Kościół Św. Krzyża w Warszawie. Fot: Filip Blazejowski forum
Gorzkie Żale – polski fenomen na skalę Europy i świata
Gorzkie żale – nabożeństwo pasyjne wymyślone w Polsce w 1707 r. do dziś jest żywą formą modlitwy we wszystkich kościołach kraju. To polski fenomen pod wieloma względami.
Dokładnie 13 marca minie 317 lat, odkąd nabożeństwo o nazwie Gorzkie żale zostało odśpiewane w kościele po raz pierwszy. Jest to fenomen na skalę Europy i świata bo chociaż jest ono są cennym zabytkiem kultury epoki baroku – nie funkcjonują jak zabytek z zakurzonego archiwum, ale stale żywa praktyka służąca setkom tysięcy ludzi do modlitwy. Fenomenem również dlatego, że występują tylko wśród Polaków.
Skąd się wzięły Gorzkie żale?
Gorzkie żale to nabożeństwo pasyjne – czyli taka forma wspólnej modlitwy w kościele, która nie jest mszą i rozważa się w niej mękę Jezusa Chrystusa w oparciu o zapisy Ewangelii i Tradycję Kościoła. Narodziło się w Polsce, konkretnie właśnie w Warszawie, w znajdującym się do dziś na Krakowskim Przedmieściu kościele Świętego Krzyża – tym samym, w którym spoczywa serce Fryderyka Chopina, Władysława Reymonta, i w którym na organach grał niegdyś sam Stanisław Moniuszko.
Konstrukcja i tekst Gorzkich Żali powstała na specjalne zamówienie tutejszego proboszcza, który chciał opanować nieco rywalizację dwóch bractw w tej okolicy, próbując jedno z nich – bractwo sw. Rocha – zaangażować w świątyni z pożytkiem dla tzw. zwykłego ludu. Zwykły lud najczęściej wówczas na mszach i nabożeństwach się nudził, bo nie znał łaciny. Miało więc powstać nabożeństwo w języku polskim, które będzie zrozumiałe, łatwe do nauczenia i wykonania, ale przede wszystkim poruszające serce i odciągające je na chwilę od trosk i biedy codziennego życia ku rozważaniu boskich tajemnic.
Kościół św. Krzyża w Warszawie, w którym w 1707 po raz pierwszy odprawiono nabożeństwo Gorzkie Żale, na obrazie Bernarda Belotta (Canaletta). Fot:pl.wikipedia.org
Zamówienie zrealizował – jak się to przypisuje w pierwszej drukowanej wersji tekstu – ks. Wawrzyniec Stanisław Benik. Napisał coś, co było pasyjną kopią ówczesnego nabożeństwa brewiarzowej Jutrzni i czego tekst naprawdę poruszał serca. Nadał temu tytuł w iście barokowym stylu (pełne brzmienia zawiera aż 64 słowa!) brzmiący: „Snopek mirry z Ogroda Getsemańskiego albo Żałosne gorzkiej Męki Syna Bożego (…) rozpamiętywanie”, co później skrócono do zrozumiałego „Gorzkie żale”.
Schemat z epoki baroku
Gorzkie Żale – tak jak tamta Jutrznia – zaczynały się pieśnią zwaną „Pobudką” (dziś powiedzielibyśmy: wezwaniem do modlitwy), zawsze o tej samej treści. To właśnie słynne wezwanie „Gorzkie żale przybywajcie, serca nasze przenikajcie..”. Miały trzy części, z których każda zawierała trzy pieśni – treść rozważań według podobnego schematu.
Nabożeństwo zaplanowano do wykonywania w każdą niedzielę Wielkiego Postu w porze tzw. Nieszporów – czyli po południu lub wczesnym wieczorem.
Gorzkie żale chwyciły w zasadzie od razu. I to nie tylko w miejscowym kościele, ale i w całej Warszawie oraz całej Polsce. Nie wymagały wszak znajomości obcego języka, edukowały niepiśmienną ludność w zakresie wiedzy o przebiegu Męki Pańskiej, a przede wszystkim poruszały proste serca uczuciowym i nieco wyolbrzymionym przekazem. Były bezkosztowym odpowiednikiem średniowiecznych Misteriów Męki Pańskiej, pełniących tę samą rolę – ale o wiele prostszym w przeprowadzeniu.
Bez wątpienia w popularyzacji nabożeństwa pomogło również to, że zakonnicy zawiadujący parafią Świętego Krzyża w Warszawie często prowadzili w różnych miejscowościach kraju tzw. misje ludowe – ucząc nowej modlitwy gdzie tylko się dało. Pomogło też to, że ówczesne seminaria duchowne prowadzili także zakonnicy, więc kolejne pokolenia nowych księży wchodziły do pracy duszpasterskiej z gotowym narzędziem pobożności wielkopostnej w rękach.
Specyfika polskiej duszy
Jak to się stało, że barokowe nabożeństwo napisane ówczesnym archaicznym dziś mocno językiem przetrwało do dziś jako ciągle żywa tradycja? Bez wątpienia pomogły i polskie dzieje i polska dusza. Od zawsze katolicy w Polsce mieli wielką słabość do rozpamiętywania Męki Pańskiej, a Gorzkie Żale znakomicie tę słabość katalizowały, odpowiadając na nasze duchowe potrzeby. Nękani wojnami, zarazami, biedą, surowym klimatem, rozbiorami – słowem: całą zawieruchą historyczną Polacy znajdowali w rozważaniu boleści i tortur Syna Bożego pocieszenie i zrozumienie dla swojego ciężkiego losu. Szczególnie zaś kobiety, których domeną Gorzkie Żale stały się bardzo szybko (zresztą nie tylko to nabożeństwo). W strukturze tej modlitwy ważną rolę pełnią przecież wypowiedzi Matki Bożej, patrzącej na cierpienia swojego jedynego Dziecka. Czułe, uważne, spokojne, ale przejmujące bólem słowa dawały i dają niejednej polskiej matce możliwość utożsamienia się z boską bohaterką.
Udział w Gorzkich Żalach nigdy nie mógł być tak obowiązkowy, jak obowiązkowa jest niedzielna msza św. Popularność nabożeństwa jednak sprawiła, że stały się tradycją rodzinną: wrosły w rytuały domów tak mocno jak obchodzenie Wigilii Bożego Narodzenia czy wielkanocne święcenie pokarmów. Badacze i etnografowie badający fenomen Gorzkich Żali cytują wypowiedzi współczesnych uczestników tego nabożeństwa: wszyscy mówią, że w dzieciństwie rodzice nakazywali w nim udział, choć jako dzieci go nie znosili (jakie dziecko lubi słuchanie o torturach i cierpieniu, do tego archaicznym językiem?), potem zaś, jako dorośli ludzie chodzą na nie z własnej woli bo lubią te słowa, tę melodię i ciągle ich słowa poruszają.
Melodia wszędzie inna
Słowa „Gorzkich żali” brzmią dziś niemal tak samo jak w 1707 roku. Niemal – ponieważ występujące wówczas wyrażenia o „okrutnych żydach”, którzy torturowali Pana Jezusa zastąpiono współcześnie ogólnymi sformułowaniami o „ludzie”, „pospólstwie”, „wrogach” czy „żołnierzach”.
Co do melodii – trudno z całą pewnością ustalić jak brzmiała ta pierwotna, bowiem w pierwszych drukach nie umieszczono zapisu melodycznego. Badacze jednak przypuszczają, że najbliższą oryginałowi jest wersja zapisana w wydanym w 1958 r. śpiewniku ks. Siedleckiego.
Melodia jednak, a raczej jej przebogatość i różnorodność jest kolejnym fenomenem w ramach tego nabożeństwa. Nie ma bowiem chyba dwóch kościołów w Polsce, w których śpiewa się je identycznie: wszystkie parafie, szczególnie zaś te o długiej historii, mają swoją ulubioną i utrwaloną wersję melodyczną, bardziej lub mniej odbiegającą od wzorca ze śpiewnika ks. Siedleckiego. Różnią się i melodie, i rytmika i tempo śpiewania Gorzkich Żali i w dużej części parafii przechowują one tę samą wersję, którą śpiewano w danym miejscu nawet 100 czy 200 lat wcześniej.
Mimo prób tłumaczenia nabożeństwa na inne języki, szczególnie te spotykane w Rzeczypospoliej Obojga Narodów – Gorzkie Żale nie przyjęły się wśród innych narodowości. Jeśli występują poza granicami Polski, to tylko w skupiskach Polonii, dla której śpiew tych barokowych rozważań o Męce Pańskiej jest wspomnieniem z dzieciństwa, odpowiedzią na duchowe potrzeby i „małą Polską” bliską niezależnie od szerokości geograficznej.
Dziennikarka prasowa i internetowa, pracowała m.in. w Newsweeku, KAI, “Pulsie Biznesu”, portalu Stacja7. Regularnie publikuje w “Gazecie na niedzielę”, “Przewodniku katolickim” i “Wszystko co Najważniejsze”
Majówkowe zawody quadów Majówką najczęściej nazywa się wesołe spotkanie za miastem, zorganizowane na łonie natury, często zakrapiane alkoholem. Jednak jego historia jest troszeczkę inna. Na taką majówkę, zaproszona została nasza redakcja, by cieszyć się tym […]