ROK 2013- JAKI BYŁ

 W polityce korkociąg, w medycynie zwycięstwa, na drogach na bogato. Tak naszym zdaniem wyglądała Polska 2013 r. A świat? Papież Franciszek i zmierzch Ameryki. Dziennikarze „Newsweeka” oceniają mijający rok.

Według Tomasza Lisa, redaktora naczelnego „Newsweek Polska”, na najważniejsze wydarzenie roku 2013 trzeba spojrzeć globalnie. Jego zdaniem będzie to redukcja amerykańskiego przywództwa, do nienotowanych od drugiej wojny światowej poziomów:
“Ameryka bywała na arenie międzynarodowej mocna (np. w czasach Reagana) lub słabsza (w czasach Cartera), nigdy nie sprawiała jednak wrażenia, że świadomie i przez zaniechanie de facto oddaje pole innym. Osłabienie amerykańskiej pozycji na świecie jest poniekąd naturalne po wojennych eskapadach w Afganistanie i w Iraku, a także ekspansji innych potęg, choćby Chin.Barack Obama sprawia jednak wrażenie, jakby dawał się ogrywać bez walki. W sprawie Syrii Putin rozegrał Obamę po mistrzowsku. W sprawie Snowdena kompletnie amerykańskiego prezydenta zignorował. Obama zawarł porozumienie z Teheranem, ale nie można wykluczyć, że jego skutkiem będzie wzmocnienie Iranu i osłabienie pozycji Izraela na Bliskim Wschodzie. Symboliczne dla pozycji samego Obamy jest umieszczenie go przez amerykańskie wydanie Forbesa na drugim miejscu, za Władimirem Putinem, na liście najbardziej wpływowych ludzi na świecie.

Prezydent USA Barack Obama wysłuchuje pytań na temat podatków podczas corocznego spotkania Wall Street Journal. Fot. Evan Vucci, AP

Do tego amerykański prezydent nie jest w stanie sobie poradzić ani z wprowadzeniem swej największej reformy w służbie zdrowia (tzw. Obamacare), ani z coraz ostrzej grającymi republikanami. Sytuacja, gdy amerykański prezydent nie może pojechać na szczyt Azji i Pacyfiku, bo republikanie mu „zamykają rząd” jest wstrząsająca.
Obama słabnie, a nic nie wskazuje na to, że w najbliższych trzech latach będzie silniejszy. Przeciwnie, czym bliżej końca kadencji tym będzie słabszy. Ameryka jest w odwrocie. To proces, który może się okazać nieodwracalny” – twierdzi Tomasz Lis.

Michał Krzymowski: Donald Tusk bez teflonu

Gdyby krajową politykę porównać do jednego przedmiotu, to zdaniem świetnie zorientowanego w meandrach władzy Michała Krzymowskiego, byłoby nim korkociąg. Tą lotniczą metaforą nasz redakcyjny kolega, nominowany do nagrody Grand Press w kategorii dziennikarstwo śledcze, oraz laureat tegorocznego Mediatora, określił spiralę problemów w jaką wpadł premier Donald Tusk.
„Nie wiem, który to był dzień i czy było to konkretne wydarzenie. Może były to fotoradary, a może ACTA? Może cygara i garnitury za partyjne pieniądze, a może zegarek Nowaka? Może wielomiesięczne dożynanie Grzegorza Schetyny, a może to wszystko naraz. Wiem za to dobrze, jaki był tego skutek: Donald Tusk wpadł w polityczny korkociąg, z którego będzie mu się niezwykle trudno wydostać” – pisze Krzymowski.

Premier Donald Tusk z żoną Małgorzatą.  Fot. Adam Warżawa  /  źródło: PAP

I dodaje: „to, jak zmieniało się położenie Tuska w 2013 roku, najłatwiej prześledzić w badaniach dotyczących zaufania do polityków, które co miesiąc przeprowadza CBOS. W styczniu dokładnie tyle samo Polaków deklarowało zaufanie do szefa rządu, co jego brak. Było to po 41 proc. respondentów. A w październiku ufało mu już tylko 29 proc. badanych, z kolei odsetek osób deklarujących swoją nieufność do premiera wzrósł do 51 proc. Jak na dziesięć miesięcy, to zmiany gigantyczne. Tak złych notowań lider Platformy nie miał jeszcze nigdy. Trudno powiedzieć, co dokładnie było tu główna przyczyną, ale to jest pewne – jeszcze rok temu Donald Tusk wydawał się politykiem niezniszczalnym, teflonowym, a dziś trudno sobie wyobrazić, by był jeszcze w stanie się odrodzić. Ta zmiana to najważniejsze polityczne wydarzenie w 2013 roku” – podsumowuje Krzymowski.

Renata Kim: Polacy piętnują pedofilię w Kościele
Czy Polska rzeczywiście żyła problemami premiera? Na pewno nie cała. Renata Kim, szefowa działu Społeczeństwo „Newsweeka” uważa, że dla Polaków znacznie ważniejszym tematem była pedofilia w polskim Kościele. Oto jak redaktor Kim uzasadnia swoją opinię:
“Najpierw była głośna książka „Lękajcie się. Ofiary pedofilii w polskim Kościele mówią” Ekke Overbeeka, korespondenta mediów belgijskich i holenderskich w Polsce. Overbeek próbował ustalić skalę problemu (jego zdaniem jest ogromna), ale też rozmawiał z ludźmi, którzy padli ofiarą molestowania przez katolickich księży. Wszyscy oni skarżyli się, że nie tylko nie usłyszeli nigdy słowa „przepraszam”, ale też Kościół robił wszystko, by kryć księży, sprawców przestępstwa.
Zaraz potem biskup Tadeusz Pieronek, uważany niegdyś za kościelnego liberała, w wywiadzie telewizyjnym spokojnie oświadczył, że Kościół ma na głowie ważniejsze problemy, niż walka z pedofilią, która jest „odwieczną namiętnością” człowieka. I stała się rzecz niesłychana: Polacy zawrzeli świętym oburzeniem na biskupa, który wygłasza taką kuriozalną i skandaliczną opinię. Oburzali się nie tylko politycy, ale też zwykli ludzie: na forach internetowych aż huczało od krytycznych uwag pod adresem hierarchy.
To samo oburzenie towarzyszyło im, gdy media opisywały kolejne skandale pedofilskie z udziałem księży: te najgłośniejsze na Dominikanie, ale także na warszawskim Tarchominie, Legionowie, w Koszalinie i wielu innych miejscach. A także gdy przewodniczący episkopatu, arcybiskup Józef Michalik wygłosił swoją słynną opinię, że to pozbawione rodzinnego ciepła dzieci lgną do księży i wciągają ich w pedofilię. I to jest właśnie najpoważniejsza zmiana, jaka dokonała się w polskim Kościele. Wierni są już teraz wyczuleni na kwestie pedofilii, domagają się wyjaśnień oraz przeprosin. I nie dadzą już sobie wcisnąć bałamutnych opowieści, że opisywanie afer pedofilskich z udziałem księży to spisek liberalnych mediów, które chcą zniszczyć Kościół.”

 

Jacek Pawlicki: Papież Franciszek superstar
Okazuje problematyka Kościoła elektryzowała nie tylko Polskę. Według szefa działu „Świat” Jacka Pawlickiego gigantyczne znaczenie dla świata miała bowiem zmiana, która dokonała się na tronie Piotrowym w Watykanie. Oto wpływ papieża Franciszka:
„Choć nie jestem najwierniejszą owieczką Kościoła, a już na pewno nie baczę zbytnio na to, co mówią Pasterze, najważniejszym wydarzeniem 2013 roku była dla mnie lutowa dymisja papieża Benedykta XVI. Wcale nie dlatego, że była wyjątkowa. Benedykt XVI owszem zaskoczył 1,2 mld katolików i szerzej – opinię publiczną na całym świecie. Z punktu widzenia historii Kościoła nie była to jednak rezygnacja precedensowa. Przed nim z Urzędu Piotrowego odeszło (lub zostało zmuszonych do odejścia) dwóch innych papieży. W odróżnieniu od tamtych rezygnacji, emerytura Josepha Ratizngera była – żeby uciec się do słów innego wielkiego Niemca – „ludzka, arcyludzka”. Uchodzący za konserwatystę i doktrynera papież zbliżył bardzo skostniałą instytucję do współczesnego świata. Pokazał, że namiestnik Chrystusa na Ziemi jest aż, i tylko, człowiekiem. I jako człowiek ma swoje słabości i ograniczenia.

Papież Franciszek wygłasza orędzie “Urbi et Orbi” i błogosławi wiernych w Boże Narodzenie
L’OSSERVATORE ROMANO, Reuters

Nie było mu zapewne łatwo, po przykładzie posługi do ostatniego tchu, jaki dał Kościołowi papież Jan Paweł II. A jednak Benedykt wykazał się nie tylko ogromną odwagą i pokorą, ale i dalekowzrocznością. Oczywiście nie mógł przewidzieć wyniku konklawe, ale skracając swoje urzędowanie o co najmniej kilka, jeśli nie kilkanaście lat (które by zapewne jeszcze przeżył), przyspieszył rewolucję Franciszka – papieża, który wyprowadził papiestwo z Watykanu i wyszedł do ludzi. Starożytni Rzymianie mawiali – Finis coronat opus. Koniec Benedykta papieża zwieńczył jego dzieło”.

Dorota Romanowska: sukces polskich lekarzy

Skoro już jesteśmy przy wydarzeniach, o których głośno było na całym globie, to Dorota Romanowska przypomina o chwilach sławy (niestety stanowczo zbyt krótkich) jakie przeżyli Polscy lekarze. Oddajemy zatem głos szefowej działu nauka w „Newsweeku”:
Niezmiernie rzadko się zdarza, by doniesienia o dokonaniach polskich naukowców trafiały do zagranicznych serwisów informacyjnych. Tymczasem informacja o tym, że polscy chirurdzy przeszczepili choremu twarz, znalazła się na stronach anglojęzycznych (m.in. New York Daily News, DailyMail, FoxNews, USA Today), hiszpańskojęzycznych (np. El mundo) czy francuskojęzycznych (m.in. Le Parisien, Le Monde). Doniesienia te pojawiły się w lipcu, gdy dr Adam Maciejewski z gliwickiego Centrum Onkologii ujawnił, że przed kilkoma tygodniami (dokładnie stało się to 15 maja) poddał przeszczepowi twarzy 33-letniego mężczyznę, który uległ poważnemu wypadkowi – maszyna do cięcia kamieni amputowała mu większą część twarzy. Bez tej operacji pan Grzegorz miał niewielkie szanse na przeżycie. Była to pierwsza na świecie transplantacja twarzy przeprowadzona w celu ratowania życia, a zaledwie 27. przeszczep tej części ciała na świecie. Równie dużo pisano i mówiono na świecie o drugiej operacji, którą dr Maciejewski przeprowadził na początku grudnia. Tym razem był to zabieg zaplanowany, do którego lekarzy mogli się starannie przygotować. Jego pacjentką była 26-letnia kobieta, której twarz przeraźliwie zdeformował nowotwór. Zdaniem ekspertów takie przeszczepy to szansa na w miarę normalne życie dziesiątek chorych na raka głowy lub szyi i ofiar ciężkich wypadków”.

 

Radosław Omachel: Drogi dobre, ale drogie
Całkiem niezłe wieści, i to z krajowego podwórka, przynosi nam także Radosław Omachel, nasz wielokrotnie nagradzany dziennikarz ekonomiczny. Jaki pisze wkrótce skończy się narzekanie na stan polskich dróg. Niestety – jak dodaje – sukces przyniesie także ofiary. Zacznie się bowiem utyskiwanie na wysokie opłaty za jazdę po autostradach. Dlaczego? Oto komentarz Radosława Omachela:
„Sposób, w jaki urzędnicy z Ministerstwa Transportu i Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad prowadzą inwestycje drogowe jest mocno dyskusyjny. Drogi budujemy po bizantyjsku: drożej niż nasi sąsiedzi, także ci z Zachodu. A mimo to firmy wykonawcze ledwo wiążą koniec z końcem. Kilkoma przetargami – w związku z podejrzeniem korupcji – zajmuje się prokuratura. Ale mimo to tempo, w jakim powstają nowe drogi szybkiego ruchu, jest zadziwiające.
Przed Świętami kierowcy dostali do użytku 45-kilometrowy odcinek trasy S8 z Wrocławia do Warszawy (odcinek Syców – Walichnowy), podobnej długości odcinek autostrady A1 z Włocławka do Torunia. Na 23 kilometrowym odcinku autostrady A4 przy granicy z Ukrainą trwa malowanie pasów. Łącznie, w tym roku sieć dróg ekspresowych i autostrad wydłuży się o 350 kilometrów. I będzie liczyć już 2560 kilometrów (1500 km autostrad i 1270 km dróg ekspresowych).
Polska, która jeszcze osiem lat temu na europejskiej mapie dróg szybkiego ruchu była białą plamą, w ciągu zaledwie jednego wieloletniego budżetu UE (2007 – 2013) ma dziś piątą pod względem długości siatkę dróg szybkiego ruchu na kontynencie. Pod koniec nowej unijnej siedmiolatki łączna długość szybkich tras w Polsce powinna wynosić około 5 tys. km. Chyba w żadnej innej dziedzinie nie nadrabiamy dystansu do starej UE w takim tempie. Ale, żeby nie było zbyt pięknie, za kilka lat wszystkie nowe autostrady będą płatne. Niewykluczone, że za ekspresówki też trzeba będzie płacić.

Autostrada A2 pod Warszawą. Fot. Rafał Guz/PAP

Piotr Bratkowski: kultura na cenzurowanym
W polskiej polityce chaos, w medycynie i na drogach rok kończy się pozytywnie.
Niestety wygląda na to, że Piotr Bratkowski, szef działu kultury ma pełne prawo i wszelkie powody by zaserwować nam roczną porcję dziegciu. Jak przypomina – rok zaczął się od zmasowanego hejterstwa wobec aktora Macieja Stuhra za to, że grając w „Pokłosiu” obraził uczucia nacjonalistów. Finiszujemy – hejterstwem przeciwników PiS wobec innego aktora, Lecha Łotockiego, który zdecydował się przyjąć rolę Lecha Kaczyńskiego w filmie o katastrofie smoleńskiej. Po drodze, z większych atrakcji kulturalnych, mieliśmy jeszcze wielokrotne spalenie tęczy na warszawskim placu Zbawiciela, modlitwę ekspiacyjną połączoną z próbą zniszczenia eksponatu w Centrum Sztuki Współczesnej oraz zerwanie przedstawienia w krakowskim Starym Teatrze. A także połajanki autorki romansów Małgorzaty Kalicińskiej pod adresem jurorów nagród literackich – za to, że lekceważą twórców jej pokroju.

„Za decydowanie o tym, co jest, a co nie jest sztuką, co wolno, a co nie przystoi artyście, zabrali się u nas ludzie, którzy swą edukację estetyczną zakończyli na tabloidach i telenowelach” – ostrzega Piotr Bratkowski. „Którzy nie potrafią odróżnić aktora od granej przez niego roli, sztuki od jej popłuczyn i nawet porządnego skandalu – od tego, co za skandal uchodziło sto lat temu. Zbiegiem okoliczności stało się to w roku śmierci Sławomira Mrożka, twórcy – poza wszystkim innym – niezapomnianej postaci Edka z „Tanga”. Triumfującego chama, który zagania wszystkich do swego ulubionego tańca. Niestety, rok 2013 był w kulturze polskiej właśnie rokiem Edka.

Piotr Stasiak: Świat się bawi
„W świecie elektronicznej rozrywki i cyfrowej popkultury działo się w 2013 roku sporo. Wspomnieć należy o zakończeniu serialu „Breaking Bad”, który po piątym sezonie ostatecznie uzyskał status kultowego. W Hollywood wciąż najlepiej radzą sobie super-produkcje – zarabiają mnóstwo pieniędzy, ale największą niespodzianką okazała się „Grawitacja”, w której zagrało (ale za to jak!) zaledwie troje aktorów. Po stronie biznesu trzeba zauważyć ostateczne przekształcenie się amerykańskiej sieci wypożyczalni DVD Netflix w firmę w pełni cyfrową, która ma zamiar dostarczać najwięcej treści wideo w sieci. Na tym etapie wydaje się już nieunikniona migracja całej kultury do świata cyfrowego i nastąpi ona szybciej niż nam się wydaje” – pisze Piotr Stasiak, który kieruje aktywnością internetową w „Newsweeku”.

Ale wydarzeniem bezsprzecznie najważniejszym jest premiera dwóch nowych konsol do gier – PlayStation 4 i Xbox One (na razie tylko Sony trafiła na polski rynek oficjalnie). Po pierwsze dlatego, że na rynku konsol, osaczanym przez tablety, smarftony i urządzenia przenośne, powoli zaczyna brakować miejsca na dwóch dużych graczy, więc starcie między PS4 a Xbox One może przerodzić się w ostateczny pojedynek dwóch dużych firm, z których Sony ewidentnie chce dopieszczać graczy, zaś Microsoft próbuje dostarczać hybrydę gier wideo i usług telewizyjnych, filmów i seriali. Czas pokaże, która z tych strategii okaże się lepsza. Na razie obie maszyny już w pierwszych dniach sprzedaży przekroczyły pułap miliona sztuk – widać więc, że zapotrzebowanie jest ogromne. Premiera nowej generacji konsol to równocześnie schyłkowy moment dla starych. Z grami takimi jak „Grand Theft Auto 5” osiągnęły one szczyt swych możliwości technicznych.

Dzięki inwazji tabletów i smartfonów, przy swych ekranach spędzamy coraz więcej czasu. Z najnowszych badań AC Nielsen wynika, że odejście od telewizji linearnej, a więc takiej w której ramówka jest nam narzucona, do takiej, w której konstruujemy sobie ją sami oglądając programy na żądanie, paradoksalnie sprawiło, że statystyczny widz siedzi dziś przed TV więcej niż kiedykolwiek. Jak widać – świat się bawi – podsumowuje Piotr Stasiak.

Pozostaje życzyć by choć trochę z tej zabawy w 2014 r skorzystać. Byśmy mieli energię papieża Franciszka, NFZ zaczął działać równie sprawniej jak zespół doktora Maciejewskiego, a Polaków było stać na wozy równie bezpieczne i nowe jak zbudowane nam właśnie drogi.
Redakcja „Newsweeka” oraz wydawcy serwisu newsweek.pl

Źródło:

http://polska.newsweek.pl