Odbiorca! Ważniejszy niż sam dar! W kryzysie trudniej nie tylko o dawcę, ale i o podziękowanie dla darczyńcy. Jeśli kogoś nie stać dla siebie na najprostszy zakup najzwyklejszego, używanego Forda, skąd może mieć pieniądze na zakup nowego auta dla siostrzeńca w Polsce, który spodziewa się na przykład nowego Maserati; salon tej marki właśnie otwarto w stolicy.
Współcześnie prezent nie może być jałmużną – parą butów na zimę, ani używaną kurtką po bracie. Symbolem pamięci jest gotówka. Ile? Nie każdego stać na kilka tysięcy w dobrej wymienialnej walucie. Trzeba pomyśleć o prezentach dla bliskich w Chicago, a co z bliskimi w Polsce? Szansa na małą, personalną pożyczkę jest coraz mniejsza. Pożyczkodawca zawsze pragnie zabezpieczenia. A może obciążyć karty kredytowe? Nie bardzo, bo już zostały obciążone ponad limit. Życie kosztuje. A może czeki? Czekają, aż zapełni się konto wystawcy. Bez żartów. Prędzej dokument zwany czekiem straci ważność niż pojawi się gotówka w kasie. Tymczasem bliscy w kraju czekają. Nie każdy wie, że co dobre to nadciągało do Polski z Zachodu. Odwrotnie jak w Betlejem, gdzie gwiazdka przyprowadziła mędrców ze Wschodu. Na tej gościnnej amerykańskiej ziemi najlepsze już było, a od Wschodu dociera kryzys.
Budowy i obrót nieruchomościami stoją, samonapędzające wzrost usługi są tylko wydatkiem, a pracujący zwykle słabiej wynagradzani. Życie staje się coraz droższe. Niebawem wzrosną rachunki za energię elektryczną, potem podatki, a przed nami święta i wydatki zamiast dochodu. Dach nad głową wątpliwy, pozostaje więc pytanie, co jeść? Najlepiej ryby. To prawda, że nie rozmnażają się jak niegdyś w Jeziorze Galilejskim, ale Polak przecież potrafi.
Zanim władze w Illinois podjęły decyzję o wytruciu azjatyckiego karpia, panowie wędkarze w ramach dni wolnych i niepłatnych wypływali rankami na łowiska, dostarczając rodzinom wysokobiałkowy posiłek. Teraz sytuacja uległa zmianie. Trucie azjatyckiego karpia z zachowaniem równowagi ekologicznej kosztowało w Illinois 3 mln dolarów! Akcja trucia azjatów doprowadziła do utraty życia raptem kilku dojrzałych osobników. Za to inne żyjątka wodne potraciły życie, a nasi wędkarze nie mają już po co moczyć kija. Nie przyniosą do zjedzenia ani azjaty, ani innego narybku. Długie zimowe wieczory mogą najwyżej ubarwić opowieściami o roli karpia w życiu człowieka. Nie każdego karpia, tylko tego z dalekiej Azji, który nieraz w snutych opowieściach bywał tak wielki i silny, że nie dając się złowić, usiłował wciągnąć człowieka wraz z wędką w otchłań jeziora. Często młotek nad czerpakiem ratował z opresji półżywego wędkarza. I jak tu myśleć prezentach dla bliskich w Polsce, gdzie odłowy karpia na stół wigilijny nie dają okazji do tak niebezpiecznych przeżyć.
Ryba, to przecież symbol chrześcijaństwa. Ryba jest też dowodem zainteresowania mafii włoskiej. Ryba stanowi podstawę posiłków wegetariańskich. Rybka? Lubi przecież pływać! Ryba tak, a karp? Azjatycki nie nadaje się nawet do wyprawienia na ozdobę na telewizor, szczególnie plazmowy, a co dopiero do zjedzenia z warzywami, po grecku lub na słodko z rodzynkami po żydowsku.
A gdyby tak odwrócić sytuację i ktoś z Polski przysłałby dotychczasowym darczyńcom prezent na Święta? Chociaż jakiś drobiazg, dowód pamięci. Do tej pory rzadkością były najskromniejsze nawet podziękowania. Dlaczego? Po prostu należało się! Ameryka bogata, Polska biedna.
Mówią, że ludziom wydaje się, że kryzysu nie ma a sieci rozrywa nadmiar ryb, jak przed wiekami, przy cudownym połowie nad jeziorem galilejskim. Tymczasem miejsce cudów przesunęło się jakby na północ. Wielka Brytania, Norwegia czy Wyspy Owcze? Gdzie nas nie ma?!
Wesołych świąt!
Stella Black