Od wielu lat, Polacy uchodzą za naród, który lubi czytać książki. Pięknie oprawiona książka, będąca najczęściej naszą klasyką, posiada niejednokrotnie wygórowaną cenę. Aby sprostać tej sytuacji, wiele osób chcąc pozyskać informacje płynące z danej pozycji książkowej, nie mając pieniędzy na jej zakup, może pożyczyć ją od znajomych lub przyjaciół.
Znana jest wszystkim historia Jana Pośpieszalskiego z Elbląga, który był organistą w pobliskim kościele. Oprócz gry na mszach niedzielnych, dawał on piątkowe koncerty organowe dla okolicznych mieszkańców miasta. Ta światła lecz bardzo uboga osoba, żądna była czytać wiele książek o tematyce historycznej, ale niestety, nie miała ich za co kupić. Postanowił on zatem pożyczać wiele potrzebnych mu książek od księdza proboszcza, który miał ich całą bibliotekę. Pewnego razu, Jan Pośpieszalski pożyczył od proboszcza Trylogię sienkiewiczowską. Ponieważ młodemu organiście bardzo spodobała się ta powieść, postanowił ją przepisać, aby mieć ją na wyłączną własność. Gdy długo Jan nie oddawał proboszczowi książki, ksiądz zapytał się jego…. „Co tam u Kmicica, czy pogonił już Kuklinowskiego”…
Na to Jan odpowiada,…„Nie wiem czy pogonił, wiem, że wino jest dobre na weselach ruskich, o czym donosi pan Zagłoba”….aby zatem ksiądz już nie nękał organisty, musiał on mu zwrócić nie przeczytaną do końca powieść.
Leopoldyna Unicka, pożyczyła raz książkę od swego stryja Alfonsa, a dotyczyła ona dobrego wychowania i górnych manier. Długo ona nie oddawała stryjaszkowej własności, gdyż przeczytane wiadomości, chciała ona wprowadzić w swoje młode życie. Zamknęła się ona razu pewnego w stodole i trenowała wyimaginowaną rozmowę, z zastosowaniem zasad dobrego wychowania. Leopoldynie tak długo zszedł ten trening, że poczęto jej wszędzie szukać. Gdy przypadkowo znaleziono się w pobliżu stodoły, … i usłyszano niby to rozmowę młodej panny stwierdzono, że w książce stryja na pewno są rady jak wywołać złego ducha, co z całą pewnością uczyniła panna. Rodzice Leopoldyny postanowili nie oddawać kuzynowi książki, aż sami nie rozprawią się ze złośliwym demonem.
W dziewiętnastym stuleciu, kiedy to Polski nie było na mapie politycznej Europy, książki o tematyce narodowej dla wszystkich naszych rodaków, były prawdziwym rarytasem. Pożyczano zatem od siebie wiele książek, ale najczęściej zapominano, którą od kogo wzięto. Znane były, zatem warszawskie wystawy rzeczy pożyczonych, na których właściciele mogli sobie odebrać często nadwątloną już własność.
W hrabiostwie Dobranieckich na Podolu, hrabia Józef, pożyczał książki dla chętnej ich przeczytania młodzieży. Ale jak to młodzi ludzie, nie zawsze pamiętali o zwrocie pożyczonej własności. A często jak sobie o tym przypomnieli, to i oddać było wstyd. Widząc tak zaistniałą sytuację hrabia Józef obwieścił, że każdego roku miesiąc maj, jest czasem oddawania pożyczonych książek. Nikt nikomu z tego tytułu, nie powinien robić podczas oddawania nawet cennych woluminów uwag i wymówek. Od tego czasu, w Polsce pamięta się o tej możliwości, żeby w maju zwracać pożyczone książki.
Ewa Michałowska – Walkiewicz