale osiągający popularność (por. populizm). Niektóre z owych „ideologii” przetrwały w różnej formie szczątkowej i kuriozalnej raczej w Korei Płn na przykład, Birmie, na Kubie czy w Iranie.

W różnych innych miejscach także, ale nie tak wyraziście, albo jakby to ujął dramaturg, nie tak groteskowo, gdyby to nie było aż tragiczne. Otóż wszyscy ci posługujący się jakąś ideologią, mieli się czym zasłonić albo na co powołać, kiedy ogłaszali kolejne bankructwa, czyli podwyżki podatków i wydatków, bo to akurat umieli robić i umieją jak wszyscy. Było śmiesznie, kiedy ideologia zakładała niezmienność cen, a życie wymagało ich zmiany (czytaj podwyżki) ze względu na relacje podaży i popytu. Wtedy to mówiło się o liberalizacji ekonomii, albo odejściu od doktryny. Kiedy więc liberalizacja okazała się tak użyteczna i skuteczna, bo pozwalała na tak ekwilibrystyczne wykręty z ideologii, sama stała się doktryną.

 

Dziś wolno już wszystko = libre = dozwolone. Wysokie podatki – dlaczego nie? Wysokie wydatki – ależ tak. Wysoki, ba najwyższy deficyt – oczywiście. A po nas choćby potop. I na dodatek, możemy spokojnie zapomnieć o Solidarności. To proste.

 

oj dobrze jest, jak jest dobrze

niedobrze zaś, kiedy źle

dlatego pozytywnie

każdy z nas nastawia się

 

nie straszne nam deficyty

wydatki i stos derywatyw

gdy wydajemy pozytywnie

gdy przedstawiamy atrapy rakiet

 

patrzymy w przyszłość

w Kosmosu bezkres

w internetową rzeczywistość

szerokim pasmem optymizmu

wszczepiamy radość z afgańskich gwizdów

 

nic nie powstrzyma naszych pragnień

by świat uczynić sprawiedliwym

z radością odgadniemy plany

wyzwolicieli z antagonizmów

 

świat upiększymy wiatrakami,

i elektryczność będzie wszędzie

Internet trafi do meczetu

lecz nic nikomu nie ubędzie

 

ten najwspanialszy ze wszystkich światów

da się ocalić z rąk wariatów.