Inny świat… pod tym samym dachem
Na przełomie XIX i XX stulecia w Warszawie, służba w bogatych domach mieszczańskich stanowiła około 30 procent zarobkującej ludności tego miasta. Sukcesywnie wzrastała liczba zatrudnionych osób w tym sektorze, szczególnie gdy w czasie II RP, poprawił się byt Polaków. Ponad 90 procent panien służących i pokojowych, mieszkało ze swoim państwem pod jednym dachem. Niektóre panny posługujące traktowane były przez swoje państwo jak członek rodziny, inne zaś….można się tego domyśleć.
Pretendentki na panny służące
Zajęcia takowego, poszukiwały młode dziewczęta ze zubożałych rodzin wiejskich. Taka praca zapewniała im mieszkanie, wyżywienie oraz względne bezpieczeństwo zarobkowe. Dzięki temu mogły one zarobić na skromny posag lub wspomóc potrzebującą rodzinę na wsi. W okresie przed Bożym Narodzeniem, takowe pracownice dostawały od swojego państwa trochę więcej pieniędzy niż zwykle, a i podczas wigilii obdarowywane były one łakociami lub sztukami dobrego gatunku materiału, z którego mogły sobie one uszyc inną ładniejszą sukienkę. Szczególnie nagradzał te panny pan domu, dając im kilka groszy dodatkowych za pięknie nakryty stół do wieczerzy wigilijnej, a także po niej pozwalał im zabrać pozostawione na stole jadło, dla biedniejszych członków rodziny danej panny służącej.
Awans społeczny
Za możliwość awansu społecznego, uważały panny służące przybycie ze wsi do miasta. Służąca rzadko mogła spotykać się z przyjaciółmi, co mogła na przykład przepłacić utratą posady. Kobieta po ślubie, musiała zamieszkać poza domem, w którym posługiwała, stając się tak zwaną posługaczką dochodzącą. W ten sposób zmniejszały jej się dochody zarabiane u państwa. Raj natomiast nastawał dla takich kobiet, gdy zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Wtedy to panie dochodzące, mogły ciągnąć tak zwane nadgodziny, podczas których wyszywały perkalikowe koszule dla dzieci państwa, oczywiście w motywy świąteczne. Prały i czesały one dywany podłogowe i ścienne. A także czyściły one obrazy, świeczniki i pomagały młodym pannom służącym w prasowaniu pościeli. Panie dochodzące, również mogły podczas świąt grudniowych liczyć na dodatkowe uposażenie ze strony państwa gospodarzy. Często jednak bywało tak, że kobiety te dodatkowe premie i nagrody za prace odbierały od państwa w postaci ubrań i wszelkiego rodzaju odzieży.
Służba musiała godzić się również na inne warunki, nie koniecznie związane z ich codzienną pracą. Praktycznie pannom służącym i pokojówkom, nie przyznawano czasu wolnego. Taka panna mogła być nawet zbudzona w nocy do posługi swojemu państwu. Zmorą pokojówek było pastowanie oraz froterowanie podłóg oraz noszenie węgla. Panny pokojowe nigdy nie miały swojego pokoju. Zawsze musiały go dzielić z innymi pannami posługującymi w danym domu. Świat pracowników domowych, był ściśle oddzielony od właścicieli domu, w którym pracowały dane panny. Wielu pracodawców nawet nie zaprzątało sobie głowy zapamiętywaniem prawdziwego imienia służących. Pokojówki, kucharki czy pomywaczki, nazywano przeważnie jednym imieniem. Zatem na takie panny najczęściej wołano Kaśka. Ale w okresie Świąt Bożego Narodzenia, kiedy to te wszystkie Kaśki posługiwały przy świątecznym stole, państwo zwracało się do nich po prostu „moja droga” podaj mi to lub przynieś mi tamto. Tę szczególną magię świąt, odczuwało się na każdym kroku. Zawsze pani domu dziękowała pannie służącej z uśmiechem na twarzy. Szczególny czas Bożego Narodzenia, tym pracownicom umilał chwile związane z posługiwaniem i co tu ukrywać z ciężką pracą fizyczną.
Ewa Michałowska- Walkiewicz