Pierwsza?! Publiczność zgromadzona wręcz tłumnie w Gliwickim Teatrze Muzycznym, Scena „Bajka”, a także w klubie Siedlisko na Festiwalu Form Etnicznych i Jazzowych, zorganizowanym na przełomie września i października 2010 przez Fundację Integracji Kultury wydawała się tak zżyta i zaprzyjaźniona, jakby wydarzenie odbywało się cyklicznie, co najmniej po raz piąty.
W ciągu dziewięciu dni festiwalowych, na dwunastu różnorodnych koncertach i dwóch jam sessions pojawiło się w sumie około czterech i pół tysiąca słuchaczy zaczarowanych niełatwą przecież muzyką, a także wyjątkową atmosferą stworzoną przez 44 wykonawców z 15 krajów. www.palmjazz.pl
Koniecznie należy podkreślić, że olbrzymie, unikalne, autorskie przedsięwzięcie muzyczne jest zasługą Krzysztofa Kobylińskiego, kompozytora, wszechstronnego muzyka i promotora młodych talentów, wcześniejszego pomysłodawcy takich wydarzeń jak Boom Jazz, który na festiwal zaprosił twórców, osobiście przez siebie poznanych w trakcie wieloletnich podróży. Wyprawy te zaowocowały zaproszeniem do Gliwic takich sław światowego formatu jak Trilok Gurtu, Louis Sclavis, Adam Rogers, Clarence Penn, Michael Rabbia i wielu, wielu innych.
Formuła wydarzeń festiwalowych zakładała wszechstronność muzyczną i różnorodność gatunków, skupionych wokół muzyki improwizowanej. Zmieniające się składy i przetasowania wewnątrz nich świadczyły o wielkiej dozie profesjonalizmu, pokazując najwyższą klasę i kunszt twórców ze wszystkich niemal stron świata. Wielokulturowość od Syberii po Afrykę przez Izrael, Europę i Stany Zjednoczone scalona została w jedno dźwiękami instrumentów i głosami wokalistów.
W pierwszym dniu koncertowym mieliśmy okazję usłyszeć znakomite „Dima Gorelik Trio” łączące kraje, kontynenty i pokolenia, a także różne tradycje muzyczne, w składzie Dima Gorelik (gt – ISR) artysta współpracujący z takimi muzykami jak Avishai Cohen czy Max Roach, Jan Cichy, członek legendarnych formacji jak np. Extra Ball (bg – POL), Bartek Staromiejski (dr – POL) wydobywający z perkusji dźwięki przypominające miejscami delikatne poganianie konia do galopu po słonecznej łące, a nawet…klepanie po pośladkach, czy też może zadzie… Nawet różnica pokoleń między basistą a pozostałymi wykonawcami nie była w stanie przeszkodzić energetycznemu, hedonistycznemu wręcz przekazowi, płynącemu nie tylko z wnętrza instrumentów, ale może przede wszystkim z serc muzyków.
Po przerwie na scenie zapanował zupełnie inny klimat. Kwintet smyczkowy, w przytłaczającej większości damski, czego nie omieszkał zauważyć prowadzący koncerty Tomasz Beller, z akordeonistą i pianistą – wirtuozem – Borysem Malkovskim, wprowadził publiczność w nastrój muzyki współczesnej improwizowanej.
Drugiego dnia na Scenie „Bajka” pojawiła się zjawiskowo stylizowana na góralski haute couture i porywająca publiczność do śpiewu i tańca Hania Rybka z Góralami w całkowicie polskim składzie. Po nich nastrój stonował duet Marina Zakharova (UKR – voc, pno) i Orhan Agabeyli (AZE – percussion).
Tomek Bura
Trzeci dzień koncertowy był dla mnie punktem kulminacyjnym. Uczta muzyczna złożona z dań najwyższych lotów, zaserwowana przez organizatorów w postaci dwóch koncertów. Najpierw solowego występu Triloka Gurtu, indyjskiego prekusisty znanego całemu światu, członka legendarnej Mahavishnu Orchestra, grającemu w składach z niemal wszystkimi sławnymi muzykami (dość wymienić Johna McLaughlina, Jana Garbarka, Pata Metheny), niestrudzonego propagatora idei „muzyki dla wszystkich” , którą w Gliwicach wcielał w życie poprzez przerabianie wraz z publicznością popularnej „Szła dzieweczka do laseczka” na indyjską modłę. Zestaw perkusyjny, złożony z tabli, niezliczonej ilości przeszkadzajek, a nawet ocynkowanego wiadra, kosztował, według słów jego wybitnego posiadacza, nie więcej niż 40 dolarów i w większości wykonany został przez artystę samodzielnie. Muzyka, przez Triloka Gurtu wydobyta, była z całą pewnością bezcenna.
Vladiswar Nadishana
Tom Dayan (ISR – dr) absolwent wydziału kompozycji klasycznej w zupełnie nieklasycznym repertuarze oraz młoda, drobniutka wokalistka o anielskim głosie w nieprawdopodobnej skali, szkolonym do śpiewu operowego, Reut Rivka Shabi (HOL/ISR – voc).
W dniu kolejnym wysłuchaliśmy niezwykle ekspresyjnego Nadishana Trio: Vladiswar Nadishana (RUS – ethno instruments), Steve Shehan (GB – percussion), Armin Metz (GER – bg).
Końcowy weekend, trwającego dwa tygodnie wydarzenia, rozpoczęli bardzo różnymi projektami w dwóch składach nowojorczycy: Adam Rogers (USA – gt) i najbardziej chyba obecnie pożądany przez światowe składy perkusista Clarence Penn (USA – dr), mający na swym koncie przygody muzyczne między innymi z Mikem Sternem, Stanleyem Clarke, Dizzy Gillespie, Robertą Flack, Wyntonem Marsalisem, Christianem McBride i Charlie Hadenem. Pierwszy projekt, Fima Ephron Band (USA – bg) poświęcony był muzyce nieocenionego giganta jazzu, Theloniusa Monka, drugi, Adam Rogers Trio z Matthew Brewerem (USA – dbass), który rezonował wraz z kontrabasem, to w większości kompozycje lidera, stanowiące nieprawdopodobną dawkę melodyki i wirtuozerii instrumentalnej na najwyższym poziomie.
Kolejny wieczór należał do Louisa Sclavisa (FRA – saxes), Michelle Rabbia (ITA – percussion), artystów, których przedstawiać nie trzeba.
Na deser i zwieńczenie Festiwalu Form Etnicznych i Jazzowych „Palm Jazz Festival” wystąpiło Kalevi Louhivuori Sun Trio, w składzie: Kalevi Louhivuori (FIN – tp, flugelhorn), Olavi Louhivuori (FIN – dr), Antii Lotjonen (FIN – dbass) oraz polska formacja rodzinna „Nisza” z Jackiem Mielcarkiem (klarnet), Kubą Mielcarkiem (dbass), Mateuszem Szemrajem (oud) i Wojciechem Lubertowiczem na perkusji.
Autorka tekstu, Grażyna Studzińska-Cavour z perkusistą Clarence Penn
Zakończę więc krótko prośbą do organizatorów o wpisanie kolejnych edycji festiwalu w stały kalendarz wydarzeń kulturalnych naszego regionu i kraju. Olbrzymie przedsięwzięcie, w którym miałam możliwość uczestniczyć pozostawiło nieopanowaną chęć na więcej. Dziękuję i proszę o bis.
Grażyna Studzińska-Cavour
Link do „Palm Jazz Festival”… Część II-ga