Marcisz Bielski
Dlaczego? Przed wyborami nikt nikogo bić nie powinien. Metoda użycia kija powinna (na czas kampani wyborczej) zostać zastąpiona metodą słodziutkiej marcheweczki. Ale bądźmy realistami. Elektorat woli wyborczą kiełbasę. Może i tak ale nawet te 3 miesiące, które pozostały do wyborów, życie na kiełbasie, nawet z dobrym popitkiem, może być nie do zniesienia. Nie daj Bóg, mogłoby się okazać tuż przed udaniem się do urn, że elektorat, z powodów o których lepiej nie myśleć, cierpi na niestrawność. Znamy z historii przypadki gdy z pomocą pragną przybyć “dobrodzieje” zza miedzy, a wtedy…uchowaj Boże elektorat czynny (wyborców) i bierny (kandydatów) ! Wracając do tytułu o sposobie bicia…czyżby chodziło o bicie monety? Zatem ad rem.
Rozważania na temat nadchodzących w jesieni wyborów parlamentarnych w Polsce, są zajęciem jałowym dla tych, którzy mają do nich określony z góry stosunek. Dla tych, którym za to płacą, jest zajęciem zawodowym. Dla ciekawskich mogą być motywem plotki. Dla “robiących” wybory mogą być ewentualnie wyzwaniem lub jakimś do tego przyczynkiem.
Po co w tym brać udział? To kwestia osobistej świadomości oraz odpowiedź na pytanie o odpowiedzialność. Nie chodzi o odpowiedzialność karną czy tak zwaną obywatelską. Chodzi raczej o odpowiedzialność wobec siebie, jako kogoś, kto ma głos we własnej sprawie oraz w sprawie rodziny.
Te ważne nadymane odpowiedzialności obywatelskie, możemy sobie spokojnie podarować w obliczu status quo rzeczywistości, która generuje więcej znaków
zapytania o demokrację aniżeli odpowiedzi na te i podobne pytania. Aby owe relacje ostatecznie odwrócić, trzeba zacisnąć zęby i głosować. Czyli powiedzieć głośno, choć nikt o to bezpośrednio nie pyta, że: to, co się dzieje nie jest mi obojętne!
Teoretycznie zachęcanie do głosowania na określonych kandydatów ma cel i sens i o tym, jak sądzę, uczestnicy wyborów wiedzą. W demokracji, o której tu rozprawiam, chodzi oczywiście o zbudowanie w wyniku wyborów większości parlamentarnej, która następnie rządzić będzie przez kolejny okres trwania tej kadencji (mniej więcej). Dla opozycji rządowej będzie to kadencja straconego czasu, dla sympatyków i zwolenników rządzących to głównie prezentacja możliwości intelektualnych ekipy – rządów, jak się okaże udanych albo nie.
Kampania, którą jakoś mam nadzieję bez zawału serca przeżywać będziemy w tym sezonie, ma okazać się, co wynika z przedbiegów analizy, koszmarnie brutalną, nieskończenie brudną i beznadziejnie infantylną. Obliczona zdecydowanie na pobudzanie emocji i odwracanie uwagi od istoty sporu. Istotą sporu jest nie wyłącznie dostęp do konfitur dla wybranych w formacie 24/7 ale również interesy. O czyje interesy chodzi?
Każdy, kto chce, może sobie łatwo odpowiedzieć na pytanie, czy ów złotousty kandydat/ka występuje w moim interesie oraz czy deklaracje wykonania tego interesu kandydat/ka ma odpowiednio zabezpieczone, czy daje gwarancje realizacji. Czy to wymaga jakiegoś specjalnego trudu? Zdecydowanie tak i choć myślenie nie boli, trzeba jednak trud niejaki podjąć.
Interesy wspólne – drogi, dostępność leczenia, rozwój technologii, przepraszam ale wymienię: służby publiczne (jest ich bardzo wiele) w tym wymierzające sprawiedliwość. Tu nie mam złudzeń potrzebna jest i wiedza o tym i świadomość. Adresowanie programu w takim obszarze wymaga nie lada wysiłku. Podobnie jak od adresata oczekuje się wysiłku pojmowania (uświadomienia sobie) o co w tym wszystkim chodzi. Sprawa trudna choć nie beznadziejna.
Uczestnikom (nadawcom programów i odbiorcom) życzę jak najciekawszych porównań, jak najdowcipniejszych odniesień i ponad wszystko obustronnego zrozumienia.
Interesy cudze – są takie, to oczywiste; Polska jest krajem, który gospodarczo rozwija się i współpracuje z każdym, kto tylko sobie tego życzy i będzie przestrzegać obowiązującego prawa.
Interesy polskiego biznesu – moim zdaniem są tak samo w moim prywatnym interesie, jak sprawy mojej rodziny. Z rozwojem polskiego interesu wiążę największe nadzieje na rozwój osobisty i wzrost gospodarczy (własny). Polski przedsiębiorca w pierwszej kolejności powinien być dobrze obsłużony i mieć gwarancję przejrzystości, prostoty i stabilności prawa. Dobrze obsłużony przez urzędników państwa, które wyraża w ten jedyny sposób troskę o jego, podatnika dobre zdrowie. Dobre zdrowie to dobry nastrój. W zdrowym ciele, zdrowy duch. Zdrowie (dobre) to podstawa ochoty do pracy, a praca gwarancją dopływu źródła egzystencji dla rządzacych, dla aparatu państwa w postaci odpowiednio miarkowanych podatków na zasadzie:”nie zabija się gąski znoszącej złote jaja”. Dlaczego gąski a nie kury czy kaczki? Gęsi znoszą jaja większe niż kury nioski. O kaczkach wspominać nie wypada.
Interesy hybrydowe – powinniśmy wiedzieć, że współczesny świat nie jest sportową konkurencją na wolnym rynku. Powiązanie gospodarki z gospodarką światową jest coraz ściślejsze (wyrażone wolumenem obrotów z zagranicą) a dywersyfikacja powiązań ma zapewnić odporność na gospodarcze wstrząsy, jeżeli takie nadejdą, wszystko jedno z jakiego kierunku.
Jednym z hybrydowych interesów (wszystko jedno z jakiego kierunku) jest uświadamianie Polaków, że przyjęcie wspólnej waluty euro, oznacza wyłącznie korzyści. Uważam, że pogląd ten może być uznany za trafny jednak z pewną modyfikacją, uzupełnieniem. Otóż najpierw uzyskajmy w skali całego kraju realną możliwość zarobków na poziomie Francji (a właściwie dlaczego nie Niemiec) i po około 3 latach okresu przejściowego, przyjmijmy wspólną walutę. I wtedy zgoda na gwarancję, że to “nasze” będziemy nazywać tak samo jak w Niemczech, we Francji, u Skandynawów. Wówczas już nasze euro, oglądane z każdej strony powinno być pod każdym względem (w tym rozmiaru siły nabywczej) takie samo jak euro, którym oni posługują się od lat. Gdy za to nasze euro w naszym sklepie ( u nas) zrobimy takie same, takiej samej jakości i ilości zakupy jak …(a może smaczniejsze) to i wilk sie pożywi do syta i owcy zostanie runo. Wybór jest Twój.
Na temat obecności w Europie, nie mam zamiaru się wypowiadać. Byliśmy w tych granicach od przeszło 1000 lat. Ze 123 letnią przerwą, którą zawdzieczamy sobie i naszym troskliwym ościennikom. Nie zamierzamy stąd emigrować, wręcz przeciwnie Polska staje się coraz bardziej atrakcyjna dla osiedleńców. Opowieści o wychodzeniu z Europy to gorsze niż bujda na resorach. To obciach.
Tak więc, jeżeli ktoś nie wie jak głosować, ma czas do zastanowienia; może sobie przemyśleć w czyim interesie chce wziąć udział.
Jest oczywiste, że jakaś część populacji wyobraża sobie (fenomen niewytłumaczalny), że tak zwana Unia da nam to czy tamto. Że bogaci będą dzielić się z biedniejszymi. Wishfulthinking w skrajnej postaci. Naiwnych i także płatnych wyrobników, promujących tego typu obietnice nie brakuje. Ale obowiązkiem państwa jest jednak dezawuować te dziecinne oczekiwania.
Po 30 latach transformacji jedynym przywilejem jest uzyskane (wyszarpane) ze strony tak zwanej Uni Europejskiej łaskawe przyjęcie do strefy Shengen. To dużo. Zwłaszcza jeśli się policzy, ile zarobili na tym dostawcy różnego rodzaju dóbr do Polski. Wykup polskiego przemysłu za bezcen, czy wielomilionowa emigracja za chlebem niech pozostanie w strefie milczenia. Dlaczego? Skarbem jest mowa, złotem milczenie. Ha! I to najprawdziwszym! Pomnażalnym.
Jest jeszcze jeden rodzaj dobra, który leży w interesie Polaków bardziej niż cokolwiek innego; to dobro, o które należy się zawsze upominać. To wolność. Część populacji, co wynika z poparcia różnych prądów, która przy okazji myślenia o Polsce “wymięka” z dużej odległości, zdaje się być immunizowana na projekcje wolności całkowicie.
Ta część populacji nie utożsamia się z podmiotową tradycją Polską. Nie odczuwa takiej potrzeby. Nie rozeznaje. Nie ma pojęcia. Nie przynależy. W najlepszym razie, tradycja i kultura polska jest tej populacji obojętna. To tam kierowane są apele obywateli świata. Świata ale nie Polski. I właściwie nie ma w tym niczego nowego, tyle że z nieznanych a może wręcz przeciwnie, z bardzo dobrze znanych powodów, tego rodzaju obywatele mają zasiedlać kraj nad Wisłą. Chodzi znowu o ten “priwislinskij kraj” a nie o Polskę.
To już było. Kolejne pokolenia Polaków musiały wywalczyć dla Polski wolność.
I mam nadzieję, kolejne pokolenia Polaków będą chciały ową tak ciężko okupioną wolność zachować. Wbrew różnym nowoczesnym projektom autorów uwijających się dla swoich mocodawców – z piekła rodem.
Marcisz Bielski 6/18/2019