Waldemar Biniecki
Polskie elity w Warszawie coraz częściej posługują się pojęciem „skłócona Polonia”, które jest narracją, stworzoną w Warszawie przez elity „dobrej zmiany” dla zakamuflowania swojej nieudolności w pracy ze swoją diasporą.
Od 30 lat niekompetencja elit w Warszawie od lewej i prawej strony doprowadziły do tego, że nie podjęły one żadnej formy współpracy politycznej z Polonią, realizując postanowienia okrągłostołowe. „Dogadanie się”, według określenia działacza postkomunistycznej SLD Włodzimierza Czarzastego, przedstawicieli tzw. konstruktywnej lub demokratycznej opozycji z komunistami przy Okrągłym Stole w 1989 roku skutkowało między innymi niedopuszczeniem do władzy reprezentacji środowisk patriotycznych, niepodległościowych i polskiej emigracji z „cichym błogosławieństwem” Departamentu Stanu. Całości chaosu w ciągle aktywnych strukturach stanowych działających w czterech strefach czasowych dopełnia całkowity brak przywództwa na szczeblu krajowym, co wymusza spontaniczne działania polonijnych organizacji, brak inicjatyw i akcji koordynacyjnych z poziomu krajowego.
Polonia amerykańska, pomna historycznych doświadczeń, nie akceptuje narracji “o skłóconej Polonii”! Wśród nas istnieją i będą istnieć, różnice zdań, co jest zupełnie normalnym zjawiskiem w amerykańskim systemie demokratycznym oraz w debacie publicznej.
Trochę historii
Po uzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. władze państwowe II Rzeczypospolitej prowadziły politykę sprzyjającą polskiej emigracji. W 1922 r. z inicjatywy Ministerstwa Spraw Zagranicznych (MSZ) powstała Rada Opieki Kulturalnej, do której weszły instytucje krajowe zajmujące się Polonią oraz przedstawiciele ministerstw. W 1924 r. Związek Obrony Kresów Zachodnich wysunął ideę zwołania zjazdu Polonii, a w 1925 r. powstał Komitet Organizacyjny Zjazdu Polaków z Zagranicy, który rozpoczął starania o utworzenie organizacji skupiającej Polaków za granicą. Sytuacja ulega jednak dużej zmianie po 1926, w którym sanacja dochodzi do władzy w Polsce. Jak pisze profesor Wojciech Skóra, polski historyk z Akademii Pomorskiej w Słupsku, opieka nad Polonią i obywatelami polskimi w USA uległa pogorszeniu względem lat dwudziestych, bowiem w 1922 roku działało w Stanach Zjednoczonych 6 placówek konsularnych a w latach trzydziestych tylko 3 w Chicago, Pittsburghu i Nowym Jorku, oraz ambasada w Waszyngtonie. W handlu zagranicznym Polski Stany Zjednoczone były w 1935 roku trzecim partnerem pod względem wielkości wymiany (po Wielkiej Brytanii i Niemcach). Jak na największą potęgę gospodarczą, zamieszkiwaną przez 126 milionów obywateli (w tym niemal 4 miliony Polonii), było to zdecydowanie za mało. Tyle samo konsulatów posiadała wówczas Polska we Włoszech. Prawdopodobnie traktowanie Polonii amerykańskiej „nieco instrumentalnie” było skutkiem używając języka dyplomatycznego „niewłaściwego potraktowania” ochotników z „Błękitnej Armii” przez Marszałka Piłsudskiego.
Syndrom „Błękitnej Armii”
Syndrom „Błękitnej Armii” działa już od 1919 roku a pierwszy raz termin ten został użyty przez prof. Marka Rudnickiego w jego kampanii wyborczej do Senatu w 2019. Jest to niechętny stosunek władz w Polsce do działań Polonii amerykańskiej. Warto przypomnieć, że ponad 22. 000 tysięcy ochotników z Ameryki, którzy jak to wojsko spod Giewontu usłyszało granie słynnego złotego rogu z „Wesela” Wyspiańskiego, przybyło zza oceanu bić się za wolną Polskę. 70 tysięczna „Błękitna Armia” gen. Hallera była, jak na tamte czasy, świetnie wyposażona i wyszkolona. Posiadała 120 czołgów, 98 samolotów, wojska inżynieryjne, instruktorów, kawalerię, artylerię, wojska łączności, 7 szpitali polowych i bardzo wysokie morale żołnierzy. Hallerczycy przywieźli ze sobą do Polski 10.000 koni i amunicję. Dalsze losy Błękitnej Armii, to niestety wyrafinowana gra polityczna Józefa Piłsudskiego usiłującego zminimalizować polityczny wpływ Błękitnej Armii. W czerwcu 1919 r. gen. Hallera pozbawiono dowództwa nad „błękitnymi” co spowodowało, że jego żołnierze poczuli się zawiedzeni i oszukani. Zaczęto wymieniać kadrę dowódczą Błękitnej Armii na lojalnych, legionowych towarzyszy broni. Czarę goryczy przelał rozkaz z 1 września 1919 r. o całkowitym rozformowaniu armii. Poszczególne formacje weszły w skład innych krajowych jednostek wojskowych. Polscy ochotnicy ze Stanów Zjednoczonych zostali zdemobilizowani, co wywołało irytację Polonii amerykańskiej. Od marca 1920 r. do marca 1921 r. ok. 12 tys. „błękitnych” Hallerczyków odpłynęło statkami do Nowego Jorku. Sytuacja zdemobilizowanych żołnierzy Błękitnej Armii była bardzo zła. Przetrzymywanych w obozach przejściowych Hallerczyków z USA wychudzonych z początkami tyfusu zaopiekowali się okrętowi lekarze. Sprawę dyskutowano na najwyższych szczeblach amerykańskich władz. Zajął się nią Julius Kahn kongresmen z Kalifornii i kongresmen Kleczka z Milwaukee, Wisconsin. Sprawa powrotu zdemobilizowanych ochotników poruszona została w Izbie Reprezentantów już na początku 1920 roku. Ten polityczny błąd Marszałka na lata podważył zaufanie Polonii amerykańskiej do niego, a po zamachu majowym spowodował nieufność tejże Polonii do władz w Warszawie. Dziś Polonia czuje się dokładnie tak samo jak „błękitni żołnierze”. Zrobili swoje i nikt im nawet nie podziękował. Do dziś w zachodniej Ukrainie bieleją ich niepochowane szczątki- żołnierzy Błękitnej Armii.
Bezgraniczna miłość do Ojczyzny
Pomimo to spektakularne działania polskich patriotów w USA na czele z Ignacym Janem Paderewskim, doprowadziły do powstania Herbert Hoover Institution and the Organization of the American Relief Effort in Poland (1919-1923). Ta amerykańska rządowa organizacja wraz z innymi organizacjami takimi jak Polsko-Amerykański Komitet Pomocy Dzieciom, przekazała do Polski 250 milionów dolarów. W trakcie dociekań Kuryera Polskiego udało się nam dotrzeć do wyliczeń dr. Aleksandra Rytla (słynnego założyciela Związku Lekarzy Polskich w Chicago) na temat innych zbiórek finansowych dla Polski w pierwszych latach po uzyskaniu niepodległości. Przesłane do Polski na podstawie opracowania dr. Aleksandra Rytla obejmują: Fundusz Narodowy, zbiórki lokalne, paczki żywnościowe, przekazy pieniężne, wpłaty przez konsulaty, pieniądze przesłane przez banki, papiery wartościowe, polska 6% pożyczka. Dolary przywiezione przez powracających emigrantów obejmują kwotę ok 100 milionów dolarów.
Dane te dotyczą tylko pierwszych lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, ale musimy sobie zdać sprawę, że strumień dolarów płynął do Polski do września 1939 roku i — wg danych Banku Światowego — transfer ok. 900 milionów dolarów co roku trafia z USA do Polski. Brakuje danych o inwestycjach Polonii amerykańskiej w polską gospodarkę w tym okresie. Te wszystkie obszary wymajają gruntownych badań, które zdecydowanie ugrzęzły w momencie, kiedy Polska wstąpiła do Unii Europejskiej. Po prostu przestano się zajmować Polonią.
Spotkanie delegacji Związku Polaków z Zagranicy z marsz. E. Śmigłym-Rydzem w Warszawie. Rok 1939. /pl.wikipedia.org
II Światowy Zjazd Polaków z Zagranicy i utworzenie Światpolu
Zjazd rozpoczął się 5 sierpnia 1934 r. w Warszawie, a uroczyste zamknięcie nastąpiło 12 sierpnia 1934 r. w Gdyni. Uczestniczyło w nim 171 osób: 128 delegatów z 20 krajów, w tym 40 ze Stanów Zjednoczonych, 25 przedstawicieli instytucji krajowych i 18 członków Rady Organizacyjnej Polaków z Zagranicy. Łącznie przyjechało do Polski 11 tys. osób. Zjazdowi towarzyszyły: I Zlot Młodzieży Polskiej z Zagranicy – 3 tys. osób (II Zlot odbył się w sierpniu 1935, połączony ze Zlotem Harcerstwa w Spale) oraz I Igrzyska Sportowe Polaków z Zagranicy (381 zawodników i ich rodziny, które brały udział w wycieczkach po kraju). Podczas uroczystości na Wawelu powołano Światowy Związek Polaków z Zagranicy (Światpol), którego prezesem został Władysław Raczkiewicz, marszałek Senatu RP.
Całością zarządzało MSZ. We wrześniu 1933 roku na czele zreorganizowanego Departamentu Kadr MSZ stanął Wiktor Tomir Drymmer. Był to człowiek całkowicie podporządkowany Józefowi Piłsudskiemu. W jednym ręku znalazły się zarówno polityka emigracyjna rządu, jak i polityka kadrowa MSZ. Tak więc szybko w Warszawie powstał plan realizowania polskiej polityki zagranicznej w oparciu o Polonię.
Wszystko przebiegałoby doskonale, tak jak zaplanowano w MSZ. Wszystkie delegacje miały wstąpić do Światpolu i stworzyć jedną światową organizację polonijną do realizacji polityki zagranicznej rządu sanacji. W tej sprawie jednak zabrał głos dziekan wydziału prawa na Uniwersytecie Marquette w Milwaukee. To co powiedział jeden z ważnych wtedy liderów Polonii amerykańskiej przeszło do historii jako cel dla wielu ważnych postaci życia polonijnego w USA. Franciszek Świetlik, urodzony w Milwaukee znany w Ameryce prawnik, powiedział wtedy: „Jesteśmy dumni z naszych przodków i zależy nam bardzo, by młoda generacja zachowała w sercu miłość do wszystkiego co polskie, ale jednocześnie czujemy, że możemy dobrze przysłużyć się Polsce, biorąc aktywny i twórczy udział w amerykańskim życiu i kulturze. Im wyższy status osiągniemy w Ameryce jako Amerykanie, tym więcej chwały i pożytku przysporzymy narodowi polskiemu, z którego wywodzą się nasze korzenie”.
To jego definicja kim są amerykańscy Polacy jest definicją obowiązującą do dziś. Jesteśmy Amerykanami polskiego pochodzenia i choć część z nas posiada dwa paszporty: polski i amerykański, możemy dalej służyć Polsce tak, jak robili to nasi przodkowie w USA.
Spośród 40 delegatów żadna osoba ani organizacja z USA nie wstąpiła do Światpolu. Dlaczego? Był to odłam Polonii nie tylko najliczniejszy, ale i najbogatszy oraz o skomplikowanej strukturze społeczno-zawodowej. Była to jedyna Polonia posiadająca ukształtowane, silne elity. Żyła tam liczna i wpływowa warstwa inteligencji zawodowej oraz stosunkowo zamożni handlowcy. Było wielu duchownych, świeckich i zakonnych. Według Konsula Generalnego RP w Chicago, dr. Wacława Gawrońskiego, Polonia w USA liczyła w 1935 roku około 4 mln. i posiadała bardzo ukształtowane elity. 250 dziennikarzy i 90 czasopism, wydawanych w Stanach Zjednoczonych i wywierająca poważny wpływ na bieg tutejszego życia. Światpol był tworem rządów powstałych w wyniku majowego zamachu stanu co uniemożliwiało „amerykańskim organizacjom” wstępowanie do niej.
Polska racja stanu a Polonia amerykańska
Dzieło Ignacego Jana Paderewskiego, Jana Smulskiego (pierwszego polskiego milionera w USA), działaczy Związków Sokolich, dr. Teofila Starzyńskiego i ochotników Błękitnej Armii kontynuowali po II wojnie światowej polscy emigranci w Ameryce. Pierwszy prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej Karol Rozmarek wypowiedział historyczne słowa: „Obrona Polski jest dzisiaj naszym najświętszym i najważniejszym obowiązkiem. Od nas zależy, czy ta obrona będzie tylko patriotycznym frazesem, czy będzie rzeczywistą obroną, taką, za którą Polonia amerykańska nie będzie się musiała w przyszłości wstydzić”.
Słowa te nigdy nie straciły swojej aktualności. Jesteśmy dumni z takich działaczy, jak Karol Rozmarek, Alojzy Mazewski i setki innych oddanych sprawie polskiej patriotów pracujących dla Polski w rozmaitych zakątkach Stanów Zjednoczonych. Posiadaliśmy olbrzymi wpływ na politykę amerykańską poprzez takie osobistości, jak senator Edmund Muskie, kongresmen Klemens Zabłocki, Zbigniew Brzeziński i wielu innych. To prof. Oskar Halecki, wybitny polski historyk, wprowadził do zachodniej terminologii pojęcie Europa Środkowo-Wschodnia.
W Milwaukee, w 1969 roku, prof. Kamil Dziewanowski napisał zupełnie nieznaną w Polsce książkę Józef Piłsudski. Europejski federalista, 1918–1922, wydaną po angielsku przez Hoover Institution Press, Stanford University, w której przedstawił elitom amerykańskim ideę Międzymorza. Doprowadzenie do podjęcia śledztwa w Kongresie USA w sprawie zbrodni w Katyniu i uznania Sowietów za winnych jej popełnienia to także dzieło Polonii. Na tej liście zasług znajdują się również wpływ Polonii amerykańskiej na zapewnienie udziału USA w uznaniu polskich granic na Odrze i Nysie przez państwo niemieckie; zapewnienie udziału USA w finansowaniu Radia Wolna Europa; wydanie amerykańskiego znaczka pocztowego przedstawiającego polskiego Białego Orła w koronie z katolickim krzyżem na tysiąclecie państwa polskiego.
Ideę Pax Polonica przybliżają książki „Czyn zbrojny wychodźstwa polskiego w Ameryce – zbiór dokumentów i materiałów historycznych” Jerzego Waltera z 1957 roku i „Etos niepodległościowy Polonii amerykańskiej” Władysława Zachariasiewicza. Z kolei Edmund Banasikowski jest autorem książki „Na zew Ziemi Wileńskiej” (1990). Właśnie w tej książce autor jako pierwszy wspomina legendarną sanitariuszkę „Inkę” – Danutę Siedzikównę – oraz wprowadza pojęcie „Żołnierze Niezłomni”. Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie w roku 1989 wyróżnił go swoją nagrodą. Emanacją Pax Polonica jest „For Your Freedom Through Ours (Za waszą wolność przez naszą)” w książce prof. Donalda Pienkosia. W 2008 roku profesor Anna Cienciała wydaje w USA książkę zatytułowaną Katyń: a Crime Without Punishment.
Długo można wymieniać listę zasług, świetnie zrealizowanych pomysłów; ponadto przesłano do Polski setki milionów dolarów.
Doskonale wpisują się w tę narrację artykuły polonijnych naukowców i audycje radiowe w Głosie Ameryki i Radiu Wolna Europa: o Katyniu, o Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, o Armii Krajowej, Narodowych Siłach Zbrojnych, o zbrodniach gułagów, Holokauście, o polskich zdrajcach na usługach Moskwy i o wielu sprawach podtrzymujących polską tożsamość narodową.
To kolejny prezes KPA Edward Moskal od 1994 r. lobbował z Amerykanami polskiego pochodzenia i wszystkimi przyjaciółmi Polski, aby na biurka amerykańskiej administracji trafiła petycja podpisana przez 9 milionów obywateli amerykańskich w sprawie przyjęcia Polski do NATO. Dzisiaj w 25 rocznicę wejścia Polski do NATO w Polsce odbywają się uroczystości, gdzie nigdy nie pada słowo: Polonia”.
Nadzieje po 1989
„Dogadanie się”, według określenia działacza postkomunistycznej SLD Włodzimierza Czarzastego, przedstawicieli tzw. konstruktywnej lub demokratycznej opozycji z komunistami przy Okrągłym Stole w 1989 roku skutkowało między innymi niedopuszczeniem do władzy reprezentacji środowisk patriotycznych, niepodległościowych i polskiej emigracji. Wiemy, że po 1989 roku polskiej emigracji nie włączono do politycznego krwiobiegu odradzającej się Polski. Świadczy o tym dokument opublikowany przez Wojskowe Biuro Historyczne. Dokument pochodzi z 15 lutego 1990 r. Przedstawia on sprawę planowanego wcześniej spotkania prezydenta RP na emigracji Ryszarda Kaczorowskiego z premierem RP w Warszawie Tadeuszem Mazowieckim podczas jego wizyty w Wielkiej Brytanii, do którego ostatecznie nie doszło z przyczyn protokolarnych:
Prezydent Ryszard Kaczorowski wraz ze swoim rządem zaproponował spotkanie z delegacją polską 12 lutego 1990 r. w oddzielnej sali, po spotkaniu premiera Mazowieckiego z londyńską Polonią w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym, z zachowaniem ceremoniału »wejścia prezydenta RP«, co premier Mazowiecki uznał za poniżające wobec prezydenta Jaruzelskiego, swojego rządu i państwa.
Podczas spotkania z Polonią premierowi Mazowieckiemu zadano pytanie: „Dlaczego w jego rządzie są nadal komuniści, a prezydentem jest Wojciech Jaruzelski?”. Premier Mazowiecki odpowiedział: „Dzięki tym ludziom doszło do przemian w Polsce, a ja jestem premierem”. Tym samym zdecydowano się na model transformacji zgodnej z ustalonym wówczas kontraktem.
Dziś jest nas 60 milionów
Poza Polską mieszka ok. 20 mln osób polskiego pochodzenia. Są to osoby, które wyjechały z kraju lub urodziły się poza Polską, ale deklarują przywiązanie do polskiego pochodzenia i związków z polskością. Polska diaspora jest piątą najliczniejszą grupą w krajach OECD. Przeszło jedną czwartą polskich emigrantów (28,8 proc.) stanowią ludzie z wyższym wykształceniem. Wstępne szacunki mówią, że w samych Stanach Zjednoczonych jest ponad 800 polskich naukowców na poziomie „tenure”, czyli amerykańskiej habilitacji. Jest to poważna grupa ludzi, z ogromnym potencjałem intelektualnym, której nie można lekceważyć. Brak jest poważnych badań na temat ilu polskich imigrantów posiada oba wykształcenia: polskie i amerykańskie. Według moich doświadczeń jest to poważna grupa liczona w dziesiątkach tysięcy.
Zasoby finansowe Polonii amerykańskiej, według danych Polsko-Słowiańskiej Unii Kredytowej, to oszczędności na poziomie średnio 17 500 dolarów na osobę. A są to tylko oszczędności wybranej grupy 100 000 Polonusów z rejonu Nowego Jorku, New Jersey i Chicago. Wystarczy te kwoty przemnożyć, aby uzyskać astronomiczną sumę 1 750 000 000 dolarów. Przypomnijmy, że cała polska diaspora w USA to ok. 10 milionów osób.
Co roku Polonia ze Stanów Zjednoczonych – nie wspominając tej z innych krajów – wysyła do Polski ok. 900 milionów dolarów (dane Banku Światowego opracowane przez Migration Policy Institute). Są to środki porównywalne z tymi, które inwestują u nas zagraniczne firmy.
Obecność Polonii w polskim życiu społecznym
To kolejny przykład na to, że państwo polskie jest niewidome w tej kwestii. Przez ostatnie dekady powstało wiele nowych organizacji, których celem jest pomoc Polonii. Warto jednak zadać pytanie, ilu przedstawicieli Polonii jest w radach programowych tych instytucji? W polskich księgarniach na próżno by szukać jakichkolwiek książek o Polonii. Podczas mojej ostatniej wizyty w Polsce, tylko na Krakowskim Przedmieściu i Nowym Świecie w księgarniach nie było żadnej pozycji o Polonii. Jedna z pań wręcz powiedziała, że nikt o te książki nie pyta. Tak więc od 25 lat nie było takiej książki o 20 milionach członków polskiego narodu. Jeśli chodzi o kinematografię, sytuacja jest jeszcze gorsza. Przedstawiany jest najczęściej stereotyp głupiego prostaczka tak jak w „Szczęśliwego Nowego Yorku” filmu o marginesie polskiego życia polonijnego. Nie ma filmów o sukcesach Polonii. Jeszcze w latach 90. Jan Nowak Jeziorański pisał: „Historycy w Polsce traktują rolę Polonii bardziej niż marginesowo”. Podaje też przykład książki pod redakcją Aleksandra Gieysztora „Historia Polski”, w której na 720 stron tylko jedną zajmuje temat Polonii. W prasie jest jeszcze gorzej. Pomimo podejmowanych starań przez Polonię polskie media nie są zainteresowane sprawami Polonii. Nawet media internetowe pomimo finansowania ich z znacznej mierze przez Polonię, nie realizują żadnych materiałów o Polonii. Ostatnim filmem z głupim artystą z Chicago co to nic nie umie i nic mu w życiu nie wyszło jest postać Rickiego w filmie pt. „7 rzeczy, których nie wiecie o facetach” w reżyserii Kingi Lewińskiej z 2016 roku.
Dopóki elity w Warszawie traktują nas jak „niedouczonych prostaczków” a podstawowym ekspertem ds. Polonii jest „Szwagier z Chicago” nic w tej kwestii się nie zmieni. 95 proc. Polonii w USA nie mówi po polsku a jej źródłem wiedzy o Polsce są media amerykańskie. Czas przygotować ofertę dla tej ważnej strategicznie członków polskiego narodu. Stosunek polskich elit do polskiej emigracji najlepiej wyraziła polonijna dziennikarka z Kolorado, Eliza Sarnacka-Mahoney, która na łamach Nowego Dziennika z Nowego Jorku tak opisała te relacje: „Polska, dla własnej wygody, upiera się, by widzieć w Polonii przede wszystkim poręczną skarbonkę, która daje, gdy się wyciąga rękę, kłania się w pas i gości, gdy się jej każe, a poza tym trwa w postawie karnego uczniaka, znającego swoje miejsce w szeregu. Z premedytacją wołającą o pomstę do nieba i bez precedensu w cywilizowanym świecie uprawia się też nad Wisłą politykę stereotypizacji wobec własnych obywateli mieszkających za granicą. Na przekór faktom nieustannie przedstawia się ich jako grupkę niedouczonych prostaczków z Podhala czy Podlasia (przepraszam tu i Podhale, i Podlasie), co skutkuje wypaczoną i destrukcyjną dla obu stron ignorancją polskiego społeczeństwa w temacie prawdziwego oblicza i potencjału Polonii. Powstrzymuje bowiem publiczną debatę na temat form współpracy z Polonią i negatywnie naznacza tych, którzy starają się o Polonii mówić inaczej”.
Inwigilacja Polonii
Patriotyczne działania Polonii nie były akceptowane przez władze PRL, wręcz przeciwnie. Już w trakcie trwania II wojny światowej wywiad sowiecki oddelegował do zdezintegrowania Polonii setki agentów. Później to główne zadanie przejęła na siebie polska bezpieka. Celem działania polskiej i sowieckiej bezpieki było całkowite zdezintegrowanie patriotycznej Polonii i stan ten trwa do dziś, jednakże rolę bezpieki komunistycznej, przejęły inne służby.
Po 1989 roku nie powstała, żadna kompleksowa monografia na ten temat, a obserwując działania IPN można odnieść wrażenie, że dzieło zlustrowania Polonii prawdopodobnie nie zostanie zrealizowane. Pojawiają się co prawda indywidualne opracowania, ale one nigdy nie oddadzą skali i procesu inwigilacji Polonii. Sprawa Adama Bąka jest przykładem jak w dalszym ciągu używa się agentury dla skompromitowania jednego z najważniejszych mecenasów polskiej sprawy w Stanach Zjednoczonych.
Mimo, że PRL u nie ma już od blisko 30 lat, jednak wiele z osób, “zadaniowanych” do niszczenia emigracji nadal bryluje na rautach w polskich placówkach dyplomatycznych, paradach i uroczystościach religijnych lub wręcz idą na czele polskich parad w największych miastach Ameryki. Do dziś kuleje proces odkłamywania historii emigracji w oparciu o archiwalne zbiory IPN, w tym tzw. zbiór zastrzeżony. Odnosi się wrażenie, że historycy koncentrują się chętnie na pierwszych latach powojennych, ale jak ognia unikają np. okresu lat 80 tych, przecież kluczowych także dla naszej współczesności i budowania wielu karier, także na emigracji. Powstaje tutaj nowe pytanie: Ilu z tych esbeckich agentów przewerbowało się do amerykańskich służb i dlaczego nikomu w Polsce nie zależy aż tak bardzo na lustracji Polonii?
List Jeśmana
Znam Wojtka od dekady. Mimo, że nie zawsze się zgadzamy, jesteśmy zgodni wokół spraw zagrażających suwerenności naszego narodu. Jedną z takich spraw była sprawa amerykańskiej ustawy 447. Wtedy razem z Katarzyną Murawską zwróciliśmy się z apelem do polskich mediów o rozpropagowanie tego zagrożenia dla Polski. Brałem udział w spotkaniu dużej grupy aktywnych działaczy polonijnych na temat redakcji listu adresowanego na najwyższych czynników państwowych w Polsce, którego celem było wyrażenie zdecydowanego sprzeciwu wobec wysłania polskiego wojska na Ukrainę. Podczas spotkania powiedziałem, że list musi być tak napisany, aby wyrażał troskę polskiej diaspory o nie wchodzenie do wojny z Rosją do momentu, kiedy Polska zostanie przez Rosję zaatakowana. List miał przypominać o zasługach Polonii amerykańskiej i o skutecznym lobbingu Polonii w procesie wejścia Polski do NATO. Miał też zasugerować stworzenie otwartego funduszu na rzecz rozwoju i reform Wojska Polskiego, na który Polonia mogłaby przesyłać środki finansowe. Po odrzuceniu moich uwag, podziękowałem i opuściłem to spotkanie. Wyrażam jednak moje oburzenie w jaki sposób polskie media i niektórzy przedstawiciele polskiej dyplomacji odnoszą się do tego listu. Mimo, że jest napisany z typowo antywojennych pobudek, nie zwalnia on od refleksji na temat zachowania substancji narodowej. To przecież min. Mularczyk jest autorem raportu o polskich stratach wojennych z okresu II wojny światowej, a odbudowywanie polskich elit trwa do dziś. Czy stać nas na kolejny taki samobójczy krok? Temu właśnie służy ten list. Kiedy my Polacy nauczymy się myśleć w sposób, w którym to polski interes motywuje nasze działania?
Konkluzje:
Czy państwo polskie dostrzega problem, że aby zachęcić polską diasporę do wspierania polskiej sprawy za granicą potrzebny jest minimalny wysiłek intelektualny, wola polityczna, której dzisiaj w Warszawie nie ma? Za dwadzieścia lat przy ciągłym braku wizji współpracy z polską diasporą, Polonii już nie będzie. Zasymiluje się. Najbardziej aktywni działacze w tej chwili to 60-latkowie. Dalszy cykl biologiczny łatwo przewidzieć.
Jeżeli polskim elitom w Warszawie zależy, aby mieć dobrze zorganizowana Polonię w Stanach Zjednoczonych i na świecie należy:
-
Zrealizować pomysł wpisania 1/3 części polskiego narodu do konstytucji. Razem jest nas 60 milionów Polaków na świecie i konieczne jest potraktowanie 20 milionów Polonii jako wartości dodanej- istotnej części narodu polskiego.
-
Ważne jest zwrócenia Polonii pełni praw wyborczych, czyli przywrócenia głosowania korespondencyjnego.
-
Ważne jest stworzenia specjalnego okręgu wyborczego dla Polonii i Polaków z zagranicy, w którym Polonia mogłaby wybierać swoich przedstawicieli do Sejmu i Senatu.
-
Ważne jest stworzenie efektywnego systemu aktywizowania polskiej diaspory w życiu politycznym kraju zamieszkania i w Polsce.
-
Ważne jest stworzenie systemu informacji dla Polaków mieszkających w danym okręgu konsularnym.
-
Ważne jest budowanie polskiej diaspory poprzez sprawniejszą i aktywniejszą obsługę konsularną. Propagowanie polskich paszportów dla dzieci urodzonych poza granicami Polski, wydawanie Karty Polaka dla obywateli innych państw, którzy posiadają polskie pochodzenie. Nie można siedzieć za biurkiem i czekać na petentów- trzeba działać.
-
Czas najwyższy zająć się problemem repatriacji Polaków i ich potomków.
-
95 % Polonii w USA nie mówi po polsku a jej źródłem wiedzy o Polsce są media amerykańskie. Czas przygotować ofertę dla tej ważnej strategicznie członków polskiego narodu. To ona może być potężną siłą w realizacji polskiej polityki zagranicznej.
-
Warto organizować profesjonalne debaty na temat relacji Polska a Polonia. Wylewanie polonijnych hektolitrów łez nie jest chyba najlepszą formą, zwłaszcza, gdy nikt tego płaczu nie słucha. Warto chyba mieć jakąś wizję budowania polskiej wspólnoty nie tylko od morza do Tatr, ale od „Chicago do Tobolska” jak śpiewa mistrz Jan Pietrzak.
-
Polonia amerykańska posiada szereg niezaprzeczalnych zasług w budowaniu Niepodległej. Chcielibyśmy, aby ta wiedza kiedyś dotarła do polskiego społeczeństwa. Chcemy właściwej narracji historycznej: „Tak jak z Oleandrów wyruszała Pierwsza Kadrowa tak samo z Niagara on the Lake wyruszali ochotnicy do Błękitnej Armii- my też mamy ogromne zasługi w walce o Niepodległą. Naszym polonijnym bohaterom też należy oddać szacunek i właściwe miejsce w historii Polski.
Waldemar Biniecki, redaktor naczelny Kuryera Polskiego w Milwaukee
Waldemar Biniecki, redaktor naczelny Kuryera Polskiego w Milwaukee
Orginał artykułu:Polonia amerykańska. Polonia w USA. Biniecki: Esej o Polonii (dorzeczy.pl)
Źródło: DoRzeczy.pl